Wielkimi krokami zbliża się czas międzysąsiedzkiej integracji. Niedługo zaczną się robocze spotkania, ustalanie szczegółów, wymienianie się pomysłami, jak wspólnie w gronie sąsiadów zorganizować i przeżyć – zainicjowany przez Q-Ruch Sąsiedzki – Dzień Sąsiada.
W tym roku święto będzie obchodzone 27. i 28. maja w aż sześciu dzielnicach. Cel się za to nie zmienił: zbudowanie pozytywnych sąsiedzkich relacji.
Oddolnie i jak najprościej
W zeszłym roku w akcji wzięli udział mieszkańcy trzech dzielnic: Ochoty, Mokotowa i Śródmieścia. Lokalne imprezy sąsiedzi zorganizowali w około 30 punktach.
– W tym roku postanowiliśmy zająć się też obiema Pragami i Ursusem. Zakończyliśmy cykl wstępnych spotkań informacyjnych o Dniu Sąsiada dla tych dzielnic – tłumaczy Karolina Kopińska z Q-Ruchu Sąsiedzkiego.
O spotkaniach informacyjnych można było dowiedzieć się m.in. z Internetu, lokalnych mediów czy z rozwieszonych gdzieniegdzie afiszów. W wyznaczone miejsce o odpowiedniej porze stawili się nie tylko lokalni liderzy, działacze i aktywiści, ale też spora grupa osób, która przyszła ze zwykłej ciekawości.
Celem było nienachalne i niezobowiązujące przedstawienie mieszkańcom idei Dnia Sąsiada.
– Na początku chcieliśmy uświadomić mieszkańcom, że to nie może być festyn, że to nie jest kolejna impreza przygotowana dla sąsiadów przez Urząd Miasta czy jakąś instytucję. To jest impreza od sąsiadów dla sąsiadów, organizowana całkowicie oddolnie, bezpłatnie i jak najprościej – mówi Karolina Kopińska.
Mieszkańcy Prag czy Ursusa przyszli z głowami pełnymi pomysłów w nie mniejszym stopniu niż mieszkańcy dzielnic, na terenie których Dzień Sąsiada był już organizowany w ubiegłym roku. Wystarczyło tylko dać im okazję do ich zrealizowania.
– Podsunęliśmy kilka pomysłów. Zaoferowałyśmy pomoc w szukaniu inspiracji. Ale ostatecznie wszystko zależy od nich. Liderzy, którzy wyłonili się podczas tych spotkań mają teraz za zadanie przekonać do tego projektu swoich sąsiadów. Ograniczeń właściwie nie ma. Ta impreza ma po prostu spełniać oczekiwania mieszkańców danego bloku czy nawet klatki. Może to być choćby zwykłe spotkanie przy kawie – mówi K. Kopińska.
Musi zadziałać „poczta pantoflowa”
Relacje między sąsiadami zawsze rodzą się oddolnie. Czasami do ich zainicjowania wystarczy dzwonek do drzwi i wizyta z prośbą o pożyczenie szklanki cukru, czasami może to być coś więcej. Znajomość dwóch mieszkanek warszawskich Stegien – Angeliki i Gosi zaczęła się od pewnego telefonu. Angelika jest szefową lokalnego stowarzyszenia Aktywni dla Stegien. Gosia czas spędza w domu, wychowując swojego kilkuletniego synka Tymka.
– Kiedy znalazłam się na wychowawczym w domu z Tymkiem, zaczęło mi brakować aktywności. Pomyślałam sobie, że fajnie byłoby móc spotkać się z innymi mamami. Przecież na pewno są takie, które siedzą w domu tak samo jak ja i myślą o jakimś ciekawym zajęciu – wspomina Gosia.
Gosia zadzwoniła do Stowarzyszenia Aktywni dla Stegien i zaproponowała, żeby uruchomili cykl spotkań dla mam. Trafiła na Angelikę.
– W tej chwili mamy już stałą grupę około pięciu mam. Co jakiś czas przychodzą nowe osoby, raz zostają na dłużej, raz kończy się tylko na jednym spotkaniu. Różnie bywa. W sumie od stycznia, czyli od kiedy grupa zaczęła działać, odwiedziło nas pewnie kilkanaście mam – opowiada Gosia.
– Co ważne grupa dla mam spotkała się z zainteresowaniem mieszkańców. Zwłaszcza, gdy jest brzydka pogoda, mamy przychodzą i rozmawiają ze sobą, a dzieci się w tym czasie wspólnie bawią. Po spotkaniu mamy razem idą na przykład na plac zabaw. Jest naprawdę bardzo miło – dodaje Angelika.
Teraz na Stegnach przyszedł czas na kolejne sąsiedzkie działanie. Będzie nim właśnie Dzień Sąsiada. Angelika, Gosia i jej mąż Artur wzięli udział w ostatnim z cyklu wstępnym spotkaniu organizowanym przez Q-Ruch Sąsiedzki. Pomysł na włączenie się w te działania zrodził się w głowie Angeliki.
– Jestem w kontakcie z paroma osobami, które już mają jakieś pomysły na Dzień Sąsiada. Chcielibyśmy, żeby odbyło się to bardzo lokalnie, „przy bloku” – opowiada Angelika. – Wstępnie wymyśliliśmy, że każda ulica zorganizuje coś swojego. Chcielibyśmy wytypować na każdej lidera, który zaangażuje w działania swoich sąsiadów.
Wszyscy są zgodni, że najtrudniejszym zadaniem będzie włączenie innych osób w to przedsięwzięcie. Jak mówią, największy problem sprawia przełamanie bariery, która jest między sąsiadami bardzo widoczna. Sąsiada najczęściej w ogóle nie znamy, nawet nie mówimy mu „dzień dobry”.
– Żyjemy obok siebie, a nic o sobie nie wiemy – mówi Artur.
Jednak Gosia widzi to trochę inaczej.
– Od kiedy jestem z Tymkiem w domu, poznałam wielu sąsiadów – opowiada. – Gdy szłam na spacer, mijałam się z sąsiadką, która wychodziła na rehabilitację. Sąsiad wychodził do sklepu, jeździłam z nim windą. Zaczęliśmy spotykać się coraz częściej i wdawać w krótkie pogawędki.
– Ja, pracując nie mam szans widywać się z sąsiadami – dodaje Artur. – Prawie nikogo nie spotykam.
– Myślę, że Dzień Sąsiada może to zmienić. Będziesz miał okazję w końcu ich spotkać – mówi Gosia. – Myślę, że to może spodobać się lokatorom naszego bloku. Ludzie chcą się bawić i uczestniczyć w takich spotkaniach, ale mają za mało woli działania i boją się podejmować inicjatywę. Trzeba umieć ich zmotywować. Najtrudniejszy jest pierwszy raz. Jeśli uda się kogoś namówić, żeby przyszedł raz i spróbował, jest duża szansa, że włączy się w coś na stałe. Musi zadziałać „poczta pantoflowa”. Jeden musi wciągnąć drugiego. To będzie nasza recepta na Dzień Sąsiada.
Pobierz
-
201004221309480992
543878_201004221309480992 ・38.72 kB
-
201004291614120290
545466_201004291614120290 ・38.72 kB
-
Na końcu można też dodać plik pdf z programem Podwórkowej Sąsiedzkiej gwiazdki, wysyłam go razem ze zdjęciami
607473_201012080935210916 ・38.72 kB
-
201012161314520538
610079_201012161314520538 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna (ngo.pl)