- rocznica stanu wojennego upłynęła pod znakiem marszów i rekonstrukcji, ale nie tylko. Była to bardzo dobra okazja do zaprezentowania możliwości sektora pozarządowego, czy też raczej kulturalno-społecznego.
Przeglądając zasoby Internetu można natknąć się na bardzo wiele zdjęć, artykułów czy filmów prezentujących rozmaite formy upamiętnienia 30. rocznicy stanu wojennego. Naprawdę działo się sporo fajnych rzeczy. Szkoda, że do społecznej świadomości najmocniej przebiły się polityczne marsze, ale w przekazach medialnych oraz w sieci dużo mówiło się o innych formach upamiętniania tej tragicznej rocznicy. Dzięki Internetowi spora część projektów w ogóle istnieje. Organizując działania związane z 30. rocznicą wprowadzenia stanu wojennego zauważyłem kilka prawidłowości, które są moim zdaniem istotne.
Po pierwsze, wszystko jest możliwe dzięki Internetowi, a konkretniej jego wersji 2.0, czyli takiej, w której to również odbiorcy tworzą treści. Mówiąc szerzej, to użytkownicy kształtują sieć, a więc partycypują w zarządzaniu nią. Jest to bardzo istotne zjawisko z punktu widzenia rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i nowoczesnej demokracji. Internet jest tu jednak tylko narzędziem. Pomysł partycypacyjny ma dużo dłuższą historię. W tym roku obchodziliśmy 35. rocznicę powstania Komitetu Obrony Robotników, czyli pierwszej jawnej organizacji opozycyjnej okresie PRL. Miałem zaszczyt i przyjemność tworzyć z tej okazji projekt „Zakładajcie komitety”, dzięki któremu poznałem wielu działaczy dawnego KOR. Komitet i opozycja tamtych lat działały trochę tak jak Internet w wersji 2.0. Opozycja była wtedy bowiem rozsiana po całym kraju, nie miała jednak wspólnych kanałów komunikacji – takich, jakie daje dziś Internet. Mimo to rozmaite organizacje, grupy i ludzie działali na terenie całego kraju i ich poszczególne działania składały się na wielką całość, która w końcu doprowadziła do upadku systemu. Całokształt tamtej działalności widać dopiero po latach – w książkach, monografiach, opowieściach. Wtedy na przykład wydawcy pism podziemnych w Gdańsku nie mieli wielkiego pojęcia o tym, że w Lublinie, Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu inni ludzie zajmują się podobną działalnością. Dziś jest inaczej.
W rocznicę stanu wojennego, na terenie całego kraju, odbyło się wiele wydarzeń. Niby nie sposób za nimi nadążyć, ale tylko niby. Dzięki Internetowi bowiem te wszystkie wydarzenia mogą być zauważone i pozostaje po nich trwały ślad. Niby poszczególne organizacje tworzą coś samodzielnie, ale dzięki temu, że informacje o tych działaniach kumulują się w Internecie przekonujemy się, że za tym wszystkim stoi jedna, wspólna idea. Całokształt osadza to się w pewnej rzeczywistości (wcale nie tylko wirtualnej) i dzięki temu pojawia się widoczny znak tego, że w całym kraju dzieje się coś pod wspólnym szyldem. Nie ma jednak żadnej koordynacji tych działań. To pokazuje niedowiarkom, że w Polsce funkcjonuje społeczeństwo obywatelskie. Nie jest może szczególnie silne, ale rozwija się. Jest dokładnie tak jak w opozycji demokratycznej, tylko że dzisiaj komunikacja jest zdecydowanie łatwiejsza, a więc ludzie nawet w najmniejszej miejscowości wiedzą, że nie są sami.
Tego typu metoda działania, nazwijmy ją partycypacyjną, pojawiła się chyba po raz pierwszy w polskim sektorze społecznym w 2009 roku. Na 20-lecie transformacji ustrojowej narodziła się koalicja Razem89, w ramach której wiele organizacji, grup i osób przeprowadziło w ciągu roku, w całym kraju i poza jego granicami, masę działań, które miały upamiętnić 20 lat wolnej Polski. Miałem przyjemność brać aktywny udział w działaniach Razem89 i muszę przyznać, że sukces tej inicjatywy bardzo mocno mam zakorzeniony w swoim myśleniu o działalności publicznej.
Wspierali nas w tym koledzy z grupy rekonstrukcyjnej Milicja.waw.pl, a obok naszych działań odbywała się akcja „Młodzi pamiętają”, prowadzona przez Fundację Odpowiedzialność Obywatelska. Trochę inny model działania, inni członkowie, inne grupy odbiorców, ale robiliśmy de facto wspólną robotę – przypominaliśmy o stanie wojennym. My w Warszawie, inni w Krakowie, Gliwicach czy Koszalinie. Wszystko to, co zrobiliśmy można zobaczyć w Internecie. To genialny wynalazek, ale kluczowa w tej kwestii jest idea działania opartego o społeczność, która współtworzy własną rzeczywistość, lokalną, ale w dobie globalizacji rzeczywistość lokalna jak nigdy wcześniej może stać się globalną. Wystarczy zrobić zdjęcie swoją komórką, potem wrzucić je na Facebooka, a już możemy zmienić świat. To nigdy nie było takie proste. Trzeba umiejętnie z tego korzystać.
Źródło: Stowarzyszenie MłodaRP