To nie był szczególnie dobry rok dla warszawskiej kultury. I to nie dlatego, że przegraliśmy w konkursie o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. W 2012 r. może być już tylko lepiej.
Spotykam na przystanku znanego warszawskiego animatora kultury. Wzdycha ciężko, wyjmując z uszu słuchawki. Uśmiecha się półgębkiem i na moje: "Co słychać? Strasznie dawno cię nie widziałam", odpowiada: "Bo ja ostatnio w ogóle z domu nie wychodzę". Pokazuje mi w komórce zdjęcia swojego nowego lokalu, który na wiosnę chce otworzyć na jednym z głównych stołecznych placów. Ma już projekt pięknego warszawskiego neonu, pomysły na menu. Powinien być przeszczęśliwy i tryskać energią, ale nie jest.
Może to ta szaruga za oknem, jesień i zima go tak przybiły, ale nie tylko u niego obserwuję ostatnio całkowity brak entuzjazmu. - Nie mam już na to wszystko energii - wyznaje mi w chwili słabości Joanna Mytkowska, szefowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej (w wiecznej budowie). "Pomóżcie nam przetrwać zimę" - apeluje do przyjaciół Przemek Pasek, szef fundacji Ja Wisła. - Coś czuję, że nie zbudujemy tego na Euro 2012 - mówi Grzegorz Gądek, koordynator projektu Skweru Sportów Miejskich "Stadion Siedmiolecia" przy ul. Zielnej. W "Wysokich Obcasach Extra" czytam wypowiedź Karoliny Gruszki: "Chcielibyśmy mieć z Iwanem [Wyrypajewem] takie "nasze" teatralne miejsce w Warszawie, nieduże, gdzie bylibyśmy niezależni. Może kiedyś się uda ?".
Nie, nie wszystkiemu winna jest Ewa Czeszejko-Sochacka, pełnomocniczka ratusza ds. ESK 2016. Ale jest dla mnie symbolem wielkiej zmarnowanej szansy, jaką w 2011 r. dostała warszawska kultura. I nie chodziło wcale o to, żebyśmy wygrali z Wrocławiem w tym turnieju miast, ale żeby te lata starań i wyłożone na ten cel ekstra pieniądze zaowocowały. To była szansa zrobienia realnego bilansu tego, co tu, w Warszawie, mamy, i wytyczenia celów na przyszłość. Ile młodych talentów mogliśmy wesprzeć, ile dobrego powiedzieć o Warszawie Europie!
Gdyby działania pani pełnomocnik naznaczone były autentyczną troską o kulturę, zdołałaby również przekonać swoją szefową Hannę Gronkiewicz-Waltz, że to jest dziedzina ważna, która tak jak w Berlinie może dać niesamowicie silny impuls do rozwoju miasta. Pani prezydent dzielnie walczyła przed komisją konkursową o tytuł ESK 2016, ale dziś już o kulturze nie mówi. Znamienny jest dla mnie w tym kontekście słynny filmik promujący Warszawę przed Euro 2012. Para biznesmenów biegnie przez miasto, w którym w ogóle nie ma życia, nie ma ludzi. Są tylko budynki, nowe inwestycje. Z tego pani prezydent jest najbardziej dumna.
A jestem przekonana, że równie dużo satysfakcji mogłaby jej dać współpraca z tą całą rzeszą wybitnie utalentowanych ludzi, którzy wypełniają Warszawę życiem. Grzegorz Jarzyna wciąż jest wierny temu miastu i z zespołem TR Warszawa działa mimo fatalnych warunków na Marszałkowskiej. Krzysztof Warlikowski właśnie tu, na Mokotowie, buduje wokół Nowego Teatru interdyscyplinarne centrum kultury. Muzeum Sztuki Nowoczesnej ze swoim niezwykle profesjonalnym zespołem promuje polską sztukę za granicą, jednocześnie będąc miejscem, w którym podczas festiwalu Warszawa w Budowie toczą się najistotniejsze debaty o mieście. Maciej Nowak tu właśnie brawurowo rozwinął jeden z najgorętszych festiwali w kraju - Warszawskie Spotkania Teatralne. Podobnie jak Roman Gutek do Wrocławia, charyzmatyczny Artur Liebhart i jego Planete Doc Film Festival zaczynają przyciągać do Warszawy publiczność z całej Polski. Nasi najzdolniejsi młodzi architekci, m.in. z pracowni Centrala, WWAA czy MOKO, poświęcają swój wolny czas, by wspólnie zaprojektować kawałek miejskiej przestrzeni - Stadion Siedmiolecia. I jest to jeden z najlepiej przygotowanych do realizacji projektów. Również całkowicie społecznie angażują się w tworzenie miejskiego dokumentu "Program rozwoju kultury w Warszawie do 2020 r." tęgie umysły animatorów kultury z Inicjatywy Warszawa 2020. Fundacja Centrum Architektury uwrażliwia nas na bogactwo modernistycznej architektury i potrafi zachwalić ją za granicą. Kilkanaście najważniejszych galerii sztuki najnowszej, tj. Raster czy Fundacja Galerii Foksal, nie tylko nie ucieka do Berlina, ale zrzesza się we wspólną inicjatywę "Gdzie jest sztuka?", by jeszcze skuteczniej przyciągnąć widzów właśnie tu, do Warszawy. Można by długo wymieniać.
Marzy mi się, żeby tak po amerykańsku pani prezydent i kulturalni decydenci w Warszawie częściej wychodzili w 2012 r. z ratusza i - nie wiem - wybrali się na spektakl Agnieszki Glińskiej, usiedli na kocyku na Placu Zabaw na Agrykoli i posłuchali koncertu, pojawili się w Kinotece na Warszawskim Festiwalu Filmowym, popłynęli wiślaną barką z Przemkiem Paskiem, stanęli z kuratorami Muzeum Sztuki Nowoczesnej na pl. Defilad i z dumą ogłosili: "Budujemy!", wbili łopatę na skwerze przy Zielnej i chwalili się tą inicjatywą w trakcie Euro. By było więcej okazji do rozmów i snucia wspólnych planów. I by zakopać ten sztuczny rów między urzędnikami i ludźmi kultury.
Jednym i drugim życzę więc na ten nowy rok: ducha nie gaście, bo mamy tu jeszcze sporo do zrobienia.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna