Cudzoziemcy, uchodźcy, nieudokumentowani migranci z pewnością doświadczają sytuacji mieszkaniowych określanych jako bezdomność lub bezpośrednie nią zagrożenie. Jednak praktycznie nie ma ich wśród mieszkańców polskich schronisk „dla bezdomnych”.
Badacze doprecyzowują wskazując trzy domeny, które muszą być zaspokojone, aby zajmowane miejsce można było uznać za dom czy też mieszkanie spełniające minimalny standard adekwatności: domenę bezpieczeństwa czyli jakąś formę prawa do przebywania w zajmowanym miejscu (np. umowę najmu, tytuł własności), domenę fizyczną czyli dach nad głową i schronienie przed warunkami atmosferycznymi oraz domenę społeczną czyli możliwość posiadania satysfakcjonujących relacji społecznych np. życia w związku z partnerem, wychowywania dzieci. Nieistnienie lub ograniczenia w ramach poszczególnych domen oznaczają różne typy sytuacji mieszkaniowych, w których znalezienie się uznaje się za bezdomność lub bezpośrednie nią zagrożenie.
Uchodźcy w ośrodkach, ale bezdomni
Sytuacja mieszkaniowa uchodźców, czyli ludzi uciekających ze swoich krajów z powodu konfliktów zbrojnych, prześladowań politycznych czy zagrożenia życia wypełnia znamiona tak zdefiniowanej bezdomności, bowiem podczas ucieczki żadna z domen nie jest zaspokojona. Uciekający śpią w przypadkowych miejscach pod gołym niebem lub w przestrzeni publicznej – obrazy często ostatnio widywane w mediach – zazwyczaj w większej grupie, bez żadnych praw.
Po trafieniu do ośrodków dla uchodźców zostaje w pewnym stopniu zaspokojona domena fizyczna: uchodźcy uzyskują tymczasowy dach nad głową, jakieś jedzenie, picie; domena bezpieczeństwa też ulega poprawie, bowiem mają przynajmniej prawo do przebywania w zajmowanym miejscu, choć ma ono niewiele wspólnego z prawdziwą stabilnością mieszkaniową. Jest to tymczasowe, ponadto nie wszyscy trafiają do takich miejsc. Pozostali rozpływają się w społecznościach lokalnych. Muszą sobie jakoś radzić, czego ważnym elementem jest nierzucanie się w oczy. Być może podnajmują jakieś mieszkanie grupowo, pomieszkują u kogoś na kanapie lub koczują w przestrzeni publicznej. Podobnie jak inne grupy ludzi przyjeżdżających do nowego kraju bez sukcesu poszukujący poprawy swojego losu, na przykład nieudokumentowani migranci, którzy mogą liczyć wyłącznie na nielegalne niskopłatne i doraźne zatrudnienie czy migranci legalni – jak obywatele nowych krajów UE migrujący do starych – przytłoczeni realiami obcego świata, nie znający języka, z poczuciem porażki i niemożliwości powrotu do domu, z którego przybyli.
W wielu krajach europejskich obcokrajowcy, w tym uchodźcy, nieudokumentowani migranci i migranci trafiają do placówek dla osób bezdomnych i stanowią w nich istotny odsetek. Po przystąpieniu polski do UE zdarza się, że wśród nich istotną grupę stanowią Polacy np. w Berlinie, Londynie, Dublinie, Oslo, Brukseli. Zjawisko jest monitorowane, wymyślane są specjalne programy pomocowe, podejmowana międzynarodowa współpraca. W 2014 roku do Warszawy przyjechała grupa pracowników socjalnych z dziennych placówek dla osób bezdomnych w Berlinie, którzy chcieli zrozumieć, dlaczego wśród ich klientów ponad połowa to Polacy i dowiedzieć się, jak im pomóc. W misjach ulicznych w niemieckich, francuskich i angielskich miastach zatrudniani są streetworkerzy z Polski. Z badań brytyjskich wynika, że Polacy są najliczniejszą grupą wśród migrantów doświadczających bezdomności w tym kraju.
Pomoc mieszkaniowa – coś więcej niż pomoc bezdomnym
Zasadnym wydaje się zatem postawienie pytania o miejsce uchodźców w funkcjonującym w Polsce systemie pomocy z tytułu bezdomności. System ten jest budowany w oparciu o zobowiązanie każdej gminy do udzielenia schronienia, posiłku i niezbędnego ubrania każdej osobie przebywającej na jej terytorium (ustawa o pomocy społecznej), które jest wypełniane przede wszystkim poprzez działalność organizacji pozarządowych, bowiem ponad 80% placówek „dla bezdomnych” jest prowadzonych właśnie przez organizacje. Uzyskują one dofinansowania od samorządów lokalnych z tytułu wykonywania zadnia publicznego, które uzupełniają pracą społeczną mieszkańców, darowiznami oraz pieniędzmi z dodatkowych konkursów/grantów m.in. ze środków EFS.
Pobyt w noclegowni czy schronisku z definicji powinien być tymczasowy, bowiem schroniska to nie mieszkania, lecz obiekty zbiorowego zakwaterowania, instytucje posiadające kierownika, regulaminy i zbiorowe sale dla obcych ludzi, jednak w większości przypadków przedłuża się, czyniąc z niech miejsce stałego pobytu.
Pomoc mieszkaniowa czyli taka, w ramach której pomaga się uzyskać dostęp do mieszkania oraz utrzymać się w nim – nie tylko w sensie finansowym, ale również umiejętności – stanowi margines. W Polsce tylko garstka ludzi doświadczających bezdomności ją otrzymuje, chociaż rekomendacje płynące z badań efektywności jasno wskazują, że to właśnie pomoc mieszkaniowa jest skuteczna, również efektywna kosztowo. Efektywność pomocy świadczonej przez placówki „dla bezdomnych” nie jest monitorowana w całościowy systematyczny sposób, jedynie co dwa lata Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przeprowadza ogólnopolskie liczenie osób w nich przebywających. W 2011 roku osoby te zostały również objęte Spisem Powszechnym Ludności i Mieszkań.
W polskich schroniskach polscy bezdomni
Dlaczego tak jest? W kraju z pewnością przebywają obcokrajowcy, w tym uchodźcy w trudnej i skrajnie trudnej sytuacji mieszkaniowej. Świadczą o tym nie tylko dane Urzędu do spraw Cudzoziemców, ale również relacje organizacji pozarządowych np. Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, wśród którego klientów obcokrajowcy stanowią większość, a problem mieszkaniowy jest jednym z podstawowych obok legalizacji pobytu. Obcokrajowcy pojawiają się także wśród klientów dziennych placówek dla bezdomnych m.in. Punktu Zbiórki i Rozdziału Darów Fundacji D.O.M. Jednak nie w schroniskach.
Albo uchodźca, albo bezdomny
Polska jest krajem resortowym, w którym kompetencje do zajmowania się określonymi problemami przypisane są do określonych ministerstw, departamentów, wydziałów, obszarów problemowych. Bezdomność to problem postrzegany jako obszar działania pomocy społecznej czyli Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, wydziałów polityki czy pomocy społecznej itd., uchodźcy i obcokrajowcy to problem przypisany do obszaru, za który odpowiada Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Wielu członków obu grup więcej łączy niż dzieli m.in. niejasny status administracyjny wynikający z faktu przebywania w innym miejscu niż to, które figuruje w dokumentach, np. o zameldowaniu na pobyt stały lub obywatelstwie, czy też potrzeba pomocy o charakterze mieszkaniowym, wspieranego zatrudnienia i integracji społecznej, a nie tylko dachu nad głową. Mimo podobieństwa problemów grupy te traktowane są rozdzielnie przez inne instytucje, w zależności od tego, jaką etykietkę otrzymają. Jeśli ktoś jest „uchodźcą” to nie będzie skierowany do schroniska „dla bezdomnych” tylko placówki „dla uchodźców”.
Oddzielnie działają również organizacje pozarządowe zajmujące się tą problematyką. Wśród założycieli niedawno powstałej Ogólnopolskiej Federacji na rzecz Rozwiązywania Problemu Bezdomności nie ma organizacji zajmujących się uchodźcami. W projekcie systemowym realizowanym w latach 2007-2013, w działaniu poświęconym bezdomności, nazywanym Gminny Model Wychodzenia z Bezdomności, temat trudnej sytuacji mieszkaniowej czy bezdomności dotykającej obcokrajowców się nie pojawił, wśród partnerów nie było organizacji zajmujących się tą tematyką. W warszawskim forum dialogu społecznego funkcjonują dwie oddzielne komisje dialogu społecznego: ds. bezdomności oraz ds. cudzoziemców, każda przy innym biurze Miasta st. Warszawa.
Obcokrajowiec się nie dogada
Podstawowa kadra placówek zapewniających schronienie „dla bezdomnych” to kierownik i pracownicy socjalni wspierani pomocą mieszkańców sprawujących różnego rodzaju funkcje, głównie związane z utrzymaniem porządku, ochroną czy gotowaniem. Zazwyczaj zatrudnienie specjalisty, np. psychologa, terapeuty uzależnień, doradcy zawodowego wymaga uzyskania dodatkowych środków finansowych z okolicznościowych konkursów grantowych – nie jest objęte umową o dofinansowanie z samorządem lokalnym – co wiąże się z dodatkowym wysiłkiem i nie jest powszechne.
Udzielenie właściwej pomocy obcokrajowcom, w tym uchodźcom, nieudokumentowanym migrantom i migrantom wymaga dodatkowych specjalistów, m.in. tłumaczy, ludzi znających kulturę, z której przybywają i orientujących się w przepisach regulujących pobyt obcokrajowców w kraju, których w placówkach nie ma. Jeśli zdarzy się mieszkaniec mówiący tylko po rosyjsku, bywa, że wśród pozostałych starszych mieszkańców jest ktoś znający ten język. Proste sprawy może tłumaczyć, gorzej gdy chodzi o wywiad środowiskowy lub np. diagnozę psychologiczną. W większości placówek prawdopodobnie obcokrajowiec nie dogadałby się z nikim, a jest to niezbędne do codziennego funkcjonowania.
Nie wiadomo też, jak ludzie wychowani w innej kulturze są przyjmowani przez współmieszkańców i kadry. Nie można wykluczyć, że tak jak w całym społeczeństwie posiadają oni spolaryzowane poglądy w tej kwestii, od bardzo przyjaznych i otwartych na inność do skrajnie nacjonalistycznych i ksenofobicznych. Jeśli społeczność placówki podziela te ostatnie, obcokrajowcy nie mają szans.
Im gorzej, tym lepiej
Nie można nie wspomnieć o tragicznym standardzie fizycznym większości placówek dla osób bezdomnych w Polsce, w szczególności w porównaniu z analogicznymi placówkami w innych, zwłaszcza starych krajach członkowskich UE, m.in. w Niemczech, Skandynawii czy Wielkiej Brytanii. Wciąż rzadkie są dofinansowania niezbędne do poprawy infrastruktury placówek, choć trzeba przyznać, że w ostatnich latach warunki się poprawiły, a tam, gdzie odpowiedni standard fizyczny uznaje się za ważny, środki na remonty się znalazły.
Niestety wciąż w pracy socjalnej powszechne jest przekonanie, że „im gorzej, tym lepiej”, czyli im gorsze warunki podczas bezdomności, tym większa motywacja do pracy nad poprawą własnego losu. Zgodnie z tym przekonaniem przeciętne schronisko to wieloosobowa sala z tyloma łóżkami piętrowymi, ile tylko dało się zmieścić, jedną ubikacją i łazienką. Warunki sanitarne pozostawiają wiele do życzenia, choć placówki regularnie przechodzą wymagane kontrole.
Zaniżone statystyki
Porządkowanie systemu wsparcia według etykietek „dla uchodźców” czy „dla bezdomnych” wpływa na obszar badań nad zjawiskiem. W badaniu MPiPS liczone są osoby przebywające wyłącznie w placówkach „dla bezdomnych”, choć w wielu innych obiektach zbiorowego zakwaterowania przebywają osoby o analogicznej sytuacji mieszkaniowej, np. w długoterminowych ośrodkach dla osób uzależnionych od narkotyków czy też właśnie w ośrodkach dla uchodźców.
Takie podejście prowadzi do znaczącego zaniżenia wyobrażenia o skali problemu bezdomności. W Spisie Powszechnym w 2011 roku jako bezdomne skategoryzowano 21640 osób, jeśli jednak zgromadzone w tym samym spisie dane uporządkować według ETHOS, liczba osób doświadczających bezdomności wzrasta do 34466, czyli o 60% (mieszkanki obiektów zbiorowego zakwaterowania dla samotnych kobiet i kobiet z dziećmi, mieszkańcy hoteli robotniczych, mieszkańcy ośrodków dla uchodźców).
Liczba to wciąż jest zaniżona, nie zawiera bowiem danych o wszystkich sytuacjach mieszkaniowych ETHOS, zaliczanych do bezdomności, m.in. mieszkania w długoterminowych placówkach dla osób uzależnionych od narkotyków, bowiem te nie zostały wyodrębnione.
W ogólnopolskim badaniu MPiPS z definicji nie bierze się pod uwagę osób w placówkach innych niż „dla bezdomnych”. Dostępne dane dotyczą tylko tej wąskiej grupy.
Naprzeciw klasyfikacyjnym problemom tego rodzaju wychodzi właśnie opublikowana Globalna Typologia Bezdomności IGH, która dostarcza narzędzi do nazwania różnych sytuacji mieszkaniowych, zostawiając decyzję o ich zaliczaniu do obszaru zainteresowania zwanego bezdomnością interesariuszom.
Pewnie rozdział ma jakiś sens, skoro istnieje. Są takie rodzaje wsparcia, którego nie potrzebują miejscowi, a cudzoziemcy bardzo. Może w polskich schroniskach „dla bezdomnych” nie powinno być cudzoziemców. Jednak trudna lub skrajnie trudna sytuacja mieszkaniowa jest wspólna, a sytuacje obywateli tego samego państwa doświadczających bezdomności bywają bardzo różne. Nieobecność uchodźców w systemie pomocy z tytułu bezdomności wydaje się sztuczna i podyktowana innymi względami niż diagnoza sytuacji i analiza efektywności potencjalnej pomocy.
A może to dobrze, że uchodźcy trafiają do specjalnych ośrodków – może system pomocy „dla bezdomnych” jest tak nieefektywny, że nikt nie powinien z niego korzystać. W chwili kryzysu migracyjnego fajnie by jednak było móc w odwodzie na tym właśnie systemie polegać. Uchodźcy będą potrzebowali pomocy mieszkaniowej i programów integracyjnych.