Po raz pierwszy w tej kampanii jedenaścioro kandydatów na urząd prezydenta Warszawy spotkało się w jednej sali na wspólnej debacie. Organizatorem nie była telewizja, ani żadne inne medium. To inicjatywa młodych ludzi wywołała burzliwą dyskusję na temat tego, jaka ma być Warszawa po wyborach; na kogo oddać swój głos, a na kogo nie. Przede wszystkim jednak dla wielu młodych ludzi skutkiem tego spotkania będzie świadomy krzyżyk na karcie do głosowania.
Żeby wzbudzić zainteresowanie
Stowarzyszenie Młoda RP ma już doświadczenie w przygotowywaniu debat politycznych. W czerwcu tego roku na zorganizowanym przez nich spotkaniu rozmawiało ze sobą ośmioro kandydatów na prezydenta Polski.
- Chcieliśmy wtedy pokazać, że młodzi ludzie mogą aktywnie włączyć się w poprawę jakości życia publicznego – mówi Marcin Żukowski z Młodej RP, który poprowadził także tę wtorkową debatę.
Spotkanie kandydatów na fotel prezydenta stolicy odbyło się w auli SGGW. Miejsce nie było przypadkowe. Organizatorzy zaadresowali tę debatę szczególnie do młodych ludzi, wśród których zainteresowanie władzą samorządową jest niepokojąco małe. Swoje wsparcie przy przygotowywaniu spotkania zaoferowały samorządy studenckie z SGGW, SGH, Uczelni Łazarskiego i UW. Ale obecność kandydatów w komplecie sprawiła, że na Nowoursynowską przyjechali nie tylko żacy. Zaangażowani w lokalną politykę mieszkańcy Stolicy niemal wypełnili salę po brzegi. Każdy miał też możliwość zadawania pytań.
- Gorzej było z odpowiedziami, ale to jest chyba problem każdej debaty. My na jej przeprowadzenie zarezerwowaliśmy półtorej godziny – tłumaczy Maciej Gis z Młodej RP. Sama formuła była dosyć swobodna. Kandydaci w zasadzie bez większych ograniczeń mogli ze sobą polemizować, także jeśli chodzi o odpowiedzi na pytania z sali.
O co pytały przybyłe osoby? Studentów interesowały ich własne sprawy dotyczące między innymi praktyk studenckich, kultury i sportu. Pozostali mieszkańcy Warszawy przyszli z bardziej konkretnymi pytaniami dotyczącymi między innymi kwestii transportu, problemu mieszkań i różnych problemów z infrastrukturą w stolicy. Z ich strony nie obyło się bez pogwizdywań i skandowania. Te elementy organizatorzy debaty chcieli jednak jak najbardziej ograniczyć.
- Debata miała charakter otwarty i nikomu nie mogliśmy zabronić wejścia na salę. Mimo to chcieliśmy, żeby jak najwięcej głosu mieli kandydaci. Bo to o nich mieliśmy się dowiedzieć jak najwięcej i na tej podstawie później zagłosować – mówi Maciej Gis i dodaje: – ocenę debaty zostawiamy tym, którzy zdecydowali się jej wysłuchać.
Mieszane odczucia
Studenci, którzy opuszczali salę wychodzili w większości z mieszanymi odczuciami na temat zarówno samej debaty, jak i jej merytorycznej treści. Jedyni mówili, że wszystko trwało za krótko, inni, że za długo i za mało konkretnie.
- Półtorej godziny nie wystarczy, żeby dotrzeć do sedna i dowiedzieć się tak naprawdę co o konkretnych sprawach myślą kandydaci – mówiła jedna ze studentek. Zdaniem innego studenta obecność podczas debaty wszystkich, w tym również kontrowersyjnych kandydatów, sprawiła, że dyskusja nie była wystarczająco poważna. – Momentami myślałem, że to jakaś komedia – podsumował. Byli oczywiście i tacy, którzy z debaty skorzystali: - Teraz muszę wrócić do domu i jeszcze raz wszystko przemyśleć, bo bardzo się zawiodłem – powiedział wychodząc student Politechniki Warszawskiej. Inny student, tym razem z SGH, stwierdził, że debata utwierdziła go tylko w jego przekonaniach politycznych.
Organizatorzy debaty cieszą się ze wszystkich komentarzy, bo ich zdaniem dowodzą one tego, że w młodych ludziach można obudzić postawy obywatelskie.
- Widzieliśmy młodych ludzi, którzy z emocjami przyglądają się dyskusji o ich mieście, o ich przyszłości – stwierdza Maciej Gis i dodaje, że potwierdzał to las rąk za każdym razem, gdy mikrofon krążył po sali w poszukiwaniu kolejnego chętnego do zadania pytania. – To sprawia, że możemy uznać tę debatę za udaną.
Co sprawiło, że młodzi ludzie dali się wciągnąć w wir dyskusji? Jak twierdzą organizatorzy wtorkowego spotkania, młodzi ludzie do tego, by się angażować, potrzebują wyraźnego sygnału, że ich głos jest szanowany. Sam fakt, że nikt z kandydatów nie odmówił udziału w debacie, która od początku była opisywana jako debata w gronie studentów, sprawia, że młodzi ludzie poczuli się ważną częścią elektoratu. – Kilkaset osób zgromadzonych w uczelnianej auli to oczywiście za mało, żeby mówić o ewentualnym znaczącym wpływie tej debaty na frekwencję, na pewno jednak odbije się ona na jakości oddanych głosów – komentuje Marek Solon-Lipiński z Fundacji Batorego, koordynator kampanii „Masz Głos, Masz Wybór”.
Efekt uboczny
W zorganizowanie debaty kandydatów na prezydenta Warszawy włączyło się obok Stowarzyszenia Młoda RP kilkanaście innych instytucji, w tym wiele innych organizacji pozarządowych działających na rzecz społeczeństwa obywatelskiego, między innymi Fundacja Odpowiedzialność Obywatelska, Młodzieżowa Rada Warszawy czy Fundacja Studenckie Forum Business Centre Club. Przed wejściem na całej długości ściany rozstawione były banery akcji proobywatelskich prowadzonych przed zbliżającymi się wyborami.
- Dobrze, że takie debaty są organizowane i to nie tylko ze względu na możliwość wsłuchania się w słowa kandydatów – mówi Marek Solon-Lipiński. – W takich miejscach, jak to, młodzi ludzie dostają odpowiedź na najczęściej zadawane przez siebie pytanie: „Po co mam iść głosować?”.
Koordynatorzy „Masz Głos, Masz Wybór” rozdawali wychodzącym z debaty ulotki zachęcające do głosowania. Oczywiście swoje ulotki, foldery i dmuchane balony rozdawali też ludzie ze sztabów kandydujących. Nie było jednak bariery między kandydatem a wyborcą. Z nielicznymi wyjątkami, po debacie można było śmiało podejść do wybranego kandydata i zamienić z nim kilka słów w cztery oczy, dopytać o najbardziej frapujące kwestie. Dla niektórych, zwłaszcza młodych ludzi było to sporym zaskoczeniem. – Oni są tutaj dla nas. Zupełnie inne odczucie, niż gdy ogląda się te same osoby w telewizji – stwierdziła ze zdziwieniem jedna ze słuchaczek.
Efektem minionej debaty będzie oczywiście wynik wyborów, ale w tym wypadku ważniejszy jest efekt uboczny, którym będzie frekwencja wśród młodych ludzi. We wtorek nie wszyscy studenci wyszli z gmachu SGGW przekonani co do swoich poglądów, ale wielu z nich wyszło z przekonaniem, że ich głos się liczy i że warto go oddać. Dlatego podsumowując debatę i mówiąc o jej wyniku, można śmiało powiedzieć, że wypadła na korzyść samych wyborów.
Pobierz
-
http://allegro.pl/najbardziej-warszawskie-zdjecie-i1388750732.html - link do aukcji w serwisie Allegro
612180_201012281801100436 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna ngo.pl