Dawno temu w PRL… upośledzenie było „niezgodne z doktryną socjalizmu”
KRYSTYNA MRUGALSKA: Stowarzyszenie na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym nie może istnieć w Polsce Ludowej – twierdziła władza.
Pierwsze koła rodziców dzieci z upośledzeniem umysłowym powstawały w Polsce Ludowej w latach 60. i był to wyjątkowy w tamtym czasie ruch społeczny – autentycznie oddolny, zdeterminowany w realizacji przyjętych celów, energiczny, tworzący nową jakość społeczną, nie koncesjonowany przez państwo. Trzeba pamiętać, że rodzice organizowali się w czasach, kiedy ich dzieci nie były objęte obowiązkiem szkolnym, nikt bowiem nie wyobrażał sobie, że „takie dzieci” mogą się uczyć, nie miały żadnych świadczeń ani uprawnień. Nie istniały w świadomości społecznej i władz. Rodzice z pierwszych siedmiu założonych kół zaczęli więc od prostej formy wsparcia dla swoich córek i synów – organizacji kolonii letnich i małych zespołów rehabilitacyjnych. Zbierali na nie pieniądze głównie w zakładach pracy. Próby kontaktów z władzą w tamtych czasach na ogół kończyły się fiaskiem – kiedy jeden z rodziców koła na Śląsku udał się do wojewódzkiego sekretarza po zgodę i wsparcie zbiórki pieniędzy na turnus rehabilitacyjny, dostał odpowiedź, że lepiej „niech sobie kupi młotek i stuknie się w głowę”. Miałby sobie w ten sposób wybić z głowy idiotyczny pomysł na to, że dzieci „upośledzone” potrzebują świeżego powietrza. Musiały zatem minąć dekady, żeby zmieniła się mentalność społeczna i powstał kompleksowy system wsparcia. Zresztą w dużej mierze stworzony przez rodziców.
Kiedy na początku lat 60. poszliśmy do socjalistycznych władz po zgodę na założenie związku analogicznego do związku niewidomych czy związku głuchych, usłyszeliśmy, że upośledzenie umysłowe jest taką patologią społeczną, która nie może mieć swojej reprezentacji. Naruszałoby to bowiem doktrynę ustrojową społeczeństwa socjalistycznego. Zgodzono się jednak, że rodzice dzieci z niepełnosprawnością intelektualną mogą coś dla nich robić i na tej podstawie pozwolono „przytulić się” do którejś z koncesjonowanych organizacji, o ile ta nas zechce.
Przeanalizowaliśmy statuty trzech organizacji – zastanawiając się, którą poprosić o tego typu wsparcie. Odrzuciliśmy pomysł zdobycia afiliacji Polskiego Czerwonego Krzyża – bo niepełnosprawność naszych dzieci i podopiecznych kojarzona byłaby z klęską żywiołową, o co i bez tego nie było w społecznej świadomości trudno.
Polskie Towarzystwo Walki z Kalectwem nie chciało z kolei nas – bo stowarzyszało wyłącznie profesjonalistów, a nie rodziców.
Przyjęło nas dopiero Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, co było jak na tamten czas rozwiązaniem w miarę korzystnym. TPD miało bowiem źródła finansowania, infrastrukturę, z której mogliśmy korzystać – np. świetlice, ośrodki oraz możliwość organizowania różnych form wypoczynku. Powstawały struktury rodzicielskie o nazwie „Koła Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski” przy TPD.
„Rozwiedliśmy” się z Towarzystwem pokojowo dopiero w 1991 r., dwa lata po wejściu w życie ustawy Prawo o stowarzyszeniach, z której natychmiast po jej pojawieniu się postanowiliśmy skorzystać. Statut przygotowywaliśmy starannie – na podstawie 28 lat doświadczeń i głębokiej świadomości celów i form działania. I tak w dwa lata po zmianie ustrojowej gwarantującej prawo obywateli do stowarzyszania się staliśmy się niezależnym Polskim Stowarzyszeniem na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. Dziś, po tym gdy Polska w 2012 roku ratyfikowała Konwencję o prawach osób niepełnosprawnych, możemy z satysfakcją stwierdzić, że od 50 lat organizacja rodziców realizowała założenia i idee Konwencji.
Źródło: ngo.pl