Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Jeśli kupuję wodę, to zazwyczaj wiem, dlaczego kupuję tę, a nie inną. Mam jakiś racjonalny powód. W przypadku darowizn dzieje się inaczej. Organizacje często zakładają, że ludzie mają większą wiedzę i są bardziej zainteresowani sprawą, niż jest to w rzeczywistości. Publikujemy fragmenty wywiadu z Bryanem Millerem, brytyjskim konsultantem ds. fundraisingu.
Andrzej Pietrucha, FAOO (A.P.): – Wydaje się, że jednym z największych wyzwań stojących przed organizacjami pozarządowymi w Polsce jest komunikacja, szczególnie w wymiarze fundraisingu. Co mógłbyś doradzić na temat uzyskiwania opinii i informacji zwrotnych od odbiorców, czyli darczyńców za pomocą technologii cyfrowych?
Bryan Miller (B.M.): – Są różne sposoby. Można korzystać z danych uzyskanych podczas transakcji wpłat. Zakładając, że strona jest odpowiednio ustawiona, dowiem się, kto odpowiadał na jakie treści. W ten sposób uzyskam wiedzę, co kogo interesuje. Bezpośrednie pytanie odbiorców o to, czym są zainteresowani, jest raczej skomplikowaną sprawą. Ludzie często sami tego nie wiedzą. To charakterystyczne dla darczyńców na całym świecie. Jeśli kupuję wodę gazowaną, zazwyczaj wiem, dlaczego kupuję tę, a nie inną. Zobaczyłem reklamę w telewizji albo muszę pić więcej wody, ponieważ chcę oczyścić organizm, woda była sprzedawana w promocji lub coś innego. Zazwyczaj mam jakiś racjonalny powód.
Reklama
W wypadku wpłaty darowizny dzieje się inaczej. Organizacje często zakładają, że ludzie mają większą wiedzę i są bardziej zainteresowani sprawą, niż dzieje się to w rzeczywistości. Jeśli jako darczyńca zrobiłem pierwszy krok, mogę nie znać pełnego zakresu działalności organizacji – jestem po prostu zainteresowany jednym problemem. (…)
A.P.: – Organizacje pomijają także etap „dziękuję”.
B.M.: – Samo „dziękuję” zwraca uwagę na transakcyjny charakter relacji. Trzeba taki przekaz dobrze napisać i szybko wysłać. Jeśli jest dobrze napisany, wzbudza emocje – czuję się z tym dobrze. Później, w pewnym momencie, darowizna, której dokonałem, odniesie skutek. Organizacje gorzej sobie radzą z pokazywaniem, że rzeczywiście pomogłem wywrzeć wpływ, coś zmienić. Nawet jeśli dałem im tylko 20 euro, wywarłem wpływ. (…)
Na tradycyjnych rynkach, szczególnie w północnej Europie i w Wielkiej Brytanii, zakorzenione było judeochrześcijańskie, społeczne podejście do filantropii, funkcjonujące na zasadzie „innym ludziom jest gorzej niż mnie, dam na organizacje i zaufam, że zrobią, co trzeba”. W takiej sytuacji nie trzeba robić nic więcej ponad mówienie „dziękuję”. Nie musisz udowadniać, że coś zrobiłeś, ufam ci. Młodsi darczyńcy, do których najłatwiej trafić online, chcą wiedzieć, na co konkretnie idą ich darowizny – do którego kraju, na jaki projekt. (…)
Lidia Kuczmierowska, FAOO (L.K.): – Czy nie sądzisz, że słabością organizacji jest to, że nie mierzą i nie dokumentują skuteczności swoich działań, nie potrafią tego efektywnie zakomunikować?
B.M.: – Tak. Myślę, że masz rację. To nie tylko nieefektywność komunikacji.
Wiele organizacji ma trudność z udowadnianiem swoim darczyńcom, że ich darowizny rzeczywiście wywierają wpływ, jaki miały wywrzeć. (…)
A.P.:– Przypominam sobie opinie doświadczonych fundraiserów: „Darczyńcy nie są zainteresowani czytaniem raportów wpływu”. Zresztą darczyńcy szybko zapominają o sprawie, którą wsparli. Pamiętam nawet takie badania w Wielkiej Brytanii, gdzie zapytano darczyńców, na którą z klęsk humanitarnych wpłacili w zeszłym roku środki. Wśród pięciu możliwych odpowiedzi jedna była fałszywa. Dwadzieścia procent darczyńców deklarowało, że wsparli ofiary trzęsienia ziemi, które się nie wydarzyło.
B.M.: – Ale osiemdziesiąt procent nie wskazało tej fałszywej odpowiedzi. Owszem, masz rację. Jeśli po prostu dałem na coś dwadzieścia euro z potrzeby serca, to nie jest mi potrzebny raport z działań. Kierując się rozumem, także nie oczekuję, że organizacja będzie wydawać moje pieniądze na raporty. Jeśli jednak wyśle mi mail o treści: „Wczoraj rozmawiałem z menedżerem projektu, który sfinansowałeś, i pokazał mi zdjęcie szkoły, którą fundujemy. Powiedział mi również, że są postępy, jesteśmy trochę do tyłu z terminami, ale będziemy rozpoczynać następny etap budowy, na który potrzebne są nowe środki”, to wszystko wygląda inaczej.
A.P.: – To także przykład tego, jak wskazywać, że wsparcie jest potrzebne natychmiast.
B.M.: – Tak, organizacja pokazuje w ten sposób pilność i realność potrzeby. Nie pisze do mnie: „Minęło sześć miesięcy, tutaj są wskaźniki” itd. Komunikat jest inny: „Pamiętasz, jak dałeś nam trochę pieniędzy kilka miesięcy temu? Zobacz, jak to się urzeczywistnia. Wczoraj rozmawiałem z gościem, który wydaje twoje pieniądze, i on mi powiedział to i to, a tutaj jest zdjęcie pokazujące, jak wygląda ta wioska”.
Kiedy byłem w Malawi pięć lat temu, wszyscy pracownicy terenowi byli na Facebooku. Wszyscy Malawijczycy byli na Facebooku. Wprowadziliśmy tam funkcję dziennikarza społecznego. Jeśli tylko działo się coś interesującego, wszystko, co mieli zrobić, to małe zdjęcie, dodać podpis i wysłać jako materiał. To można pokazać. Często robili błędy ortograficzne, zespół brandingowy wykrzykiwał: „Ależ oni narobili błędów!”.
L.K.: – Ale to wszystko było bardzo prawdziwe.
B.M.: – Właśnie. Podobne działania nie są jakoś szczególnie skomplikowane czy wyrafinowane, ale są prawdziwe. A to jest to, czego ludzie teraz oczekują. Poczucia, że coś się rzeczywiście dzieje. Nawet jeśli nie idzie doskonale. I myślę, że ta rzeczywistość jest czymś, co może naprawdę zaangażować odbiorców online. Dla nich to pewnego rodzaju reality show znany z telewizji.
Jeśli więc możesz, trzymaj się rzeczywistości i używaj komunikacji cyfrowej do informowania o tym, co się dzieje w czasie rzeczywistym. (…)
L.K.: – Opracowanie wiarygodnych i przekonujących materiałów nie jest łatwe. Co zaliczyłbyś do typowych błędów organizacji podczas przygotowania materiałów fundraisingowych?
B.M.: – Brak proszenia. Spotykam się czasami z materiałami cyfrowymi, które nie zawierają prośby, mają jakiś inny cel. Na Facebooku można trafić na wideo pozbawione prośby, ponieważ jest ono po to, aby podnosić świadomość czy spełniać inną funkcję. Ale jeśli są to materiały na potrzeby fundraisingu, powinieneś dać potencjalnym darczyńcom szansę – poprosić, żeby coś ci przekazali. (…) Wszystko, co musisz zrobić, to zastanowić się, czego oczekuje darczyńca. Jeśli rzeczywiście nie chcę niczego poza „dziękuję”, to po prostu powiedz mi „dziękuję”. Jeśli chce się upewnić, że moje pieniądze rzeczywiście trafiły do potrzebujących, wyślij mi zdjęcie, które to pokaże. To są na ogół wystarczające korzyści dla darczyńców.
Czego jeszcze brak? Wskazania na pilność. Przy wykorzystywaniu tradycyjnej poczty jest to trudniejsze, można stracić poczucie pilności. A w przekazach fundraisingowych musi być zawarte autentyczne poczucie pilności.
A.P.:– Pamiętam pierwszy mail, który pokazałeś przy okazji seminarium, coś w rodzaju: „Proszę, wpłaćcie darowizny do 3 grudnia”. To było bardzo autentyczne.
L.K.: – Potrzebne były koce na zimę! Określono datę w harmonogramie, kiedy te koce muszą być wysłane, i z tego wyniknęła data 3 grudnia.
B.M.: – Tak, bo wtedy mieliśmy wysłać ekwipunek w teren. Sam deadline może podwyższyć skuteczność, podświadomie postrzegamy go jako synonim pilności. Trzeba umieć wychwycić takie kluczowe terminy. To często wyzwanie, ponieważ organizacji trudno wskazać, na co konkretnie zostaną przeznaczone gromadzone środki.
Dla starszych, lojalnych odbiorców przekonujący będzie ogólny apel o wsparcie. Ale młodsze, bardziej wymagające grupy? Prawdopodobnie chcą wiedzieć, na co idą ich pieniądze. Można im powiedzieć: „W ramach tej akcji ufundujemy dziesięć tysięcy koców”. Dla wielu organizacji jednak takie komunikowanie się jest czarną magią. Stąd bierze się później klasyczny apel z prośbą o darowiznę „pięciu funtów miesięcznie”. (…)
L.K.: – Zaskoczyły mnie dane, które prezentowałeś – że wykorzystanie płatności zbliżeniowych w Polsce jest 20-krotnie większe niż w Niemczech. I że jest u nas znacznie większy – w porównaniu z Niemcami – odsetek kart zbliżeniowych.
B.M.: – Tak, dla mnie także było to zaskakujące. (…)
L.K.:– Myślę, że płatności zbliżeniowe będą coraz ważniejsze i że będzie coraz trudniej pozyskać regularnych darczyńców płacących tradycyjnie, miesiąc po miesiącu.
B.M.: – Ważne jest, żeby organizacja oferowała dostęp do różnych możliwości. Stałe darowizny to wciąż Święty Graal fundraisingu. Prawdą jest, że to często nadal najlepszy mechanizm pozyskiwania funduszy, zapewniający organizacji dużą swobodę działania. (…)
A.P.: – Chciałbym zapytać o najczęstsze mity, na które powinny zwrócić szczególną uwagę osoby i organizacje dopiero wchodzące na ścieżkę cyfrowego fundraisingu.
B.M.: – Pierwszy mit: cyfrowy fundraising jest tylko dla cyfrowych ludzi. Cyfrowe usługi to rzeczywiście domena specjalistów, ale żyjemy w cyfrowym świecie, naprawdę nie ma powodu, żeby fundraiser nie rozumiał możliwości, nie znał podstaw na tyle, żeby móc rozmawiać o różnych rozwiązaniach ze specjalistą. To kluczowy mit, który rozpowszechniają obie strony. „Cyfrowi ludzie” mają trudność w komunikowaniu się językiem, jakiego używają normalni ludzie. A fundraiserzy używają tego jako wymówki, żeby nie musieli starać się zrozumieć specjalistów.
Kolejny mit: media społecznościowe są świetne dla fundraiserów. Badania technologii wykorzystywanych w sektorze non profit w 2017 r. wykazały, że same organizacje uważają, że media społecznościowe są świetne do budowania marki, ale już nie dla fundraisingu. Myślę, że wiele osób pokłada zbyt duże nadzieje w mediach społecznościowych, zamiast zajmować się podstawami.
Trzeci mit: przekonanie, że jak zrobisz coś fajnego, wdrożysz nowe rozwiązanie, to ludzie sami przyjdą. Być może ten mit jest sprzedawany organizacjom przez dostawców technologii, szczególnie takich, których produkty nie przyjęły się jeszcze na rynkach konsumenckich. Myślę, że powinniśmy raczej przyglądać się temu, jakich technologii używają konsumenci, i na tym bazować. (…)
L.K.: – Dziękuję ci ogromnie za podzielenie się z nami swoją wiedzą.
Bryan Miller – brytyjski konsultant ds. marketingu i fundraisingu z agencji Strategy Refresh, od blisko 30 lat zajmuje się pozyskiwaniem środków na działania organizacji non profit oraz doradztwem i szkoleniami w tym zakresie. W styczniu 2018 r. był gościem Fundacji Akademia Organizacji Obywatelskich, na której zlecenie poprowadził specjalistyczne seminarium na temat fundraisingu cyfrowego.
Wywiad „Wyzwania cyfrowego fundraisingu – nowe technologie, stare problemy” pochodzi z Kwartalnika „Trzeci Sektor”. Tekst wywiadu można pobrać w całości – po zalogowaniu – tutaj >
Kwartalnik „Trzeci Sektor” to jedyne w Polsce, bezpłatne czasopismo naukowe poświęcone problematyce społeczeństwa obywatelskiego – źródło wiedzy i faktów o trzecim sektorze. Obok artykułów prezentujących badania i analizy problemowe można w nim znaleźć wywiady, zapisy debat i relacje z ważnych dla sektora wydarzeń.
Wydawcami Kwartalnika „Trzeci Sektor” są: Fundacja Akademia Organizacji Obywatelskich i Szkoła Główna Handlowa w Warszawie. Równolegle z pełną wersją kwartalnika wydawany jest biuletyn elektroniczny „Trzeci Sektor na Skróty” prezentujący krótkie omówienia wybranych tekstów publikowanych w bieżącym wydaniu czasopisma.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.