Czy ruchy nieformalne zastąpią organizacje? Organizacje nie są już jedyne
WOJDAT: Obowiązkiem samorządu jest zarówno wspieranie organizacji pozarządowych, działających na rzecz mieszkańców, jak również tworzenie warunków do działania tym, którzy chcą realizować swoją aktywność w nieformalnych strukturach.
Cała aktywność obywateli zawsze wynika z pewnej ich potrzeby, niezależnie od tego, czy zaspokajają ją za pośrednictwem organizacji pozarządowych – mających zaplecze, doświadczenie i historię – czy też w ramach spontanicznie zawiązywanych inicjatyw i ruchów. Szczególnie w dużych miastach obserwujemy dziś swoisty „wysyp” ludzi, którzy chcą być aktywni i działać na rzecz swoich sąsiadów – organizując na przykład pikniki lokalne czy wyprzedaże garażowe. Samorząd – jako urząd i instytucje miejskie – jest powołany miedzy innymi do tego, żeby rozwój aktywności wspierać: instytucjonalnie, a także finansowo. Efektem zwiększonej aktywności jest nie tylko przysłowiowe wspólne robienie zakupów, ale także budowa i wzmacnianie więzi, relacji i zaufania wśród mieszkańców.
Super-urząd nie istnieje
Oczywiście, niekiedy te nieformalne inicjatywy powstają w kontrze do działań urzędu. W każdym takim przypadku świadczy to o tym, że istnieje aktywna grupa ludzi, która ma inne zdanie na jakiś temat: inne niż władze miasta, radni, niekiedy inne niż organizacje pozarządowe, aż w końcu odmienne niż inni mieszkańcy. Taki spór wyzwala wśród ludzi energię, która wspomaga zmianę. Może być przecież tak, że proponowane przez ową grupę mieszkańców rozwiązania rzeczywiście są najlepsze. Czasem dochodzi do obustronnej rewizji stanowisk. Przy czym ważne, żeby w sytuacji różnicy zdań prowadzić dialog w sposób rzeczowy, oparty o racjonalne argumenty poparte dowodami. Niekiedy niestety zawziętość wszystkich stron sporu dochodzi do takiego poziomu, że argumenty już się nie przebijają.
Mamy różne sposoby angażowania ludzi, którzy nie są zrzeszeni w organizacjach pozarządowych; istnieją do tego narzędzia – dobre, ale często w niewystarczający sposób wykorzystywane. Przykładem może być inicjatywa lokalna. Odpowiedzialność za miasto trzeba dzielić z mieszkańcami, bo nie ma i nie będzie czegoś takiego jak „super-urząd”, który zaspokoi wszystkie potrzeby wszystkich mieszkańców i weźmie za wszystko odpowiedzialność. Dlatego tak ważne jest dawanie mieszkańcom narzędzi do tego, by brali sprawy w swoje ręce. Temu też służy budżet partycypacyjny, którego działanie na pewno trzeba ulepszać, ale jego popularność jest coraz większa. Dopiero uczymy się korzystać z tych mechanizmów – dotyczy to zarówno urzędu, jak i mieszkańców. To proces, który będzie trwał. Nie będzie inaczej z dnia na dzień.
Samorząd to my
Cieszy jednak to, że coraz więcej ludzi dostrzega, że samorząd to my – mieszkańcy. I coraz więcej z nas mówi: „chcę brać odpowiedzialność za wspólną przestrzeń”. Dzięki temu będą powstawać kolejne narzędzia: rady osiedla, ciała doradcze w określonych sprawach (jak na przykład istniejąca rada do spraw budżetu partycypacyjnego). Naturalne będzie też to, że wraz z rozwojem aktywności obywateli, włodarze będą szukać kolejnych formuł współpracy z mieszkańcami, którzy chcą brać odpowiedzialność za swoją ulicę, dzielnicę, a nawet za całe miasto.
Dzisiaj naturalnym jest to, że większy nacisk kładziony jest na rozwijanie narzędzi współpracy z nieformalnymi grupami mieszkańców niż na rozwijanie analogicznych narzędzi współpracy z organizacjami pozarządowymi. W ramach współpracy z organizacjami pozarządowymi w Warszawie osiągnęliśmy poziom, w którym dopracowujemy szczegóły, pielęgnujemy stworzony system. Kiedyś było inaczej, pamiętam, jak organizacje zwoływały konferencje prasowe, a więc używały środków nacisku, by pokazać opinii publicznej, że za mało pieniędzy jest przekazywanych na współpracę z nimi, czy też że proces przyznawania dotacji jest nieprzejrzysty. Te problemy są już za nami, możemy planować rozwój współpracy długofalowo, o czym świadczy uchwalony niedawno Programu Rozwoju Współpracy m.st. Warszawy i Organizacji Pozarządowych do roku 2020. Natomiast w kwestii współpracy z grupami nieformalnymi jesteśmy w samym środku procesu kształtowania relacji i szukania odpowiednich mechanizmów współpracy, to nowe zjawisko, wciąż nieoswojone przez władze, urzędników, także przez ogół mieszkańców i część organizacji pozarządowych. Może właśnie głównie z tego powodu organizacje pozarządowe obawiają się przesunięcia na drugi plan?
To nie musi być konkurencja
Proces oswajania nowego zjawiska będzie trwał. System dialogu i współpracy z organizacjami pozarządowymi też powstawał wiele lat. Nie sposób tego zadekretować, narysować na tablicy i powiedzieć: „od dziś w ten sposób będziemy prowadzić dialog z mieszkańcami”. Zmiany, zwłaszcza dotyczące przyzwyczajeń ludzi – także urzędników – wymagają czasu.
Nie dziwi mnie to, że rozwój ruchów nieformalnych i uwaga, którą poświęcają im włodarze miast, niepokoi część środowiska pozarządowego, które dostrzega w nich dla siebie konkurencję. Na linii dialogu urzędów z przedstawicielami mieszkańców organizacje przez wiele lat były jedyne. Obecnie to się zmienia. Ale wierzę w to, że grupy nieformalne i organizacje nie muszą być dla siebie konkurencją. Inicjatywy nieformalne nie zaczną choćby systemowo realizować zadań publicznych, często bardzo konkretnych, wieloletnich, potrzebujących instytucjonalnego podejścia i przez miasto dotowanych. Są na to zbyt nietrwałe. Będą natomiast wciąż zawiązywać się spontanicznie wokół określonych spraw, problemów, często w kontrze do pewnych pomysłów czy decyzji. A gdy problem zostanie rozwiązany lub okaże się nierozwiązywalny, albo się będą rozchodzić, albo – jak obserwowaliśmy to choćby w niektórych dzielnicach w Warszawie – będą się decydować na zakładanie organizacji pozarządowych czy start w wyborach. To jednak zupełnie inny sposób działania niż ten, który realizują organizacje. I ta aktywność może się doskonale uzupełniać. Dzisiejsze miasta potrzebują jednej i drugiej aktywności. Potrzebują zarówno silnych organizacji, jak i nieformalnych inicjatyw aktywnych mieszkańców.
Naturalnym jest dzisiaj, że większy nacisk kładziony jest na rozwijanie narzędzi współpracy z nieformalnymi grupami mieszkańców.