Zdecydowanie tak. Problem polega na tym, że przychodzi na nie mało ludzi i prawie zawsze są z nimi jakieś problemy – stwierdzili uczestnicy panelu dyskusyjnego „Skoro tak kochamy konsultacje, to dlaczego nas irytują?”.
Każdy chciałby przeprowadzać konsultacje, ale nie bardzo wiadomo, jak to zrobić. Ustawy nie definiują, w jaki sposób je realizować. Przepisy mówią tylko, że konsultacje społeczne powinny być efektywne. Anna Petroff-Skiba z Centrum Komunikacji Społecznej Urzędu m.st. Warszawy powiedziała, że zarówno mieszkańcy, jak i urzędnicy nie bardzo znają mechanizmy konsultacji i narzędzia, jakie można by zastosować w ich procesie.
Wadą wielu konsultacji jest już na samym początku brak rzetelnej informacji o terminach spotkań. Często wiadomość o odbywających się konsultacjach zamieszcza się tylko w BIP-ie, a do tego trudno ją znaleźć pośród innych ogłoszeń. Można powiedzieć, że jest to działanie po linii najmniejszego oporu. W efekcie w konsultacjach bierze udział mało ludzi, bo nie wiedzą, że są organizowane.
– Inną sprawą jest to, że mieszkańcy oczekują, że konsultacje doprowadzą do wprowadzenia w życie ich postulatów. I uważają je za udane wtedy, gdy ich żądania zostaną zaspokojone – mówiła Anna Petroff-Skiba. – W konsultacjach przeszkadzają jeszcze wzajemne uprzedzenia. Mieszkańcy myślą, że urzędnicy chcą załatwić swoje sprawy. A urzędnicy uważają, że mieszkańcy tylko się awanturują i chcą jak najwięcej uzyskać dla siebie.
– Na podział my – mieszkańcy i oni – urzędnicy nakłada się jeszcze jeden istotny element. Chodzi o poziom debaty publicznej w Polsce, który jest naprawdę niski. Nie słuchamy, przerywamy sobie, podnosimy głos, atakujemy personalnie, brakuje nam wzajemnego zaufania. Na konsultacje przychodzą ludzie, którzy chcą załatwić jakiś swój interes, albo ci, którzy chcą jedynie powiedzieć „nie” – uzupełniła Anna Symonowicz z Urzędu Dzielnicy Żoliborz.
– Niestety, nie potrafimy przeprowadzać konsultacji, ani nie potrafimy w nich uczestniczyć – dodał Krzysztof Izdebski, prawnik ze Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich.
Dobry czas
Z kolei Magdalena Antoszewska z Obywatelskiego Forum Demokratycznego z Krakowa zauważyła, że konsultacje społeczne powinno się organizować wtedy, gdy jeszcze wszystkie warianty rozwiązań danej sprawy są możliwe. Obecnie w wielu przypadkach urzędnicy zapraszają mieszkańców do dyskusji przeważnie w fazie końcowej różnego rodzaju ustaleń, kiedy praktycznie niewiele można już zmienić. Stąd być może konsultacje często przeradzają się właśnie w głośne medialnie protesty i mówienie decyzjom urzędników – „nie”.
– Mieszkańcy powinni być informowani o działaniach urzędników na każdym etapie danej sprawy, żeby ich opinie miały decydujący wpływ na to, co się dzieje w ważnej dla nich przestrzeni. Często okazuje się jednak, że głos ludzi jest dla władzy mało istotny. A w końcu i tak urząd podejmuje decyzję w wyniku protestu mieszkańców, co także nie jest dobrym rozwiązaniem – stwierdziła Magdalena Antoszewska.
– Obecnie w większości przypadków mieszkańcy są tylko odbiorcami pewnych decyzji i mogą wyrazić swój pogląd na ich temat. I trudno się dziwić, że tak rozumiane konsultacje mogą budzić niezadowolenie ludzi – wyjaśnił Krzysztof Izdebski.
Dobry cel
Kolejnym problemem jest też często sam cel konsultacji. Wiele z nich ma bardzo ogólny zakres tematyczny. A tymczasem powinny mieć dopracowany i jasno określony temat. Dzięki temu wiadomo, o czym dyskutować, jak się przygotować, jakie pytania zadać ekspertom. Tymczasem zdarza się, że mieszkańcy nie mają zielonego pojęcia, co jest konsultowane. A kuriozalna wręcz jest sytuacja, kiedy osoba prowadząca spotkanie też nie bardzo wie, czego ono tak naprawdę dotyczy. To może być kolejny przyczynek do tego, że na konsultacje przychodzi mało ludzi, bo jeśli ma się dyskutować o wszystkim, to przecież wiadomo, że będzie się mówić o niczym.
– Istotny jest harmonogram negocjacji, metodologia spotkań oraz ustalenie co podlega negocjacjom podczas konsultacji, a co nie. Konsultacje muszą być po prostu traktowane poważnie przez obie strony – podkreśliła Anna Symonowicz.
Kto i co konsultuje?
Ważna jest również osoba, która prowadzi konsultacje. Z jednej strony moderator powinien umieć zapanować nad emocjami ludźmi i przebiegiem spotkania, z drugiej musi być osobą, która ponosi odpowiedzialność za to, co zostanie ustalone – czyli np. powinien to być kompetentny urzędnik z wydziału, który ogłosił konsultacje lub ekspert zatrudniony w urzędzie. Rolą moderatora jest także wspieranie obu stron, czyli i mieszkańców, i urzędników.
– Wiele konsultacji jest prowadzonych przez osoby do tego nieprzygotowane. I często spotkania przeradzają się w zwyczajne pyskówki, które do niczego nie prowadzą. A żeby przygotować dobrą konsultację, trzeba naprawdę włożyć w to wiele pracy i zaangażowania – powiedziała Magdalena Antoszewska.
Może dlatego konsultacje wciąż nie zdarzają się zbyt często. I tak mało jest dobrych przykładów rzetelnie przeprowadzonych konsultacji. Wciąż wiele urzędów w Polsce nie ma też regulaminów przeprowadzania konsultacji. Jedno jest pewne: zarówno urzędnicy, jak i mieszkańcy muszą nauczyć się, czym są konsultacje społeczne, do czego służą i jak powinny przebiegać z całym towarzyszącym im anturażem – dobrą informacją o konsultacjach zamieszczaną nie tylko w BIP-ie, ale też w wielu innych mediach. A także opublikowanym raportem zawierającym wszystkie wnioski wynikające z konsultacji.
Potrzebne i rozwojowe
– Pamiętajmy, że konsultacje nie są oderwane od rzeczywistości urzędu. I dlatego powinny być traktowane jako pewien proces w edukacji zarówno mieszkańców, jak i urzędników. A przede wszystkim powinny być częścią kształtowania polityki miasta czy gminy. Muszą być dopasowane do strategii i rozwoju danego miejsca. Dlatego nie konsultujmy tylko pojedynczych decyzji, zarządzeń, dokumentów, ale i politykę i strategię miasta czy gminy – wyjaśnił Krzysztof Izdebski.
– Oczywiście, im więcej konsultacji w mieście, tym staną się one bardziej popularne. Jednak nie uważam, żeby konsultowanie wszystkiego miało sens, gdyż mieszkańcy zmęczą się ciągłym ustalaniem różnych rzeczy. A jeśli jeszcze nie będą widzieć efektów tych konsultacji, to uznają je za narzędzie im niepotrzebne – zauważyła Anna Petroff-Skiba. Opowiedziała też o projekcie prowadzonym przez Centrum Komunikacji Społecznej Urzędu m.st. Warszawy dotyczącym konsultacji społecznych. Projekt będzie trwał do marca 2011 r. Jego adresatami są mieszkańcy i urzędnicy Warszawy. W jego ramach odbyły się już szkolenia dla urzędników dotyczące konsultacji, odbywają się też modelowe konsultacje z mieszkańcami. Planowane jest też uruchomienie platformy internetowej, która będzie służyła do prowadzenia konsultacji społecznych.
– Konsultacje społeczne są mało znaną metodą dialogu. Z reguły przeprowadzane są tylko w koniecznych wypadkach, tam, gdzie wymaga tego prawo, na przykład konsultacje środowiskowe. A jak słyszeliśmy – często wystarczą dobre chęci i poważne podejście do tematu konsultacji, a będzie to bardzo skuteczna metoda dialogu pomiędzy obywatelami a władzą – podkreślała Agnieszka Podgórska ze Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich, koordynatorka spotkania. Przed i po panelu wiele osób podkreślało, że takie spotkania, na których można porozmawiać o konsultacjach społecznych, wymienić się doświadczeniami, usłyszeć jak konsultacje wyglądają w praktyce oraz w jaki sposób można zacząć działać są potrzebne. Zresztą, widać to było po frekwencji. Sala w „Stoczni” była pełna – dodała.
Fot. Prelegenci panelu (od lewej): Anna Petroff-Skiba, Magdalena Antoszewska, Anna Symonowicz i Krzysztof Izdebski.
Spotkanie było finansowane ze środków Trust for Civil Society in Central and Eastern Europe. Panel odbył się w ramach Projektu Społecznego 2012 w warszawskiej Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)