DĄMBSKA: Można zaryzykować twierdzenie, że polski trzeci sektor, mozolnie budowany od początku transformacji 1989 roku przez wielu społeczników, ostoja obywatelskości i demokracji, od paru lat znajduje się w stanie swoistego zawieszenia czy wręcz kryzysu. Również kryzysu kooperacji.
Badacze polskich organizacji pozarządowych oraz sami zaangażowani w nie działacze (jak niżej podpisana) wskazują kilka powodów takiej sytuacji. Po pierwsze finansowe uzależnienie NGO od sektora publicznego, w tym pieniędzy unijnych (tzw. grantoza czy wręcz powstanie sektora new-govermental). Po drugie kurczące się zasoby finansowe, skutkujące zwiększeniem konkurencji między organizacjami (z badań wynika, że co czwarta polska organizacja pozarządowa w ogóle nie podejmuje współpracy z innymi podmiotami trzeciego sektora, a 60% czyni to okazjonalnie; stale współpracuje ze sobą tylko jedna na pięć jednostek). Po trzecie zmniejszająca się grupa osób chcących uczestniczyć w działalności społecznej, a zwłaszcza w oficjalnych strukturach stowarzyszeń czy fundacji. Po czwarte profesjonalizacja podmiotów trzeciego sektora, sprawiająca, że zaczynają one funkcjonować jak firmy. Po piąte wadliwe zapisy ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, wprowadzające podział na organizacje pożytku publicznego (wśród których istnieje stała grupa kilkudziesięciu głównych beneficjentów wpływów z 1%) i zmarginalizowaną lub – jak kto woli – „żebraczą” resztę. Po szóste silne animozje personalne pomiędzy liderami poszczególnych podmiotów. Po siódme mocno nagłaśniane w przestrzeni publicznej informacje o nadużyciach ze strony NGO (sprawa Fundacji „Maciuś” i inne). I wreszcie, po ósme, dynamiczny rozwój ruchów nieformalnych, które stawiają pod znakiem zapytania sens posiadania organizacji sensu stricto, z księgowością, zarządem itp.
Na to wszystko nakłada się problem tożsamości samego sektora: w Polsce zarejestrowanych jest ponad 100 tysięcy organizacji, różniących się między sobą – między innymi czasem powstania, wielkością, modelem zarządczym, terenem działania – tak dalece, że trudno mówić o jakimkolwiek łączącym je wspólnym mianowniku (oprócz wpisu do KRS). Z tego względu ponawiane próby przygotowania strategii dla wszystkich NGO wydają się przedsięwzięciami dość utopijnymi: trudno wyobrazić sobie podobieństwo interesów ogólnopolskiego Związku Harcerstwa Polskiego i stowarzyszenia hodowców motyli w małej gminie. Można na pewno podejmować działania o charakterze systemowym, domagając się na przykład zwiększania udziału trzeciego sektora w realizacji zadań przez samorządy czy transparentności finansowej NGO, ale siłą rzeczy nie dla każdej organizacji będzie równie użyteczne korzystanie z wypracowanych mechanizmów.
Coraz wyraźniej też widać, że z powodów ekonomicznych organizacje pozarządowe zaczynają tworzyć swoisty „rynek”, rządzący się tymi samymi prawami, co każdy inny: trwa bitwa o finansowanie projektów, przechwytywani są klienci czy darczyńcy, pomysły, co lepsi pracownicy. Nie sprzyja to popularnemu jeszcze w początku lat 2000 działaniu pro publico bono czy realizowaniu wytyczonej misji organizacji, jak również działaniom opartym na kooperacji. Podmioty trzeciego sektora zaczynają się specjalizować, szukać nisz rynkowych dla swoich „produktów” czy wręcz reklamować (vide kampanie na temat przekazania 1%). Każdy gra na siebie, bo kołderka jest za krótka i doskonale wiadomo, że pieniądze dostaną tylko ci najbardziej sprawni marketingowo (rzadziej – merytorycznie). A jeśli już dochodzi do współpracy pomiędzy organizacjami, jest to działanie obliczone na konkretny, szybki efekt finansowy.
W tym miejscu zasadnym jest pytanie, czy taki stan rzeczy da się jeszcze długo utrzymywać, czy proces indywidualizacji NGO nie zacznie im samym odbijać się czkawką. Funkcjonowanie w warunkach stałej rywalizacji i walki o zasoby może doprowadzić do wyeliminowania z „rynku” wielu słabszych podmiotów, co będzie przestrogą dla pozostałych. Przy braku szans na pozyskanie kolejnych źródeł finansowania własnej działalności, NGO – podobnie, jak ma to miejsce w przypadku samorządów – mogą postawić na przykład na efekt skali, którego nie da się osiągnąć bez kooperacji.
Kluczowe jednak jest uzmysłowienie podmiotom trzeciego sektora, że czeka je podjęcie dużego wysiłku myślowego i organizacyjnego, aby oderwać się od wiszenia na klamce sektora publicznego. Obecne „bycie na garnuszku” władz lokalnych, administracji centralnej czy funduszy unijnych wyczerpuje już swe możliwości i NGO muszą zacząć wracać do korzeni (nie tylko polskich), czyli między innymi sponsoringu, przekonywania do filantropii, nawiązywania umów barterowych, prowadzenia częściowo odpłatnej działalności i tym podobnych.
Czekamy na Wasze opinie! Przesyłajcie je (maks. 4500 znaków) wraz ze zdjęciem na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Agata Dąmbska – współprowadzi od 2011 roku niezależny think tank Forum Od-nowa (www.forumodnowa.pl), projektujący i wdrażający zmiany systemowe w sektorze publicznym – głównie w samorządach, ale też administracji centralnej oraz finansach publicznych. Jest współautorką raportu „Samorząd 3.0”, publicystką mediów ogólnopolskich i samorządowych, stałą felietonistką Forbes.pl, aleBank.pl, Forum Samorządowego i Serwisu Administracyjno-Samorządowego, szefową portalu polsko-czeskiego, lektorką języka polskiego dla cudzoziemców, tłumaczką, działaczką trzeciego sektora od 1994 roku oraz współzałożycielką i liderką kilku organizacji pozarządowych.
Funkcjonowanie w warunkach stałej rywalizacji może wyeliminować z „rynku” słabsze podmioty, co będzie przestrogą dla pozostałych.