Czy istnieje trzeci sektor? Polityka dzieli także organizacje
DUDKIEWICZ: O tym, czy trzeci sektor stanowi wspólnotę, nie decydują tylko same organizacje. Bardzo wiele zależy od warunków zewnętrznych – również ekonomicznych oraz politycznych, które mogą zarówno wzmacniać, jak i osłabiać współpracę wewnątrz sektora. Ostatnio głównie jej szkodzą.
Przez ostatnie lata sektor rozbijały między innymi środki przekazywane organizacjom w ramach perspektywy unijnej – po prostu powodowały zwiększenie się konkurencji pomiędzy organizacjami. Działo się tak pomimo tego, że w wielu konkursach – w zasadach składania projektów – wymagana była współpraca. Była to zasada obchodzona, a wymuszana współpraca przynosiła niekiedy efekt odwrotny, czego przykładem mogą być choćby wymuszane partnerstwa. Zdarzało się, że ministerstwo ogłaszało konkurs, zgłaszały się organizacje, z których każda pisała swój całościowy projekt, a ministerstwo – teoretycznie, by promować współpracę – po uważaniu wybierało elementy z poszczególnych ofert, informując organizacje, kto z kim będzie współdziałać. Niekiedy przynosiło to dobre efekty, ale często wywoływało jeszcze jedną wewnątrzsektorową wojenkę.
Grunt nasiąknięty konkurencją
Przyczyn takiego stanu rzeczy upatrywać należy także w kondycji samego sektora, to jasne. Gdyby wśród organizacji istniała silna kultura współpracy, zachęty unijne by ją jeszcze wzmocniły. Działania Unii padły jednak na grunt nasiąknięty już wcześniej konkurencją, w rezultacie czego pieniądze europejskie stały się kolejnym pretekstem i powodem do rywalizacji.
Odbiło się to oczywiście również na jakości realizowanych projektów. Zamiast bowiem szukać synergii pomiędzy działaniami różnych organizacji, zamiast dzielić się zadaniami, zastanawiać, się, kto mógłby daną pracę wykonać lepiej od nas, organizacje milcząco zakładały, że wszystko muszą zrobić same – byle nie podzielić się tortem. Przykład unijnej perspektywy pokazuje więc, że nawet pozornie sprzyjające czynniki zewnętrzne mogą przynosić niezamierzone efekty i rozbijać sektor.
Sektor podzielony jak społeczeństwo
Teraz mamy do czynienia z uwarunkowaniem zewnętrznym innego rodzaju. Po ostatnich wyborach parlamentarnych obserwujemy jeszcze większą niż wcześniej polaryzację społeczeństwa, która odbija się również na sektorze obywatelskim.
Sektor tworzą przecież żywi ludzie. Z definicji jest różnorodny ideowo – w jego ramach działają choćby organizacje „pro life” i „pro choice”. Dotąd jednak większość tych podziałów nie stawała na ostrzu noża i nie wpływała na możliwość współpracy w sprawach dotyczących wszystkich organizacji. Obecny podział polityczny – widoczny także wśród organizacji – mocno te różnice pogłębia. Nie ma się co temu dziwić – społeczeństwo było, jest i będzie podzielone – nie stworzymy wspólnoty na siłę. Musimy jednak uczyć się w ramach grupy wspólnot dyskusji o wspólnych interesach. Obawiam się, że ta świadomość w sektorze obecnie zanika, że gubi się choćby poczucie, że przepisy dotyczące organizacji powinny być naszą wspólną sprawą – niezależnie od tego, jaką wyznajemy ideę. Spór ideologiczny jest jednak tak silny, że trudno jest się organizacjom porozumieć nawet w sprawach pragmatycznych.
Dwie strategie przeciwników władzy
Jednak na napięciu ideowym się nie kończy. Także ci, którzy sceptycznie oceniają działania rządzących, nie są zgodni, jak w tej sytuacji postępować, stają przed wyraźnym dylematem dotyczącym potencjalnej współpracy, a nawet zwykłych kontaktów. Jedni i drudzy mają swoje racje, przedstawiciele jednej z opcji mówią: „nie można włączać się w działania władzy w jakikolwiek sposób – biorąc pieniądze, wspierając, konsultując, wymieniając informacje, bo każde takie działanie może zostać uznana za legitymizację tej władzy, a ona nie respektuje określonych zasad”. Przekonują, że nawet jeśli będziemy robili rzeczy apolityczne i słuszne, to zostaniemy uznani za popleczników władzy, której działania uznajemy za co najmniej niewłaściwe.
Przedstawiciele drugiej strony mówią za to: „czy nam się władza podoba, czy nie, są rzeczy, które trzeba popychać do przodu, bo nie możemy zostawić sektora, kraju i ludzi, dla których pracujemy, samym sobie”. Przekonują, że dobre pomysły władzy należy wspierać, zaś złe krytykować i że nie jest to krok w stronę upolitycznienia, a jedynie pragmatycznie realizowana przez nas misja – trzeba zdobywać pieniądze, trzeba robić swoje tak, jak umiemy najlepiej, nie martwiąc się, że przylepi się do nas określona etykietka.
Dwa sektory?
Niełatwo rozstrzygać, które podejście jest słuszne, niemniej widać, że ten spór istnieje i się pogłębia. Nie ma co się łudzić, że sektor wyjdzie z tego całkiem obronną ręką, bez konsekwencji. Będzie bardzo trudno poradzić sobie z tym podziałem, bo jest on niezwykle emocjonalny i gorący. Obawiam się, że w efekcie na koniec możemy obudzić się w Polsce, w której działać będą de facto „dwa sektory”.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Spór ideologiczny i polityczny jest obecnie tak silny, że organizacjom trudno jest się porozumieć nawet w sprawach pragmatycznych.