Wiele mówi się dziś o dialogu obywatelskim i aktywności społecznej, także w sferze współpracy z administracją publiczną czy w sferze polityki. Jak jednak wyglądają możliwości faktycznego udziału w życiu politycznym państwa? O partycypacji społecznej w polskim systemie politycznym dyskutowano podczas konferencji, która odbyła się 17 lutego 2009, w siedzibie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
W demokracji dąży się do instytucjonalizacji dialogu
obywatelskiego. Także i w naszym kraju powstaje szereg instytucji
umożliwiających obywatelom partycypację w dyskusjach na tematy
społecznie istotne i wpływ na decyzje podejmowane przez władze.
Jednak praktyka działania tych instytucji jest bardzo
niesatysfakcjonująca.
Skazani na demokrację
Badania pokazują, że Europejczycy lubią demokrację i nie widzą
potrzeby, aby system ten zamieniać na inny. Co nie znaczy wcale, że
nie mają wobec niego krytycznych uwag i że nie ma możliwości, aby
demokrację ulepszać, zmieniać, reformować. Demokracja to twór
dynamiczny. Stoi ona dziś przed szeregiem wyzwań zewnętrznych
takich jak globalizacja, migracja, zmiany demograficzne i
ekonomiczne, oraz wewnętrznych: nowy wykształcony wyborca ma nowe,
często dużo większe wymagania wobec polityków. Ludzie, którzy
nauczyli się żyć w demokracji teraz przechodzą do konstruktywnej
krytyki jej mechanizmów, żądają reform, chcą mieć większy wpływ na
realizację demokratycznych idei.
Od teorii do praktyki
W zachodnich społeczeństwa realizuje się te postulaty poprzez
coraz silniejsze angażowanie obywateli w dyskusje na tematy
społecznie istotne. Przykładem mogą być duńskie panele
technologiczne, dobywające się z reguły dwa razy do roku. Średnio
15 specjalistów w danej dziedzinie, spotyka się by przez tydzień, w
odosobnieniu dyskutować na zadany temat, związany z aktualną
sytuacją w państwie. W dyskusji bierze udział moderator, do
udzielania potrzebnych wyjaśnień wzywani bywają dodatkowo inni
jeszcze specjaliści. Dyskutuje się aż do osiągnięcia konsensusu.
Wyniki są następnie przekazywane prasie oraz przedstawicielom
rządu, którzy odpowiednimi przepisami zobowiązani są do
ustosunkowania się do tych rekomendacji. Panele te są zawsze dużym
wydarzeniem dla duńskiego społeczeństwa i niewątpliwie mają
pozytywny wpływ na poparcie społeczne dla decyzji podejmowanych
przez władze.
Jak dialog obywatelski i społeczna partycypacja w życiu
publicznym wygląda w praktyce w Polsce? Wydaje się, że sytuacja
jest bardzo zróżnicowana. Po pierwsze całkiem inaczej przedstawia
się na poziomie centralnym, gdzie funkcjonuje dość sprawnie, a
inaczej na lokalnym, gdzie często jest czystą fikcją. W tym
ostatnim przypadku nie opiera się na ustalonych metodach działania,
jest zależna jest od woli i zaangażowania lokalnych władz i
przedstawicieli sektora obywatelskiego. W takich instytucjach
lokalnego dialogu społecznego jak komisje wielostronne przy
urzędach, rady doradcze - albo się przedstawicieli trzeciego
sektora wcale nie zaprasza, albo się ich zdania nie bierze pod
uwagę, a rola doradcza takich organów jest jedynie fasadowa.
Prowadzi się dialog dawnymi, korporacyjnymi metodami: poprzez
reprezentację (nie uczestnictwo), przetarg interesów, konfrontację
i manipulację (zamiast argumentacji), utajnianie obrad. Zasoby
trzeciego sektora są zbyt rozproszone, by skutecznie wpłynąć na
zmianę tej sytuacji, brakuje także wiedzy i swobody poruszania się
w specyfice lokalnej polityki.
Szkiełko i oko
Jak wiemy administracja lokalna nie tylko może konsultować się
z organizacjami społecznymi na rozmaite tematy, wręcz spoczywa na
niej obowiązek współpracy w zakresie realizacji zadań publicznych,
a co za tym idzie ustalania wspólnej strategii i tworzenia rocznych
planów działania. Za niewypełnienie tego obowiązku grożą jej
sankcje. Jednak tu też praktyka nie jest satysfakcjonująca,
współpraca i porozumienie napotykają na poważne przeszkody. Po
pierwsze, te dwa sektory reprezentują inne podejścia. Jak określił
K. Więckiewicz, dyrektor Departamentu Pożytku Publicznego –
administracja publiczna hołubi legalizm, organizacje pozarządowe
kierują się pobudkami „romantycznymi”. Dla trzeciego sektora „ co
nie zabronione to dozwolone”. Władza publiczna nie widzi w trzecim
sektorze partnera do rozmów – nie wiadomo bowiem kogo dokładnie
takie organizacje reprezentują. To jest dobrym pretekstem do
zarzucania wszelkich rozmów i idzie w parze z tendencją władz
publicznych do działań pozornych, fasadowych. Jednakże
administracja musi zrozumieć, że rozmawiać należy z tymi, którzy
rozmawiać chcą. Administracja publiczna potrzebuje organizacji,
które będą mobilizować ją do sprawniejszego działania. Więckiewicz
zaapelował do przedstawicieli administracji: „jesteście
szczęściarzami, że macie z kim rozmawiać o ważnych lokalnie
problemach”.
Im gorzej tym lepiej?
Czy uczeniu się demokratycznych zasad dialogu obywatelskiego
sprzyja konflikt? J. Dzierzgowski twierdzi, że nic bardziej nie
stymuluje obywateli do kreatywności i odwagi w kontaktach z władzą
niż umiarkowany konflikt. Żeby konsultacje społeczne odnosiły
sukces, każda ze stron musi mieć poczucie możliwości faktycznego
wpływu na bieg spraw. Dobrze jest także, gdy mobilizuje się
uczestników do szukania informacji na własną rękę, sięgania do
swojego zaplecza społecznego w celu uzyskania poparcia, a także do
opracowywania możliwych sankcji w przypadku, gdy konsultacje nie
będę prowadzone w demokratyczny sposób.
Polska praktyka pokazuje, że dopiero gdy przedstawiciele
sektora obywatelskiego czują, że interes który reprezentują, jest
naprawdę zagrożony, a ich zaufanie do władz spada – zaczynają
działać skutecznie. Pozostaje pytanie: czy skuteczność takich
sposobów społecznej motywacji jest czymś, co warto w polskim
społeczeństwie umacniać.
Źródło: inf. własna