Temat prawnego zakazu zakrywania twarzy podczas zgromadzeń publicznych budzi wiele emocji. Nic więc dziwnego, że prowadzący debatę „Karanie za zakrywanie” musiał kilkukrotnie apelować o spokój. Nie obyło się bez demagogicznych argumentów, okrzyków i mocnych oskarżeń. Mimo to podczas w dyskusji wymieniono przede wszystkim rzeczowe argumenty.
Zmieniać, ale jak?
W trakcie debaty, która odbyła się 29 listopada w barze Studio, obyło się jednak bez niespodzianek – oprócz rzecznika prasowego policji oraz przedstawicielki kancelarii Prezydenta, pomysłodawcy dyskutowanych zmian – wszyscy inni goście zaproszeni przez Instytut Spraw Publicznych wyrażali się na temat omawianych propozycji w sposób mniej lub bardziej, ale na ogół jednoznacznie krytyczny. Również zebrani na sali słuchacze dyskusji wydawali się mieć wyraźnie sceptyczne nastawienie do rzeczonego zakazu.
Jedną z niewątpliwych wartości debaty było nakreślenie kontekstu, w jakim odbywamy dyskusję na ten temat. Już w słowie wprowadzającym profesor Mirosław Wyrzykowski przypomniał, że gdy tworzono ustawę o zgromadzeniach publicznych, nie spodziewał się, że jej praktyczna realizacja obfitować będzie w liczne patologie zarówno ze strony administracji, jak i organizatorów zgromadzeń, wymuszając kolejne zmiany. Przekonywał jednak: – Za każdym razem dokonuje się małych korekt, co usypia czujność i łagodzi niepokój. A na proponowane zmiany należy patrzeć w kontekście całości ustawy i jej dotychczasowych nowelizacji.
Warto przyjrzeć się również rozwiązaniom stosowanym w innych krajach. Wszak również w demokratycznych państwach – choćby w Belgii czy Kanadzie – podobne zakazy istnieją. Jak słusznie zauważył Mirosław Wróblewski z biura Rzecznika Praw Obywatelskich, nie możemy więc prowadzić prostego wynikania między zakazem zakrywania twarzy a niedemokratycznością kraju.
Źle tworząc prawo
Choć, jak stwierdziła profesor Ewa Łętowska, nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy zakaz zakrywania twarzy ogranicza wolność człowieka, gdyż wszystko zależy od poszanowania zasad adekwatności i proporcjonalności, to właśnie namysł nad logiką stanowienia prawa był jednym z wiodących wątków dyskusji.
Wielu dyskutantów zwracało uwagę na to, że prawo stanowione pod wpływem chwili nigdy „nie spełnia warunków racjonalności i konstytucjonalności”. Krytykowano tworzenie prawa „na zamówienie publiczne”, a więc jako reakcję na konkretny incydent. Małgorzata Znojek z kancelarii Prezydenta przekonywała jednak, że chodzi o zważenie wolności zgromadzeń i innych wartości konstytucyjnych, takich jak ochrona zdrowia czy własności innych obywateli. W odpowiedzi Katarzyna Szymielewicz, prezeska Fundacji Panoptykon, „fundamentalnym błędem” nazwała sytuację, w której dlatego, że władza nie radzi sobie z osobami naruszającymi reguły, ogranicza się prawa całości społeczeństwa. Jest to, jak zwracali uwagę inni dyskutanci, tym bardziej nieuprawnione, że w Warszawie odbywa się rocznie około 1000 zgromadzeń, podczas gdy do poważnych incydentów dochodzi statystycznie na jednym.
Łaska urzędu
Rozmowa o logice tworzenia prawa z pewnością jednak nie wystarcza. Jak przekonywali paneliści, bardzo łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której osoby manifestujące chcą zachować anonimowość, obawiając się konsekwencji ze strony pracodawców, sąsiadów czy ludzi myślących inaczej niż oni. Małgorzata Znojek zwracała w tym kontekście uwagę, że propozycja prezydenta nie zakłada bezwarunkowego zakazu zakrywania twarzy, a jedynie konieczność wykazania we wniosku powiązania owego zachowywania anonimowości z celem demonstracji.
Ewa Siedlecka z „Gazety Wyborczej” stwierdziła w odpowiedzi, że jest to propozycja radykalniejsza niż ta sprzed dwóch lat, kiedy to Bronisław Komorowski proponował jedynie obowiązek zgłoszenia, że w zgromadzeniu będą uczestniczyły osoby, których identyfikacja będzie niemożliwa, nie pozostawiając jednak decyzji o zgodzie na taką demonstrację w rękach administracji. Przyjęcie obecnie proponowanych zmian prowadzi według niej do arbitralności w dopuszczaniu lub zakazywaniu zgromadzeń publicznych. Nieproporcjonalne wydaje się również to, że po ewentualnej nowelizacji zgromadzenia publiczne podlegać będą ostrzejszym rygorom niż imprezy masowe. Katarzyna Szymielewicz dodawała: – Ludzie powinni mieć prawo wyrażać swoje poglądy w sposób anonimowy, to sfera ich wolności, która nie powinna być zależna od łaski organu gminy.
Luki i kłopoty
Podczas dyskusji podniesiono również kwestię wyraźnych luk i kłopotów związanych z proponowanymi zmianami. Niedopracowaną kwestią pozostało chociażby sprecyzowanie terminu „zakrywanie twarzy”. Katarzyna Mikołajczyk z Masy Krytycznej dopytywała, czy zasłonięcie ust i nosa szalikiem lub założenie dużych okularów przeciwsłonecznych spełnia już kryteria złamania postulowanego zakazu. Innym problemem podnoszonym przez Mikołajczyk była kwestia specyficznych zgromadzeń, na których zakrycie twarzy nie jest ściśle powiązane z celem manifestacji, jak choćby w wypadku organizowanych przez nią także w zimie Mas Krytycznych. Z oczywistych względów ich uczestnicy, jadąc na rowerach przy kilkustopniowym mrozie, zakładają kominiarki. Założenia dobrej woli władz wymaga zaś przekonanie, że podobne zgromadzenie nie zostanie zakazane. A jak przekonywała Ewa Siedlecka, lepiej jest, gdy interpretacja przepisów prawa nie zależy od dobrej lub złej woli urzędników.
Jeszcze inną luką, wskazywaną przez panelistów, był fakt, że odłączeni uczestnicy zgromadzenia mogą zgodnie z prawem ponownie zakryć swoje twarze, zanim dokonają czynów zabronionych. Prowadziłoby to nas ku rozwiązaniu francuskiemu, zakazującemu całkowicie zakrywania twarzy w przestrzeni publicznej. Rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji, który najmocniej bronił proponowanych zmian, z sympatią wyrażał się o podobnym pomyśle, o którym w Polsce jeszcze nawet nie myślimy.
Skuteczne prawo czy policja?
To zresztą właśnie pod adresem Mariusza Sokołowskiego padło najwięcej trudnych pytań podczas tej dyskusji. W wątpliwość podawano przede wszystkim potencjalną skuteczność zakazu zakrywania twarzy. Kolejni paneliści zwracali uwagę na praktyczne trudności z wyegzekwowaniem proponowanego przepisu. Ewa Siedlecka przekonywała, że trudno wyobrazić sobie skuteczną interwencję policji, która nie radzi sobie choćby z istniejącym przecież zakazem używania środków pirotechnicznych podczas zgromadzeń. Rzecznik policji przekonywał jednak, posiłkując się danymi, że jest z tym coraz lepiej. Piotr Niemczyk zwracał uwagę na jeszcze inny aspekt: – Anonimowość daje nie tylko zasłonięcie twarzy, ale również tłum. Nie sposób będzie wyciągnąć z tłumu osób zasłaniających twarz. W konsekwencji będziemy mieli do czynienia albo z drastycznymi, nieuprawnionymi zachowaniami policji, albo ignorowaniem łamania prawa.
Odnosząc się do podobnych opinii, Sokołowski podkreślał wagę działań prewencyjnych, między innymi dopuszczenia zatrzymywania osób posiadających kominiarki czy ochraniacze na zęby przed dojściem na manifestację. Dodawał również, że policja przechodzi w logice swojego działania od tłumienia zadym, poprzez kontrolę tłumu aż po zarządzanie tłumem, stąd przede wszystkim stara się nie dopuszczać do incydentów. Szymielewicz przekonywała jednak, że prewencja powinna odbywać się poprzez edukację, dialog, a może nawet infiltrację określonych środowisk. Dodawała również: – Nie widzę powodu, dla którego podobne osoby miałyby się podporządkować akurat temu zakazowi, skoro nie stosują się choćby do zakazu podpalania instalacji artystycznych.
Mirosław Wróblewski z biura RPO przekonywał ponadto, że podobny zakaz odgrywa w istocie rolę dla monitoringu zajść oraz odtworzenia sytuacji po zgromadzeniu, a nie dla prewencji. Ostatnim ciekawym elementem podnoszonym podczas dyskusji była potencjalna szkoda, jaką zakaz zakrywania twarzy może wyrządzić relacjom między organizatorami zgromadzeń i policją, które powinny opierać się na zaufaniu i nie być zagrożone niezrozumiałymi i arbitralnymi decyzjami funkcjonariuszy.
Rozmowa o faktach
Podsumowując dyskusję, prof. Wyrzykowski zwrócił się do wszystkich jej uczestników przede wszystkim o „uwzględnianie faktów, również tych, które są dla nas niewygodne”. Jakkolwiek po omawianej debacie wydaje się, że organizacje pozarządowe mówią jednym głosem w sprawie zakazu zakrywania twarzy, to ostateczna decyzja należeć będzie do parlamentarzystów. Jeśli organizatorzy zgromadzeń chcą przekonać posłów do odrzucenia proponowanej nowelizacji, powinni bazować na mocnych i racjonalnych argumentach oraz na danych. Tak, jak czynili to podczas debaty „Karanie za zakrywanie”.
W debacie, która miała miejsce 27 listopada 2013, w Barze Studio w Warszawie, udział wzięli m.in.:
prof. Ewa Łętowska - pierwszy polski rzecznik praw obywatelskich, była sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego i Trybunału Konstytucyjnego
prof. Mirosław Wyrzykowski - polski prawnik, doktor habilitowany nauk prawnych, były sędzia Trybunału Konstytucyjnego
Małgorzata Znojek, zastępca dyrektora, Biuro Prawa i Ustroju, Kancelaria Prezydenta
Ewa Siedlecka, dziennikarka Gazety Wyborczej zajmująca się prawami człowieka
Piotr Niemczyk, były doradca MSWiA
Katarzyna Mikołajczyk, Masa Krytyczna
Katarzyna Szymielewicz, prezeska Fundacji Panoptykon
Artur Pietryka, Helsińska Fundacja Praw Człowieka
Michał "Rysiek" Woźniak z Fundacji Wolnego i Otwartego Oprogramowania
Organizatorzy: Instytut Spraw Publicznych oraz Sieć Obywatelska - Watchdog Polska.
zdjęcie: Aleksandra Murawska, ISP
Źródło: inf. własna (ngo.pl)