Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
– W Warszawie tylko trzy procent ulic czy placów i skwerów poświęconych jest kobietom. A przecież przestrzeń miejska kształtuje nasze myślenie o historii i o udziale poszczególnych kobiet w jej tworzeniu – mówi Agnieszka Grzybek z Fundacji na rzecz Równości i Emancypacji STER. Fundacja oraz Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze prowadzą kampanię upamiętnienia kobiet w nazwach warszawskich ulic "Ulice dla kobiet".
Karolina Stankiewicz: –Dlaczego to ważne, by w nazwach ulic pojawiały się nazwiska kobiet?
Reklama
Agnieszka Grzybek, Fundacja na rzecz Równości i Emancypacji STER: – Kobiety są zupełnie niewidoczne w przestrzeni miejskiej. W Warszawie tylko trzy procent ulic czy szerzej, obiektów miejskich – placów, skwerów – poświęconych jest kobietom. A przecież przestrzeń miejska kształtuje nasze myślenie o historii i o udziale poszczególnych kobiet w jej tworzeniu. Stulecie praw wyborczych kobiet jest dobrą okazją, żeby zawalczyć o to, by więcej ulic zostało nazwanych na cześć kobiet. Zwłaszcza że na fali akcji dekomunizacyjnej kobiety też zostały pozbawione swoich ulic. A nowe się nie pojawiają.
Jak Warszawa wypada na tle innych miast?
A.G.: – We wszystkich miastach jest mniej więcej tak samo. Pozytywne jest to, że trend upamiętniania kobiet w nazwach ulic zaczął się pojawiać w różnych miastach. Warszawa nie była pierwsza. Z jednej strony jest to zasługa inicjatyw kobiecych, herstorycznych, które zaczęły dbać o to, by upamiętniać udział kobiet w historii. Z inicjatywy Fundacji Przestrzeń Kobiet zaczęły powstawać szlaki kobiet – pierwsze w Krakowie.
Potrzebę zmiany zaczynają dostrzegać radni. W zeszłym roku Rada Miasta Poznania przyjęła uchwałę, by w 2018 roku, z okazji stulecia uzyskania przez kobiety praw wyborczych, sprawiedliwie przydzielać nazwy ulic. Podobne stanowisko 30 listopada 2017 roku przyjęła Rada Miasta Warszawy – stało się to dzięki inicjatywie radnej Pauliny Piechny-Więckiewicz.
My ogłosiłyśmy naszą akcję w 99. rocznicę uzyskania przez kobiety praw wyborczych, czyli 28 listopada. Przedstawiłyśmy listę kobiet, które chciałybyśmy upamiętnić w przestrzeni Warszawy, ale zachęciłyśmy również innych do zgłaszania swoich propozycji.
Kto znalazł się na tej liście?
A.G.: – Wśród zgłoszonych znalazły się między innymi Aniela Steinsbergowa, Halina Mikołajska, Zofia Kuratowska i Irena Krzywicka. A my, tworząc naszą listę, kierowałyśmy się przede wszystkim kluczem kobiet zasłużonych dla czynu niepodległościowego, które brały udział w budowie demokratycznego państwa polskiego po I wojnie światowej i które walczyły o równouprawnienie. Dlatego na naszej liście są zarówno pierwsze posłanki na Sejm Ustawodawczy, które nie mają jeszcze swoich ulic w Warszawie – jak Zofia Moraczewska, Gabriela Balicka, Franciszka Wilczkowiakowa, jak i pierwsze emancypantki walczące o prawa wyborcze dla kobiet – Maria Dulębianka, Kazimiera Bujwidowa, Paulina Kuczalska-Reinschmit czy Zofia Golińska-Daszyńska, która później została senatorką.
Panuje powszechne przekonanie, które podziela większość historyków, że kobiety zyskały prawa wyborcze w zasłudze za swoją działalność dla kraju, przede wszystkim podczas I wojny światowej. Mało kto pamięta, że walka o prawa polityczne kobiet trwała od lat 90. XIX wieku. Mimo iż na pozór sytuacja kobiet i mężczyzn była podobna – nie było Polski na mapie, więc kobiety i mężczyźni byli pozbawieni praw politycznych, to jednak, kiedy zaborcy zaczęli trochę poluzowywać reżim, pewne swobody przyznali tylko mężczyznom. To oni mieli czynne i bierne prawo wyborcze do Sejmu Krajowego we Lwowie i Rady Państwa w Wiedniu, czy do rosyjskiej Dumy, którą car powołał w wyniku rewolucji 1905 roku.
Dlatego kobiety zaczęły organizować różne akcje. Najbardziej spektakularną była akcja wyborcza Marii Dulębianki, która w 1908 roku – nie mając biernych praw wyborczych – kandydowała do Sejmu Krajowego we Lwowie. Choć oddane na nią głosy zostały unieważnione, sama inicjatywa miała bardzo duże znaczenie, pokazała bowiem, że kobiety chcą praw wyborczych i będą o nie walczyć.
Chcemy upamiętnić Paulinę Kuczalską-Reinschmit, która była założycielką „Steru”, jednego z pierwszych czasopism feministycznych (nazwa naszej fundacji zresztą do tego nawiązuje) i Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich, konsekwentnie domagającą się przyznania praw wyborczych bez różnicy płci.
Na naszej liście jest też Kazimiera Bujwidowa, która walczyła o dostęp kobiet do wyższego wykształcenia. Z jej inicjatywy w Galicji powstało pierwsze żeńskie gimnazjum dla dziewcząt, w którym dziewczęta mogły zdawać maturę, co dawało później wstęp na studia.
Wśród naszych patronek (czy też matronek) są także kobiety zasłużone dla czynu niepodległościowego, jak np. Wanda Gertz, która w męskim przebraniu walczyła w I Brygadzie Legionów Polskich, była komendantką ochotniczego batalionu kobiecego podczas wojny 1920 roku, a później walczyła w Powstaniu Warszawskim. I Aleksandra Piłsudska, która znana jest głównie jako żona marszałka Piłsudskiego, a mało kto wie, że uczestniczyła w walce o niepodległość, w akcjach bojowych PPS, szmuglowała broń, amunicję, dynamit, była komendantką kurierek legionowych.
To, co mówisz, brzmi jak kilka świetnych pomysłów na scenariusz filmowy.
A.G.: – Myślę, że nie jeden film mógłby powstać. Teraz Marta Dzido i Piotr Śliwowski pracują nad dokumentalnym filmem „Siłaczki”, który będzie się skupiał na walce o prawa wyborcze kobiet. Czytając o działalności kobiet pod koniec XIX wieku i na początku XX wieku, mam poczucie niesłychanej aktualności podejmowanych wówczas inicjatyw. Mam wrażenie, że historia co jakiś czas się powtarza. Smutne jest to, że znowu się trzeba organizować, walczyć o swoje prawa, ale to pokazuje też, że prawa nie są dane raz na zawsze.
Mam wrażenie, że Polska jest krajem silnych kobiet, a mimo to nadal tych kobiet się nie docenia. Z czego to wynika?
A.G.: – Myślę, że z ignorancji i niewiedzy. Gdyby lekcje historii wyglądały inaczej, gdyby uczono także o udziale kobiet w ważnych wydarzeniach, to wszyscy myślelibyśmy inaczej, inaczej patrzyli na świat, potrafilibyśmy uwzględnić wieloaspektowość i różnorodność naszej historii. Dzieciaki w szkołach uczą się historii pokazywanej z perspektywy pól bitewnych, traktatów, kolejności panowania monarchów – to bardziej historia polityczna.
Mały nacisk kładzie się na historię społeczną i zupełnie pomija się kobiety. A przecież w okresie zaborów miały duży wpływ na rozwój tajnego szkolnictwa i oświaty. Na przykład w Warszawie działał Uniwersytet Latający, założony przez kobiety, które wzięły na siebie cały ciężar organizacyjny, dlatego był zwany „babskim uniwersytetem”. Kobiety nie mogły wówczas studiować na uniwersytetach, stąd pomysł na tę prywatną placówkę. Na Uniwersytecie Latającym wykładali najwybitniejsi profesorowie, cieszył się taką renomą, że coraz liczniej zaczęli się zapisywać na zajęcia studenci Uniwersytetu Warszawskiego, którzy w ten sposób uzupełniali swoje wykształcenie.
Dlaczego uważacie, że to akurat przestrzeń publiczna jest miejscem, od którego warto zacząć mówić o zasługach kobiet?
A.G.: – Kobiety nie funkcjonują tylko w przestrzeni domowej, prywatnej. Przestrzeń publiczna też im się należy. Zwłaszcza że odgrywały dużą rolę w jej kształtowaniu. To, że dziś możemy głosować, studiować, że możemy korzystać z wielu swobód, zawdzięczamy właśnie im – emancypantkom i siłaczkom z przełomu wieków. Myślę, że istnieje pewna więź międzypokoleniowa między kobietami, które aktywnie działały społecznie pod koniec XIX wieku, i tymi, które później były zaangażowane w budowę demokratycznego państwa – w latach 80. i 90. XX wieku. Dlatego uważam, że czas najwyższy, aby je uhonorować w przestrzeni publicznej.
Jakie wydarzenia będą się odbywać w ramach kampanii?
A.G.: – Prowadzimy kampanię w mediach społecznościowych – codziennie prezentujemy sylwetkę jednej z bohaterek, 8 marca przekażemy naszą petycję z podpisami Radzie Miasta. Później planujemy serię debat w różnych miejscach w Warszawie – aby przybliżyć samą kampanię i sylwetki kobiet. Przygotowujemy również interaktywną mapę Warszawy, która pokaże, ile jest ulic w Warszawie nazwanych na cześć kobiet i kim są patronki. Ta mapa dość boleśnie uświadamia, jak niewiele miejsca poświęcono w Warszawie kobietom.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.