Fundacja BLIK powstała w 2010 roku we Wrocławiu, a jej działalność zorientowana jest na sztuki wizualne, zwłaszcza fotografię. W tym roku Fundacja po raz drugi podejmie się organizacji Trochę Innego Festiwalu Fotografii (TIFF), który jesienią odbędzie się we wrocławskim Browarze Mieszczańskim. O tym, dlaczego TIFF wyróżnia się na mapie innych festiwali oraz czy crowdfunding to skuteczna metoda pozyskiwania funduszy przez organizacje pozarządowe, opowiedział nam Maciej Bujko, prezes i współzałożyciel Fundacji BLIK.
Maciej Bujko: – Inny, ponieważ chcemy, aby u nas każda kolejna edycja różniła się od wcześniejszych nie tematem – jak ma to miejsce w przypadku większości festiwali – a formułą. W zeszłym roku naszym celem było ożywienie życia fotograficznego we Wrocławiu, stąd Festiwal trwał osiem miesięcy i był skierowany głównie do wrocławian. W tym roku będzie inaczej, TIFF trwać będzie miesiąc, a jego hasłem będzie „proces w konstrukcji”. Większość wydarzeń, które zaplanowaliśmy, odbędzie się między 8 a 11 listopada. Wcześniej, między 26 października a 7 listopada wystawy, jak i cały festiwal będą tworzone na żywo, a wszyscy zainteresowani będą mogli śledzić konstrukcję w internecie.
– Podczas pierwszej edycji TIFF gościliśmy ok. 6 tys. osób, w tym roku, z racji innej formuły, spodziewamy się do 1,5 tys. osób, co i tak jest sporą liczbą. Do końca jednak nie możemy powiedzieć, czy zainteresowanie nie będzie większe. W Polsce wcale nie ma zbyt wielu festiwali fotograficznych, a z głosów, jakie do nas napływają z całego kraju, możemy wnioskować, że sporo osób zamierza nas odwiedzić.
– Generalnie cały program tegorocznej imprezy jest według nas ciekawy. Świadczą o tym chociażby pozytywne opinie, które do nas docierają od ludzi ze środowiska fotograficznego. Na pewno bardzo ciekawa będzie chociażby sekcja „Publikacje”, poświęcona książkom fotograficznym. Dochodzi do tego program główny, czyli czwórka artystów z czterech krajów (Polska, Czechy, Węgry i Słowacja), którzy będą tworzyć wspólnie swoją wystawę, czy w końcu spotkania autorskie, których w takiej liczbie nie uświadczy się na żadnym innym krajowym festiwalu fotograficznym.
– Rzeczywiście, kiedy zaczynaliśmy swoją przygodę z crowdfundingiem na serwisie Indiegogo, byliśmy jedną z pierwszy organizacji pozarządowych z Polski, jeśli nie pierwszą, która właśnie tą metodą postanowiła zdobywać fundusze.
– Istnieją co prawda polskie serwisy crowdfundingowe, ale opierają się one na nieco innych zasadach. Wynika to z tego, że u nas crowdfunding, w świetle obecnego prawa, nie jest formą do końca uregulowaną. Do tego te serwisy zajmują się zbieraniem funduszy głównie na hospicja czy inne ośrodki pomocy ludziom znajdującym się w potrzebie. Nie ma rodzimego odpowiednika Indiegogo, gdzie dotować można byłoby projekty związane z kulturą i sztuką.
– Pierwszy raz o crowdfundingu usłyszeliśmy podczas ubiegłorocznej edycji naszego Festiwalu od fotografa Rafała Milacha, który był naszym gościem. Opowiedział nam o tym w kontekście zbierania pieniędzy na indywidualne projekty fotograficzne. Przyznaję jednak, że wtedy potraktowaliśmy tę informację jako ciekawostkę. Dopiero, kiedy nasi znajomi ze szkoły filmowej opowiedzieli nam, że w ten właśnie sposób zbierają fundusze na projekty filmowe, stwierdziliśmy, że i my tej metody spróbujemy.
Crowdfunding jest fajny pod tym względem, że efekt końcowy, czyli to, czy środki otrzymamy, zależy tylko i wyłącznie od nas, naszych starań. Nie jesteśmy uzależnieni od decyzji komisji konkursowej zbierającej się w Urzędzie Marszałkowskim czy Urzędzie Miejskim.
– Z tego, co zauważyliśmy, najczęściej wspomagane są te pomysły, które są adresowane bezpośrednio do ludzi, jak chociażby gry internetowe. Festiwal fotografii odbywający się w Polsce, jest dla osób z USA siłą rzeczy mniej atrakcyjny, choćby z racji tego, że oni raczej nie będę mieli możliwości w nim uczestniczyć.
– Ramy pewne są, ale nie nazwałbym ich restrykcyjnymi. Prowadząc kampanię ma się sporą swobodę, można ograniczyć się do treści pisanych, ale też można publikować zdjęcia i filmy. Serwis ma też cechy portalu społecznościowego. Nie tylko zabiegamy o finansowe wsparcie darczyńców, ale i o ich sympatię, podobnie jak to wygląda przy prowadzeniu fan page’ów na Facebooku. Suma kwot, jaką się uzbierało i popularność danej akcji, wpływa na pozycjonowanie danego projektu na serwisie. A wiadomo, każdemu zależy, aby być jak najwyżej pozycjonowanym, wtedy jest większa szansa, że potencjalny darczyńca cię odkryje.
– Większość darczyńców pochodzi co prawda z Polski, ale tak, pojawiły się już pierwsze wpłaty od osób z zagranicy. To chyba jest najfajniejszy moment w prowadzeniu takiej kampanii, kiedy osoby kompletnie nieznane, które wiedzą o Festiwalu tylko z tego serwisu, decydują się nas wesprzeć. Teraz rozpoczyna się ostatni etap kampanii, planujemy ją jeszcze zintensyfikować, aby dobić do określonego przez nas na początku pułapu. Kampanie na Indiegogo trwają 90 dni, nasza zakończy się z początkiem września.
– Tak, co zresztą jest zrozumiałe, w końcu musi się z czegoś utrzymać. Nie zabierają jednak jakiś olbrzymich sum, w przypadku uzbierania zakładanej kwoty, są to jedynie 4%.
– Tak, taką obraliśmy taktykę. Z tego, co zauważyliśmy, ludzie tam zbierający fundusze często tak robią, że wyznaczają sobie cel niemal nieosiągalny, bądź wręcz minimalistyczny. My poszliśmy pierwszą drogą. Nie wiemy, czy postąpiliśmy słusznie. W przyszłym roku, bogatsi o nowe doświadczenia, może przyjmiemy inną taktykę.
Pobierz
-
201102021734180901
620772_201102021734180901 ・38.72 kB
-
201105051443230415
656054_201105051443230415 ・38.72 kB
-
201105061033000014
656202_201105061033000014 ・38.72 kB
-
201111151424340267
702549_201111151424340267 ・38.72 kB
-
201112291136300810
715080_201112291136300810 ・38.72 kB
-
201205111657400507
771974_201205111657400507 ・38.72 kB
Źródło: informacja własna serwisu wroclaw.ngo.pl