Co dalej z warszawską kulturą? Program Rozwoju Kultury jest martwy
Program Rozwoju Kultury uchwalony został przez Radę Warszawy w 2012 r. W ostatnich latach ludzie kultury często zwracali uwagę, że pozostaje martwy.
PRK raczej rekomenduje rozwiązania w kulturze i wyznacza kierunki jej rozwoju, niż zobowiązuje kogokolwiek do czegokolwiek. Teraz eksperci mają przygotować dokumenty wykonawcze. Dla miasta pracują dwa zespoły - Jerzego Hausnera i Edwina Bendyka. Na pracę każdego z nich przeznaczono po blisko 100 tys. zł.
Doskonalenie polityki kulturalnej
Dyrektor biura kultury Tomasz Thun-Janowski: - Zespół prof. Hausnera opracowuje dokument "Doskonalenie polityki kulturalnej w Warszawie - obszar instytucje kultury", a zespół Bendyka przygotowuje program "Rozwój potencjału twórczego i wsparcie twórców". Liderzy zespołów są ekspertami w tych dziedzinach. Uznaliśmy, że ich dorobek naukowy i zaplecze akademickie są gwarantem przygotowania dokumentów najwyższej jakości.
- To popularne i efektowne nazwiska, zrobią miastu dobry PR w kawiarniach, w światku kulturalnym - ocenia jeden z ekspertów od polityki kulturalnej. Oba programy mają być gotowe do końca listopada.
Bendyk to dziennikarz "Polityki" specjalizujący się w pisaniu o innowacjach, współpracuje z Uniwersytetem Warszawskim. Prowadzi tam "Laboratorium miasta przyszłości".
- W zamyśle to struktura sieciowa, która ma podejmować projekty związane z "urban studies" z naciskiem na eksplorację wątków związanych z przyszłością i możliwymi kierunkami przemian, jakie wynikają ze zmiany technologicznej, gospodarczej, społecznej i kulturowej - mówi Bendyk. I wyjaśnia: - Chodzi o to, by stworzyć miejsce, które integrowałoby te różne wątki i powstające w ich obszarze elementy wiedzy, a następnie proponowało na ich podstawie nowe metody badawcze oraz wynikające z nich rekomendacje praktyczne. W tym nurcie pracujemy dla biura kultury.
Hausner był wicepremierem oraz ministrem gospodarki, pracy i polityki społecznej w rządzie Leszka Millera. Resorty gospodarki i pracy zachował też w rządzie Marka Belki. Polityk i profesor Akademii Ekonomicznej w Krakowie był autorem ogłoszonej w 2009 r. propozycji reformy polskiej kultury, poddanej szerokiej krytyce i nazywanej "planem Balcerowicza dla kultury".
W Teatrze Polskim we Wrocławiu tłumaczył niedawno: - Niesłusznie byłem oskarżany, że chciałem skomercjalizować kulturę. Uważałem, że jeżeli polityka kulturalna sprowadza się do zarządzania instytucjami kultury, to nie będziemy mieli rozwoju kultury, i w związku z tym trzeba pomyśleć o modelu, w którym pojawia się wielość form działalności kulturalnej, a więc również prywatna czy obywatelska.
Pole (minowe) kultury
Teatrów prywatnych jest w Warszawie i w Polsce coraz więcej. Jednak na działalność organizacji pozarządowych (obywatelskich) samorządy przeznaczają bardzo wąski wycinek kulturalnych budżetów.
Od dłuższego czasu Hausner sam działa czynnie na polu kultury. Współtworzona przez niego Agencja Artystyczna GAP była m.in. współproducentem spektakli Michała Zadary (m.in. nagradzanego "Chopina bez fortepianu"). Organizowała też imprezy takie jak Małopolski Tydzień Dizajnu czy koncert nowych wykonań piosenek Jacka Kaczmarskiego.
W ostatnich latach Hausner zmienił język swoich propozycji. Dziś zwraca uwagę na priorytetowy charakter dobra wspólnego i mówi, że ekonomia jest przede wszystkim nauką społeczną. Wielokrotnie zauważał jednak, że instytucji kultury w Polsce jest za dużo. Podczas czerwcowej debaty w warszawskim Instytucie Teatralnym postulował m.in., by teatry publiczne prowadzone były przez fundacje czy uniwersytety, jak w USA. Tyle że z europejskiej perspektywy amerykański teatr jest synonimem komercjalizacji i upadku.
Jakie rozwiązania dla Warszawy zaproponuje Hausner, przekonamy się za kilka miesięcy. Ostatnio pojawiły się sygnały, że może uregulować powracające kontrowersje wokół sposobu mianowania dyrektorów teatrów i innych instytucji kultury. W majowym wywiadzie dla "Stołecznej" wiceprezydent Jarosław Jóźwiak mówił: - Liczymy, że w tym opracowaniu profesor [Hausner] odpowie, jaką formułę mamy przyjąć. Jeśli rekomenduje konkursy, to bezwzględnie wobec wszystkich.
Usztywnienie procedury powoływania dyrektorów byłoby ewenementem. Ustawa o prowadzeniu działalności kulturalnej pozostawia prezydentom miasta dwie ścieżki: mogą rozpisać konkurs, którego wynik i tak muszą zatwierdzić, lub zwrócić się do ministra kultury o zgodę na odstąpienie od konkursu i mianować dyrektora. Czy Warszawa jest gotowa poddać się konkursowej samodyscyplinie? Thun-Janowski: - Na tym etapie prac nie przesądzamy o żadnych konkretnych rozwiązaniach.
Źródło: Wyborcza.pl/Warszawa