– Mam w życiu to szczęście, że robię to co lubię – mówi Iwona Liżewska – i nie ma żadnej opozycji pomiędzy moją pracą zawodową, a działalnością w stowarzyszeniu. – Poza tym lubię mówić – uprzedza i, rzeczywiście, po spotkaniu mam wrażenie, że mogłabym napisać książkę, a nie artykuł.
Czym się zajmuje?
Z wykształcenia jest historykiem sztuki. Wcześniej pracowała w Urzędzie Konserwatorskim, od kilku lat w Narodowym Instytucie Dziedzictwa, od początku w Olsztynie.
We Wspólnocie Kulturowej Borussia zajmuje się zagadnieniami krajobrazu kulturowego w różnych jego aspektach: badawczym, edukacyjnym, praktycznym…
Od 1994 roku nieprzerwanie pracuje w redakcji borussiańskiego pisma; prowadziła wydawnictwo; przez 12 lat była Skarbnikiem Zarządu Stowarzyszenia.
Swoją działalność w stowarzyszeniu zaczęła od pracy z młodzieżą przy renowacji cmentarzy z I wojny światowej. Ważny był aspekt edukacyjny projektu, przywracanie pamięci.
– To była ostatnia taka wojna, w której żołnierzy obu wrogich armii grzebano na jednym cmentarzu. Powstała cała ideologia bohaterskich gajów – wyjaśnia.
– Młodzi, pacyfistycznie nastawieni wolontariusze z Niemiec (projekt był międzynarodowy) początkowo nie chcieli tych cmentarzy sprzątać, bo wojenne – wspomina pani Iwona. – Dopiero zapoznanie z ideą, wyjaśnienie, że nie chodzi o uhonorowanie wojny, lecz wręcz przeciwnie, chcemy w ten sposób okazać szacunek ludziom, którzy zginęli, ponieważ wykonywali swoją powinność, przekonało ich do projektu.
Podczas akcji porządkowej zawsze nawiązywany był kontakt z lokalną społecznością. Na zakończenie odbywało się nabożeństwo ekumeniczne, ponieważ w walczących po obu stronach armiach byli ludzie wszystkich wyznań chrześcijańskich: katolicy, ewangelicy i prawosławni.
Ostatnio współrealizuje program „Zaginione wioski Puszczy Piskiej”, zainicjowany przez stowarzyszenie „Sadyba” z Kadzidłowa na Mazurach, którego celem jest m.in. przywracanie pamięci o wsiach z dawnego pogranicza niemiecko-polskiego opuszczonych i zniszczonych po II wojnie światowej (dziś pozostały po nich jednie zarośnięte cmentarze). Partnerami tego programu, poza przywołaną już „Sadybą”, są: „Borussia” (projekt Międzynarodowy Wolontariat w Ochronie Krajobrazu Kulturowego Warmii i Mazur), Narodowy Instytut Dziedzictwa (projekt Forum Wolontariackie) oraz Nadleśnictwo Pisz.
– W międzyczasie próbowaliśmy przypomnieć inne elementy tego krajobrazu – wspomina – pałace, dwory, zabytkowe aleje przydrożne. To się materializowało w wydawnictwach, w naszym czasopiśmie. Organizowaliśmy konferencje, najczęściej międzynarodowe, początkowo polsko-niemieckie. Potem nawiązaliśmy też kontakt z Kaliningradem, Kłajpedą… Interesował nas dawny obszar Prus Wschodnich. W pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że warto się zastanowić, jak do tego dziedzictwa podchodzić na co dzień, praktycznie. Jak żyć w tym miejscu, a jednocześnie go nie niszczyć.
– Po początkowym entuzjazmie 89 roku, kiedy wydawało się, że teraz będzie dobrze, bo wreszcie można mówić o całej historii tych ziem, z jej wielokulturowym i wielonarodowym bogactwem, bo skończył się czas gospodarki nakazowej… przyszła przedsiębiorczość indywidualna, która przy wszystkich dobrych stronach potrafi mieć również gorsze. Okazało się, że PGR-y, które wydawały się najgorszym złem dla zajętych przez nie zabytków, miały swoje dobre strony, bo przynajmniej dbały o te obiekty. Zaś w okresie transformacji ustrojowej wiele z nich zniszczało choćby przez to, że stały opuszczone. A przecież naszą największą wartością, poza tzw. zabytkami klasy zerowej, jest krajobraz, który sprawia, że ludziom tu się podoba: historyczne budownictwo, czerwone dachy, piękny układ wsi, obiekty użyteczności publicznej.
Tak się narodził się projekt „Nowe życie pod starymi dachami”, a wraz z nim konferencja o pałacach i dworach; warsztaty architektoniczne; plebiscyt na najciekawszą historycznie wieś; kolejne warsztaty pokazujące jak można wykorzystać historię miejsca, w którym się mieszka oraz towarzysząca im wystawa „Krajobraz Wiejski Warmii, Mazur i Powiśla” i wreszcie konkurs na najlepiej zachowane wsie historyczne – nagrodą był folder promujący zwycięskie miejscowości. Powstała również seria wydawnicza „Nowe Życie pod Starymi Dachami”, w ramach której ukazały się trzy bogato ilustrowane książki opisujące praktyczne możliwości rewitalizacji obszarów zabytkowych, wzbogacone relacjami ludzi, którzy sami doświadczyli radości i trudów związanych z renowacją starych budowli.
Wreszcie pojawiło się pytanie, co to właściwie znaczy mieszkać i budować zgodnie z tradycją i krajobrazem? Jak tę tradycję interpretować, jak ją przetwarzać? Próbą odpowiedzi stał się ogólnopolski konkurs architektoniczny na projekt domu powtarzalnego „Twój dom – dialog z tradycją”.
– Tym razem realizowałam projekt w ramach własnej instytucji – wyjaśnia pani Iwona – ponieważ mieści się to profilu naszych działań związanych z edukacją na rzecz dziedzictwa oraz stwarza lepsze możliwości organizacyjne. Przestawiłam ten pomysł marszałkowi, licząc na to że jako gospodarz województwa zostanie głównym organizatorem konkursu. Uważam bowiem, że realizacja takich działań powinna odbywać się wspólnie. Do współpracy zaproszono także olsztyński SARP.
– Odwoływałam do rozwiązań, które funkcjonowały sto lat temu – mówi pani Iwona. – Podobne konkursy organizowano po I wojnie światowej: odbudowa małego miasteczka, odbudowa wsi polskiej. Powstawały wzorniki.
W ten sposób powstał współczesny „wzornik”, czyli katalog nagrodzonych i wyróżnionych projektów.
– Do tej pory jedyną ofertą dla ludzi, którzy chcieli wpisać swój dom w kulturowy i przyrodniczy krajobraz był projekt indywidualny, siłą rzeczy dużo droższy od projektów z katalogu domów gotowych, do którego sięga większość inwestorów.
Ponadto konkurs pełnił również edukacyjną rolę wobec środowiska architektów, którzy często sami nie znają własnego regionu i jego budownictwa. Za pomysł i realizację projektu oraz trudną, ale owocną współpracę dostałam nawet nagrodę od olsztyńskiego Oddziału SARP, co uważam za wielki zaszczyt.
Pokonkursowa wystawa odwiedza mazurskie i warmińskie gminy. Organizatorzy będą śledzić losy „wzornika” – chcą mieć świadomość, jak dużym powodzeniem cieszą się projekty, ile zostało zakupionych. W planach jest również organizacja nowego konkursu – tym razem na najlepszy zrealizowany projekt domu.
Dlaczego to robi?
– Miejsce, w którym mieszkam jest dla mnie ważne, piękne i kocham je – mówi nie kryjąc wzruszenia. Myślę też, że musimy robić coś dla miejsca, w którym mieszkamy. Poza tym lubię konstruować rzeczywistość, a Borussia daje mi taką możliwość.
Największy sukces
– Chyba to, że w ciągu kilkunastu lat udało nam się sprawić, że zagadnienia krajobrazu stały się ważne również dla lokalnych społeczności. Cieszę się również, że nasze idee udaje się przełożyć na praktyczny język i że udaje nam się wychowywać młodych ludzi, uczymy ich patrzeć, czytać krajobraz i myśleć innymi kategoriami.
– Poza tym Borussia dała mi ogromny kapitał ludzki, fantastyczne środowisko, ogromną przygodę intelektualną.
Największa porażka
Pani Iwona długo się zastanawia:
– Ja bym powiedziała tak – są różne kłopoty, z którymi się borykamy i będziemy się borykać. Za wcześnie jednak, żeby mówić o porażkach, ciągle jeszcze mamy energię i chęć do działania.
Co lubi?
– Jestem strasznie monotematyczna. Największą przyjemność sprawia mi wyjazd w teren, oglądanie zabytków. Moje dziecko na wakacjach mówi do mnie: mama, maksimum jeden kościół dziennie – śmieje się pani Iwona.
Plany i marzenia
– Będziemy dalej robić to samo – tyle w kwestii planów. Co do marzeń… chciałabym jak najwięcej ocalić, żeby ci, którzy przyjdą po nas mieli równe poczucie harmonii, jak my patrząc na dzieło swych poprzedników.
Źródło: inf. własna ngo.pl