Jest ich siódemka. Jarosław Jakimcio, Ania Górecka-Jakimcio, Joanna Witaszek, Tomasz Smyczyński, Ola Krugły, Paulina Fabrowska oraz Magda Niedźwiecka. Każde z nich od lat angażuje się społecznie w życie Bemowa, ale dopiero jesienią zeszłego roku postanowili połączyć siły. Chcą wspierać raczkujące w ich dzielnicy społeczeństwo obywatelskie i walczyć z wszechobecnym „niedasizmem”. Dlatego dla swoich działań wybrali hasło „Bemowo – Da się”.
– Mamy wrażenie, że przez ostatnie lata niewiele się działo, jeśli chodzi o zaangażowanie zwykłych mieszkańców w życie dzielnicy – mówi Paulina Fabrowska, jedna siódma Bemowiaków. – Chcemy sprawować rodzaj nadzoru obywatelskiego nad tym, co się dzieje w urzędzie, jak planowana jest przyszłość tego miejsca – dodaje.
Bemowiacy to w pewnym sensie dziecko budżetu partycypacyjnego, bo wszyscy członkowie spotkali się w bemowskim zespole ds. budżetu.
– Zaczęło się od wspólnego narzekania – mówi Magda Niedźwiecka. – A tu urząd się za mało angażuje, a tutaj chcą zrobić parking, a przecież można by skwer, a tutaj jest zaśmiecony kawałek parku, a jak ten autobus w ogóle jeździ, trzeba się zakrzątnąć i może trasę mu zmienić – dodaje.
Zamiast narzekać, zaczęli działać. Każde z nich zajmuje się innym obszarem – ktoś bardziej działa na rzecz zieleni, ktoś inny na rzecz transportu i w zależności od potrzeby skrzykują się w takim składzie, który czuje się najmocniejszy w danym temacie.
Choć działają od niedawna, udało im się wyjaśnić sprawę niezrealizowanego projektu biblioteczki plenerowej, zgłoszonego do budżetu partycypacyjnego. Przy okazji okazało się, że jest spory problem z brakiem kontroli nad procesem realizacji projektów budżetowych.
– Budżetem partycypacyjnym zajmują się dwie instytucje: urząd danej dzielnicy oraz Centrum Komunikacji Społecznej, natomiast żadna z nich nie przejmuje pełnej odpowiedzialności za realizacje projektów, nie sprawuje kontroli nad tym procesem. Sprawa biblioteczki plenerowej już się wyjaśniła, a projekt zostanie zrealizowany w przyszłym roku – tłumaczy Magda Niedźwiecka.
Dzielnica niespodzianka
Nie wszyscy z nich są Bemowiakami z urodzenia, co oddaje ducha tej dzielnicy. – Tu często można trafić na przyjezdną osobę – mówi Magda Niedźwiecka. – Ludzie się zjeżdżają do Warszawy z różnych miejsc i bardzo często Bemowo to jest ich wybór – dodaje.
Sama także przyjechała tu na studia. Najpierw mieszkała na osiedlu Przyjaźń w domkach studenckich i już na Bemowie została. Jak tłumaczy, to była miłość od pierwszego wejrzenia.
– Bemowo to dzielnica, w której jest wszystko. Mamy fragment Warszawy z okresu międzywojnia, osiedle Boernerowo, prześliczne, mało znane, zaprojektowane dla pracowników sektora telekomunikacyjnego jeszcze w latach 30. Mamy bardzo piękny las z dwoma rezerwatami, w których mieszkają dzikie zwierzęta, można tam spotkać kunę albo łosia. Mamy Osiedle Przyjaźń, które ma absolutnie niepowtarzalny klimat. Mamy w Forcie Bema Galerię Forty Forty – to jedna z nielicznych zorganizowanych, działających galerii streetartowych w Warszawie, gdzie można zobaczyć prace artystów z całej Polski.
Jak przekonuje Magda, takich zaskakujących połączeń i kontrastów jest na Bemowie sporo. – To jest dzielnica niespodzianka. Mam poczucie pełni mieszkając tutaj – dodaje z dumą.
To, że na Bemowie mieszka sporo osób, które niedawno przeprowadziły się do Warszawy, uważa za potencjał dzielnicy. – Mam poczucie, że tu mieszkają osoby fajniejsze, odważniejsze i zaradniejsze niż gdzie indziej w stolicy. Porzucenie miejsca, w którym się dorastało, wymaga niesłychanej odwagi, wyjścia ze strefy komfortu – podkreśla Magda.
Kreatywna społeczność mieszkańców to kapitał dzielnicy, ale czasem także przeszkoda w zakorzenieniu i szerszej działalności społecznej. – Mieszkańcy nie zawsze czują przynależność do tej dzielnicy, bo to warszawiacy z krótkim stażem – tłumaczy Magda.
– Bemowo to dzielnica stosunkowo młoda, która nadal poszukuje swojej tożsamości, symboli, które integrowałyby mieszkańców i pozwalały im poczuć się związanymi z tym miejscem – wtóruje jej Paulina Fabrowska. – Jednak powoli budzi się z letargu, jeśli chodzi o życie społeczne – dodaje.
– Z jednej strony napotykamy liczne bariery, z drugiej pojawiają się zwiastuny zmian. Ich liderem jest chyba nasz lokalny dom kultury, który, pomimo że sam w tej chwili nie dysponuje stałą siedzibą, przygarnia pod swoje skrzydła różne oddolne inicjatywy (m.in. klub książki, klub podróżniczy, grupę śpiewu tradycyjnego) – przypuszcza Paulina.
Wydeptać ścieżkę dla zwykłych mieszkańców
Bemowiacy nie są stowarzyszeniem ani fundacją, postanowili działać jako grupa nieformalna. Przynajmniej na razie. – Nie wkluczamy, że kiedyś staniemy się stowarzyszeniem, natomiast teraz chcemy sprawdzić, jakie są możliwości działania w dzielnicy, gdy się nie jest podmiotem formalnym, kiedy nie ma się logotypu, pieczątki – mówi Magda Niedźwiecka.
– Działając, zachęcamy do tego innych, "wydeptujemy ścieżkę" dla innych mieszkańców. Dzięki temu być może ktoś powie sobie: to może ja też mogę, może mój głos będzie wysłuchany, mimo że nie jestem osobą prawną. Nie każdy ma czas i siłę, by przebrnąć przez wszystkie formalności, pójść do KRS, zarejestrować się, potem rozliczać – mówi Magda. – My także wolimy całą energię przeznaczyć na konkretne działania – dodaje.
W grupie, nawet nieformalnej, łatwiej coś zdziałać. W dzielnicy już zauważono, że taka grupa jak Bemowiacy jest, że warto się z nimi kontaktować, warto ich słuchać.
– Mamy coraz większą siłę przebicia – mówi Magda Niedźwiecka. – Nie zaryzykowałabym stwierdzenia, że zaczęto się z nami liczyć, ale nas zauważono i dialog z urzędnikami staje się trochę bardziej partnerski.
Dowiedz się, co ciekawego wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23