Teatr Konsekwentny przenosi się do Kina Wars i chce być przestrzenią dla „nowej Warszawy”. – Warszawskiemu środowisku teatralnemu potrzeba takiego miejsca, gdzie skanalizuje się profesjonalna artystyczna energia, która rozpierzcha się po klubach i klubokawiarniach – mówi serwisowi warszawa.ngo.pl Aldona Machnowska-Góra.
Marek Władyka: Już na początku 2013 roku pojawiły się sygnały, że opuszczacie Konesera na Pradze. Powiedziałaś wówczas dziennikarzom, że „nie okiełznaliście przestrzeni”. Ale już przed rokiem podkreślaliście, że umowę na tę przestrzeń macie podpisaną na rok.
Aldona Machnowska-Góra: – To, że nie okiełznaliśmy tamtej przestrzeni, to jedno. Ale już w listopadzie po prostu zostaliśmy lojalnie przed dewelopera poinformowani, że zmieniły mu się plany – deweloper rusza z inwestycją wcześniej, niż planował. Budowa zacznie się tam w tym roku. Tego też się spodziewaliśmy. To normalne działania deweloperskie.
Tamta przestrzeń była trudna szczególnie zimą. Inwestowanie na okres zimowy – wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie trwał do kwietnia – po to, by przetrwać kilka zimnych miesięcy, nie miało sensu. Tam nie było żadnej perspektywy następnego roku czy dwóch lat. Wspólnie z deweloperem szukaliśmy więc rozwiązania. Wiedzieliśmy, że Kino Wars stoi puste. Przy całym zaangażowaniu przedstawicieli firmy deweloperskiej – co nie wiem, czy często się zdarza – pracowaliśmy nad tym, żeby można było działać w Warsie. Tym bardziej, że mogliśmy liczyć na życzliwość nie tylko ze strony dewelopera, ale też miasta. Bo trzeba pamiętać, że część tego budynku należy do m.st. Warszawy. Przy wsparciu stołecznego Biura Kultury i władz dzielnicy Śródmieście udało się tę układankę w jakiś satysfakcjonujący dla wszystkich sposób ułożyć.
To był precedens, że w ogóle udało się rozmawiać. Mogło się nie udać i też bez niczyjej winy. Jeżeli było tylko zielone światło, to wszyscy je wykorzystywali. Każdy z urzędników powtarzał, że skoro jest teatr bez siedziby, to szkoda, żeby takie miejsce jak dawne kino Wars stało puste – nawet jeśli nasza obecność tu miałaby trwać rok lub dwa, to szkoda takiego potencjału.
Jak długo możecie zostać na Nowym Mieście?
A.M.-G.: – Podpisujemy umowę z Zarządem Gospodarowania Nieruchomościami na trzy lata. Z BBI Development mamy umowę „do czasu zamiany z miastem”. Deweloper i Miasto zawarli porozumienie, zgodnie z tym dokumentem właścicielem nieruchomość przy Rynku Nowego Miasta ma zostać m.st. Warszawa, które trwale przywróci w niej funkcję kulturalną.
W zamian za nieruchomość dawnego kina Wars, spółka ma otrzymać nieruchomość u zbiegu ul. Długiej i Bohaterów Getta. Lokalizację tę wskazało spółce Miasto.
Mamy świadomość, że nie jesteśmy instytucją, która nagle ma ten budynek na zawsze, że to tylko obecność czasowa. Liczymy jednak na to, że jak się sprawdzimy, to następny właściciel czy ktoś, kto będzie zarządzał tym budynkiem, będzie chciał nas zatrzymać.
Zatoczyliście koło. Wracacie na Nowe Miasto.
A.M.-G.: – Tak. Zatoczyliśmy koło. Praga jest urokliwa, ale trzeba przyznać, że w tym czasie, w którym my tam byliśmy, była bardzo trudna ze względu na budowę drugiej linii metra. Komunikacyjnie jest w dużej mierze niedostępna.
Czy z kolejnymi przenosinami wiąże się rebranding teatru? Był już po prostu Teatr Konsekwentny, potem Teatr Konsekwentny Koneser. A teraz?
A.M.-G.: – Teraz Teatr WARSawy. Idziemy do przodu. Jesteśmy instytucją, na której spoczywa teraz wielka odpowiedzialność i wyzwanie, by uruchomić to miejsce, które też ma swoją markę. Dawne Kino Wars to nazwa, której nie chcielibyśmy zmieniać. Zrezygnowaliśmy z tworzenia nowotworów jak poprzednio „Konsekwentny Koneser”. Po prostu zmieniamy nazwę. Będziemy działać jako Teatr Warsawy, ta nazwa wskazuje też na to, czym ten teatr ma być, wiąże się to z tym, że to miejsce konsekwentnie będzie się otwierać na innych twórców, nie tylko tych związanych z naszym teatrem. Organizatorem i gospodarzem wciąż jednak jest Stowarzyszenie Teatru Konsekwentnego. Tak zresztą się działo przez ostatnie lata. To jest naturalna droga, tym bardziej, jeśli ma się swoje miejsce, które ma potencjał. A wiemy też, bo sami tego doświadczaliśmy, że dla wielu grup, artystów, organizacji pozarządowych często największym problemem jest właśnie miejsce, gdzie można skonsumować swoją twórczą działalność.
Kiedy planujecie zakończyć remont?
A.M.-G.: – Trwają prace porządkowe. Czekają nas pewne inwestycje – chodzi przede wszystkim o instalację elektryczną. Podłoga już jest. Poza tym korzystamy też z tego, co zainwestowaliśmy w Koneserze. Większość sprzętu zostanie tutaj przewieziona i tylko zaadaptowana do nowego miejsca, do innych warunków technicznych. Właściwie odświeżamy to miejsce. Nie mamy planu przebudowywania czegokolwiek. To kino ma urok. Ono właściwie nie zmieniło się od czasu otwarcia w 1955 roku. Ta przestrzeń ma wartość, nawet jeśli nominalnie budynek nie jest zabytkiem. Ten klimat chcemy zachować w całości.
Jako scena służyć będzie wydzielona część dawnej widowni. Scenka przy ekranie jest za mała. Nie udźwignie żadnych teatralnych działań, a nie chcemy jej przedłużać i tworzyć sceny na podwyższeniu. To we współczesnym teatrze jest dosyć zamykające.
Czy deweloper pomaga jakoś teatrowi zaadaptować się w Kinie Wars?
A.M.-G.: – Deweloper bardzo pomaga nam merytorycznie. Dostaliśmy ten budynek z pełnym pakietem pozwoleń, przeprowadzoną inwentaryzacją. Wspólnie planujemy, jak to ma wyglądać, co tu może być. Bez tej pomocy trudno byłoby rozstrzygnąć kwestię niektórych problemów technicznych.
A na kiedy zaplanowaliście start Teatru WARSawy?
A.M.-G.: – Chcemy to miejsce otworzyć – nawet jeśli jeszcze będą trwały prace remontowe – już w Noc Muzeów 18 maja, po to, by je po prostu pokazać. Noc Muzeów to czas, kiedy w zasadzie warszawiacy po raz pierwszy wychodzą do miasta tak tłumnie. Pewnie będą zainteresowani, że coś nowego pojawiło się na Nowym Mieście. Odbędzie się też wtedy pokaz spektaklu dyplomowego – „Wstydźcie się żyć” na podstawie tekstu Hanocha Levina w reż. Adama Sajnuka. Kolejna premiera to „American Buffalo” na podstawie tekstu Davida Mameta w reż. Adama Sajnuka. Zagrają tam: Kuba Wons, Sebastian Cybulski i Marek Pituch – trzech młodych zdolnych aktorów. Pod koniec czerwca odbędzie się pokaz monodramu „Wraki” Neila LaBute’a w reż. Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej, w którym wystąpi Jacek Poniedziałek. Przenosimy tu też nasze pozostałe grane dotąd przedstawienia, czyli: „Zaklęte rewiry”, „Kompleks Portnoya”, „Gra”, „Boski romans”, „I będą święta”, „Taśma”.
Nowe Miasto jest bardzo turystyczne. Co Teatr WARSawy pokaże latem?
A.M.-G.: – Na pewno będziemy normalnie grać. Latem przedstawimy projekty lżejsze, czyli kabarety i koncerty. Będzie to kilka grup z Warszawy, które są już dość znane. Otwieramy też scenę dla dzieci, też ze względu na specyfikę tego miejsca. Mamy też mnóstwo naszych projektów pozateatralnych, jak np. Letnie Warsztaty Teatralne, Akademiasz czy jarmarki rękodzieła. Warto to tutaj pokazywać.
Czym będzie Teatr Warsawy na Nowym Mieście?
A.M.-G.: – Chcemy, żeby to był teatr „nowej Warszawy”. Wydaje mi się, że w warszawskiemu środowisku teatralnemu potrzeba takiego miejsca, gdzie skanalizuje się profesjonalna artystyczna energia, która rozpierzcha się po klubach i klubokawiarniach.
„Nowa Warszawa” to hasło intrygujące. Masz na myśli np. ludzi związanych z dawną Chłodną 25, a potem Klubem Komediowym Chłodna?
A.M.-G.: – Nie tylko. Takich miejsc, czy wręcz „środowisk” jest więcej. To właśnie „Nowa Warszawa”, o którą mi chodzi – jako ludzie, potencjał. Będziemy współpracować z różnymi grupami i instytucjami. Z Klubem Komediowym Chłodna pewnie też, jeśli uznają, że mają taką potrzebę, żeby zagrać w większym miejscu, to jesteśmy na to otwarci. Dla nas to zaszczyt.
Nie tworzymy tu jednak sceny impresaryjnej, bo chcemy brać odpowiedzialność za wszystko, co tu się dzieje, artystycznie także. Chcemy, żeby to miejsce miało swoją energię i żeby wypracowało markę – czyli że będzie jakoś zdefiniowane. Mówię o tym jako o teatrze „nowej Warszawy”, bo to kwestia młodych i nowych twórców, nowych projektów, nowych działań. Warszawa jest teraz kotłem, w którym dzieje się bardzo wiele rzeczy. Ludzie chętnie wchodzą w relacje zawodowe, profesjonalnie, choć zupełnie oddolnie. Wyobrażam sobie to tak, że może przyjść czas, kiedy to „wybuchnie” – i może to wydarzyć się właśnie tu w Warsie.