Alina Kozińska-Bałdyga: Marzy mi się, aby z III sektora wyszło wołanie do polityków o opamiętanie i wyłączenie z przedwyborczej debaty publicznej problemu aborcji.
Sprawa pani Joanny stała się kolejną okazją do podgrzewania przedwyborczej atmosfery politycznej przy wykorzystaniu tematu aborcji. W różnych mediach pojawiają się nowe komentarze i wypowiedzi. Także takie jak pytanie „Czy Barbie miała aborcję?”, które, moim zdaniem, dowodzą bardziej dojścia do „ściany absurdu” niż poczucia humoru. Przez ponad ćwierć wieku nie wypowiadałam się w temacie aborcji, ale obecnie postanowiłam zabrać głos.
Moim zdaniem sprawa wygląda następująco: policjanci złamali prawo stanowione i moralne. Postąpili źle. Pani Joanna biorąc tabletkę poronną nie złamała prawa stanowionego. Ale zabiła – to jest oczywiste. Zabijanie jest złe, ale jak złe, to już jest dyskusyjne. Bywa uważane za „mniejsze zło”. Dyskusyjne też może być co, kogo zabiła? Czy ludzki płód, czy dziecko/człowieka? Jedno jest pewne. Prawo stanowione nie zagwarantuje prawa do życia w okresie prenatalnym, zwłaszcza w pierwszym okresie ciąży. Dziś jest tabletka poronna, kiedyś były zioła i inne metody spędzania płodu.
Obecnie istotą problemu aborcji jest pytanie: Co ważniejsze – prawo do życia czy prawo do wyboru; życie czy wolność? To jest pytanie filozoficzne. Każdy sam sobie musi na nie odpowiadać. Nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Dlatego jestem przeciwna zadawaniu go kandydatom do Parlamentu i wykorzystywaniu w kampanii wyborczej.
Przed wielu laty, w stanie wojennym, bezpośrednio po morderstwie księdza Jerzego Popiełuszki, ksiądz prałat Teofil Bogucki, proboszcz żoliborskiego kościoła św. Stanisława Kostki powołał Ruch Obrony Życia im. Księdza Jerzego Popiełuszko. Uczestniczyłam w pracach tego Ruchu i na przykład współprowadziłam z Anią Streżyńską kolonie dla dzieci z biednych rodzin. Skupialiśmy się na pomocy kobietom w ciąży i matkom w trudnej sytuacji życiowej.
W tamtym czasie aborcja była tematem nieistniejącym w debacie publicznej, może nawet objętym cenzurą? Kościół prowadził nieliczne domy dla matek w ciąży, istniało też kilka ruchów pro-life. Pamiętam założycielkę nieformalnej organizacji Gaudium Vitae, która opowiadała mi o zainteresowaniu milicji działaniami jej organizacji. Interesowali się, ale nie przeszkadzali.
Pod koniec lat 80. zaczęły pojawiać się pierwsze zwiastuny szerszego zainteresowania tematem aborcji. Profesor Zbigniew Szawarski, filozof etyk z Uniwersytetu Warszawskiego wspólnie z profesorem Mikołajem Kozakiewiczem, prezesem Towarzystwa Rozwoju Rodziny chyba w 1987 roku zorganizowali na Uniwersytecie Warszawskim konferencję „Etyczne aspekty przerywania ciąży i zapłodnienia in vitro”. Myślę, że to była pierwsza konferencja naukowa poświęcona problemowi aborcji w Polsce. Zaczęły się żywe debaty, ale nie było podziału w społeczeństwie, raczej duże zainteresowanie tematem.
W tym czasie, w oparciu o darowiznę prywatnej posiadłości pod Warszawą, została utworzona, już jako organizacja zarejestrowana, Fundacja Obrony Życia im. Księdza Jerzego Popiełuszko. Współtworzyły ją: Społeczna Rada Prymasowska, warszawski Klub Inteligencji Katolickiej i Spółdzielnia Budowano-Mieszkaniową ATRIUM. Jako prezeska ATRIUM byłam w radzie tej Fundacji.
W tym czasie temat aborcji nie był dominujący w debacie publicznej. Stał się takim, gdy politycy zaczęli go poruszać przed wyborami parlamentarnymi. Wtedy Fundacja wydała oświadczenie. Niestety nie mam go. W oświadczeniu wskazywano m.in. na potrzebę pozytywnych działań nastawionych na udzielanie wsparcia kobietom w trudnej sytuacji życiowej. Podkreślano, że działania powinny być nastawione na eliminację przyczyn decyzji o aborcji. Pamiętam, że za jedną z głównych przyczyn uznano wtedy bardzo złą sytuację mieszkaniową. (Tu dygresja – nie wydaje mi się, aby poprawiła się ona na tyle znacząco, aby mogła przestać być brana pod uwagę jako mająca wpływ na decyzję o aborcji).
W oświadczeniu była też mowa o potrzebie budowania porozumienia społecznego w celu eliminowania zjawiska aborcji. A także, o ile dobrze pamiętam, o zawodności prawa stanowionego jako narzędzia do walki ze zjawiskiem aborcji. Było to na tyle znaczące oświadczenie, że ukazało się nie tylko w polskiej prasie, ale było też cytowane w Ameryce. Udzieliłam wtedy wywiadu jakiejś feministycznej dziennikarce, cytując przeczytane gdzieś zdanie, iż „Moralność i prawo to dwie różne kategorie. Państwo, w którym prawo kształtuje moralność jest państwem totalitarnym”.
Pamiętam też, że Społeczna Rada Prymasowska współtworząca Fundację Obrony Życia im. Księdza Jerzego Popiełuszki przygotowała „Dokument w sprawie obrony życia”, który ukazał się w Piśmie Okólnym Episkopatu nr 22/90. Zaczynał się od słów „Obronę życia można pojmować wielorako. Obroną życia jest ochrona przyrody… Obroną życia jest sprzeciw przeciwko wojnie i wszelkiej zorganizowanej nienawiści i agresji. Za życiem opowiadają się ci, którzy bronią prawdy w każdym jej kształcie, gdyż bez prawdy w sferze osobistej, rodzinnej i społecznej nie jest możliwy trwały pokój, a i samo życie znajduje się w sytuacji zagrożenia”.
Po tym wstępie autorzy Dokumentu skupili swoją uwagę na problemie obrony życia ludzkiego od poczęcia do urodzenia, podkreślając potrzebę nie potępiania, a udzielania pomocy ułatwiającej pokonanie lęku przed macierzyństwem. Napisano: „Przy obecnym stopniu zmęczenia ogółu społeczeństwa budzenie sumień i wrażliwości musi przybrać formy stonowane, mniej doktrynalne i bardziej ukształtowane przez postawę miłości”. W zakończeniu autorzy przestrzegają przed traktowaniem problemu aborcji instrumentalnie – „jako elementu zdobywania rozgłosu społecznego czy gry politycznej. Jest to zbyt wielki dramat całego społeczeństwa i poszczególnych osób, aby mógł podlegać takiemu wykorzystaniu przez jakąkolwiek spośród sił działających w kraju”. Przytaczam te słowa sprzed ponad 30 lat, gdyż są one obecnie równie, a może jeszcze bardziej aktualne i ważne niż wtedy.
Jest jeszcze jeden dokument, na który chciałabym zwrócić uwagę. To Stanowisko Konferencji Duchownych Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP w sprawie aborcji z roku 2020. Napisano w nim: „Zdecydowanie przeciwstawiamy się próbom, realizowanym przez jakąkolwiek siłę polityczną, instrumentalnego wykorzystywania religii, Kościołów oraz reprezentowanych przez nie wartości dla osiągania doraźnych celów politycznych”. Dokument ten jest krótki – jedna stronica – zachęcam do jego lektury.
Marzy mi się, aby z III sektora wyszło wołanie do polityków o opamiętanie i wyłączenie z przedwyborczej debaty publicznej problemu aborcji.
Uważam, że my, obywatele czujący się odpowiedzialni za nasze państwo i w praktyce realizujący to poczucie poprzez konkretną pracę dla dobra wspólnego w naszych organizacjach powinniśmy się sprzeciwić i odmówić głosowania na wszystkie partie polityczne, które za kryterium dostępu kandydatów na posłów do swoich list wyborczych wymagają jednoznacznego zdeklarowania poparcia dla stanowiska ich partii w temacie aborcji.
Oznacza to bowiem, że kandydaci ci są gotowi dla władzy poświęcić swoją wolność myślenia w sprawie tak bardzo skomplikowanej i ekstremalnie trudnej jak aborcja.
Rozumiem dyscyplinę partyjną w kwestiach np. gospodarczych. Poszczególni posłowie nie muszą się znać na gospodarce i potrzebne jest stanowienie prawa zgodnie z linią własnej partii. Ale każdy człowiek, a zwłaszcza poseł, powinien być człowiekiem niezależnym, umiejącym zgodnie ze swoimi przemyśleniami podejmować własne decyzje w sprawach związanych z moralnością. W Parlamencie potrzebujemy samodzielnie myślących i odważnych ludzi, a nie maszynki do głosowania.
O tym, jak problem aborcji jest niewyobrażalnie trudny wiedzą pewno tylko kobiety, które mierzyły się z nim w swoim własnym życiu. Sama pamiętam bezsenną noc w szpitalu, gdy zastanawiałam się, jaką mam podjąć decyzję. I wiem, że moja najstarsza córka mogłaby się nie urodzić, gdyby była kolejnym, a nie pierwszym dzieckiem.
Nie zgadzam się na wykorzystywanie problemu aborcji do gry politycznej. Takie podejście obnaża słabość cywilizacji patriarchalnej, naszej obecnej cywilizacji.
Jako dawna archeolożka wiem, że była kiedyś inna cywilizacja określana przez np. profesora Zygmunta Krzaka mianem matriarchatu. Polecam jego książkę „Od matriarchatu do patriarchatu”. Cytuję „Matriarchat był pierwszą epoką związaną z homo sapiens. Trwał około 30 000 lat. Jego początki sięgają młodszego paleolitu, epoki lodowcowej. Ale w paleolicie były to zaledwie zalążki. Natomiast do największego rozkwitu doszło w neolicie, pod koniec epoki kamienia, gdy rozwijało się rolnictwo – a właśnie to najwcześniejsze rolnictwo było domeną kobiet. W tym czasie (rolnictwo rozwinęło się około 10 000 lat temu na Bliskim Wschodzie) jako Bóg naczelny pojawiła się Wielka Bogini. Była to epoka pokoju i dobrobytu”. A także kultu płodności i macierzyństwa, czego dowodem są statuetki takie jak słynna Venus z Willendorfu. Ale potem, wraz z przeobrażeniami gospodarczymi związanymi z rozwojem pasterstwa i hodowlą zwierząt zaczął rozwijać się patriarchat. I mamy z nim do czynienia do naszych czasów. Patriarchat jest oparty na innych paradygmatach niż matriarchat, To między innymi siła jest wartością główną.
Uważam, iż obecnie jesteśmy w czasie przełomu cywilizacyjnego. Chcemy, więcej – musimy, aby przetrwać jako ludzkość – odejść od wartości siły na rzecz porozumienia bez przemocy, na zasadzie konsensusu.
Uważam, że my w III sektorze umiemy lepiej niż w partiach szukać rozwiązań trudnych problemów. Robimy to na co dzień. Dlatego uważam, że to my, pozarządowcy przyznający się do różnych opinii w kwestii aborcji, możemy podjąć się wypracowywania nowych rozwiązań w prawie dotyczącym aborcji.
Myślę, że tylko my możemy dopracować się rozwiązań, które będą oparte na powszechnym consensusie społecznym. A więc pozwolą odejść od siły prawa na rzecz porozumienia. Tylko wtedy będą to rozwiązania trwałe. Takie rozwiązania będą tworzyły podwaliny pod nową cywilizację opartą już nie na matriarchacie czy patriarchacie, a na partnerstwie kobiet i mężczyzn.
Dlatego proponuję: Protestujmy przeciwko wykorzystywaniu problemu aborcji do przedwyborczej gry politycznej. I spróbujmy w III sektorze wypracować nowe rozwiązania prawne dotyczące aborcji.
Alina Kozińska-Bałdyga – działaczka społeczna łącząca wiedzę archeologiczną, organizacji i zarządzania, nauk społecznych zdobytą w czasie studiów na Uniwersytecie Warszawskim i w Szkole Nauk Społecznych IFIS PAN oraz doświadczenie uczenia w liceach ogólnokształcących i Kolegium Nauczycielskim we wdrażaniu zmian w oświacie. Promotorka szkoły prowadzonej przez stowarzyszenie rozwoju wsi i modelu szkoły/przedszkola jako wielofunkcyjnego ośrodka rozwoju wsi. Prezeska Federacji Inicjatyw Oświatowych, organizacji tworzącej obywatelską politykę edukacyjną opartą na współpracy organizacji pozarządowych i samorządów. Członkini Związku Dziewcząt i Kobiet Chrześcijańskich Polska YWCA oraz Przewodnicząca Rady Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej ATRIUM.