Warszawska „Apteka Sztuki” to połączenie zakładu aktywności zawodowej i galerii promującej sztukę współczesną.
Pomysł galerii, w której prezentowane byłyby prace powstające w
Warsztatach Terapii Zajęciowej (WTZ) narodził się kilka lat temu.
Jednak członkowie Stowarzyszenia „Otwarte Drzwi” mieli wątpliwości:
stowarzyszenie dąży do ograniczenia marginalizacji społecznej, a
wystawianie prac osób z WTZ w wydzielonym do tego miejscu byłoby
właśnie marginalizowaniem. A gdyby tak otworzyć galerię sztuki,
działającą jako zakład aktywności zawodowej i zatrudnić osoby
niepełnosprawne? Agnieszce Tkaczyk i Krzysztofowi Pułtorakowi z
„Otwartych Drzwi” taki pomysł bardzo się spodobał. Postanowili go
zrealizować. .
Koszmar prawny
Galeria mieści się w centrum Warszawy, przy al. Wyzwolenia 3/5. Jak
na tego typu działalność to miejsce wprost wymarzone. Do galerii
prowadzi podjazd, wewnątrz jest przestronna sala wystawowa, są
wygodne pufy i niskie stoliki. Wkrótce zacznie działać barek,
będzie więc można napić się kawy lub herbaty. Na ścianach wiszą
obrazy Tadeusza Głowali, którego wernisaż uświetnił w lutym
oficjalne otwarcie „Apteki Sztuki”. Odwiedzający galerię otaczani
są troskliwą opieką pracowników, spośród których znaczna część to
osoby niepełnosprawne, także poruszające się na wózkach. Patrząc na
to aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu powstanie
galerii stało pod wielkim znakiem zapytania.
– Już na początku przeżyliśmy koszmar prawny – mówi Agnieszka
Tkaczyk, szefowa galerii. – Warunkiem utworzenia ZAZ-u jest
uzyskanie od wojewody statusu takiego zakładu. Przed podpisaniem
umowy, zażądano od nas zabezpieczeń finansowych w formie gwarancji
bankowej lub ubezpieczeniowej na przekazywane nam pieniądze. To
było dla nas niewykonalne, bo stowarzyszenie nie dysponuje takim
majątkiem. Na szczęście, po negocjacjach, udało się nam przekonać
urzędników, żeby odstąpili od tych żądań, ale przez to o miesiąc
później podpisaliśmy umowę z województwem mazowieckim. Poza tym
trzeba było szybko wyremontować lokal, żeby zgodnie z warunkami
umowy zdążyć z otwarciem galerii. Trzeba go było też przystosować
dla osób niepełnosprawnych i musieliśmy zrobić to naprawdę dobrze,
ponieważ do otwarcia ZAZ-u potrzebna była pozytywna ekspertyza
Państwowej Inspekcji Pracy, która w razie jakichkolwiek uchybień
nie pozwoliłaby nam na działalność. A przez to nie uzyskalibyśmy
statusu i niewywiązalibyśmy się z umowy.
Praca i rehabilitacja
Przepisy szczegółowo określają proporcje liczby zatrudnionych osób
niepełnosprawnych (muszą to być w większości osoby z orzeczonym
znacznym stopniem niepełnosprawności) i pełnosprawnych. Tych
pierwszych powinno być 70%. W „Aptece” pracują dwadzieścia cztery
osoby niepełnosprawne (nie łatwo było znaleźć odpowiednich
kandydatów) i dziesięć pełnosprawnych. Prowadzący ZAZ ma obowiązek
zapewnienia pracownikom transportu do zakładu i rehabilitacji,
zarówno społecznej, jak i zawodowej. Rehabilitacja musi odbywać się
minimum godzinę dziennie poza czasem pracy.
– Rehabilitacja powinna odbywać się między niepełnosprawnymi
pracownikami, poprzez własny przykład. Gdy jeden jest sportowcem na
wózku, pokazuje sobą, że można i warto pokonywać własne
ograniczenia. To według mnie najlepsza terapia. Zresztą staramy
się, aby nasi ludzie tak właśnie myśleli, a nie zdawali się tylko
na opiekę służby zdrowia czy rodziny – mówi Krzysztof Pułtorak,
dyrektor artystyczny galerii.
„Apteka” jest jednak ZAZ-em i narzucone przez prawo obowiązki
trzeba wypełniać. Czasem wiąże to ręce pracodawcom, którzy
chcieliby, aby ich pracownicy rzeczywiście aktywizowali się
zawodowo.
– Chciałbym, aby część naszej kadry stała się w przyszłości
marszandami sztuki, którzy nie tylko pracowaliby w galerii, ale
jeździli po świecie i sprzedawali lub kupowali obrazy – zdradza K.
Pułtorak.
Bezpieczna poduszka
„Apteka” działa od połowy grudnia. To w sumie niedługo i nikt
jeszcze nie wie, jakie przyniesie dochody. W całości będą one
zasilać Zakładowy Fundusz Aktywności Zawodowej. Gromadzone
pieniądze mogą być przeznaczane np. na usprawnianie stanowisk
pracy, poprawę warunków zatrudnienia, dokształcanie pracowników, a
nawet ich rekreację. Na razie pojawiły się spore problemy z
przepływem pieniędzy z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób
Niepełnosprawnych (PFRON), które są przekazywane do ZAZ-u przez
urząd marszałkowski i pokrywają wydatki związane z m.in. z
działaniem zakładu i pensjami pracowników.
– Z powodu opóźnień przez dwa miesiące nie mieliśmy pieniędzy na
wypłaty. Zresztą do tej pory nie mamy wszystkich środków
finansowych na ten zakład. Mam nadzieję, że w następnych miesiącach
sytuacja się unormuje – opowiada Agnieszka Tkaczyk.
Ale są też i dobre strony
– Dofinansowanie do kosztów działalności ZAZ-u i galerii z PFRON-u
sprawia, że nie musimy się martwić o wypracowanie zysków, żeby
przetrwać. Nawet, jeśli nie sprzedamy w miesiącu żadnego obrazu, to
i tak będziemy mogli dalej działać. Podejrzewam, że gdybyśmy nie
mieli tej bezpiecznej poduszki i prowadzilibyśmy np. działalność
gospodarczą, to przy braku dochodów musielibyśmy szybko zamknąć
galerię. Dlatego twierdzę, że galeria będąca ZAZ-em to idealne
rozwiązanie dla sztuki, która powinna być dotowana – wyjaśnia
Krzysztof Pułtorak.
Totalna biurokracja
ZAZ utrzymuje się z pieniędzy publicznych, musi więc bardzo
dokładnie się z nich rozliczać. Procedury z tym związane są
skomplikowane i często niejasne. W razie zakwestionowania wydatków
ZAZ-u przez urzędników, powstałe w ten sposób braki trzeba pokryć
ze środków stowarzyszenia.
– Musimy prowadzić pełną dokumentację wszelkich działań związanych
z prowadzoną rehabilitacją społeczno-zawodową i medyczną oraz
indywidualnymi programami rehabilitacji pracowników. Oczywiście,
obowiązują nas także wymagania, jak każdego innego pracodawcę,
czyli musimy prowadzić pełną dokumentację pracowniczą. Jesteśmy też
sprawdzani, czy wydajemy pieniądze zgodnie z przeznaczeniem, czy
zatrudniamy odpowiednią liczbę osób niepełnosprawnych, czy mamy
wymagane zezwolenia i dokumenty pracowników w należytym porządku –
mówi Agnieszka Tkaczyk.
Biurokratyczne trudności mogą i tak pojawić w najmniej spodziewanym
momencie. W ZAZ-ie nie może brakować żadnego pracownika
niepełnosprawnego: gdyby coś mu się stało i musiałby zrezygnować z
pracy, na jego miejsce trzeba natychmiast zatrudnić nową osobę. Gdy
się tego nie zrobi, kontrolerzy mają podstawę do zamknięcia
zakładu.
Z lodami i z psem
Z perspektywy kilku miesięcy działalności „Apteki” jej szefowie
wiedzą jedno – do otwarcia ZAZ-u trzeba się naprawdę dobrze
przygotować: dokładnie przemyśleć wszystkie za i przeciw, ale i tak
nie ma się gwarancji, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Nie
jest wcale prosto otrzymać status i spełnić wymogi określone w
umowie.
– Dlatego od samego początku trzeba twardo negocjować z urzędnikami
i nie godzić się na wszystkie proponowane rozwiązania – radzi
Agnieszka Tkaczyk.
Mimo wielu trudności galeria się nie poddaje. Chcą, aby „Apteka”
stała się ważnym miejscem na kulturalnej mapie Warszawy.
– Nie chcemy dedykować tego miejsca tylko osobom niepełnosprawnym i
marginalizowanym, choć głęboko wierzę, że skoro pracujemy wspólnie
z nimi, to doprowadzi nas to do ważnych odkryć i pozwoli wypracować
ciekawe i cenne rozwiązania związane z człowiekiem, jego pracą i
twórczością – uważa K. Pułtorak. – W „Aptece” zamierzamy po prostu
pokazywać dobrą sztukę i nie stawiać żadnych barier. Do nas można
wejść z psem, a nawet z lodami. Ściany naszej galerii są dla
wszystkich.
„Apteka Sztuki” ma podpisaną umowę na dziesięć lat. W najbliższym
czasie odbędzie się tu wystawa fotografii, a później biżuterii.
„Aptekę” codziennie odwiedza ok. czterdzieści osób, to całkiem
sporo, jak na galerię..
– To po prostu ładne miejsce i chce się tu przychodzić do pracy.
Wymieniamy się tu duchem, a nie pieniędzmi, ale wierzę, że i te uda
się nam też zarobić – mówi Krzysztof Pułtorak.
Dlaczego zakład aktywności zawodowej? ZAZ pozwala włączać osoby niepełnosprawne w aktywne życie zawodowe i społeczne. Pozwala organizacji realizować jej misję. Forma godna polecenia? Tak, ale do otwarcia ZAZ-u należy się bardzo dobrze przygotować. Przemyśleć wszystkie za i przeciw. Przygotować się na ogromne obciążenie biurokracją. Korzyści z prowadzenia ZAZ-u? Zabezpieczenie finansowe w postaci dofinansowania z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Największe problemy? Biurokratyczne wymagania. Opóźnienia w wypłatach pieniędzy z PFRON-u. Największe obawy? Przed kontrolami, sprawdzającymi rozliczenia publicznych pieniędzy oraz niespodziewanymi problemami związanymi z odejściem niepełnosprawnego pracownika i natychmiastową koniecznością zatrudnienia nowego. Dochody? „Apteka Sztuki” działa od grudnia 2007, więc trudno na razie mówić o dochodach. Cały wypracowany dochód przeznaczany jest na Zakładowy Fundusz Aktywności Zawodowej. Liczba pracowników? 34 osoby (w tym 24 niepełnosprawne). |
Artykuł ukazał się w czasopiśmie es.gazeta.ngo.pl - specjalnym numerze miesięcznika gazeta.ngo.pl poświęconym ekonomii społecznej - www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: es.gazeta.ngo.pl