Gdy wymienia organizacje, z którymi współpracowała i współpracuje, sama nie może się ich doliczyć. Jednak mimo iż lubi swoją pracę i ma w niej osiągnięcia, które przynoszą satysfakcję, wie, że na tym świat się nie kończy. Chyba przyszedł czas, aby na chwilę się zatrzymać i ponownie zastanowić nad priorytetami – wyznaje Anna Góral.
Niepełnosprawni, kobiety i Wolny Tybet
Chyba łatwiej uzyskać byłoby odpowiedź na pytanie, czego Anna nie robi, jednak zaryzykowaliśmy i poprosiliśmy o zwięzłe opisanie społecznej i pozarządowej działalności.
– Od 11 lat do bardzo niedawna byłam związana z fundacją zajmująca się osobami niepełnosprawnymi (Fundacja Aktywizacja, dawna „Fundacja Pomocy Matematykom i Informatykom Niesprawnym Ruchowo”), pracowałam także z innymi organizacjami działającymi na rzecz aktywizacji niepełnosprawnych. Interesują mnie też prawa kobiet, od wielu lat należę do Porozumienia Kobiet 8 marca. Trzy i pół roku temu założyłam z koleżankami własną organizację działającą na rzecz aktywizacji kobiet: Stowarzyszenie Inicjatyw Kobiecych. Prowadzimy tu doradztwo, w tym doradztwo zawodowe, kursy językowe, ale też nieobce są nam „miękkie” inicjatywy. Jakiś czas temu wspólnie z „naszymi” kobietami zrobiłyśmy mural o kobietach na Grochowie – wylicza Anna Góral.
Po chwili Anna przypomina sobie, iż od niedawna pełni funkcję wiceprezeski zarządu Federacji Mazowia. Ale to nie koniec wyliczanki. Współpracuje bowiem także z Amnesty International. Niegdyś prowadziła tam zespół ds. kobiet, obecnie organizuje w swoim stowarzyszeniu maraton pisania listów. Wspiera także Galerię Wolnego Tybetu.
Całości obrazu dopełnia współpraca z Fundacją Wspierania Kobiet i Rodzin – ORIGO, która wspiera m.in. kobiety w czasie ciąży, będące w trudnej sytuacji, np. ze względu na niepełnosprawność czy przebywające w domu samotnej matki. Jeszcze wolontariat w Muzeum Polin. Dodajmy do tego, że Anna od pięciu lat jest przewodniczącą KDS-u ds. Poradnictwa Specjalistycznego.
Od urzędniczki przez wolontariat do prezeski zarządu
Pierwszą organizacją, z którą związała się obecna przewodnicząca KDS-u, było Centrum Promocji Kobiet działające na rzecz ich aktywizacji oraz przeciwko dyskryminacji, głównie na rynku pracy, ale także w innych sferach życia. Tutaj Anna zdobywała doświadczenie wpierw jako wolontariuszka. Ale jak tu się znalazła?
– Moją pierwszą pracą była praca w administracji publicznej. Przyznam, że bardzo mi się nie podobało. W pewnym momencie trafiłam na warsztaty w Centrum Promocji Kobiet. Zbiegło się to w czasie z chęcią dokonania zmiany życiowej. Zdecydowałam się na wolontariat w Centrum. Potem ukończyłam kursy dla konsultantów zawodowych, zaczęłam prowadzić warsztaty i doradztwo. Po jakimś czasie nawiązałam współpracę z Fundacją Aktywizacja, w której przez cztery lata pełniłam funkcję członkini zarządu – wspomina Anna.
Obecnie Anna kończy współpracę z tą organizacją. Rozmawiamy z nią zatem na kolejnym rozstaju dróg życiowych. – Szukam swojego miejsca, nie wyobrażam sobie wyjścia z III sektora, ale też widzę, że pewne formuły się tu dla mnie wyczerpały – wyznaje.
Z pewnością jednak nie wyczerpała się formuła pozarządowa. Współpracująca od ośmiu lat z Anną Beata Świniarska tak podsumowuje jej działalność: – Anna swoją pracę traktuje jako misję. Naprawdę tak jest. Nie tylko pomaga ludziom, ale robi to z przekonaniem i przyjemnością. W mojej opinii właśnie takie osoby powinny pracować w organizacjach pozarządowych.
Kobiety wciąż dyskryminowane
Anna od lat swą uwagę zawodową skupia na dwóch grupach: osobach z niepełnosprawnościami oraz kobietach. Na pytanie, czy te drugie także zalicza do wciąż dyskryminowanych, bez wahania odpowiada, że tak. Na jakich polach?
– Przede wszystkim przemoc domowa, szczególnie trudna dla kobiet niepełnosprawnych. Niebieska karta nie jest dostosowana np. do osób niewidomych. Wizyty u lekarza nie tylko mogą być trudne ze względu na nieprzystosowanie większości gabinetów do potrzeb osób niepełnosprawnych, ale nawet niemożliwe bądź bardzo krępujące. Weźmy np. wizytę u ginekologa. Z fotela ginekologicznego często nie może skorzystać kobieta poruszająca się na wózku. Z innych barier: który lekarz zna język migowy? – wylicza Anna.
– Brakuje też rzetelnej edukacji seksualnej dopasowanej do potrzeb kobiet z niepełnosprawnościami, bardzo rzadko organizuje się np. warsztaty prowadzone przez seksuologa dla kobiet z niesprawnością intelektualną. Chciałabym, aby moja organizacja takie projekty realizowała – dodaje.
Agnieszka Deja, pracująca z Anną m.in. w Federacji Mazowia, potwierdza owo skupienie się przewodniczącej KDS-u na problematyce kobiet: – Ania kojarzy mi się z kobiecością: wciąga kobiety, także te, którym z różnych powodów nie jest łatwo, do aktywności na rzecz innych, ale także angażuje do samopomocy. Jest solidarna z kobietami, i nie chodzi tu o krzykliwość, tylko o to co robi, wybitnie oddolnie. W końcu jest też dumną mamą dwóch wspaniałych dziewczyn.
Z perspektywy przewodniczącej KDS-u
– Problem jest taki, że w budżecie miasta coraz mniej pieniędzy przeznacza się na poradnictwo, a potrzeby mieszkańców coraz większe. Ludzie niechętnie korzystają z poradnictwa oferowanego przez OPS-y, zresztą z takiej usługi mogą korzystać tylko beneficjenci pomocy społecznej. Zgodnie z nową ustawą o bezpłatnym poradnictwie prawnym mogą udzielać go tylko radcy prawni, zaś sama usługa ma być dostępna wyłącznie dla odbiorców pomocy społecznej – wyjaśnia Anna i dodaje, że organizacje do tej pory udzielające bezpłatnego poradnictwa prawnego są pełne niepokoju. – Która z nich bowiem zatrudnia radcę prawnego? Dlaczego pracujący w nich prawnicy i doradcy z ogromnym doświadczeniem mają być nagle pozbawieni możliwości wykonywania dotychczasowej pracy? – pyta.
I jeszcze jeden aspekt sytuacji. Przewodnicząca KDS-u wyraża obawę, a raczej stwierdza fakt, że miasto, uznawszy za rozwiązaną systemowo kwestię bezpłatnego poradnictwa prawnego, będzie przeznaczało mniejsze fundusze na tę działalność w otwartych konkursach ofert.
We wrześniu miasto ogłosiło konkurs na poradnictwo, zawęziło jednak jego zakres do poradnictwa rodzinnego. – Być może ma to związek z wprowadzeniem nowej ustawy i ograniczaniem bezpłatnych porad prawnych udzielanych przez organizacje. Mamy tu jednak jeszcze inną budzącą zastanowienie kwestię: definicję poradnictwa rodzinnego. Wyobrażam bowiem sobie sytuację, w której z takiej usługi korzysta osoba samotna. Wszystko jest więc kwestią definicji. Miasto zgodziło się z tą interpretacją. Jednak tendencja do zawężania działań organizacji na tym polu jest jasno widoczna – wyjaśnia Góral.
Plany KDS-u
Anna przyznaje, że KDS ma niewielką szansę wpłynąć na zmianę opisanej wyżej sytuacji, która dyktuje przyjęte prawo. W ramach KDS-u chciałaby za to wdrożyć standardy poradnictwa.
– W 2006 r opracowaliśmy podstawowe standardy poradnictwa. Zdefiniowaliśmy każdy jego rodzaj: poradnictwo prawne, obywatelskie, pedagogiczne, psychologiczne, zawodowe, mediacje, a także podstawowe zasady jego udzielania, m.in. takie jak bezstronność i poufność. Zależy nam, aby wszystkie organizacje prowadzące bezpłatne poradnictwo w Warszawie i biorące udział w konkursach przestrzegały tych standardów. Jako KDS nie mamy mocy sprawczej w tym zakresie, egzekwować może miasto, jednak najpierw owe standardy muszą zostać usankcjonowane. Zwróciliśmy się zatem z odpowiednią prośbą do warszawskiej RDPP. Czekamy na odpowiedź.
A poza pracą?
– Uwielbiam fotografię, moi przyjaciele śmieją się ze mnie, że dokądkolwiek jadę, taszczę aparat. Ale rzeczywiście, bardzo lubię robić zdjęcia, sprawia mi to ogromną przyjemność. Poza tym, mimo iż zupełnie nie mam talentu plastycznego, lubię murale społeczne. Zresztą talent tu nie jest specjalnie potrzebny, szablony do obrysowania ułatwiają sprawę – śmieje się Anna.
Przewodnicząca KDS-u lubi także koty oraz… zajmowanie się swoim 7-miesięcznym wnukiem. – Nadto pociąga mnie ekonomia społeczna. Myślę o założeniu spółdzielni socjalnej – wyznaje.
Empatia do kwadratu
Osoby, którym na różnych etapach rozwoju zawodowego Anny przyszło z nią pracować zgadzają się przede wszystkim w jednym: przewodnicząca KDS-u to osoba empatyczna i wrażliwa.
Beata Świniarska opowiada: – Znam Annę ponad osiem lat, nasze drogi zawodowe skrzyżowały się w jednej z organizacji pozarządowych. Ania przyjmowała mnie do pracy w fundacji, w której już sama od jakiegoś czasu działała. Jest człowiekiem przede wszystkim wrażliwym, ma dużo empatii. Pewno to pokierowało ją do pracy na rzecz niepełnosprawnych, a także na rzecz kobiet w trudnej sytuacji życiowej lub zawodowej. Wspólnie zakładałyśmy Stowarzyszenie Inicjatywa Kobiet, które powstało z kolei głównie z inicjatywy Anny.
Łyżka dziegciu w beczce miodu
Anna dużo pracuje, jest bardzo aktywna zawodowo i społecznie, jednak, jak przyznaje, kilka lat temu została niejako zmuszona do gorzkiej refleksji na ten temat.
– Złapałam się na tym, że za dużo robię. Moja 16-letnia córka uważa, że jestem matką, która zajmuje się innymi, ale nie poświęca czasu najbliższym. Mam dwie córki – jedna nastoletnia, druga już zupełnie samodzielna, ostatnio została matką. Wydaje ci się, że robisz coś dla innych, a potem we własnym domu twoje córki mówią: „Halo! My też cię potrzebujemy!”.
Czy skłoniło to Annę do podjęcia zmian w swoim życiu? – Tak. Od tego momentu zaczęła we mnie kiełkować myśl, że należy coś zmienić. Obecnie jestem na etapie redefiniowania priorytetów. Dużo więcej czasu poświęcam także rodzinie – przyznaje.
Wydaje ci się, że robisz coś dla innych, a potem we własnym domu twoje córki mówią: „Halo! My też cię potrzebujemy!”.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)