Trzy podwórka i trzy grupy zupełnie innych potrzeb i interesów – warszawskie stowarzyszenie Odblokuj pracuje tam od kilkunastu miesięcy. To, co dzieje się między blokami czy kamienicami nie jest jednak tylko wewnętrzną sprawą wąskiego grona sąsiadów. To sprawa nas wszystkich, której nikt nie może lekceważyć.
Każde podwórko to inny organizm
Stowarzyszenie Odblokuj to organizacja zrzeszająca specjalistów różnej maści zajmujących się przestrzenią: od architektów, poprzez urbanistów, aż po grafików i projektantów. Za jedno z zadań wszyscy oni postawili sobie taki oto cel: chcą przywrócić świetność kilku warszawskim podwórkom, tak żeby na nowo mogły służyć mieszkańcom okolicznych bloków czy kamienic.
Miejscem, w którym stowarzyszenie rozpoczęło działanie, było jedno z praskich podwórzy, przy ulicy Równej 21.
– To numer dziś już nieistniejący. Kiedyś stała tam kamienica – tłumaczy szefowa Odblokuj, Marlena Happach.
Z inicjatywą nadania temu miejscu nowej jakości wyszła lokalnie działająca Grupa Pedagogiki i Animacji Społecznej. To zespół streetworkerów, który na co dzień prowadzi zajęcia z praskimi dziećmi i młodzieżą oraz ich rodzicami.
– Zawsze potrzebne jest takie lokalne stowarzyszenie, punkt styczności między nami a mieszkańcami – mówi M. Happach i dodaje, że przy działaniach takich, jak rewitalizacja podwórek, zawsze potrzebna jest też dobrze zorganizowana współpraca z lokalnymi władzami, czyli z władzami dzielnicy.
Z dzielnicowego punktu widzenia nie zawsze jednak problem tak małego organizmu, jak społeczności sąsiedzkiej skupionej wokół jednego czy dwóch podwórek, jest wyraźnie dostrzegalny. W urzędach nieraz dominuje tendencja do uogólniania potrzeb i problemów, tymczasem każde podwórko jest inne i wymaga odrębnego spojrzenia na jego funkcjonowanie i rolę, jaką spełnia. Na podwórko przy Równej urzędnikom zwróciło uwagę właśnie stowarzyszenie Odblokuj.
– Zaplanowaliśmy tam szereg działań. Na ścianie, do której kiedyś przylegała nieistniejąca kamienica, namalowaliśmy mural. Razem z mieszkańcami posadziliśmy też rośliny. Zarząd Gospodarowania Nieruchomościami, który podlega pod dzielnicę, poprosiliśmy jedynie o częściową wymianę nawierzchni – mówi Marlena Happach.
Z wydaniem decyzji w tej sprawie ZGN zwlekał do ostatniej chwili. Ostatecznie jednak pracownicy Zarządu pojawili się przy Równej.
– W ostatnim momencie zadzwonił telefon od jednego z mieszkańców. Powiedział, że robotnicy układają kostkę. Później okazało się, że zamontowali także ogrodzenie, założyli ujście wody do podlewania roślin oraz zobowiązali się do opieki nad tym miejscem – podsumowuje Marlena Happach.
Interes dzielnicy a interes mieszkańców
Podstawowy problem, który pojawia się przy okazji większości społecznych rewitalizacji, to nie do końca jasne plany dzielnicy co do danego miejsca. Jak pokazuje doświadczenie wielu społeczników, gdy przychodzi do działania, okazuje się, że los wielu miejsc jest już przesądzony, albo plany szybko się zmieniają już w trakcie działań.
Na podobny problem stowarzyszenie Odblokuj natknęło się na podwórku przy Stalowej. Rewitalizacja tego podwórka zaraz po podwórku przy Środkowej miała być częścią projektu OdNowa, realizowanego przy wsparciu Fundacji Batorego. Choć inicjatywa zyskała wsparcie miejskiego Biura Kultury, na poziomie dzielnicy pojawił się problem:
– Gdy sprawdziliśmy kwestie własnościowe i kwestie ewentualnych roszczeń w ZGN, było jasne, że wszystko da się na tym podwórku zrobić. Niedawno jednak okazało się, że działka pójdzie na sprzedaż i dzielnica zgadza się tylko na działania tymczasowe – mówi szefowa Odblokuj.
Początkowo plany jej zagospodarowania były bardzo bogate. Stowarzyszenie chciało z podwórka na Stalowej uczynić wspólną przestrzeń, na której swoje miejsce znalazłyby osoby z różnych grup wiekowych. Miały być elementy stałej infrastruktury i zieleń.
– Teraz nie wiemy, co zrobić. Nikt nie potrafi nam powiedzieć kiedy działka zostanie zagospodarowana, a więc i my nie wiemy, na ile warto w nią ingerować.
Stowarzyszenie zrezygnowało z większości stałych elementów zagospodarowania tego terenu. Zmieniły się też inne plany.
– W sąsiedztwie tej działki znajduje się opustoszały budynek. Chcieliśmy zorganizować tam warsztat rowerowy dla młodzieży z Pragi. Chłopcy mieliby zajęcie i przy okazji mogliby parę groszy zarobić wypożyczając rowery. Niestety, z tych planów trzeba było zrezygnować – mówi M. Happach i wyjaśnia: – Po wielu miesiącach wymiany dokumentów poinformowano nas, że budynek jest w stanie niepozwalającym na eksploatację. Gdy chcieliśmy rzucić na niego okiem osobiście, powiedziano nam, że jest tak niebezpieczny, że już nikt nie może do niego wejść – dodaje. – Jedyne, co mogliśmy zrobić, to prowizorycznie podzieliliśmy przestrzeń namalowanymi liniami oraz wprowadziliśmy elementy zieleni. Dzięki temu chociaż w ten sposób różni mieszkańcy zyskali swój kawałek tego podwórka.
Urzędnik, który wstaje zza biurka
Rzeczywistość urzędnicza nie zawsze staje w opozycji do tego, co chcieliby społecznicy i mieszkańcy. Są i przykłady wychodzenia poza istniejące ramy i przepisy.
– Wszystko tak naprawdę zależy tylko i wyłącznie od zwykłej ludzkiej otwartości – mówi Marlena Happach i dodaje, że z największą urzędniczą otwartością jej stowarzyszenie spotkało się w ratuszu na Targówku.
– Dostrzegliśmy tam problem jednego z podwórek mieszczącego się przy Naczelnikowskiej. Jest to otwarta przestrzeń między linią kolejową, wielkim supermarketem i miejscem, przez które w przyszłości będzie biegła autostrada – opowiada.
Pierwszym zadaniem związanym z rewitalizacją tego miejsca było pogodzenie potrzeb mieszkańców trzech bloków, które znajdują się w jego obrębie.
– Okazuje się, że mieszkańcy bloku przy Naczelnikowskiej nie za bardzo lubią się z mieszkańcami bloku przy Birżańskiej, już nie mówiąc o tych z ulicy Księcia Ziemowita – wyjaśnia M. Happach.
Do utworzenia wspólnej przestrzeni w tak konfliktowych warunkach trzeba było przede wszystkim oczyścić zarośnięty teren pełen ruin i chaszczy. Żeby rozpocząć proces wycinki zieleni, potrzebna była jednak najpierw zgoda Wydziału Ochrony Środowiska.
– Reakcja pań w urzędzie bardzo nas zaskoczyła. Panie wstały zza biurka, pojechały na miejsce, oznajmiły, że sprawdziły wiek drzew i że możemy wyciąć wszystko oprócz pni drzew. Dzięki temu prace rozpoczniemy już wczesną wiosną – mówi prezeska Odblokuj.
Inna pozytywna reakcja urzędników miała miejsce, gdy stowarzyszenie wystąpiło o sprawdzenie kwestii własnościowych:
– W Wydziale Geodezji informacje dostaliśmy właściwie od ręki, a w Wydziale Architektury okazało się z kolei, że nie musimy czekać przepisowych 30 dni ze zgłoszeniem i sprawę da się załatwić wcześniej – wymienia Marlena Happach i dodaje: – Summa summarum zawsze trafialiśmy na urzędników, dzięki którym wcześniej czy później wszystko udawało się załatwić.
Źródło: inf. własna ngo.pl