Zaczęło się od uroczystego otwarcia i występu chóru pod pomnikiem Syrenki, a potem, żeby zdążyć we wszystkie ciekawe miejsca, naprawdę trzeba było się solidnie nabiegać…
Zaangażowało się całe Powiśle: od jeszcze oficjalnie nie otwartego Centrum Nauki "Kopernik", przez coraz liczniej nad Wisłą powstające knajpki i kawiarenki, aż do zakładów fryzjerskich i Domu Sióstr Urszulanek. Wszędzie coś się działo, wszędzie tętnił lokalny, sąsiedzki duch. Czuć było, że mieszkańcy Powiśla dobrze się u siebie czują i tym dobrym samopoczuciem chcą się podzielić z przechodniami. Pan Wojtek, fryzjer z ulicy Jaracza, wystawił przed swoim salonem stolik i częstował ciastami, herbatą, polewał także wino, ale przede wszystkich raczył każdego miłą rozmową. W innym salonie fryzjerskim "Laki Loki", po drugiej stronie ulicy, można było zrobić sobie "alter ego" czyli gipsowy odlew twarzy. W "Kafce" na Oboźnej trwał kiermasz książek i warsztat latawcowy. Ponadto spacer z warsawianistą, konkurs na najlepszy wypiek na Powiślu i liczne wernisaże. Mocnym, finałowym uderzeniem był koncert punk-jazzowy big bandu Tricphonix Street Band na barce transFORM.
I wszystko to oddolnie, międzypokoleniowo i po sąsiedzku. A najlepsze jest to, że następne "Powiślenia" już w maju!
Źródło: inf. własna (ngo.pl)