Akademia Inicjatyw Sąsiedzkich to cykl edukacyjny, będący częścią programu Stołecznego Centrum Współpracy Obywatelskiej. Skierowana jest do przedstawicieli organizacji pozarządowych i do uczestników niesformalizowanych inicjatyw sąsiedzkich.
W ramach Akademii odbywać się będą szkolenia, seminaria, a także
różne wspólne działania. Ponadto organizatorzy zapewniają wszystkim
zainteresowanym stałe wsparcie merytoryczne. Zajęcia w Akademii
dotyczyć będą mechanizmów skutecznej aktywizacji i animacji
społeczności lokalnych. Organizatorzy chcą stworzyć platformę
współpracy i wymiany doświadczeń dla liderów takich działań. Chcą
także aktywnie szukać nowatorskich sposobów integracji lokalnej
społeczności, m.in. poprzez zachętę do współdecydowania o ważnych
dla niej sprawach. Przez „społeczności lokalne” rozumiane są tu
grupy osób zamieszkujące jeden budynek, jedną ulicę, osiedle czy
dzielnicę.
Miejsce spotkania inaugurującego otwarcie Akademii Inicjatyw
Sąsiedzkich nie było przypadkowe, jak zażartowali organizatorzy.
Wybrano na nie podziemia kawiarni Chłodna 25, by lepiej wczuć się w
klimat sąsiedzkich narad, które z reguły odbywają się w
piwnicach.
Cel: skuteczność
Warszawa wiedzie prym wśród polskich miast jeśli
chodzi o ilość inicjatyw sąsiedzkich, lecz nawet tu nie jest ich
wiele. Co prawa porównanie 1 tysiąca osób zaangażowanych w rady
osiedlowe w Toruniu z 15 tysiącami w Warszawie jest imponujące, ale
wciąż nie jest to duża ilość jak na dwumilionowe miasto.
Rada osiedlowa to łącznik między mieszkańcami a
radą miasta. Pełni rolę opiniotwórczą, jest rzecznikiem mieszkańców
w kontaktach z urzędem, także część decyzji finansowych pozostaje
jej gestii. Prawo jednak nie ogranicza możliwości rozszerzania tych
kompetencji. Wiedza o możliwości wpływu na decyzje finansowe gminy
może być zachętą do czynnego uczestnictwa w praca rady dla wielu
osób, a cykliczność procesu ustalania budżetu będzie wspomagała
umacnianie się aktywności mieszkańców.
Przykładem dobrej formy jednostki pomocniczej,
podatnej na animację i sprawnej, jest sołectwo – czyli
jednostka pomocnicza gminy wiejskiej. Od kwietnia 2009 r. rady gmin
będą mogły tworzyć fundusze sołeckie, dzięki czemu sołectwa zyskają
środki na finansowanie niewielkich, ale istotnych dla danej
społeczności działań, zgłaszanych jako inicjatywa mieszkańców.
Przedsięwzięcia te służyć będą musiały poprawie warunków życia
mieszkańców i być zgodne ze strategią rozwoju gminy. Jeśli ten
model się sprawdzi najpewniej zaimportowany zostanie do miejskich
jednostek pomocniczych. Sukces będzie w tym wypadku dużą zachętą i
warto będzie go promować.
Należy pamiętać, że informacja jest podstawą
skutecznej partycypacji. Warto jest więc wykorzystywać jak
najwięcej źródeł informacji i jak najróżniejsze sposoby komunikacji
z lokalną społecznością i z lokalną władzą. Rady osiedlowe, i inne
reprezentacje, niestety nie zawsze umieją skutecznie zbierać
wiedzę o tym, co faktycznie dzieje się w życiu mieszkańców, a także
informować o swoich działaniach. To prowadzi do nieskuteczności,
spadku autorytetu, a co za tym idzie niezadowolenia i niechęci do
współpracy wśród lokalnej społeczności.
Katalog jednostek pomocniczych jest otwarty –
obok sołectw, dzielnic, osiedli przewiduje się jeszcze inne, także
„niższego rzędu” , bliżej ludzi. Jest to bardzo istotne biorąc pod
uwagę fakt, że osiedla np. warszawskie, bywają bardzo wielkie. W
takich wypadkach rada może nie być przez wszystkich mieszkańców
akceptowana jako przedstawicielstwo. Tworzenie mniejszych jednostek
jest sposobem na poszerzenie zaangażowania mieszkańców i budowanie
zaufania.
Co w trawie piszczy?
Jak wiadomo świetnym początkiem działań
sąsiedzkich jest konflikt – nic tak nie jednoczy jak niechciani
sąsiedzi czy podwyżki składki na fundusz remontowy. Co jednak gdy w
życiu sąsiedzkim brakuje burz lub gdy nie chcemy, aby stały się one
osią wspólnych działań?
Przykładem na skuteczne, niesformalizowane,
oddolne i całkowicie „pokojowe” działanie było „sąsiedzkie
spotkanie z tyłu bloku” w Bełchatowie. Opowiedział o nim Bogdan
Skrzypczak, prezes Stowarzyszenia Centrum Wspierania Aktywności
Lokalnej. Spotkanie to zorganizowano w typowym, niskim
bloczku z wielkiej płyty, na jednym z bełchatowskich osiedli. Żyją
tu głownie osoby starsze, niezbyt zamożne. Do udziału w imprezie
zaproszono wszystkich 96 mieszkańców budynku. Mimo że de facto
organizatorem był jeden człowiek ogłoszenie sformułowano tak, by
odnosiło się do społeczności, operowano w nim określeniami „my”,
„dla nas”. Oprócz tego znalazły się w nim uspokajające zapewnienia
m.in. o tym, że impreza nie odbędzie się jeśli określona ilość
mieszkańców wyrazi sprzeciw i że dokonano odpowiednich ustaleń ze
strażą miejską, która zgadza się na organizację tego spotkania.
Udział w imprezie nie wiązał się z żadnymi nadprogramowymi
kosztami, wszystkie „dobra” (jedzenie, picie) mieszkańcy przynieśli
ze sobą z domów. Pomysłodawca nie przewidział także gier i zabaw –
celem było, aby każdy poczuł się gospodarzem tego przedsięwzięcia.
Mimo początkowej tremy spotkanie udało się doskonale. Przy
wystawionych na trawnik przed blokiem stolikach zasiadło 36 osób, w
wieku od lat 2 do 78, a do tego 20 osób przyszło na chwilę
zobaczyć, co się dzieje i wytłumaczyć się z nieobecności. Impreza
zaplanowana na 5 godzin przedłużyła się o kolejne 3 i skończyła po
północy.
Źródło: inf. własna