A jak rzeczywistość wróci do rzeczywistości [Felieton]
To był dziwny rok. Pełen emocji. Nierzadko skrajnych. Rok, który wywrócił do góry nogami plany niejednej i niejednego z nas, wymusił reorganizację życia osobistego, zawodowego, społecznego. Żegnam go z ulgą i – mimo wszystko – wdzięcznością. A w nowy rok wchodzę z nadzieją.
Czytam własne podsumowanie roku 2019, które publikowaliśmy w styczniu 2020 r. Ileż tam było planów, konkretnych spraw do „ogarnięcia”, wyzwań, przed którymi stawały stołeczne organizacje i władze samorządowe. Jeszcze pod koniec lutego wydawało się, że po świąteczno-sylwestrowo-szkolnych przerwach wskoczyliśmy na utarte tory: nowe zadania, kontynuacja starych zobowiązań, odpowiadanie na pojawiające się potrzeby, planowanie przyszłości.
Z wdzięcznością
Tak było w Stowarzyszeniu Klon/Jawor – na przełomie stycznia i lutego zakończyliśmy długi proces planowania strategicznego na najbliższe lata. Byliśmy pełni zapału i chęci do pracy, gotowi zmierzyć się z nowymi wyzwaniami: publikować ciekawe, użyteczne materiały, być kompetentnymi w doradzaniu organizacjom, wspierać aktywne osoby w ich chęciach uczynienia świata nieco lepszym. Nikt z nas jednak nie podejrzewał, że z tymi zadaniami przyjdzie nam się mierzyć w naszych domowych zaciszach. Od połowy marca 2020 r. praktycznie cała nasz działalność prowadzona jest zdalnie: zdalnie wydajemy portal ngo.pl i serwis warszawa.ngo.pl, zdalnie się spotykamy i ustalamy dalsze działania, zdalnie wspieramy organizacje – przez porady i konsultacje telefoniczne, webinaria, live’y, szkolenia on-line.
Aby sprostać tym wyzwaniom musieliśmy w dość szybkim tempie podnieść swoje kompetencje cyfrowe, nie tylko zaprzyjaźnić się z nowymi narzędziami, ale też umieć je z powodzeniem wykorzystać do swoich celów. A przede wszystkim przestawić swoje myślenie i utarte zwyczaje zawodowe. Stać się jeszcze bardziej on-line, starając się jednocześnie wyznaczyć rozsądne granice między pracą a życiem domowym.
Jednym przyszło to łatwiej, innym – trudniej. Ale mamy to. Działamy, pracujemy, realizujemy naszą misję. Patrząc dookoła i nasłuchując informacji ze środowiska warszawskich organizacji społecznych wiem, że mam ogromne szczęście. Nie tylko przez ten trudny czas miałam, co robić, ale też nie musiałam się martwić o to, z czego zapłacę rachunki. Tak, wiem, to wielki przywilej pracować w organizacji, która ma – jak na polskie warunki – ugruntowaną sytuację finansową i organizacyjną. I daje swym pracownikom poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Tak, wiem – nie każdy i nie każda z nas w trzecim sektorze ma to szczęście.
Dlatego osobiście kończę ten rok z ulgą (ponieważ póki co ominęły mnie, moją rodzinę i współpracowników trudne doświadczenia związane z pandemią), ale także z wdzięcznością – za tę pracę, za ten zespół ludzi i za to, co udaje nam się codziennie, razem robić. A także za tę świadomość, że niezależnie od okoliczności – o tym, w jakiej formie i kondycji wychodzimy z różnych życiowych zawirowań decyduje w dużej mierze to, jakich ludzi mamy wokół siebie.
Pandemia to uwypukliła. I nie myślę tu już tylko o moim stowarzyszeniu. Myślę o tych wszystkich osobach, wolontariuszach i wolontariuszkach, którzy z wielkim poświęceniem i zaangażowaniem włączali się się w różnorodne akcje pomocy w czasie pierwszej fali epidemii. I o tych, którzy – już mniej w świetle fleszy i kamer telewizyjnych – nadal robią swoją robotę, wspierając seniorów, osoby w kryzysie bezdomności, osoby niesamodzielne, lekarzy i pielęgniarki w ich codziennych zmaganiach z życiem w pandemicznych warunkach.
Myślę też o tych wszystkich ludziach z organizacji społecznych, którzy nagle – z dnia na dzień – zostali bez środków do życia, ponieważ projekty, które mieli w planach lub które już realizowali nie mieściły się w epidemicznych obostrzeniach ani nie dało się ich przenieść do wirtualnej rzeczywistości. Myślę także o tych, który jednak zawalczyli i – chociaż jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się to absurdalne – odnaleźli siebie, swoje działania, a co ważniejsze – ich odbiorców i odbiorczynie – w świecie on-line. Jestem wdzięczna im i jestem wdzięczna tym, którzy uznali, że mimo wojennej retoryki wokół nas – kultura, edukacja, środowisko, klimat – to nadal ważne obszary naszego życia. I jeśli nie zadbamy o nie teraz – trudno będzie wrócić do „normalności” po epidemii.
Z nadzieją
Rok 2021 nie będzie łatwy. Może nieco spokojniejszy, bo już się z pandemią oswoiliśmy, już nie wywołuje tak skrajnych emocji, już wiemy, że – przy zachowaniu środków ostrożności – da się z nią egzystować. Ale łatwy nie będzie.
Organizacje społeczne w Warszawie też tego doświadczą. Stołeczny władze – zresztą podobnie, jak wiele polskich samorządów – ograniczają wydatki. Budżet na rok 2021 na zadania publiczne realizowane przez organizacje społeczne jest mniejszy o ok. 6%. Wydaje się, że to niewiele, ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach i koniec końców może się okazać, że konkretna organizacja, w konkretnej dzielnicy, na konkretne zadania – nie dostanie pieniędzy w tym roku. Zawsze tak jest – ktoś powie. Oczywiście, ale tym razem takich organizacji będzie więcej niż rok temu, dwa lata temu, trzy lata temu… Mogą szukać pieniędzy gdzieś indziej – ktoś powie. Oczywiście, ale jednak ograniczenia epidemiczne sprawiają, że zdobywanie środków z innych źródeł wcale nie staje się łatwiejsze i wymaga nie lada determinacji, umiejętności, inwestycji… Nie jedna do niedawna prężnie działająca firma nie podołała.
Trudno może być także ze względów politycznych. Władze Warszawy nie należą do ulubionej opcji władz centralnych – nie da się ukryć. I chociaż wydawałoby się, że na linii ognia między Nowogrodzką a Placem Bankowym niezbyt wiele organizacji ma swoje siedziby, to jednak rykoszetem może dostać znacznie więcej z nich. Urzędnicy warszawscy już się obawiają wzmożonych kontroli wydatków publicznych. To może dotknąć także organizacji społecznych. A przypomnijmy: 2020 r. to nie tylko zawirowania związane z realizacją zadań w warunkach pandemicznych (i związane z tym zmiany w projektach, przesunięcia w budżetach, aneksy do umów itd.), ale także pierwszy raz, gdy organizacje będą rozliczane z rezultatów swych działań, a nie koniecznie z poprawnie złożonych dokumentów finansowych. To może być trudne doświadczenie zarówno dla organizacji, jak i dla urzędników.
Nie sposób też pominąć ogólnej sytuacji w kraju – napięć i protestów społecznych, pogłębiających się podziałów, niezrozumiałych decyzji, trudności gospodarczych, niepewności. Każdy i każda z nas odczuwa i przeżywa je na własnej skórze, na własny sposób.
Ale jednak wchodzę w ten nowy rok z nadzieją. Jakoś wierzę (może naiwnie), że w czasie pandemii powstały i okrzepły takie relacje międzyludzkie, które będą przynosić dobre owoce w 2021 r. Wspierajmy te relacje, wspierajmy się nawzajem – uważnością, życzliwością, obecnością. Symbolicznie i bardzo praktycznie (także finansowo). Może w 2021 r. rzeczywistość nam wróci z wycieczki on-line do rzeczywistości. I naprawdę od nas zależy – jak ona będzie.
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23