Co jest nie tak z okręgami jednomandatowymi? Czy nie byłoby idealnie oddawać głos na kandydata, zamiast na komitet wyborczy? Oczywiście, ale to jeszcze wcale nie znaczy, że jedynym możliwym rozwiązaniem są okręgi jednomandatowe.
Pierwsza kwestia, którą warto wyjaśnić od razu na wstępie to, że hasło „okręgi jednomandatowe” oznacza w polskim wariancie dwie rzeczy: że w danym okręgu wyborczym tylko jeden kandydat może otrzymać mandat radnego oraz że mandat otrzymuje ten kandydat, na którego oddano najwięcej głosów (głosowanie większościowe). Z wprowadzeniem tych dwóch elementów związane są konkretne problemy, które wpływają zarówno na wynik wyborów, jak i na funkcjonowanie rady miasta już po wyborach.
Okręg jednomandatowy
- Brak odpowiedzialności przed mieszkańcami z całego miasta - wprowadzenie okręgów jednomandatowych oznacza, że miasto zostaje podzielone na tyle okręgów wyborczych, ile jest miejsc w radzie miasta. W Poznaniu jest 37 radnych, więc oznaczałoby to 37 okręgów wyborczych (zamiast 7), w Gdańsku 34 okręgi (zamiast 6), w Sopocie 21 (zamiast 4), w Krakowie 43 (zamiast 7) itd. Wybrani z tych okręgów radni nie byliby odpowiedzialni przed mieszkańcami całego miasta, a jedynie przed mieszkańcami swojego malutkiego okręgu, choć podejmowaliby decyzje w sprawach całego miasta. Radnych wymieniają tu tylko wyborcy z poszczególnych okręgów i jeżeli mieszkańcom z danej dzielnicy podpadnie radny, który nie startuje w ich okręgu, to nie mogą głosować na kogo innego z tej prostej przyczyny, że jego nazwiska nawet nie ma na ich karcie do głosowania. Rozwiązanie: jeden okręg wyborczy – kandydaci mogą otrzymać głosy (lub ich nie otrzymać) od wyborców ze wszystkich części miasta.
2. Dbanie o interes mieszkańców małego okręgu zamiast o dobro wspólne całej lokalnej społeczności – okręgi jednomandatowe zachęcają radnych do tego, by dbali przede wszystkim o interes wyborców ze swojego okręgu, bo to tam otrzymują głosy, które pozwalają im uzyskać mandat. Może to prowadzić do sytuacji, gdzie pilne potrzeby mieszkańców innego rejonu miasta schodzą na plan dalszy, a najważniejsze staje się wyciąganie z budżetu miasta pieniędzy na realizację projektów w swoim okręgu tylko po to, by wykazać się przed swoimi wyborcami. Przykład bieżący z Sopotu (przy 4 okręgach wyborczych) – radny z osiedla Brodwino zakwestionował pomysł zainstalowania urządzenia do kogeneracji w domu seniora, który znajduje się na osiedlu Mickiewicza (inny okręg wyborczy), bo chciałby, aby na takim wydatku mogli skorzystać jego wyborcy. Rozwiązanie: jeden okręg wyborczy.
3. Zawężenie możliwości wyboru kandydata – zmniejszenie wielkości okręgu wyborczego oznacza automatycznie, że, jako wyborcy, mamy do wyboru mniejszą liczbę kandydatów. Przy podziale miasta na okręgi wyborcze nie możemy głosować na dowolnego kandydata do rady miasta, który tylko się zgłosił, lecz tylko na tego, który akurat kandyduje w naszym okręgu. W Poznaniu, nawet przy obecnym podziale na okręgi, wyborca ma do wyboru kilkakrotnie więcej mocnych kandydatów, niż gdyby weszły okręgi jednomandatowe. Przy okręgach jednomandatowych kandydaci są „pozamykani” w małych okręgach, w różnych częściach miasta i może się zdarzyć, że osoby, na które chcielibyśmy oddać głos w ogóle nie znajdą na karcie do głosowania w naszym okręgu. Rozwiązanie: duże okręgi lub jeden okręg wyborczy, dzięki czemu można oddać głos na dowolnego kandydata.
4. Brak możliwości wyboru radnego, do którego można zwrócić się ze sprawą – idea okręgów jednomandatowych polega na tym, że jeden, określony radny zajmuje się sprawami danego rejonu miasta. Ma to swoje plusy, ma jednak także minusy. Dzisiaj w Sopocie można zwrócić się do każdego z 21 radnych, nawet jeżeli nie mieszka on w okolicy, której dotyczy nasza sprawa. W Gdańsku na każdy rejon miasta jest do wyboru kilku radnych. Przy okręgach jednomandatowych nasze możliwości wyboru radnego spadają do zera, mamy bowiem tylko jednego radnego, który jest odpowiedzialny za sprawy danej okolicy. Jeżeli akurat nie jesteśmy z nim w najlepszych stosunkach lub jest to osoba, z którą jest nam trudno się porozumieć, to może oznaczać to kłopoty. Rozwiązanie: kilku radnych zajmujących się danym rejonem miasta lub brak podziału na rejony w ogóle.
5. Możliwość manipulowania granicami okręgów wyborczych – małe okręgi wyborcze stwarzają pokusę do tego, by przesuwać ich granice w taki sposób, by stwarzać większe lub mniejsze szanse na wygraną dla danego kandydata. Przesunięcie granicy pozwala bowiem zwiększyć w danym okręgu ilość wyborców o określonych preferencjach, co może istotnie wpłynąć na wynik wyborów. Rozwiązanie: duże okręgi wyborcze lub jeden okręg wyborczy.
Głosowanie większościowe
- Możliwość braku poparcia wśród większości mieszkańców – jeżeli radni są wybierani na podstawie tego, który z nich otrzymał najwięcej głosów, to może się zdarzyć, że wybrana zostaje osoba, na którą głosowało mniej niż 20% wyborców i, pomimo braku poparcia ponad 80% mieszkańców danego okręgu, otrzyma ona mandat. Głosowanie większościowe to jak wybory prezydenckie bez drugiej rundy, w której zwycięzcą może przecież okazać się kandydat, który w pierwszej turze zajął drugie miejsce, albowiem do niego przejdą głosy wyborców, którzy głosowali na pozostałych kandydatów. Warto jest tu spojrzeć na doświadczenia z Wielkiej Brytanii, gdzie od kilkudziesięciu lat stosuje się głosowanie większościowe w dużych miastach. Bardzo rzadko się zdarza, by większość w radzie uzyskiwała partia, która otrzymała ponad 50% głosów, a w tym systemie wyborczym możliwe jest, by partia uzyskała większość mandatów, pomimo tego, że otrzymała mniej niż 50% głosów. Dla przykładu, w dzielnicy Londynu (ang. London borough) Tower Hamlets, w 2006 roku, Partia Pracy uzyskała samodzielną większość w radzie, choć otrzymała zaledwie 31,9% głosów (w dzielnicach Londynu wybiera się 3 radnych w głosowaniu większościowym, niemniej jednak mechanizmy są te same, gdy wybiera się tylko jednego radnego) (1). Rozwiązanie: ordynacja proporcjonalna, w której ilość głosów oddanych na dany komitet odzwierciedla ilość uzyskanych mandatów.
2. Gwarantowane mandaty – zarówno głosowanie większościowe, jak i małe okręgi wyborcze sprawiają, że z danego okręgu może być wyłaniany wciąż ten sam radny, choć nie ma on poparcia większości wyborców, a na przykład poparcie jedynie nie poziomie 30%. Niemniej jednak głosy w wyborach mogą tak rozkładać się na pozostałych kandydatów, że wygrywa on wybory po wyborach. Jest to określane jako „gwarantowany mandat” (ang. safe seat), co sprawia, że wyborcy przestają mieć poczucie, że mają wpływ na wynik wyborów, co z kolei zniechęca ich do udziału w głosowaniu. Rozwiązanie: ordynacja STV. Interesujące są tu opinie mieszkańców Szkocji, gdzie w 2007 roku okręgi jednomandatowe zostały właśnie zastąpione okręgami wielomandatowymi z głosowaniem preferencyjnym (STV). Według większości respondentów STV sprawiło, że radni stali się bardziej dostępni. Wyborcy uważali także, że radni stali się bardziej widoczni i że chętniej biorą udział w lokalnych inicjatywach. W opinii wielu respondentów nowy system wyborczy sprawił, że radni nie są już pewni reelekcji i dlatego starają się o uznanie wśród wyborców (2).
3. Głosowanie taktyczne – wyborcy głosują taktycznie wówczas, gdy chcą uniemożliwić wygraną kandydatowi, który ma największe szanse w sondażach i, zamiast głosować szczerze na najlepszego ich zdaniem kandydata, głosują na tego, kto największe szanse pokonać faworyta, którego nie lubią. Rozwiązanie: głosowanie preferencyjne, w którym możemy zaznaczyć wielu kandydatów i uszeregować ich w wybranej kolejności.
4. Błędna większość – czy możliwa jest sytuacja, gdy ugrupowanie otrzymuje drugi wynik pod względem liczby zdobytych głosów, a pomimo tego zdobywa ponad połowę mandatów w radzie miasta? Tak i nie jest to jedynie hipotetyczna sytuacja. W 2006 roku, w Londynie, zdarzyło się tak m.in. w Kingston-upon-Thames, gdzie najwięcej głosów otrzymali Konserwatyści (40,8%), co dało im 21 mandatów. Tymczasem Liberalni Demokraci otrzymali mniej głosów (38,5%), a pomimo tego zdobyli aż 25 mandatów, co dało im samodzielną większość w radzie. Rozwiązanie: ordynacja proporcjonalna.
5. Nieproporcjonalne wygrane – W Hackney Partia Pracy otrzymała w 2006 roku 40,5% głosów, co dało jej 44 mandaty w radzie (na 57 miejsc). Natomiast Zieloni otrzymali w Hackney 20,6% głosów, a pomimo tego zdobyli tylko 1 mandat. Z kolei w tym samym roku, w Newham, Partia Pracy otrzymała 41,8% głosów, co zapewniło jej niezwykle dużo, bo aż 54 z 60 mandatów w radzie (90%). Rozwiązanie: ordynacja proporcjonalna.
6. Ograniczona możliwość wyboru kandydata – domyślam się, że większość wyborców w Polsce jest tak przyzwyczajona do stawiania krzyżyka, że mało kto może postrzegać ten sposób głosowania jako problem. Czy można w ogóle głosować inaczej? Można. W radzie miasta zasiada kilkadziesiąt osób, dlaczego więc mielibyśmy oddawać głos tylko na jedną osobę, zamiast na wiele? Rozwiązanie: głosowanie preferencyjne, dzięki któremu możemy zaznaczyć wielu kandydatów i uszeregować ich w wybranej kolejności. 7. Podziały w społeczności – postawienie krzyżyka wyłącznie przy nazwisku jednego kandydata zmusza mieszkańców opowiedzenia się po stronie jakiejś partii lub ugrupowania, choć niekoniecznie musimy się zgadzać w całości z jej programem. Może to stwarzać podziały w społeczności, gdzie na przykład połowa mieszkańców opowiada się po stronie PO, a druga połowa po stronie PiSu. Rozwiązanie: głosowanie preferencyjne, dzięki któremu można zaznaczyć kandydatów z różnych opcji politycznych, zarówno kobiety, jak i mężczyzn.
Przypisy:
(1) The Great Local Vote Swindle, Electoral Reform Society, s. 53. Pozostałe wyniki lokalnych wyborów w Londynie w 2006 r. pochodzą również z tej publikacji. (2) Communities in Control, Electoral Reform Society Scotland, s. 6.
Źródło: inf.własna