Marką może być wszystko. W przypadku miast może to być np. nawiązanie do historii. Tak jak w Saksonii, gdzie pięć tamtejszych samorządów i jeden polski zbudowały markę, wykorzystując ideę sojuszu sześciu miast górnołużyckich, które w 1491 r. połączyła wojna piwna między Zgorzelcem a Żytawą. Warto skorzystać z tego wzorca.
Kultura, kulinaria, rzemiosło
Samorządy sześciu miast stworzyły wspólną markę, zachęcającą turystów do spędzenia czasu właśnie tam, co oznacza regularny dopływ pieniędzy do budżetu. Postawiły na doskonale przygotowanych przewodników, wspaniałe zaplecze kulinarne oferujące potrawy kuchni regionalnej, bogactwo imprez kulturalnych i możliwość odwiedzania warsztatów rzemieślniczych. Wszystko nawiązuje do kultury i tradycji Serbołużyczan, a jednocześnie wzbogacone jest o możliwość wędrówek po saksońskich wsiach i miasteczkach, jazdę na rowerach czy uprawianie sportów wodnych na licznych i atrakcyjnych turystycznie akwenach.
Warte podkreślenia jest to, że życie na obszarze działania związku od kilkuset lat charakteryzuje symbioza Niemców z Serbołużyczanami, którzy mimo że są niewielkim narodem, to mają imponującą kulturę i wciąż żywą tradycję. Wśród Serbołużyczan szczególnie uroczyście do dziś obchodzona jest np. Wielkanoc, będąca prawdziwą gratką dla turystów. Obchody tego święta, w którym ważną rolę odgrywają procesje jeźdźców na koniach w Wielką Niedzielę oraz serbołużycki targ jajek wielkanocnych, cieszą się zawsze wielkim zainteresowaniem. Obchody nie omijają Budziszyna - miasta o 1000-letniej historii, będącego stolicą Łużyc. To m.in. tam można skosztować potraw kuchni serbołużyckiej, a także poznać obyczaje i kulturę Serbołużyczan. Wszystko dzięki temu, że władze samorządowe wspierają instytucje kultywujące tradycję. W Budziszynie aktywnie działa Muzeum Serbołużyckie, Niemiecko-Serbołużycki Teatr Lalkowy połączony z Teatrem Zamkowym, Serbołużycki Zespół Narodowy i Serbołużycka Informacja Turystyczna.
Po śladach Krabata
Ciekawym przykładem marki w marce, wykreowanej i z powodzeniem działającej na części obszaru Górnych Łużyc, jest Krabat obejmujący wsie i miasteczka regionu Kamenz. W jednej z tamtejszych wsi - jak głosi legenda - żył w XVII wieku człowiek o wielkim sercu, trochę czarodziej. Pomagał biednym, przyjmował postacie zwierząt i także w ten sposób wspierał potrzebujących. To on stał się marką regionu - regionu Krabat. Powstały szlaki piesze i rowerowe śladem Krabata, gospodarstwa agroturystyczne, warsztaty rzemieślnicze i przetwórcze (sery, nalewki, piwo) opatrujące własne wyroby logiem Krabat, a także liczne gadżety: szklanki, kieliszki, chustki itp. Ważną rolę w kreowaniu marki odgrywa spisana legenda o Krabacie, którą przetłumaczono już na szesnaście języków. Bo Krabat to także produkt eksportowy, ale tylko w zakresie zachęcającym do przyjazdu w miejsca z nim związane.
- Nie zależy nam na tym, by za granicą można było kupić pamiątki związane z Krabatem, bo przecież naszym głównym celem jest zachęcenie turystów do przyjazdu do nas - mówi Thomas Zschornak, burmistrz miasteczka Nebelschutz, będącego w sieci marki Krabat. - Chodzi o to, by atrakcyjnie przekazać informację o naszej marce i spowodować, że turysta do nas zawita.
Burmistrz Zschornak podkreśla wielką rolę dobrej informacji i chwali się ładnie wydanymi folderami, mapami i planami, które dokładnie pokazują atrakcje związane z Krabatem. Zaznacza też, że w promowanie regionu aktywnie włącza się nie tylko samorząd, lecz także liczne organizacje pozarządowe, skupiające młodzież i ludzi starszych.
- Dzięki temu - mówi burmistrz - życie na obszarach wiejskich, kultura i tradycja są pielęgnowane, każdemu zależy na tym, by jego miasteczko czy wieś były piękniejsze i miały przed sobą przyszłość.
Współpraca samorządów z organizacjami pozarządowymi, włączanie do działań mieszkańców, to podstawa sukcesu i tak na to patrzą lokalne władze.
- Mieszkańcy zwrócili moją uwagę, że przyjeżdża do nas wiele wycieczek starszych ludzi i pierwsze, co robią oni po przyjeździe, to szukają toalety - opowiada burmistrz Zschornak. - Dlatego nasze najpilniejsze zadanie, już zaplanowane, to budowa nowoczesnych, wygodnych toalet blisko miejsca, gdzie parkują wycieczkowe autokary.
Przynależność do sieci marki Krabat chwalą gospodarze gospodarstw agroturystycznych.
- Ta marka jest już znana i przyciąga turystów - mówi Sonja Heiduschka ze wsi Topferhof, która w starej gospodzie „Wetenca”, objętej ochroną konserwatorską, wynajmuje kilka pokoi, oferuje całodzienne wyżywienie, a także w pobliskiej dawnej stajni prowadzi warsztat ceramiczny. - Miejsca mamy prawie zawsze zajęte, ale oczywiście wymaga to działań reklamowych i informacyjnych. Pomaga nam także przynależność do Stowarzyszenia „Urlop na wsi saksońskiej”, które co roku wydaje informator, w których zamieszcza oferty wszystkich gospodarstw zainteresowanych tą formą promocji.
Z Krabata „żyje” też w sporym zakresie miasto i cały okręg Kamenz, oferując turystom udział w pieszych i rowerowych wędrówkach jego śladami po miejscach położonych między Budziszynem, Hoyerswerdą i Kamenz. Kamenz kultywuje także tradycje serbołużyckie - w mieście działa mieszczące się w dawnej wytwórni słodu Muzeum Zachodnich Łużyc, gdzie czynna jest wystawa obrazująca historię miasta. Wizyta właśnie w tej miejscowości jest także okazją do skosztowania słynnych kiełbasek z Kamenz.
Dwa miasta na literę „L”
Na markę związaną z historią, kulturą, tradycją stawiają też władze jedynego w związku polskiego miasta - Lubania. Położone u stóp przepięknych gór Izerskich, w dolinie rzeki Kwisy, jest on miejscowością o bogatej i ciekawej przeszłości. Rządzili w nim władcy Czech, Brandenburgii i Saksonii.
Biorą w nim udział uczestnicy z Polski, Niemiec i Czech. Lubań korzysta też z przynależności do Górnołużyckiego Związku Sześciu Miast, promując się w ramach marki. Na przykład przedstawia na wspólnym stoisku własną ofertę na targach turystycznych i nieruchomości w Stuttgarcie, Dreźnie, Berlinie i we Wrocławiu. Ten udział przynosi efekty - miasto jest coraz częściej i chętniej odwiedzane przez turystów, lubiących wypoczynek powiązany z poznawaniem historii regionu.
Od Lubania niedaleko do Loebau, które stanowi centrum Górnołużyckiego Związku Sześciu Miast, bo to tutaj, w geograficznym centrum Łużyc zawiązano przymierze. Odnowione w 1991 roku stawia na wspólną promocję turystyczną regionu.
Każde z miast należących do związku buduje swoją markę w sposób dla siebie najkorzystniejszy, ale jednocześnie nawiązuje do dawnych czasów, kiedy to ówczesne zdarzenia zachęciły do połączenia, by łatwiej było się bronić i zachować dobre obyczaje i prawa. Dziś miasta bronić się nie muszą, ale wspólna historia stała się okazją do zbudowania silnej i coraz bardziej znanej marki turystycznej. Potwierdza to rosnąca z roku na rok liczba odwiedzających.
PRZYKŁAD Z POLSKI Polskie gminy szukają sposobów na przyciągnięcie turystów Kazimierz Dolny, Nałęczów i może jeszcze Roztocze oraz część Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego - tyle na ogół wiemy o atrakcjach turystycznych Lubelszczyzny. Jest ich jednak znacznie więcej. Trzeba je tylko wypromować, pokazać na szerokim forum, a także wyposażyć w niezbędną infrastrukturę turystyczną. Słowem - należy stworzyć produkt, który będzie się sprzedawał. I takie działania są na Lubelszczyźnie prowadzone. Uczestniczą w nich jednostki samorządu terytorialnego. Lokalna Organizacja Turystyczna „Kraina Lessowych Wąwozów” z Nałęczowa powstała przed dwoma laty i jej naczelnym celem jest doprowadzenie do stanu, w którym turystyka byłaby wiodącą gałęzią gospodarki w regionie. Zaprosiła więc do wspólnego projektu gminy z obszaru Lubelszczyzny, aby wspólnie stworzyć i wypromować markę. Warto zrobić audyt W celu zdefiniowania mocnych i słabych stron regionu partnerzy przeprowadzili audyt. Wnioski mówią same za siebie, obszar, na którym funkcjonuje LOT „Kraina Lessowych Wąwozów”, ma bardzo korzystne położenie geograficzne, dużą atrakcyjność turystyczną, m.in. dzięki zasobom wód termalnych, walorom uzdrowiskowym, tradycjom rzemieślniczym czy zabytkowym obiektom. Gminy widzą szanse - Przystąpienie do stowarzyszenia znacznie ułatwi nam zaistnienie na arenie turystycznej - uważa Krzysztof Wasilewski, inspektor ds. ochrony środowiska w Urzędzie Gminy Wąwolnica. - Dobrze, że udało się pozyskać do współpracy tak dużą grupę, bo pojedynczo żadna z gmin nie miałaby szans przebić się ze swoją ofertą turystyczną. Tylko działając razem, możemy się wypromować. Gminy organizują wspólne przedsięwzięcia turystyczne. Jednym z ich jest projekt pod nazwą „Szlak młynów wodnych rzeki Bystrej”. Zaczyna się w Wojciechowie, przebiega m.in. przez Nałęczów, Wąwolnicę i kończy się w Kazimierzu Dolnym. Miejsca funkcjonowania tych młynów - jest ich ponad 20 - zostały oznaczone. Do współpracy udało się pozyskać młynarzy, którzy wyrazili chęć przekwalifikowania się na przewodników turystycznych, opowiadających turystom o tajnikach swojego zawodu, który powoli przechodzi do historii. „Szlak młynów wodnych” ma szansę stać hitem obecnego sezonu turystycznego. Są jednak i minusy - Audyt ujawnił, że na obszarze działania LOT panuje chaos w przestrzeni turystycznej, niedostosowanie zapisów w planach zagospodarowania przestrzennego do rozwoju turystyki, jest też niewystarczające zagospodarowanie turystyczne, zwłaszcza jeśli chodzi o miejsca noclegowe, gastronomię i obiekty rekreacyjno-usługowe - wylicza Agnieszka Ciekot z Gminnego Ośrodka Kultury w Poniatowej, lider Grupy Partnerskiej „W Krainie Lessowych Wąwozów”. - Brakuje nam też profesjonalnego marketingu turystycznego i informacji. Stowarzyszenie potrzebuje w związku z tym kilku ważnych rzeczy. Dobrze przygotowanej kadry, zarówno ludzi, którzy już pracują w branży turystycznej, jak tych, którzy kształcą się w tym kierunku. Niezbędna jest również infrastruktura - dobre oznakowanie dróg, dojazd do wszystkich atrakcji, mapy, przewodniki, baza noclegowa. Wszystko kosztuje W zapale i ferworze pomysłów nie można oczywiście zapomnieć, że na wszystko potrzebne są pieniądze. Nałęczowska organizacja korzysta więc z możliwości dofinansowania projektów przez poszczególne resorty ministerialne. Projekt „Szlak młynów rzeki Bystrej” uzyskał wsparcie finansowe w wysokości 25 tys. zł z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Inny projekt, polegający na oznakowaniu tras rowerowych, będzie dofinansowany ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki. Stowarzyszenie stara się też o pieniądze z Unii Europejskiej. Mariusz Gadomski |