Facebook to dziwne miejsce. Nie każdy potrafi się tam odnaleźć, bo zbyt wiele w nim sprzeczności. Z jednej strony użytkownicy, którzy są zaangażowani w każdą, najmniejszą nawet akcję. Z drugiej strony ironia, sarkazm i krytyka wszystkiego. Można zwariować.
Chyba że pozna się rządzące Facebookiem prawa i dostosuje do nich – wtedy o wiele łatwiej przyjdzie nam nie tylko egzystowanie w społecznościowym oceanie absurdu, ale również zwiększymy szanse na wypromowanie naszego fanpage'a. A przecież o to chodzi.
Nie można się obrażać na Facebooka za to, jaki jest. Pamiętajmy, że najsłynniejszy portal społecznościowy opiera się w większości na zabawie oraz w pozostałej części na psuciu tejże innym. Musimy stanąć po stronie zabawy i sprawić, by użytkownicy poczuli, że nasza kampania to coś więcej, niż tylko kliknięcie "Lubię to", wraz z następującym później zalaniem ich tablicy postami. Dajmy im coś, czym będą mogli się bawić. Tak, jak zrobiła to w 2010 roku firma Nike, wprowadzając na rynek nadajniki GPS montowane w butach i łącząc je z rywalizacją na Facebooku – użytkownicy mogli publikować swoje sportowe wyniki, a znajomi mieli możliwość rzucenia im wyzwania. Okazało się, że całkiem prosty zabieg obiegł (dosłownie) cały świat, przyciągając miliony użytkowników.
Mówiąc w skrócie – Facebook stał się swoistą platformą rozrywkową. Pomijając nawet ilość facebookowych gier, w które grają setki milionów użytkowników, sieć społecznościowa przekształciła się w sieć rywalizacyjną i należy to sprytnie wykorzystać. Oczywiście rodzaj rywalizacji zależy również w dużej mierze od charakteru naszej działalności, ale pamiętajmy, że nie do końca chodzi nawet o rozrywkę – chodzi o aktywizację użytkowników.
Na Facebooku znudziło się już tylko bierne klikanie guzika z uniesionym w górę kciukiem. Członkowie globalnej społeczności chcą czuć, że po drugiej stronie łącza siedzą żywe osoby, zaangażowane tak samo, jak oni. Udzielane przez ludzi wsparcie spotyka się z reakcją w przypadku 95% podmiotów posiadających fanpage, ale tylko 5% naprawdę angażuje się w dyskusje, wyrażanie opinii i realną, namacalną komunikację z odbiorcami. Tak właśnie powinien funkcjonować dobry marketing.
Jeszcze inną sprawą jest znalezienie użytkownikom motywacji do wypełnienia jakiegoś wspólnego celu. Firma ubezpieczeniowa Dovera przeprowadziła swojego czasu kampanię polegającą na dobieraniu użytkowników według grupy krwi. Dla każdej grupy stworzono osobne "pokoje", w których obcy sobie ludzie mogli się poznać i nawiązać nowe znajomości. Przy okazji Dovera zyskała ponad 10 tysięcy dawców w tydzień i współpracuje teraz z Czerwonym Krzyżem. Wszystko na luzie, z elementem zabawy.
Znana z produkcji podzespołów komputerowych firma Intel uruchomiła na swoim fanpage'u projekt polegający na "spinaniu" komputerów użytkowników, w celu stworzenia jednego, globalnego superkomputera wspomagającego naukowców w obliczeniach. Ludzie chętnie przyłączali się do tej inicjatywy nie dlatego, że byli zafascynowani pomysłem (pewnie zdecydowana większość nie do końca wiedziała nawet, o co w tym wszystkim chodzi), ale dlatego, że chcieli pomóc. Bo, wbrew pozorom, społeczność internetowa jest w stanie zdziałać cuda. Wystarczy lekko ją pchnąć w odpowiednią stronę.
Kolejnym istotnym elementem jest odpowiedni dobór czasu publikacji postów. Za pewnik można przyjąć, że przeciętny użytkownik Facebooka otrzymuje dziennie kilkaset, jeśli nie kilka tysięcy informacji na swojej "ścianie", zatem dobre wymierzenie czasu jest kwestią niezwykle istotną. W grę wchodzą tutaj mechanizmy zachowania się użytkowników, które trzeba poznać. Osoby dorosłe najczęściej zaglądają na Facebooka rano (przed pracą) oraz wieczorem (po pracy). Młodzież najczęściej w godzinach porannych i popołudniowych, analogicznie – przed i po szkole. Prawdopodobnie najmniej oglądane są posty pojawiające się w ciągu dnia, kiedy większość osób jest zajęta. Ale, należy o tym pamiętać, wszystkie te czynniki zależą w dużej mierze od charakterystyki naszej grupy docelowej.
Zdjęcia. Można się nie zgadzać ze stwierdzeniem, że jeden obraz wart jest więcej, niż tysiąc słów, ale w Internecie to działa. Według badań Facebooka, odpowiednio skonstruowane posty ze zdjęciami są w stanie wygenerować nawet 100 procent więcej zaangażowania, niż sam tekst. I wbrew pozorom, wcale nie muszą być to wyłącznie słodkie zdjęcia kotków. Jeśli, przykładowo, chcemy wspomóc ofiary trzęsienia ziemi czy powodzi, zdjęcia obrazujące te tragedie przemówią do wyobraźni użytkowników o wiele mocniej, niż słowa. Aby efektywnie pomagać, musimy pokazać ludziom, komu pomagamy i z jakiego powodu. A Internet zrobi resztę.
Facebook nie jest nieokiełznany i niepoznany, wręcz przeciwnie – to schematycznie działająca społeczność ludzi, którzy potrafią wykazać się ogromnym zaangażowaniem, jeśli widzą w tym sens. Cała trudność polega pokazaniu im, co mogą zrobić i jak. Sama obecność na tym portalu jest potwierdzeniem tego, że ktoś chce być zaangażowany, chociażby w swoistego rodzaju życie społeczne. Ale jeśli pozwolimy Internautom na zrobienie czegoś więcej, niż tylko tępego kliknięcia, jeśli pokażemy im, jak mogą zmienić rzeczywistość – albo przynajmniej spróbować – otrzymamy odpowiedź, jakiej z pewnością byśmy się nie spodziewali.
Źródło: Technologie.ngo.pl