Stołeczne ośrodki kultury niezależnej żyją coraz krócej. Wydaje się, że sukces programowy, a zatem także frekwencyjny bywa wręcz katalizatorem likwidacji. Ilość pracy organizatorów włożonej w zbudowanie kulturotwórczej mocy danego miejsca nie ma żadnego znaczenia. I trudno oprzeć się refleksji, że ten proces przybiera ostatnio na sile.
Kiedy w 2000 roku do Starej Prochowni podległej Stołecznemu Centrum Edukacji Kulturalnej (SCEK) wprowadzał się ze swoją działalnością Teatr Konsekwentny (wtedy jeszcze – Konsekwentnie Niekonsekwentni), nie było to miejsce tętniące życiem. W ciągu kilku lat artystom z trzeciego sektora udało się diametralnie zmienić rangę tego miejsca. Teatr Konsekwentny Aldony Machnowskiej-Góry i Adama Sajnuka, Unia Teatr Niemożliwy Marka Chodaczyńskiego (czyli teatr lalek dla dorosłych) oraz Fundacja Scena Współczesna Włodzimierza Kaczkowskiego (teatr tańca) realizowały w Prochowni 200 – 300 wydarzeń kulturalnych rocznie. Oprócz granych na dwóch scenach spektakli, koncertów i wystaw publiczność przyciągała działająca w podziemiach budynku kawiarnia. SCEK realizował w tym czasie zarówno w Prochowni jak w budynku przy Jezuickiej 4 zajęcia edukacyjne.
Wydawałoby się, że tak skomponowany program stanowi wzór dobrych praktyk w dziedzinie edukacji kulturalnej – w jednym ośrodku uczestnicy klasycznych zajęć edukacyjnych mogli też oglądać na co dzień nieco inne oblicze sztuki, a przy okazji – modelową współpracę samorządu z trzecim sektorem. Ten rodzaj wiedzy jest o tyle istotny, że stale rosnąca liczba artystów coraz częściej wybiera formę stowarzyszenia czy fundacji, by móc samemu tworzyć. Potwierdza to liczba zarejestrowanych organizacji pozarządowych zajmujących się kulturą – w stolicy jest ich prawie dwa tysiące! Zatem adept zajęć edukacyjnych powinien nauczyć się także tego, jak w przyszłości realizować nabyte twórcze kompetencje.
Kiedy dyrektorem SCEK-u został Wojciech Feliksiak, na stronie Centrum pojawił się opis misji tej instytucji jego autorstwa, w którym czytamy między innymi: „Zachęcamy młodych ludzi, poprzez nasze wielokierunkowe działania, do aktywnego uczestnictwa w kulturze współczesnej. Prowadzimy różne formy działalności kulturalnej: galerie, teatry repertuarowe o określonych profilach artystycznych, organizujemy koncerty, przeglądy, festiwale. Promujemy młodych artystów, uczniów i studentów szkół artystycznych. Inspirujemy młodzież do realizacji własnych inicjatyw. Jesteśmy otwarci na współpracę z organizacjami pozarządowymi, z którymi zrealizowaliśmy i nadal realizujemy wiele projektów”. Przez kilka lat rzeczywiście w Starej Prochowni mnóstwo się działo. Jednak to, co nastąpiło później okazało się niestety, przynajmniej w kontekście Starej Prochowni, przeciwieństwem tej tak obiecującej deklaracji.
Jak relacjonują byli już współpracownicy ośrodka, zaczęło się od drobnych niedogodności – nie można było wieszać plakatów reklamujących realizowane wydarzenia, a pobieranie kluczy do sal przestało być zwykłą formalnością. W 2010 roku nie bawiono się dłużej w subtelności – nie przedłużono umowy z Fundacją Scena Współczesna. Oficjalnym powodem zakończenia współpracy był remont piwnic w Starej Prochowni oznaczający uszczuplenie przestrzeni użytkowej. Następna organizacja, Unia Teatr Niemożliwy, dostała propozycję przeniesienia działalności do budynku przy Jezuickiej 4. Tam zaproponowano warunki finansowe, które szybko opróżniły kasę stowarzyszenia, w tym opłaty za każdą godzinę prób i przechowywanie scenografii. W efekcie tegoroczna, siódma edycja festiwalu „Lalka też człowiek” odbędzie się w Instytucie Teatralnym.
W Prochowni został więc tylko Teatr Konsekwentny. Odnosił w tym czasie spore sukcesy, przyciągając rzesze publiczności. W sezonie 2009/2010, konkurując z teatrami publicznymi, został nagrodzony Feliksem Warszawskim (za reżyserię i debiut w spektaklu „Kompleks Portnoya”).
– Zaniepokojeni rozwojem wydarzeń, pytaliśmy o plany na przyszłość tego miejsca, jednak powiedziano nam, że nie musimy się obawiać – relacjonuje Aldona Machnowska-Góra. – W związku z tą deklaracją zrezygnowaliśmy z udziału w konkursie na objęcie Teatru Ochoty.
Niestety kiedy w połowie 2011 roku Konsekwentny miał podpisać nową umowę na korzystanie z Prochowni, okazało się, że zapisane w niej warunki praktycznie uniemożliwiają pracę nad spektaklami i ich prezentację. Za każdą godzinę używania sali do prób Stowarzyszenie miało płacić komercyjną stawkę (90 zł), a spektakle miały kończyć się o takiej porze, by pracownik ochrony mógł zamknąć budynek na klucz o 21.00. Spektakle musiałaby się zatem zaczynać o 17.00… W efekcie Teatr musiał zrezygnować z tego miejsca. Od 2012 Stara Prochownia jest od czasu do czasu wynajmowana na pojedyncze wydarzenia, ale skupia się przede wszystkim na działalności edukacyjnej.
Na czym polega owa działalność? W salach teatralnych odbywają się zajęcia teatralne (raz w tygodniu, przez dwie godziny), plastyczne, literackie, filmowe, taneczne, historyczne i filozoficzne – wszystkie skierowane do uczniów. W piątek ostatnie zajęcia kończą się o 20.15, w pozostałe dni tygodnia życie w Starej Prochowni zamiera już o 19.30. 27 maja otwarto też przy budynku Prochowni Amfiteatr – o ile wierzyć stronie internetowej SCEK-u, od tego czasu miały tam miejsce dwa (!) wydarzenia – „Imieniny Jana Kochanowskiego” (24 czerwca) oraz koncert muzyki gospel (8 września). Wyremontowane piwnice z zagadkowym barem zaprojektowanym w stylistyce klubu nocnego i nieistniejącą w gazetowych rubrykach „galerie” Galerią Kazamaty świecą pustkami. Co do współpracy z organizacjami pozarządowymi – na stronie SCEK-u zawisł cennik wynajmu sal. Ceny wahają się od 190 do 280 zł za godzinę.
Stara Prochownia mieści się na Starówce, w bezpośrednim sąsiedztwie Fontanny Multimedialnej, z której władze miasta są niezwykle dumne. Codziennie przechodzą tędy setki turystów. Jednak obecnie nie mają żadnego powodu, żeby przestąpić próg tej zabytkowej budowli, choć odzyskała ona blask dzięki renowacji dofinansowanej z tzw. funduszy norweskich (co kosztowało łącznie z innymi piwnicami Starego Miasta 8 821 960 euro). W ciągu dwóch lat udało się zamienić prężnie działające miejsce w anachroniczny i pustawy „dom kultury”, niewykorzystujący ogromnego potencjału.
Inny przypadek gwałtownego zniknięcia miejsca o znaczącej mocy twórczej to historia działającego w jednym z postindustrialnych budynków Wytwórni Wódek Koneser w latach 2005 – 10 Teatru Wytwórnia. Teatr założyła grupa dramaturgów i reżyserów (m.in. Janusz Owsiany, Małgorzata Owsiany, Radek Dobrowolski, Jacek Papis i Monika Powalisz) – jego dyrektorką została Małgorzata Owsiany. W Wytwórni prezentowano przedstawienia dramatyczne, spektakle teatru tańca, czytanie dramatów współczesnych i wystawy. Co roku odbywał się tutaj Praski Przegląd Teatralny Hajdpark. Przy teatrze działała też Wytwórnia Tańca oraz Mini Wytwórnia (scena dla dzieci). Przez to miejsce przewinęło się kilkuset twórców i kilkanaście tysięcy widzów. A znalezienie i przywiązanie publiczności w tak trudnym miejscu jak Praga jest niemały wyzwaniem. Wytwórnia otrzymywała co roku wsparcie z Urzędu Miasta i z Ministerstwa Kultury na produkcję spektakli, jednak utrzymanie miejsca kosztowało miesięcznie kilkanaście tysięcy, które trzeba było zdobywać, szukając kolejnych sponsorów. W 2010 dyrektorce Wytwórni po raz pierwszy nie udało się namówić żadnego sponsora do wsparcia teatru, a ponieważ jednocześnie właściciel terenu zażądał opróżnienia budynku, który chciał wyburzyć, dalsza działalność nieoczekiwanie stanęła pod znakiem zapytania. Małgorzata Owsiany prosiła o pomoc w rozwiązaniu problemu Urząd Miasta (a ściśle Biuro Kultury), jednak bezskutecznie. Wypracowywany przez kilka lat kapitał wydarzeń i publiczności w ciągu kilku miesięcy zniknął bez śladu.
Historie opisane powyżej dotyczą miejsc, w które przez kilka lat inwestowano pracę, zaangażowanie, pieniądze. Choć odniosły sukces, nie uchroniło ich to przed zniknięciem. Tego rodzaju przykłady można niestety mnożyć. Na Starówce w miejscu kultowego i spektakularnie wyrzuconego przez ówczesne władze miasta klubu Le Madame straszy mdła restauracja. Na Powiślu już od kilku lat zarastają kurzem zamknięte na cztery spusty baraki po zlikwidowanym „zagłębiu kulturalnym” przy ulicy Dobrej. Pamiętamy jeszcze demonstrację związaną z marcową eksmisją aktywistów ze skłotu Elba, podczas której brutalną interwencję ochroniarzy wynajętych przez dewelopera wsparła policja. W kwietniu na skutek działań kilku lokatorów wspólnoty mieszkaniowej wyzionął ducha bardzo znany i powszechnie lubiany prywatny dom kultury czyli Klubokawiarnia Chłodna 25. W maju władze Śródmieścia unieważniły konkurs na lokal na kulturę przy Placu Grzybowskim, po tym jak komisja konkursowa zarekomendowała Stowarzyszenie im. St. Brzozowskiego. W ten sposób urzędnicy przypieczętowali zniknięcie kolejnego niesłychanie prężnego i popularnego ośrodka kultury – Nowego Wspaniałego Światu. Zła atmosfera skutecznie przykryła świetnie realizowany przez władze Śródmieścia program „Lokal na kulturę”. Miesiąc temu miejska spółka MPO sprzedała prywatnemu właścicielowi teren, gdzie mieściła się kawiarnia Plac Zabaw, oficjalnie określana w przetargu jako „niefunkcjonujący szalet”. Media szeroko opisują proces unicestwiania Ćwiczeniówki czyli opustoszałego od 20 lat zabytkowego budynku Biblioteki Ordynacji Krasińskich, który od czterech miesięcy tętnił życiem kulturalnym. Potencjał opuszczonego wnętrza odkrył wiosną kolektyw skłotu Syrena, później pieczę nad budynkiem przejęło Stowarzyszenie Mieszkańców Ulicy Smolnej, którzy sformalizowali sprawę, podpisując umowę z miastem. W Ćwiczeniówce odbyło się w ciągu kilku miesięcy około 500 koncertów, wystaw, spektakli i pokazów filmowych – jak się okazało, ku oburzeniu jednej z sąsiadujących z budynkiem wspólnot mieszkaniowych. Pomimo listów poparcia dla Ćwiczeniówki słanych do miasta przez drugą z sąsiedzkich wspólnot los tego miejsca wydaje się przesądzony również dlatego że budynek lada chwila odzyskają spadkobiercy.
Te wszystkie przypadki z pewnością odstraszają tych, którzy chcieliby prowadzić w Warszawie działalność kulturalną. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Umowy podpisywane z organizatorami kultury nie dają poczucia bezpieczeństwa (zazwyczaj są podpisywane na 3 lata). Podmiot kulturalny – organizacja czy osoba prywatna – nie jest partnerem w negocjacjach warunków umowy, bez względu na doświadczenie i dorobek. Organizacjom pozarządowym są co prawda proponowane preferencyjne stawki wynajmu lokali miejskich, jednak ich wysokość zazwyczaj określają dzielnice. Dla podmiotów nieprowadzących działań komercyjnych nawet te preferencyjne kwoty bywają zbyt wysokie.
Inna przyczyna to przejmowanie kolejnych budynków i przestrzeni publicznej przez spadkobierców przedwojennych właścicieli, czy też w lwiej części „tak zwanych spadkobierców”, a w istocie kancelarie prawne specjalizujące się w skupowaniu starych roszczeń. Inicjatywy mieszczące się w odzyskanych nieruchomościach są skazane na szybkie zniknięcie. W świetle obowiązujących przepisów dobro publiczne musi bezwzględnie ustąpić.
Niezwykle trudnym problemem jest także brak rozwiązań dotyczących współpracy z lokatorami wspólnot mieszkaniowych. Skargi nie zawsze wynikają z rzeczywistej uciążliwości miejsca. Miasto przed podjęciem decyzji o likwidacji powinno stosować procedury umożliwiające dogłębną ocenę sytuacji. Powinno także stworzyć system rekompensat i zachęt dla mieszkańców, które pomagałyby przekonać ich do wspierania inicjatyw budujących kapitał społeczny i intelektualny stolicy.
Kolejny powód kłopotów to pozostawienie zbyt dużej swobody decyzji poszczególnym urzędnikom, którzy zamiast przejrzystymi procedurami kierują się własnym gustem. Dyrektor tej czy innej jednostki nie musi konsultować decyzji dotyczących podległych mu placówek, w których toczy się działalność kulturalna z żadnymi ekspertami „od kultury” – w związku z tym bez konsekwencji może zlikwidować pożyteczną i sensowną inicjatywę kulturalną, np. wystawiając na sprzedaż coś, co uznaje za szalet publiczny, lub zmieniając godziny otwarcia jakiejś instytucji na takie, w których wszyscy potencjalni uczestnicy kultury są jeszcze w pracy.
Coraz drastyczniej widać w mieście brak spójnej polityki kulturalnej. Znikają kolejne cenne miejsca kultury, a zrezygnowani twórcy i organizatorzy nie podejmują kolejnych prób dialogu z władzami, bo mają poczucie, że to wysiłki pozbawione sensu. Podobno ratusz planuje wreszcie rozpoczęcie wdrażania Programu Rozwoju Kultury i jako pierwszy akord tego dzieła poznamy na dniach skład Społecznej Rady Kultury. Oby pełniła ona funkcję sensownego doradcy i życzliwego krytyka, gdyż wydaje się, że takiego głosu władzom bardzo brakuje.
Za tydzień ngo.pl zapyta o znikające miejsca kultury w Warszawie przedstawicieli Urzędu m.st. Warszawy.
Pobierz
-
201210151541390268
809584_201210151541390268 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna (ngo.pl)