Radni śląskich samorządów nie mają ochoty przyznawać się do tego, jak głosują. Imienne wyniki głosowań dostępne są w zaledwie kilku ze 167 gmin regionu. Wyborcy oraz wspierające ich organizacje pozarządowe jednak nie rezygnują. Mamy prawo wiedzieć, jak głosują wybrani przez nas radni - argumentują.
- To lepsze wypełnianie prawa - tak o imiennym wykazie głosowań
organów samorządowych mówi Barbara Klimek z Pozarządowego Centrum
Dostępu do Informacji Publicznej.
Wchodząc na internetową stronę Sejmu, bez problemu można
sprawdzić, jak głosują posłowie. W gminach takie praktyki są jednak
rzadkością. Spośród 167 gmin województwa śląskiego zaledwie w kilku
wyborcy mogą sprawdzić, jak w konkretnych sprawach głosują wybrani
przez nich radni.
Jako pierwsi taką możliwość za pośrednictwem internetu mieli
gliwiczanie. Później na głosowanie z podniesioną przyłbicą
zdecydowali się radni w Rybniku i Tychach. W lipcu, umożliwiający
jawne głosowanie projekt zmian w statucie miasta, przyjęli radni
Katowic. Przekonanie ich do takiej decyzji nie było łatwe.
- Dopominaliśmy się o to od września ubiegłego roku, kiedy to
wystąpiliśmy o zmianę statutu miasta - mówi Grzegorz Wójkowski,
przewodniczący stowarzyszenia Bona Fides, monitorującego pracę
samorządów w województwie śląskim.
W tym przypadku optymizm okazał się jednak przedwczesny - w
Biuletynie Informacji Publicznej katowickiego Urzędu Miasta
daremnie szukać imiennych wykazów z głosowań radnych. Dlaczego? Bo
mimo przyjęcia projektu zmian w statucie, sam statut nie doczekał
się jeszcze zmiany i raczej szybko to nie nastąpi.
W pół kroku zatrzymali się też radni w Tarnowskich Górach, gdzie
na zakup elektronicznego systemu do głosowania umożliwiającego
publikację imiennego wykazu z głosowań, przeznaczono 70 tysięcy
złotych. Choć jednak urządzenie działa od około roku, to mieszkańcy
i tak nie mogą sprawdzić, jak głosują ich wybrańcy.
- Trzeba wcześniej zmienić regulamin Rady Miasta - wyjaśnia
Piotr Szczęsny, przewodniczący tarnogórskiej Rady Miasta.
W ościennych miastach o wprowadzeniu jawności głosowań radni w
ogóle nie myślą. Mieszkańcom pozostaje przyjść osobiście na sesje i
uważnie patrzeć, kto i kiedy podnosi rękę.
Argumenty samorządowców na "nie" są różne: jedni wskazują na
brak wyraźnego obowiązku publikowania takich danych, inni tłumaczą
się kolegialnym charakterem Rady Miasta w myśl zasady "wspólnie
podejmujemy decyzje, wspólnie ponosimy odpowiedzialność". Bywa, że
tłumaczą się nawet kiepskim stanem technicznym drukarki, która nie
nadąża z drukowaniem wyników głosowań.
Michał Wroński
Źródło: "Dziennik Zachodni"
Źródło: serwis samorządowy PAP