W najbliższą środę, 7 marca 2012 r., w Sejmie odbędzie się wysłuchanie publiczne prezydenckiego projektu ustawy o zmianie ustawy Prawo o zgromadzeniach. Chociaż projekt przewiduje ograniczenia wolności zgromadzeń, wysłuchanie nie cieszy się zbyt wielkim zainteresowaniem obywateli – pisze w Gazecie Wyborczej Ewa Siedlecka.
Chęć udziału w wysłuchaniu publicznym zgłosiło pięć organizacji i trzy osoby prywatne. Prezydencki projekt - zgłoszony po zeszłorocznych zajściach w dniu Święta Niepodległości 11 listopada – wprowadza m.in. zasadę, że jeśli "w tym samym miejscu i czasie" są zgłoszone dwie demonstracje, to stwarza to zagrożenie dla zdrowia, życia i mienia, a więc jest wystarczającym powodem, by jednej z nich zakazać. Organizator ma 24 godziny na odwołanie się. Projekt przewiduje także ograniczenie możliwości zasłaniania przez demonstrantów twarzy.
„Niedawno setki tysięcy ludzi z maskami Anonymousa skakało na mrozie przeciwko ACTA” – przypomina Siedlecka. – „Protestowali m.in. dlatego, że władza nie zapytała ich o zdanie w sprawie przystąpienia do tej międzynarodowej umowy. Mnóstwo mówiło się o podmiotowości społeczeństwa, o demokracji partycypacyjnej, żądano więcej demokracji bezpośredniej, w tym referendum nad ACTA. Tylko dla kogo ta demokracja bezpośrednia, ta partycypacja i podmiotowość, skoro poza poskakaniem i pokrzyczeniem nikomu nie chce się strzępić języka w sprawie na pewno nie mniej fundamentalnej niż prywatność i dostęp do kultury i wiedzy w internecie?” – pyta Ewa Siedlecka.