Niedawno wielu Polaków obudziło się w, jak im się wydaje, nowej rzeczywistości. Rzeczywistość pisana dużymi literami KPO pokazała im świat wydawania publicznych pieniędzy na różne cele. W większości Ci ludzie się z tymi celami nie zgadzają. Dla osoby, która w świecie samorządowym i pozarządowym spędziła już prawie jedną trzecią swojego życia, ta kolejna „afera” to nic nowego. Dla większości osób działających lokalnie to też nic nowego.
Gorzej, że cały ten etap przeszliśmy z NGO i… zamiast zmienić na lepsze, nauczyliśmy się lepiej korzystać z systemu. Od lat znamy zjawisko „grantozy”. Grantoza to uzależnienie od grantów i środków publicznych, bez nich organizacja nie istnieje. Obecnie większość NGO działa w ten sposób, niestety widzimy, że biznes zaczyna się też do tego samego adaptować.
I tutaj dochodzimy do wniosków – kiedyś działacze społeczni byli buntownikami, dzisiaj są rozszerzeniem administracji publicznej. Kiedyś przedsiębiorcy wymyślali produkty i biznesy dla klientów, dzisiaj budują to, co wymyśliła administracja, bo ona płaci.
Gorzka pigułka zawiera to, że administracja publiczna robi za dużo. Czas, by wróciła do wydawania środków wyłącznie na podstawy. Administracja ma nam budować drogi, płacić służbom za nasze bezpieczeństwo, rozwijać budowę sieci internetowej, infrastruktury krytycznej, takiej jak prąd czy woda. A w działaniach społecznych i biznesach poradzimy sobie sami. Bez publicznych pieniędzy. Bez kontroli. Bez układów. Po ludzku, jak człowiek z człowiekiem. Zróbmy tak, żeby ten okres dotacyjny (UE 2021-2027) był ostatnim. Weźmy odpowiedzialność i ryzyko na siebie.