Współdziałać i współdzielić się, żeby poprawić jakość swojego życia i zintegrować środowisko miejskie z wiejskim. Czy taka oddolna, demokratyczna inicjatywa konsumentów ma szansę na przetrwanie?
Pięć lat temu Anna Zarębska-Urbańska (z zawodu biolog molekularny) urodziła pierwsze dziecko i razem z koleżankami z Grochowa robiła wspólne zakupy jedzeniowe przez Internet po to, aby zaoszczędzić na przesyłce. Na początku wraz z nią było sześć osób, teraz jest 600. Najpierw to byli znajomi, potem znajomi znajomych, rodzina, i tak dalej. Z czasem powstała Kooperatywa Grochowska. W lipcu 2013 roku zawiązała się Kooperatywa Dobrze. Od początku jednym z celów jest założenie sklepu spółdzielczego. – Nie każdy może w piątek wieczorem przyjść do nas i zrobić zakupy. Jeśli mamy być alternatywą dla hipermarketów, taki sklep jest sensownym rozwiązaniem – tłumaczy Magda Trojanek, która współzakładała tę kooperatywę. Sama wcześniej należała do Warszawskiej Kooperatywy Spożywczej.
Bez chemii
Na liście Kooperatywy Dobrze znajduje się ponad 40 produktów. – Są buraki, marchewka, makarony, kasze, mąki i wiele innych – wylicza Magda.
Produkty te nie muszą posiadać certyfikatów ekologicznych. – Ważne, żeby były zdrowe, bez chemii, nie kosztowały kosmicznych pieniędzy – podkreśla koordynatorka z Grochowskiej. – Są smaczniejsze niż te produkowane na skalę masową. Ich jakość odgrywa istotną rolę.
W Kooperatywie Grochowskiej spotykam pana Bartka: – Zamawiam cytrusy, warzywa, na które akurat jest sezon i ewentualnie mydła ręcznie robione. Każdy z tych produktów z innego powodu. Okazało się na przykład, że moja żona i moi siostrzeńcy nie są uczuleni na cytrusy, tylko na substancje, które je konserwują, Odkąd kupuję te owoce w Kooperatywie, zajadają się nimi w olbrzymich ilościach – podkreśla.
Bez marży
Do kupowania produktów w różnych kooperatywach przekonuje też cena. – Często jest ona niższa niż produktów przeznaczonych na skalę masową. Nie płacimy na przykład za marżę. Jeśli odbierzemy ser z Radzynia sami, jest on dla nas o połowę tańszy niż w sklepie. W sezonie jest 15 rodzajów sałat. Mamy chleby, miody, sery, warzywa, kasze – wylicza Anna Zarębska-Urbańska.
Przytakuje pani Ania, która zaopatruje się w Kooperatywie Grochowskiej: – Jest to inicjatywa bardzo potrzebna. Przez to można mieć dostęp do produktów dobrej jakości, do zupełnie nowych nieznanych mi wcześniej produktów (to dla mnie ważne). Ważne też jest, że w przypadku niektórych produktów cena jest niższa niż w sklepach eko itp.
Magda Trojanek z Kooperatywy Dobrze z Warszawy przyznaje, że czasem cena tej samej żywności w przeciętnym sklepie ekologicznym jest od 40 do 100 procent większa niż sprzedawanej w Kooperatywie. Różnice wyjaśnia narzucaną marżą w sklepie i podkreśla, że ważna jest integracja środowiska wiejskiego z miejskim i wspieranie pracy rolników.
Chodzi o dostawcę
Przed drzwiami na Paca 40 mijam panią Kasię: – Nie dajmy się zwariować, ale jeśli mam wybór kupienia czegoś od lokalnego producenta, a kupieniem czegoś, co jest fabrycznie robione, to zawsze wolę to pierwsze – mówi.
Anna Zarębska-Urbańska przyznaje, że muszą się wzajemnie z dostawcą polubić. Jeśli rolnik traktuje ich jak sklep, to nie widzi szans na współpracę. Pan Paweł Tkaczuk oferuje różnego rodzaju miody. Współpracę z Kooperatywą Grochowską ocenia jako bardzo pomyślną. – Mimo że nie znam tych osób, czuło się przyjacielską atmosferę. Dzięki bezpośredniej sprzedaży poznaje swoich klientów i ich oczekiwania – tłumaczy.
Za to sceptyczna jest Anna, która też należy do Kooperatywy Grochowskiej: – Inicjatywa kooperatyw w moim przypadku średnio służy integracji środowisk i grup społecznych. Czasem zamawiam, ale nie odbieram osobiście. Gdy odbieram osobiście, rzeczywiście mogę kogoś poznać, ale bardziej chodzi tu o dostawcę towaru niż inne osoby zamawiające, chyba że to znajomi znajomych. Trafiają tam też osoby, które już w jakiś sposób są nastawione na inny styl życia, inne produkty. Ponieważ są to inicjatywy niszowe, jedne osoby wciągają swoich znajomych.
Bez stałej siedziby
Do kooperatywy może należeć każdy. Wystarczy napisać maila lub przesłać wiadomość przez Facebook. Potem wypełnia się tabelkę z informacją o tym, co i ile chce się zamówić, następnie trzeba za produkty zapłacić i je odebrać. Różne osoby odpowiadają za całość logistyczną przedsięwzięcia: organizują zakupy, prowadzą fanpage na Facebooku, stronę internetową, koordynują zamawianie i odbiór warzyw. Nie ma stałej listy osób zamawiających, nie ma przymusu zamawiania czy minimalnej wartości zamówienia. Panuje pełna dowolność w składaniu zamówień.
– Na początku zdarzało się, że ktoś zapomniał o tym, że miał odebrać swoje zamówienie. Dopóki ono leżało u mnie w domu, to było ok. Można było się skontaktować i odebrać potem. Teraz nie ma takiej możliwości. Powstała potrzeba, żeby zasady zostały jasno określone. Regulamin można przeczytać na naszej stronie na Facebooku. Oczywiście bierzemy pod uwagę przypadki losowe – tłumaczy Anna Zarębska. Kooperatywa Grochowska spotyka się w czwartek albo w piątek na Paca 40. Zostali chętnie przyjęci, gdyż miejsce to powstało właśnie dla inicjatyw społecznych.
Natomiast Kooperatywa Dobrze spotyka się co piątek wieczorem w Barze Vega na skrzyżowaniu Al. Solidarności z Jana Pawła.
Sklep, fundacja – jaka forma?
Anna Zarębska-Urbańska ma już napisany status fundacji. Cele są związane z propagowaniem dobrej zdrowej żywności. Ważny jest też praktyczny aspekt: czyli na przykład potencjalna możliwość zatrudnienia osoby, która zajęłaby się księgowością i niepłacenia za nią z własnej kieszeni. – Policzyłam godziny, wychodzi etat, a pracuję za darmo – przyznaje.
Kooperatywa Dobrze z Warszawy wkrótce otworzy sklep spółdzielczy, pierwszy w Polsce o takim właśnie charakterze. – Obecnie działamy jako grupa nieformalna, ale ze względu na sklep jesteśmy niejako zmuszeni, by się formalizować, więc czekamy na decyzję KRS. Przez rok konsultowaliśmy się z prawnikami i szukaliśmy odpowiedniej formy dla nas. Na początku myśleliśmy o założeniu spółdzielni. W przypadku tej opcji musielibyśmy zatrudnić pięć osób, a nie stać nas na to. Stanęło na stowarzyszeniu rejestrowanym. Z tego powodu musieliśmy powołać zarząd, co nie do końca nam odpowiadało, bo nasz grupa jest z założenia niehierarchiczna, czyli każdy i każda z naszych członków i członkiń ma taką samą możliwość decyzyjną – wyjaśnia Magda Trojanek i zaznacza, że Dobrze spotyka się z powszechną aprobatą. – Każdego tygodnia kilka osób chce do nas dołączyć. Szybko się więc rozrastamy, ale podkreślamy zawsze, że nie jesteśmy tylko grupą zakupową. Opieramy się na zaufaniu i zaangażowaniu i tego również wymagamy od nowych członków i członkiń. Szukamy osób, którym podoba się idea współdziałania i samoorganizacji.
Jedna z członkiń Grochowskiej, pani Kasia tłumaczy powodzenie kooperatyw: – Pewnie są częścią mody, bo jest moda na Slow Food, na zdrowe jedzenie, ale akurat jest to bardzo słuszna moda. To aktywizowanie ludzie do robienia czegoś za darmo dla innych.
Kooperatywy działają na zasadzie wolontariatu. Uważają, że jedzenie jest dobrym pretekstem, by łączyć ludzi z różnych środowisk i grup społecznych. Łączą się, by jeść zdrowo i tanio. Rolnikom zapewniają rynek zbytu i realny kontakt z klientem, a sobie dostęp do produktów ze sprawdzonych gospodarstw.
Więcej:
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)