Zagadnienie zieleni miejskiej od pewnego czasu bardzo angażuje warszawiaków. Można mówić tu co najmniej o dwóch rodzajach działań: interwencyjnych – jak petycje, otwarte apele w sprawie jawności planów miasta co do miejskich terenów zielonych oraz wspólnotowych – prowadzonych w konkretnej przestrzeni, mających na celu zagospodarowanie zieleńców. W tych ostatnich szczególnie dobrze sprawdza się inicjatywa lokalna.
Fauna, flora i wkład własny
Wśród zrealizowanych w Warszawie inicjatyw lokalnych stosunkowo duży odsetek przypada tym przeprowadzanym na terenach zielonych. Jak zauważa Karol Podyma z Fundacji Łąka, wnioskodawca inicjatywy w Forcie Bema na warszawskim Bemowie (działania rozpoczęły się w 2015 i będą w większości realizowane w 2016 roku), inicjatywa lokalna, choć nie zarezerwowana do działań zmieniających przestrzeń miejską (możliwa jest tu bowiem także realizacja pikników, festynów, działań kulturalnych etc.) najczęściej na nich się koncentruje. Dlaczego? – Wszystko tu jest policzalne – przekonuje. – Łatwo zdefiniować, czego chcemy: pięćdziesiąt sadzonek, dwa baniaki wody, kilkanaście worków ziemi… Działania kulturalne są bardziej „ulotne”, trudniejsze do wyceny.
Wycenić oczywiście można pracę osób prowadzących warsztaty czy spotkania, jednak najlepiej ją potraktować jako wkład własny inicjatywy, czyli wykonać społecznie. W innym razie miasto będzie zobowiązane do wyboru oferenta na przeprowadzenie tego działania w otwartym konkursie ofert. Okazać się zatem może, że zadania w naszej inicjatywie będzie prowadził ktoś inny, niż początkowo zakładaliśmy.
Zapewne jednak nie tylko materialne czynniki grają tu rolę. Inicjatywa lokalna to po prostu coś, co angażuje lokalną społeczność. Jest to zarazem narzędzie, które pozwala osiągnąć „masę krytyczną”. Wielu z nas widzi bowiem, że warto „coś” w najbliższej okolicy zrobić, brakuje jednak funduszy. I te właśnie w ramach inicjatywy lokalnej można pozyskać od miasta. Innym narzędziem, także wykorzystywanym w działaniach ekologicznych (nazwijmy je tak umownie), jest budżet partycypacyjny, z którego sfinansowano choćby „hotele” dla owadów na Woli czy łąki kwietne. Można powiedzieć, że efekt – ten namacalny – w obu przypadkach jest ten sam: ogólnodostępne, estetyczne tereny zielone. Co zatem wyróżnia inicjatywę?
Integracja!
Właśnie to jest największy atut inicjatywy lokalnej. W przypadku działań na terenach zielonych mieszkańcy razem sadzą kwiaty, warzywa, pielą grządki, zdobywają wiedzę na temat okolicznych roślin i zwierząt. Często się zdarza, że punktem wyjścia jest – wydawałoby się – jednostkowy interes. Jeśli jednak osoba, której zależy na przeprowadzeniu działania, potrafi zwrócić na nie uwagę okolicznych mieszkańców – szybko zyskuje zwolenników sprawy. Tak było w przypadku ogrodu warzywnego przy przedszkolu numer 211 na Saskiej Kępie.
– Pomysł narodził się, gdy moje dziecko zaczęło chodzić do przedszkola. Mój znajomy, opowiadając o swoim przedszkolu, wspominał z rozrzewnieniem tamtejszy ogród warzywny. Wcześniej zaś doszły mnie słuchy o problemie niewystarczającego zaangażowania rodziców dzieci w „życie przedszkola”, do którego posłałam moje dziecko – opowiada Jaśmina Wójcik, pomysłodawczyni inicjatywy i artystka społeczna. – To złożyło mi się w jedną całość: inicjatywa lokalna! Spytałam oczywiście najpierw o zgodę panią dyrektor, która szybko podchwyciła ideę. Okazało się, że mój pomysł świetnie wpisuje się w realizowany przez przedszkole program „Eko program: zdrowy przedszkolak”. To, co jednak rzeczywiście dodało mi skrzydeł, to poparcie dla projektu wyrażone przez kilkudziesięciu rodziców. Wtedy już byłam pewna, że muszę napisać wniosek na realizację inicjatywy lokalnej – dodaje.
Pozytywna energia utrzymała się przez cały czas realizacji przedsięwzięcia. Jak wspomina Wójcik: – Nawet wykonawca, który kupował sprzęt, deski, nasiona czy konewki, bardzo się zaangażował. Kupił lepsze i droższe rzeczy niż te wymagane w ofercie. Ustalał też ze mną każdy szczegół, pytając zawsze o potrzeby dzieci.
Inicjatywa dla pasjonatów
Skrzynki lęgowe dla ptaków w Parku Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w ramach inicjatywy lokalnej zainstalowało dwóch ornitologów – Wiesław Nowicki i Paweł Kozłowski, którzy „o warszawskich ptakach i stosowaniu dla nich odpowiednich skrzynek wiedzą wszystko lub prawie wszystko” – jak mówi doktor Nowicki, główny pomysłodawca inicjatywy. Dlaczego tutaj? – Jest to teren bliski mi od dzieciństwa, równie długo interesuję się ptakami. To moja pasja życiowa, odwieczne hobby, a przy tym zawód – wspomina.
Doktor Nowicki, oprócz tego, że pracuje naukowo, jest także społecznikiem, działa w dwóch organizacjach zajmujących się ochroną ptaków i przyrody. Jak twierdzi, przez wiele lat praca, którą wykonał wraz ze swoim kolegą, należała niegdyś do miasta. W pewnym momencie zabrakło jednak – jak twierdzą urzędnicy – funduszy na skrzynki dla ptaków. Ornitolodzy wzięli więc sprawy w swoje ręce. I udało się. Niedawno zgłosili też drugą inicjatywę – dokarmiania zimowego ptaków w tym parku – aktualnie jest ona rozpatrywana przez Wydział Ochrony Środowiska dla Dzielnicy Mokotów.
Działania społeczne w formalnych ramach
Inicjatywa lokalna to na pewno narzędzie do działania społecznego, jednak – jako że w grę wchodzą tu publiczne pieniądze – w formalnych ramach. Rzadko się zatem zdarza, aby brali się za to ludzie, którzy nigdy nie mieli do czynienia z myśleniem projektowym, wypełnianiem wniosku, rozliczaniem grantów. Lokalna społeczność najczęściej się angażuje, ale ma swojego – obeznanego z procedurami – lidera bądź podejmuje współpracę z organizacją pozarządową. Tak było w przypadku Fortu Bema, gdzie powstaje ogród społecznościowy. Na razie wszystkiemu przewodzi mieszkaniec…. Radzikowa koło Błonia, wspomniany już Karol Podyma.
To jego do napisania wniosku inicjatywy lokalnej zainspirowała kilkuosobowa grupa społeczników, którzy – jak ocenia Podyma – „mają oko nie tylko na Fort, ale angażują się we wszystkie działania na Bemowie”. – Sami także wykazują inicjatywę, umieją zainterweniować, powiadomić władze dzielnicy, widząc choćby wyrzucone nielegalnie śmieci czy zniszczone mienie publiczne – dodaje. To wszystko potrzebne i pozytywne działania, dobra „baza” dla inicjatywy, ale Karol dodaje: – Same chęci tu nie wystarczą. Osoby, o których mówię, chciały zrobić coś więcej na terenie Fortu Bema. To ludzie aktywni społecznie, jednak nigdy nie wpisywali tych działań w ramy inicjatywy lokalnej. Dlatego zostałem liderem przedsięwzięcia, wiem już jednak, że wśród lokalnych aktywistów znajdą się osoby, które będą mogły przejąć ode mnie tę funkcję w przyszłości.
Ważne niuanse
Aranżacja terenów zielonych wymaga także kompetencji. Jaśmina Wójcik, która wykonała potrzebną wizualizację ogrodu, korzystała także z pomocy swojej mamy – architektki krajobrazu, która dawała jej praktyczne wskazówki dotyczące rozplanowania elementów ogródka. Same prace w terenie zaplanowano tak, aby sprawiły przyjemność ich uczestnikom: rodzicom i dzieciom, jednocześnie ich nie przemęczając. – Zakładanie ogrodu podzieliliśmy na dwa etapy. Pierwszy: cięższe prace, takie jak przekopanie ogródka, gruntowanie skrzynek, naniesienie ziemi do nich, posadowienie ogrodzenia. Drugi etap to sadzenie roślin, komponowanie warzywniaka. Dzieci były zachwycone, rodzice w pełni zaangażowani. Podobnie z pracownikami przedszkola, którzy pomagali w opiece nad dziećmi, zapewnili wodę do picia – opowiada. Znów znajduje więc potwierdzenie teza, że działania społeczne w ramach inicjatywy oddolnej, mimo iż zawierają w sobie sporą dozę spontaniczności, muszą być dobrze zaplanowane!
7 października mijają dwa lata od wejścia w życie przepisów o inicjatywie lokalnej w Warszawie. Z tej okazji, co tydzień przez cały październik, publikować będziemy historie ludzi, którzy zrealizowali w swoim otoczeniu inicjatywy lokalne.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)