O tym, jak dobrze zacząć, o remoncie świetlicy, zabytkowym cmentarzu i planach na przyszłość opowiadają: Marzena Dobies, Aneta Dietrych, Dorota Demkowicz-Dobrzańska i Renata Śluborska – założycielki Stowarzyszenia Mieszkańców i Przyjaciół Wsi Nowe Monasterzysko.
Wieś jest nietypowa, zwłaszcza w tym rejonie, gdzie sporo wiosek pomału wymiera. W Nowym Monasterzysku mieszkają 203 osoby. Aż 35% to dzieci i młodzież przed 19. rokiem życia, 41% stanowią ludzie do lat 25.
– Raz, że wracają młodzi, którzy wyjechali stąd na zarobek lub po naukę – wyjaśnia pani Dorota Demkowicz-Dobrzańska, Sekretarz Zarządu. – Drugie zjawisko to bliskość Elbląga. To oznacza napływ ludności z zewnątrz i możliwość pracy w mieście, a także szansę korzystania z miejskich atrakcji, dostępną jednak głównie dla zmotoryzowanych.
– Jest jeden autobus rano, jeden po południu i to wszystko – mówi Marzena Dobies, prezes Zarządu. – Nie ma więc możliwości, by młodzież samodzielnie się przemieszczała. A oni chcą coś robić!
Dawniej we wsi działała świetlica, ale to było wiele lat temu.
Po pierwsze: kryzys jest szansą
– Zaczęło się od anonimu, który napłynął do gminy, że nasza świetlica nie spełnia swoich funkcji. Pojawiły się pogłoski, że chcą nam tę salę sprzedać – wspomina Renata Śluborska, Skarbnik Stowarzyszenia. To właśnie ona i Aneta Dietrych (Członkini Zarządu) zainicjowały przedsięwzięcie.
– Poprosiliśmy o pieniądze na remont – dodaje pani Aneta. – Burmistrz wtedy powiedział, żebyśmy też dali coś od siebie jako mieszkańcy. Tak powstał pomysł na założenie Stowarzyszenia.
– Nawiązałyśmy kontakty między innymi z panią Dorotą, z państwem Florczykami – mówi pani Aneta.
– No i w końcu dziewiętnastu odważnych podpisało deklarację – uśmiecha się pani Dorota. W lipcu 2009 roku Stowarzyszenie zostało zarejestrowane.
Po drugie: zebrać dobry zespół
Moje rozmówczynie prezentują pełen przekrój lokalnej społeczności.
Renata Śluborska mieszka w Nowym Monasterzysku od zawsze i jako jedyna z moich rozmówczyń trudni się rolnictwem.
Aneta Dietrych wyprowadziła się stąd jako mała dziewczynka i wróciła po latach z własną rodziną. Obecnie zajmuje się domem i dziećmi.
– Renata z Anetą, będąc na miejscu, robią bardzo dobrą pracę rozmawiając z mieszkańcami, przekazując informacje – przyznaje pani Dorota, która wraz z Marzeną Dobies należy do "kategorii": ludność napływowa.
– Ja mieszkam tu najkrócej – przyznaje pani prezes Dobies (od dwóch lat w Nowym Monasterzysku, zajmuje się dziećmi, domem i obejściem – cztery konie, koza i gromadka psów).
Pani Dorota, jak wiele osób tutaj, pracuje w Elblągu. Sama przyznaje, że jest człowiekiem „różnych zawodów”. Jeden z nich pozwolił jej poznać problematykę NGO.
Także wspomniani już państwo Florczykowie (od 9 lat we wsi) wykorzystują umiejętności zawodowe do pracy w Stowarzyszeniu. Pomysły i wizje mieszkańców precyzuje w działania pani Teresa, która zawodowo wdraża rozwiązania informatyczne.
– My się tutaj zajmujemy teraźniejszością. Ona wybiega naprzód. Jest naszym kołem napędowym. – mówią koleżanki ze Stowarzyszenia.
Od działania jest pan Andrzej – ma doświadczenie w zarządzaniu, kontaktach z urzędami. Pełni też funkcję koordynatora prac budowlanych.
Aktywnie udzielają się również inni panowie. Jeden jest w zarządzie, trzech w komisji rewizyjnej. Bez panów, przyznają moje rozmówczynie, prace remontowe byłyby niemożliwe.
Po trzecie: trafić w potrzeby
Ludzi nawet nie trzeba było przekonywać.
„Mieszkańcy i przyjaciele przepracowali 250 godzin”. „Pracowało 17 osób od godz 10.00 do 13.30 oraz od rana pan Krzysztof I. z synami i z koparką”. „Dziewczynki ukończyły skrobanie ściany w korytarzu. Umyty został sufit” – czytamy na stronie Stowarzyszenia.
– Jest tak, że w tej chwili wszystkie prace remontowe wykonujemy społecznie – wyjaśnia Marzena Dobies.
Pracują również niezrzeszeni mieszkańcy Nowego Monasterzyska.
– Co kto miał w domu, czy to worek cementu, czy zaprawy, każdy, co mógł, to przynosił – dodaje pani Aneta.
Zapał mieszkańców zapewne wzbudzi zazdrość czytających te słowa społeczników. Jednak członkowie Stowarzyszenia zdają sobie, że sam entuzjazm nie wystarczy.
Po czwarte: pozyskać fundusze i nawiązać współpracę
– Udało nam się pozyskać pośrednie dofinansowanie świetlicy – mówi pani Dorota. – Z budżetu miasta i gminy Młynary przeznaczono 5 tys. zł. na materiały i remont. Bardzo dziękujemy i mamy nadzieję, że za te pieniądze uda nam zakończyć wstępną fazę remontu, żeby można już było ze świetlicy korzystać. Mamy też dalsze plany, chcemy pozyskać z Lokalnej Grupy Działania – Wysoczyzna Elbląska, w ramach konkursu „Małe Projekty” środki na większy remont, nawet rozbudowę i zagospodarowanie terenu wokół świetlicy. Warto dodać, że świetlica należy do gminy i pozostaje pod opieką Dyrektora Domu Kultury w Młynarach, z którym nawiązaliśmy współpracę. Na razie układa się bardzo dobrze. Liczymy też na współpracę z gminą.
Po piąte: plany
Zarząd chce zamknąć wstępny etap remontu na przełomie stycznia i lutego.
– Bo wiosną, latem wciąż coś się dzieje w obejściach i ludzie nie mają tyle czasu.
– Jest też myślenie o tym, jakie grupy mogą tu działać – wyjaśnia pani Dorota. – Turystyka, praca z młodzieżą, pomoc w lekcjach, sport, a także zorganizowanie małego przedszkola, co mamom bardzo ułatwiłoby życie.
Już zgłaszają się chętni do prowadzenia zajęć, a pani Teresa planuje występy dzieci na otwarcie.
– Szkoda że w tej chwili nie ma jej z nami – mówią moje rozmówczynie. – To ona ma wizję. Po pierwsze: dzieci, po drugie: młodzież, po trzecie: kobiety, czyli organizacja grupy wsparcia kobiet twórczych.
Pani Teresa, jak żywy przykład twórczego podejścia, zajmuje się również stroną internetową Stowarzyszenia.
Po szóste: informacja
„Zakupiony został beton. Zapraszamy do pracy środa – 8.30 – wylewanie betonu”. „Nasz gość – pani Joanna zwróciła nam uwagę na oryginalny ornament szlaku na ścianie pod sufitem, namalowany na pierwotnym tynku. Powinniśmy go zachować i uwidocznić po malowaniu” – to tylko niektóre z wpisów w dziale Aktualności. Witryna z jednej strony pełni rolę platformy informacyjnej, z drugiej ma na celu upamiętnić działania mieszkańców i członków stowarzyszenia.
– Wiadomo, mija tydzień, dwa, trzy i potem już nikt nie pamięta – tłumaczą panie ze Stowarzyszenia. A tak na stronie pozostaną opisy i zdjęcia.
Po siódme: szerokie spojrzenie
Chociaż otwarcie świetlicy jest priorytetem, Stowarzyszenie nie ogranicza się do działań związanych z tym celem.
– Pierwszą wspólną pracę wykonaliśmy już wiosną (przed oficjalną rejestracją) oczyszczając poniemiecki cmentarz – wspomina pani Renata.
Są tam nagrobki z dziewiętnastego wieku i obelisk upamiętniający ofiary I Wojny Światowej.
– Zastanawiamy się, gdzie uderzyć, może do Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej? Chcemy tam wybudować ładne ogrodzenie, ponieważ jednym z naszych celów jest estetyzacja wsi – mówi pani Dorota.
Są też plany na przygotowanie ścieżek rowerowych, budowę boiska, żeby służyło i do gry w piłkę, i na festyny. Wśród celów jest także rozpowszechnianie historii wsi i regionu
„Mam nadzieję, że zachowamy naszą spontaniczność i zaangażowanie” – można przeczytać na stronie, bo choć entuzjazm to nie wszystko, bez niego nic się nie da osiągnąć.
Pobierz
-
201006091602310882
561818_201006091602310882 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna ngo.pl