Jest wiele rzeczy, za które można by pochwalić Komisję Dialogu Społecznego ds. Kultury. Niestety są także sprawy, które rzucają cień na współpracę miasta z organizacjami pozarządowymi. O zasługach i bolączkach KDS-u opowiadają członkowie tej komisji.
Spotykają się co najmniej raz na dwa miesiące. Wypracowują procedury konkursowe, monitorują ich przebieg, wysyłają pisma, opracowują i opiniują coroczny program współpracy miasta z organizacjami pozarządowymi. Formalnie w skład KDS-u ds. Kultury wchodzi ponad 120 fundacji i stowarzyszeń. W praktyce posiedzenia komisji są jednak mniej liczne, a ich frekwencja zależy głównie od tematu spotkania.
– Nie jest źle, jednak życzyłabym sobie zdecydowanie większego zaangażowania i większej wytrwałości sektora pozarządowego – mówi Agnieszka Kozłowska z Fundacji Otwarty Kod Kultury. – Gdy jest nas więcej i, pomimo wielu różnic, mówimy jednym głosem, dla miasta to wyraźny sygnał, że jesteśmy silni i należy traktować nas serio.
– Prawda jest taka, że spotkania związane bezpośrednio z konkursami oraz pieniędzmi są najliczniejsze – przyznaje Agata Diduszko-Zyglewska ze Stowarzyszenia Pasaż Antropologiczny. – Wówczas przychodzą na nie przedstawiciele 40-50 organizacji. Kiedy spotykamy się w nieco mniej spektakularnym celu, np. po to, by opracować procedury współpracy, wówczas na spotkanie przychodzą przedstawiciele 10-20 organizacji.
W spotkaniach komisji biorą udział także przedstawiciele Biura Kultury m.st. Warszawy. Marcin Jasiński, naczelnik biura, także ubolewa nad frekwencją. – Przeważająca większość organizacji aktywizuje się niestety w momencie ogłoszenia lub rozstrzygnięcia konkursów dotacyjnych. Szczególnie, jeśli wynik dla konkretnej fundacji czy stowarzyszenia jest negatywny.
– Wynika to poniekąd z sytuacji warszawskich organizacji – tłumaczy Agata Diduszko-Zyglewska. – Większość z nich walczy o przetrwanie, nie mają więc czasu zajmować się niczym innym, poza realizacją projektów oraz walką o dofinansowanie z różnych źródeł.
Niechlubny rekord
– Jest wiele rzeczy, za które można by pochwalić naszą komisję – przyznaje Aldona Machnowska-Góra ze Stowarzyszenia Teatr Konsekwentny. – Wprowadziliśmy trzyletnie konkursy, uprościliśmy ocenę formalną, przyspieszyliśmy ogłoszenie jej wyników, znacząco wpłynęliśmy na kształt stołecznego Programu Rozwoju Kultury – wylicza przewodnicząca KDS-u. – Niestety są także sprawy, które rzucają cień na współpracę miasta z organizacjami pozarządowymi.
Jedną z tych spraw są niewątpliwie opóźnienia konkursowe. Od złożenia wniosków do rozstrzygnięcia tegorocznego konkursu na projekty edukacji kulturalnej minęły aż cztery miesiące. – W tym roku miastu naprawdę udało się pobić rekord. Zazwyczaj procedura ta trwała o połowę krócej - mówi Agata Diduszko-Zyglewska. – Taka sytuacja jest niedopuszczalna. Organizacje, by dowiedzieć się, czy dostaną dofinansowanie na ten rok, musiały czekać aż do czerwca. W przypadku projektów związanych z edukacją kulturalną, które wymagają jednak dłuższego oddziaływania i najczęściej nie mają charakteru eventowego, jest to wręcz rujnujące. Taka sytuacja uniemożliwia właściwą realizację projektów, a czasem całkowicie pozbawia je sensu.
Co jest przyczyną tak dużego opóźnienia? Zdaniem Marcina Jasińskiego, pierwsze miesiące roku to dla Biura Kultury wyjątkowo gorący okres. – Pamiętajmy, że stołeczne Biuro Kultury przeznacza największe w kraju środki na wsparcie projektów realizowanych przez trzeci sektor – od 20 do 30 mln zł, a terminy rozliczania projektów oraz terminy ogłaszania i rozstrzygania konkursów dotacyjnych pokrywają się. W tym roku doszła jeszcze zmiana druku sprawozdania z realizacji zadania publicznego, co dodatkowo wydłużyło proces akceptacji rozliczeń – tłumaczy Marcin Jasiński.
Zdaniem Agaty Diduszko-Zyglewskiej, by zmienić obecną sytuację, nieunikniona jest reorganizacja Biura Kultury. – Rozkwit organizacji pozarządowych i projektów jest tak wielki, że ta struktura, która pozostawała niezmieniona od wielu lat, po prostu jest niewydolna. Biuro w tej chwili ma za dużo pracy i najzwyczajniej nie daje sobie rady, czego dowodem są podobne opóźnienia.
Ciekawym rozwiązaniem, które mogłoby polepszyć sytuację, wydaje się także jeden z ostatnich pomysłów członków KDS-u. Zaproponowali, aby miasto od przyszłego roku wprowadziło nową formułę konkursów półtorarocznych. Konkurs ten byłby ogłaszany i rozstrzygany jesienią, dzięki czemu realizacja projektów mogłaby rozpocząć się już na początku następnego roku. – Obecnie jesteśmy na etapie konsultacji tego pomysłu – mówi Aldona Machnowska-Góra. – Musimy przegadać to z większą liczbą organizacji, aby upewnić się, czy to na pewno dobry pomysł.
Chęci są. Niestety nie wystarczają
– Współpraca z Biurem Kultury, tak na pierwszy rzut oka, układa się nie najgorzej – mówi Agnieszka Kozłowska z Fundacji Otwarty Kod Kultury. – W posiedzeniach zazwyczaj bierze udział przedstawiciel urzędu, który aktywnie uczestniczy w spotkaniu. Widać jego zaangażowanie, wolę współpracy i chęć prowadzenia dialogu. Jeśli chodzi jednak o współpracę na głębszym poziomie, pojawiają się zastrzeżenia i rozczarowanie. To, co udaje nam się wypracować wspólnie na spotkaniach komisji, często nie jest respektowane przez biuro.
Podobnego zdania jest Agata Diduszko-Zyglewska. – Pracujemy regularnie i uważam, że mamy duży wpływ na tematy konkursów czy na coroczny program współpracy miasta z organizacjami pozarządowymi. Współpraca przebiega sprawnie i wszystko jest fajnie do momentu, kiedy wizje sektora pozarządowego oraz Biura Kultury rozchodzą się w różnych kierunkach. Wówczas brutalnie przypominamy sobie, że nasza rola jest jedynie konsultacyjno-doradcza. Zdecydowanie brakuje sprawczości i to jest problem, ponieważ w trudnych sytuacjach możemy niewiele zrobić, poza wysyłaniem pism, na które czasem i tak nikt nie odpowiada. Często, to co ustalimy z Biurem Kultury na posiedzeniach komisji, nie ma przełożenia na życie. Niektóre rzeczy są hamowane z poziomu Ratusza, który najwyraźniej od kilku lat ma problem z kulturą.
Źródło: inf. własna