Wyjdź na ulicę, zabierz swój ulubiony mebel i poczuj się w mieście jak u siebie w domu - zachęcają twórcy projektu Miasto Udomowione. Pomysł chwycił w Warszawie.
Ulicą idą dwaj ludzie. Z szafą. Wielką, trzydrzwiową szafą z lustrem. Siadają z meblem na molo, próbują wejść do kawiarni, tramwaju. Mijają dziesiątki zdziwionych gapiów. W końcu "dwaj ludzie z szafą" wracają do morza, z którego wyszli. Dziś absurdalna wizja Romana Polańskiego, która w latach 50. stała się fabułą jego szkolnej etiudy filmowej, staje się rzeczywistością.
Na środku ul. Chmielnej – czerwona kanapa, a na niej kobieta z dzieckiem. Jeszcze kubek herbaty i lampka biurkowa obok. Nieco dalej – stoliczek w kształcie słonia, na nim radio i kilka książek. Albo popołudniowa herbatka na samym środku placu Zamkowego, z własnymi filiżankami i zielonym obrusem. – Ładna zastawa – chwalą przechodnie. Właśnie tak udomawia się miasto.
Dlaczego przestrzeń wspólna, wszystko, co znajduje się za naszym progiem, musi oznaczać "niczyje"? – pytają twórcy projektu Miasto Udomowione. I zachęcają: "Wyjdź za próg, zabierz swój ulubiony mebel, pokaż, że przestrzeń publiczną można udomowić. Miasto należy do nas, mieszkańców".
Idea udomowienia szybko zyskała zwolenników. Zdjęcia dokumentujące meblowanie i oswajanie przestrzeni publicznej napływają z całej Polski, a profil na Facebooku w ciągu tygodnia polubiło ponad tysiąc osób. Niewiele trzeba, by stać się częścią projektu. Wystarczy ulubiony mebel i trochę wolnego czasu. – Nie chcieliśmy, aby była to wielka kampania, ale prosty sposób na zaangażowanie mieszkańców. Wykorzystujemy więc potencjał nowych mediów, bo nieco absurdalne pomysły rodem z Monty Pythona często mają nośność w internecie – mówi Martyna Obarska, pomysłodawczyni projektu.
Czytanie książki na ulicy czy wypicie herbaty w środku miasta, choć chwilowe, ma zmienić sposób myślenia o przestrzeni publicznej. Pokazać, że mieszkańcy mają wpływ na jej atmosferę i mogą poczuć się w mieście jak w domu. – W Polsce brakuje edukacji przestrzennej oraz tradycyjnych wzorów miejskiego życia. Jednocześnie dyskusja o niezagospodarowanej i bezpańskiej przestrzeni publicznej właściwie nie dociera do mieszkańców, a to przecież przede wszystkim od nich zależy jej wygląd – zauważa Obarska.
Pomysł narodził się podczas warsztatów MediaLab, zorganizowanych w Gdańsku przez fundację Ortus. Na kanapę ustawioną w środku gdańskiej starówki dosiadł się w trakcie niedzielnego spaceru Lech Wałęsa, a do stojącego niedaleko łóżka wskoczyła grupa turystek z Danii. – Ludzie reagują bardzo różnie. Dystansem, onieśmieleniem, uśmiechem pod nosem. Ale kiedy dowiadują się, o co chodzi, po prostu się dosiadają – mówi Obarska.
Źródło: warszawa.gazeta.pl