Choć zima, nad rzeką gorąco - miasto chce, żeby fundacja Ja Wisła jak najprędzej zabrała swoją barkę z modernizowanego Portu Czerniakowskiego
W obronie fundacji do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz piszą listy przedstawiciele organizacji pozarządowych i osoby prywatne. Petycję w internecie w sprawie pozostawienia fundacji w porcie podpisało ponad 700 osób.
Emocje podgrzało ostatnie spotkanie jej prezesa Przemka Paska z przedstawicielami władz miasta. - Pełnomocnik ds. Wisły pan Marek Piwowarski ostrzegł, że jeżeli fundacja natychmiast nie opuści Portu Czerniakowskiego wraz z barką "Herbatnik", ukarze ją kwotą 50 tys. zł za bezumowne zajmowanie terenu miasta - mówi Pasek.
Teraz sytuacja się powtarza, ale zrobiło się bardziej nerwowo. Prace w Porcie Czerniakowskim trwają już blisko rok. - Została tylko fundacja Ja Wisła i jej barka, inne organizacje zabrały swoje rzeczy - mówi Agnieszka Kłąb z biura prasowego ratusza. - Tłumaczyliśmy im, że po skończeniu prac będzie tu można wrócić. Doceniamy działalność fundacji. Przecież remont Portu jest m.in. dla niej i dla ludzi, którzy tam przychodzą. Od miesięcy fundacja jest tam jednak nielegalnie.
Przemek Pasek widzi całą sytuację inaczej: - Dlaczego fundacja nie może działać dalej na zachodnim brzegu Portu Czerniakowskiego? Nie zamierzamy blokować żadnej budowy ani inwestycji. Posiadamy kompetencje do pełnienia funkcji Bosmanatu Portu, funkcji niezbędnej w przyszłości dla jego prawidłowego działania.
Tłumaczy, że licząca 45 m kw. barka zajmuje teraz pochylnię, której obecna modernizacja nie obejmuje (w ratuszu dowiadujemy się, że remont pochylni jest przesądzony, są na to pieniądze) i nie przeszkadza w pracach. Tak samo jak kilka innych barek, na których mieszkają m.in. rodziny z dziećmi. "Herbatnika" pilnuje tylko jedna osoba. Żadnych gości fundacja w czasie remontu nie zaprasza.
- Działki na Cyplu Czerniakowskim, które proponuje nam miasto, nie nadają się dla nas. Tam nie ma możliwości prowadzenia przystani. Jest dość stroma skarpa, a same działki oddziela od wody ul. Zaruskiego. Nie ma nawet prądu. Mieliśmy obietnicę dzierżawy terenu tzw. dolinki, przy której stacjonuje "Herbatnik", ale zamiast umowy dostaliśmy pismo z żądaniem opuszczenia terenu - skarży się Przemek Pasek.
Marcin Wojdat, dyrektor miejskiego Centrum Komunikacji Społecznej, który odpowiada za współpracę z organizacjami pozarządowymi, przyznaje, że sytuacja jest okropna. - Teraz przyszedł moment, kiedy barkę trzeba zabrać i tyle. Dostęp do brzegu z działek, które proponuje miasto, jest być może skomplikowany, ale dla organizacji, które działają nad rzeką, liczy się bliskość wody. Kiedy Port będzie gotowy, miasto ogłosi zasady wykorzystywania przestrzeni w jego najbliższej okolicy. I fundacja Ja Wisła będzie mogła starać się o zgodę na realizację swoich działań. Ciągle to powtarzamy Przemkowi Paskowi. Uważam, że to, co robi, jest bardzo potrzebne. Odkrył to miejsce, postawił swój pomost i swoją barkę, ale trzeba pamiętać o tym, że to przestrzeń publiczna.
Źródło: warszawa.gazeta.pl