Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Społecznicy w obronie Parku Grabiszyńskiego wyrywali siewki młodych klonów. - To nie szybki rozrost roślin jest największym problemem, a zarząd zieleni - mówili aktywiści. Gdyby nie ta akcja - użyto by kos spalinowych.
- Klonów wysiewa się dużo. Część się ukorzeni, zostanie silnymi siewkami, będzie ze sobą konkurować o światło i wodę, i część tej części, kilka roślin z tysięcy, zostałaby drzewami - w normalnych warunkach, w siedlisku lasu grądowego, bo klon to gatunek grądowy i bardzo piękne drzewo - wyjaśnia Małgorzata Piszczek, botanik ze Społecznej Rady Parku Grabiszyńskiego.
Reklama
Używanie kos spalinowych wiąże się natomiast z negatywnymi skutkami. W ten sposób niszczone są również inne, wartościowe dla parku rośliny. Giną też zwierzęta mieszkające w runie, np. jeże. Specjaliści przekonują, że koszenie nie jest też skuteczną metodą walki z samymi klonami.
- Koszenie kosą, poza oczywistymi negatywnymi skutkami dla środowiska, zwierząt i innych roślin, ma tę wadę, że niekoniecznie zabije klony. Będą się one zachowywały jak drzewa w lesie zgryzione przez sarenki - będą rosły wolniej, dobrze się ukorzenią, a po zaprzestaniu wykaszania szybko urosną w drzewka, które trzeba będzie karczować, plewienie już nie wystarczy - dodaje Małgorzata Piszczek.
Aktywiści wywiesili też transparent z hasłem „Wyrwij klon - ratuj Park przed ZZM”. Społecznicy mają duże zastrzeżenia dotyczące zarządzania zielenią w mieście.
- Chwilę po konsultacjach, ZZM chce używać kos spalinowych, które są bardzo niebezpieczne dla zabytkowego Parku. Wszystko przy wsparciu Zielonego Departamentu i Biura Partycypacji. A pieniądze na inne metody pielęgnacji można by znaleźć w samej Zieleni już teraz m.in. z ograniczenia koszenia trawników czy nadmiernego grabienia liści. Urząd nie chce nas słuchać, mimo że od kilku miesięcy rozmawiamy - mówi Paweł Pomian, przewodniczący Partii Zieloni we Wrocławiu.
- Gdybyśmy to robili jesienią, mielibyśmy o tysiące mniej klonów do wyrywania, bo większość nie przeżyłaby lata. Nie możemy jednak tak długo czekać, bo ZZM ma harmonogram prac z wiosennym i jesiennym wykaszaniem siewek. Będziemy więc wszyscy pielić o kilka tygodni dłużej. A urzędnicy oczekują od nas wdzięczności za to, że w ogóle otrzymaliśmy szansę samodzielnego wyrywania siewek i że dzięki temu nie rozjadą nam znów parku kosami - dodaje Ewa Zachara, z Ruchu Sympatyków Parku Grabiszyńskiego Grupy 51.
Dzisiejsza akcja to nie koniec usuwania klonów. Aktywiści zapowiadają koordynację dalszych działań wśród mieszkańców.
- Happening minął, teraz nastają dla nas tygodnie – może miesiące – intensywnej pracy. Każdy z nas, biorących udział w akcji, będzie teraz przy każdym spacerze wyrywał kilkanaście – kilkadziesiąt klonów. Przekażemy też znajomym, jak je odróżniać, aby i oni mogli wziąć udział w akcji. Także większych czynów społecznych będzie na pewno kilka. Mamy nadzieję, że udało nam się zwrócić uwagę urzędników na problem „pielęgnacji” parku kosą spalinową, żebyśmy nigdy już nie byli zmuszeni do robienia transparentów z mało dowcipnym tekstem „Wyrwij klon – ratuj park przed ZZM” - wyjaśnia Ewa Zachara.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.