Najbardziej bodaj bolesnym jest wykluczenie religijne – z Kościoła, ze wspólnoty wyznaniowej. Zwłaszcza, jeśli dokonuje się „w imieniu Boga”. Zapraszamy do lektury tekstu napisanego specjalnie dla portalu wykluczenie.pl przez proboszcza anglikańskiego z Londynu
Często osoby z Polski odwiedzający stronę internetową naszej
parafii anglikańskiej, jak i sam nasz kościół Św. Jana w Richmond w
południowo-zachodnim Londynie, pytają o znaczenie przymiotnika
‘inclusive’ . Ów przymiotnik występuje w opisie duszpasterstwa
naszej anglikańskiej parafii jako: „inclusive Church community,
welcoming everyone regardless of age, background, relationship
status and sexual orientation.” Co praktycznie oznacza owo
„włączanie”, „otwartość”, „gościnność” wobec każdej z osób, która
przekracza próg kościoła - bez względu na wiek, pochodzenie,
związek czy też orientację seksualną? Czy jest to promocja
liberalizmu? Co wyraża postawa „włączenia”, która zajmuje miejsce
na przeciwnym biegunie ekskomuniki, wykluczenia, odrzucenia? Dla
nas - anglikanów – bardzo wiele, to część naszego Credo, to wyraz
naszego rozumienia Ewangelii, teologii i Kościoła.
Mentalność i etos Starego Testamentu podkreśliły znaczenie
specyficznego przeciwieństwa dwóch kategorii religijnych: tego, co
„czyste” (hebrajskie tahor) i tego, co „nieczyste” (hebr. tame).
Księga Kapłańska zawiera szczegółowe zalecenia odnoszące się do
tego, co jest „nieczyste”, jak i do tego, jak się z owej
„nieczystości” obmyć, jak jej unikać. Nieczystym stała się na
przykład duża liczba zwierząt , dalej zrodzenie dziecka , tą
kategorią objętych zostało także wiele kontaktów, na przykład z
trędowatym , czy też z ciałem zmarłego. Nieczystość zdominuje wiele
z aktów seksualnych i ta sfera zostanie objęta precyzyjnymi
nakazami i zakazami Prawa. Życie ludzkie, życie Izraelity staje się
pełne troski o zachowanie od „nieczystości”, gdyż ona coraz
bardziej jest wyrazem grzechu przeciwko Bogu. Tak oto wzrasta
napięcie w życiu wierzącego, gdyż cała jego uwaga i wyobraźnia jest
teraz skupiona na unikaniu tame i na nieustannym przepraszaniu Boga
za kolejną tame.
W tak spolaryzowany religijnie świat (czyste – nieczyste) wkracza
Jezus z Nazaretu. Czy Ten, który podaje się za Syna Boga zachowuje
jego dwubiegunowość? Czy ją usprawiedliwia? Co wynika z Jego
postępowania? Oto dotyka zmarłych, trędowatych, czy też cierpiącą
na krwotok kobietę, zasiada do uczty z grzesznikami, rozmawia przy
studni z wielokrotnie rozwiedzioną kobietą, nie wstydzi się dotyku
prostytutki… Chrystus podważa ustalone hebrajskie kategorie
rozdziału tego co „czyste” i „nieczyste”, tego co „włączone w
świętość Boga”, i tego, co z niej „wykluczone”.
Tu pojawia się wielce prowokacyjne pytanie nie tylko samych
Ewangelii, ale i poszczególnych szkół teologicznych wczesnego
chrześcijaństwa, w których owe Ewangelie się rodziły: co to znaczy,
że Nowe Przymierze zamiast akcentu na „wybranie”,
„wyselekcjonowanie” tego, co najdoskonalsze, najszlachetniejsze,
najczystsze, zwraca się ku temu, co pospolite i grzeszne, co
„odrzucone”?
Nie ulega wątpliwości, że jeszcze nam daleko do pełnego pojęcia
nauki Jezusa z Nazaretu. Być może, że jest w nas pewien lęk przed
radykalizmem owego przesłania. Lepiej, bezpieczniej trzymać się
utartych, sprawdzonych i starych „kanonów” i praw. Ale taka
pragmatyczna postawa jest przeciw duchowi całego nauczania Jezusa z
Nazaretu. Ci z nas, którzy otwarcie twierdzą, iż wiedzą „co Poeta,
chciał powiedzieć” wkładają w Jego usta swoje własne słowa i
legalistyczne, wysublimowane koncepcje. Zamiast spekulacji,
samozadowolenia z wierności Panu, przestrzegania „czystości”
alternatywą jest spojrzenie na samych siebie jako część tego
właśnie, a nie idealnego, świata, społeczeństwa. Każdy człowiek
jest bezcenny w oczach Boga. Nie człowiek został stworzony dla
Szabatu, ale Szabat dla człowieka. Nie człowiek został stworzony
dla Kościoła, ale Kościół dla człowieka. Człowiek nie jest „droga
Kościoła”, to Kościół ma jemu, temu człowiekowi, mężczyźnie i
kobiecie, służyć z pokora, pochylić się i obmyć z kurzu. Stąd w
teologii anglikańskiej był czas schodzenia z wysokich ambon, czas
uciszenia grzmienia na wiernych-niewiernych, pouczania, dawania
dobrych i „świętych” rad. Zamiast tego nastał czas słuchania z
uwagą tych, którzy - jakkolwiek ich życie nie przypomina naszego -
są częścią ludzkiej rodziny, jeśli tylko pragną nią być.
Jeden z pięknych, acz nadużywanych ideologicznie cudów Jezusa,
to nakarmienie tysięcy głodnych, zwykłych, zakurzonych, zmęczonych
ludzi. Czy nie było wśród nich rozwodników? Czy nie było wśród nich
upadłych kobiet? Obcokrajowców? Czy w tamten wieczór Jezus
sprawdził orientację seksualną poszczególnych mężczyzn i
kobiet?
Kościół, zarówno ten powszechny jak i ten mały parafialny, bądź też
w innej skali, zarówno miliony pielgrzymów jak i osamotniona,
wierząca kobieta, wszyscy mamy coś wspólnego. Wszyscy jesteśmy
zaproszeni na wspólną ucztę. To nie my wybieramy siebie nawzajem,
bo uważamy, że jesteśmy tego godni. Przeciwnie – wszyscy, choć w
różny sposób, odpowiadamy na zaproszenie Boga. Jego wybór nigdy nie
jest wykluczeniem.
Ks. dr Piotr Ashwin-Siejkowski
Proboszcz parafii Św. Jana w Richmond i wykładowca teologii
wczesnochrześcijańskiej na Uniwersytecie w Chichester.
Źródło: wykluczenie.pl