Po co Warszawie wrszw.pl? Bo w grupie siła, a kawiarnie, kluby, niezależni aktywiści i organizacje pozarządowe działające na polu kultury, dają na co dzień stolicy więcej niż pojedyncze przedsięwzięcia z tłustym budżetem, finansowane przez miasto. Bo czas, żeby warszawiacy wiedzieli, ile dzieje się w ich mieście każdego dnia. W końcu po to, by działacze zaczęli ze sobą naprawdę współpracować, wychodząc poza enklawy własnej podgrupy.
Siła przekazu
Zaczęło się od gadania i luźnych pomysłów ekipy z Chłodnej i Warszawy Powiśle. Jednak, jak mówią, nieważne kto zaczął. Ważne, że na zainicjowane przez nich miesiąc temu spotkanie przyszło ponad 50 osób. Wszyscy podchwycili pomysł stworzenia platformy, na której każdy umieszczałby informacje o organizowanych przez siebie wydarzeniach.
– Warszawa codziennie nabiera nowych kolorów, otwierają się kolejne przestrzenie, miasto zyskuje swój unikalny kształt. Z działań, które inicjują lokale, teatry, NGO-sy, tworzy się odrębny segment warszawskiej kultury – mówi Grzegorz Lewandowski z Klubokawiarni Chłodna 25. – Pojawił się pomysł strony internetowej, która byłaby swojego rodzaju skrótem informacyjnym – pokazywała, co dzieje się u każdego z nas i wzajemnie integrowała. Jednocześnie dawała samym warszawiakom pełny obraz tego, co każdego dnia dzieje się na polu ambitnej kultury niezależnej – opowiada dalej. – Mamy świadomość, ile dzieje się w naszym mieście, brakowało jednak miejsca, które stanowiło by centrum informacji z prawdziwego zdarzenia. Istnieje co prawda kilka stron internetowych informujących o działaniach kulturalnych w stolicy, jednak większość z nich jest niestety komercyjna i mocno wybiórcza – dodaje Michał Borkiewicz, ojciec Planu B i Powiększenia.
Potęga grupy
Istotnym przesłaniem projektu jest ponadto integracja animatorów kultury i stworzenie pewnego rodzaju zaplecza organizacyjnego. – Chodzi o wymianę doświadczeń. O to, by wzajemnie wspomagać się wiedzą, informacjami, znajomościami, sprzętem. Działanie w grupie może ułatwić także rozmowy z miastem, pozwolić na przeforsowanie pewnych pomysłów, których realizacja nie byłaby zapewne możliwa w przypadku działania w pojedynkę – wyjaśnia Lewandowski. – Chodzi również o pokazanie „siły” środowiska skupionego wokół kultury, tego, że chce nam się coś wspólnie robić – mówi Borkiewicz. – Wierzę, że jeśli tyle osób robi coś razem, to efekty mogą być wyłącznie pozytywne – dodaje Bartek Kraciuk z Warszawy Powiśle.
Wirus zamkniętej enklawy
Ta wzajemna integracja ma jeszcze jedno przesłanie. Nie od dziś wiadomo, że Warszawa cierpi na chorobę zwaną „podgrupy”. Ludzie skupieni wokół konkretnych miejsc, organizacji czy kolektywów artystycznych, często zamykają się we własnym towarzystwie. – Pora zająć się także elementem środowiskowym. Pora się spotkać, nawiązać bliższy kontakt, bliższe relacje. Pora, by wydostać się z zamkniętego kręgu tysiąca znajomych i otworzyć na zewnątrz. Integracja niesie ze sobą wyłącznie korzyści– mówi właściciel Chłodnej 25. Nieważne więc, czy jesteś galerią rowerową, kawiarnią literacką czy innym lokalem, gdzie zbiera się kolejna bohema warszawki.
– Nadszedł czas, by zacząć się otwierać, nie zamykać w kolejnej szufladce – zachęca Grzegorz Lewandowski.
Festiwal zwyczajny
Od 5 do 10 lipca Warszawa z wy ry szy wy świętuje. Wszystko w muzycznej oprawie równoległego festiwalu LADO w Mieście, z którym połączyli siły. W niecały miesiąc powstał tygodniowy festiwal naszpikowany koncertami, wystawami, dyskusjami, miejskimi akcjami. Jak się okazało, nie potrzeba było milionowych budżetów. Wystarczyło tylko zebrać wszystko, co proponują animatorzy kultury w danym czasie – pod wspólnym szyldem. Bo w programie znajduje się to, co i tak w mieście by się działo. – To pierwszy krok. Chcieliśmy w ten sposób pokazać tę normalną, codzienną Warszawę, w której każdego dnia można zrobić lub obejrzeć coś naprawdę ciekawego, która przez cały czas płynie na fali fantastycznej energii – mówi Michał Borkiewicz. - Kulminacja będzie 10 lipca na Agrykoli.
Ten tydzień ma być jednak tylko początkiem do dalszych zgrupowań:
– Zwracamy w ten sposób uwagę, że to, czym już dysponujemy, może być ciekawsze niż festiwale organizowane za ciężkie pieniądze. Może pora, by wesprzeć i w końcu wykorzystać, to co mamy na co dzień? A jeśli nie wesprzeć, to na pewno zacząć się tym chwalić na zewnątrz – tłumaczy Grzegorz Lewandowski.
Produkt na eksport
Już teraz pojawiają się pomysły, by kolejne takie tygodnie odpowiednio wypromować. – Chodzi o to, by ludzie zaczęli do Warszawy przyjeżdżać i ją doceniać. To naprawdę niecodzienna sytuacja, że każdego dnia uczestniczyć możemy w kilkudziesięciu wydarzeniach kulturalnych. Miasto powinno w końcu wykorzystać swoją największą siłę – alternatywno-pozarządową energię, która je napędza i jest na poziomie najbardziej znanych miast na świecie. Warszawa jest gotowym produktem, wystarczy tylko umiejętnie sprzedać go na zewnątrz. Chętnie w tym pomożemy – przekonuje Lewandowski. Podkreśla też, że prędzej czy później stolica musi posiadać nowoczesny system informacji. – Zrobimy angielską wersję internetowej strony promocyjnej, nakręcimy film pokazujący Warszawę z prawdziwego zdarzenia, a jeśli dostaniemy zielone światło i potrzebne wsparcie, zaprosimy zaprzyjaźnionych kuratorów z całego świata, organizując festiwal z godnym rozmachem – dodaje. – W stolicy mieszka ogromna ilość artystów bez kompleksów, wykształconych, obytych ze światową sztuką. Ta grupa od lat buduje miasto i będzie budowała je nadal. To nie może pozostać niezauważone – konkluduje.
fot. Michał Murawski / kool.pl
Źródło: inf. własna (ngo.pl)