Spada liczba wolontariuszy w Polsce! Jakie są tego przyczyny? Czy powinniśmy się tym martwić? A może należy zmienić nasze polskie rozumienie wolontariatu i zastosować w myśleniu o nim standardy obowiązujące w innych krajach?
W 2007 r. 13,2%, czyli ok. 4 milionów dorosłych Polaków,
poświęciło czas na „bezpłatne, dobrowolne, świadome działanie na
rzecz innych, wykraczające poza więzi
rodzinno-koleżeńsko-przyjacielskie” (taką definicję „wolontariatu”
sformułowało Centrum Wolontariatu). To niemal 9% mniej niż w 2006
r. – wynika z badania „Wolontariat, filantropia i 1%”,
przeprowadzonego pod koniec 2007 r. przez Millward Brown SMG/KRC na
zlecenie Stowarzyszenia Klon/Jawor oraz Centrum Wolontariatu w
Warszawie (CW).
Z czego wynika ten stan rzeczy? – Być może z jednej strony
młodzi ludzie, którzy głównie angażują się w wolontariat, do
niedawna widzieli w nim szansę na zdobycie doświadczenia
zawodowego. Wolontariat był modny i uważano go za dodatkowy punkt
na rynku pracy – jeśli będę wolontariuszem, albo byłem nim, to mam
większą szansę na ciekawy angaż. Dlatego pewnie część ludzi
włączała się do wolontariatu. I nie ma w tym nic złego. Druga rzecz
to fakt, że wielu młodych ludzi wyjechało z Polski i niejako
zabrało ze sobą gotowość do wolontariatu – wyjaśnia Dariusz
Pietrowski, prezes CW.
Nie przyciągamy
Jan Jakub Wygnański twierdzi, że także organizacje pozarządowe
za mało się starają, aby pozyskiwać wolontariuszy.
– Organizacje skupiają się na tym, jak zdobyć fundusze na
swoją działalność, jak wykorzystać środki z Unii Europejskiej, ale
nie mają dobrych sposobów na przyciągnięcie do nas wolontariuszy. W
ostatnich latach nie widziałem w organizacjach jakiegoś
szczególnego starania w tej kwestii, a przecież ludzie nie
proszeni, po prostu się nie angażują – twierdzi Wygnański.
Ale jest też druga strona medalu.
– Młodzi ludzie często narzekają, że przychodzą do organizacji
i nie ma im kto przydzielić np. zadań do wykonania, bo
koordynatorzy projektów są zabiegani. Z jednej strony chcemy
wszystkich do wolontariatu, a z drugiej nie mamy dla zgłaszających
się ani zajęć, ani czasu. W takiej sytuacji ludzie są
zdemotywowani, nie mają informacji zwrotnej, co zrobili dobrze, a
co źle, i odchodzą zniechęceni. Takimi postawami tracimy
potencjalną kadrę dla trzeciego sektora, kadrę mądrych ludzi – mówi
Kinga Chrzanowska z CW w Warszawie.
– Wolontariat w zasadzie nie jest świadomie komunikowany: nie
wydaje się, żeby istniała jakaś strategia środowisk organizujących
działania wolontariackie, przekaz, który budowałby ich wizerunek –
podsumowuje socjolog Anna Giza-Poleszczuk.
Zawężona definicja
Dariusz Pietrowski zauważa także, że w Polsce wolontariat
traktuje się bardzo klasycznie i stereotypowo – jako pomocy
biednym, dzieciom w domach dziecka, niepełnosprawnym, ludziom
starszym, chorym w hospicjach. Polski wolontariat to ręka
bezpośrednio wyciągnięta do osoby znajdującej się w
potrzebie.
– Jeżeli myślimy o wolontariacie, to najpierw przywołujemy te
obszary. Jeśli ktoś mnie zapyta: byłeś, albo, czy jesteś
wolontariuszem? – to jeśli nie działam w tych wymienionych
wcześniej obszarach, to raczej odpowiem, że nie byłem i nie jestem!
Jeśli próbowalibyśmy się porównywać z innymi krajami, to nie ma u
nas w myśleniu o wolontariacie takich prostych postaw i zachowań,
jak np. – jako ojciec zawożę mojego syna i jego trzech kolegów na
boisko, bo są zawodnikami w małym klubie i grają mecz, rodzice tych
dzieci robią kanapki i pieką ciasto, żeby po meczu zrobić dla
dzieci piknik. Takie rzeczy dzieją się w Polsce, ale my ich nie
nazywamy wolontariatem – wyjaśnia D. Pietrowski. – W kulturze
zachodniej słowo wolontariat jest bardziej pojemne niż u nas. Tam
taka postawa obywatelska, dobrosąsiedzka, na rzecz szkoły, np.
działalność w radzie rodziców, sportowa, praca w bibliotece, to też
jest wolontariat. Jeśli staramy się w tym świecie umiejscowić,
powinniśmy zastosować tę samą miarę w naszym myśleniu o
wolontariacie.
Podobnie twierdzi A. Giza-Poleszczuk.
– Powszechnie utrzymuje się XIX-wieczne rozumienie
wolontariatu jako „bezinteresownego poświęcenia na rzecz
maluczkich”. Tak bardzo wąskie pojmowanie wolontariatu skutkuje
wąskim zasięgiem „pozyskiwania” wolontariuszy, strategią promowania
i komunikowania oraz typem działań, które są kwalifikowane jako
wolontariat. Ma to także dwie ważne konsekwencje. Po pierwsze –
blokuje podejmowanie działań na rzecz zbudowania podstaw
wolontariatu w postaci wprowadzenia go w curriculum
uczelniane, sieciowania się z innymi inicjatywami itp. Po drugie –
odstrasza od wolontariatu ludzi, którzy chcieliby zrobić coś dla
innych, ale niekoniecznie w atmosferze poświęcania się, i
niekoniecznie wyłącznie dla osób pokrzywdzonych przez los, ale dla
osób, które po prostu czegoś pragną – uważa A.
Giza-Poleszczuk.
Komu pomagają
Zawężone myślenie o wolontariacie potwierdzają także badania.
Wolontariusze najczęściej wspierają swoją pracą organizacje i grupy
działające w sferze edukacji i wychowania, organizacje oraz grupy
pomagające najuboższym (choć odsetek wolontariuszy deklarujących
wsparcie tego typu organizacjom jest mniejszy niż w 2006 r.), a
także organizacje i ruchy religijne oraz parafialne. Najczęstszym
powodem pracy społecznej są dla wolontariuszy ich moralne,
religijne i polityczne przekonania (mówi o nich 60% osób). 36%
angażuje się w wolontariat, licząc na odwzajemnienie pomocy w
przyszłości. 33% podjęło pracę społeczną ze względu na
zainteresowania i przyjemność z jej wykonywania. Na czwarte miejsce
(z siódmego) przesunął się powód pracy społecznej, który świadczy o
umacnianiu się wewnętrznych motywacji wolontariuszy – 22% pomaga,
bo daje im to możliwość bycia z ludźmi, nawiązania kontaktów,
pozwala pożytecznie wykorzystać czas.
W 2007 r. wolontariusze przepracowali ok. 4 godzin
miesięcznie. Ponad pięć godzin rocznie pracowało społecznie 80%
osób (w 2006 r. – to 75%). 40% badanych poświęciło na pomoc
organizacjom więcej niż 15 godzin rocznie, a co piąty ponad 50
godzin. Pomimo znacznego obniżenia zaangażowania w pracę
wolontarystyczną wyraźnie wzrosła liczba poświęcanych na nią godzin
– ponad dwukrotnie (z 9,3 do 19,8%) wzrósł wśród wolontariuszy
udział tych najaktywniejszych, tj. pracujących w ostatnim roku 50
godzin i więcej.
Kim są wolontariusze
Najwięcej wolontariuszy jest wśród osób ze średnim i wyższym
wykształceniem. Osoby z wykształceniem zawodowym to wyraźna
mniejszość (8%). Tak jak w poprzednich latach, w 2007 r.
najczęściej w wolontariat angażowały się osoby młode, także te
poniżej 18 roku życia (głównie studenci i uczniowie). Ale pojawiła
się nowa grupa – osoby w wieku 36-45 lat. Najmniejszy udział
wolontariuszy w 2007 r. odnotowano w grupie wiekowej 26-35 lat.
Prawdopodobnie jest to związane z tym, że są to osoby, które już
nie studiują, ale nie mają na tyle ustabilizowanej sytuacji
życiowej, zawodowej, by móc poświęcić czas na działalność
społeczną. Jest to też największa grupa, z której rekrutuje się
wspomniana już wcześniej emigracja zarobkowa.
Zacierają się także różnice w przewadze którejś z płci wśród
wolontariuszy – w porównaniu z danymi z 2004 r. widać wyraźną
zmianę – wówczas wśród wolontariuszy przeważali mężczyźni (5%
różnicy). Zarówno wśród kobiet, jak i wśród mężczyzn poziom
wolontariuszy wynosi ok. 13%.
Pracować za darmo?
Być może za spadkiem liczby wolontariuszy stoi wciąż niskie
zaufanie społeczne w Polsce. A i same organizacje pozarządowe nie
cieszą się zbytnią przychylnością Polaków, którzy wg badań CBOS
wymieniają trzeci sektor dopiero na trzecim miejscu po władzach
lokalnych i rządzie (odpowiedź na pytanie, kto przede wszystkim
powinien zająć osobami potrzebującymi pomocy). Okazuje się także,
że w ostatnich trzech latach, jakie upłynęły od śmierci Jana Pawła
II, niekorzystne zmiany zaszły też w parafiach, które dla wielu
osób są szkołami społecznego działania i miejscem, gdzie znajdują
oparcie w potrzebie. W badaniach CBOS można przeczytać, że np. „w
porównaniu z rokiem 2005 badani rzadziej odnotowują w swojej
lokalnej parafii działanie: zespołów charytatywnych (spadek o 11%),
mniej badanych stwierdza, że organizuje się opiekę nad dziećmi
(spadek o 16%), mniejszy zakres ma także opieka nad ludźmi starymi,
niedołężnymi (spadek o 11%) oraz pomoc dla najuboższych (spadek o
9%) i bezrobotnych (spadek o 7%)”.
– Coś niedobrego dzieje się w społeczeństwie. Przeprowadzona
ostatnio „Diagnoza społeczna” pokazała, że wzrasta liczba osób
akceptujących zachowania nieobywatelskie, która potwierdza to, że
Polacy nie mają szczególnego przywiązania do różnego rodzaju
instytucji, organizacji i dobra ogólnego – podkreśla J. J.
Wygnański. – Jako społeczeństwo nie myślimy o tym, żeby pomagać
innym, tylko jesteśmy nastawieni na indywidualizm, materializm i
konsumpcję, a to nie sprzyja zaangażowaniu
wolontarystycznemu.
– Wciąż jeszcze pokutuje taki wstyd obywatelski, zwłaszcza w
mniejszych miejscowościach – „Co ty frajer jesteś, głupi, żebyś za
darmo pracował?” – dodaje Pietrowski.
Kluczowe jest zaufanie
Są jednak organizacje, które nie narzekają na brak
wolontariuszy. Należy do nich choćby Wielka Orkiestra Świątecznej
Pomocy (WOŚP).
– Nie zauważyliśmy tego, że maleje liczba wolontariuszy. Na
wszystkie organizowane przez nas przedsięwzięcia, nie tylko Wielki
Finał Orkiestry, ale też np. Przystanek Woodstock, zawsze mamy
więcej chętnych niż potrzebujemy – twierdzi Krzysztof Dobies,
rzecznik WOŚP. Uważa on, że kluczem do pozyskiwania wolontariuszy
jest zaufanie do organizacji. Według badania CBOS dotyczącego
zaufania Polaków do wszystkich instytucji społecznych w naszym
kraju, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zajmuje pierwsze
miejsce. Z kolei według badania BAV sprawdzającego pozycję polskich
marek, WOŚP jest na drugim miejscu pod względem siły marki, której
najważniejszą składową jest zaufanie.
– W Polsce działa tysiące organizacji pozarządowych, ale tylko
nieliczne potrafią w sposób przejrzysty i rzetelny rozliczać się
przed społeczeństwem z tego, co zrobiły, np. ile zebrały funduszy i
na co je przeznaczyły. Orkiestra od 17 lat zawsze w jasny sposób
pokazywała: ile pieniędzy zebrała i na co zostały one przeznaczone.
Na zaufanie trzeba sobie zapracować, ale skutkuje to potem choćby
tym, że w nasze działania ludzie chcą się włączać i nie mamy
kłopotu z wolontariuszami – zapewnia K. Dobies.
Program naprawczy
Z jednej strony mamy spadek liczby wolontariuszy, z drugiej
jest WOŚP, która takiego braku nie odczuwa. Społeczeństwo nie
patrzy przychylnym okiem na organizacje trzeciego sektora, a te nie
starają się budować do siebie zaufania. Wśród wolontariuszy mamy
wielu młodych ludzi, ale nie zauważamy dużej grupy seniorów, dla
których praca społeczna mogłaby stać się sposobem na życie.
– Zewnętrznego obserwatora uderza młodzieńczy profil
wolontariatu i wolontariuszy w Polsce. W takich krajach, jak
Szwecja czy Austria, odsetek osób w wieku powyżej lat
pięćdziesięciu, którzy angażują się w wolontariat, sięga 90%. W
Polsce wynosi zaledwie 12%! A przecież osoby starsze, dysponujące
czasem, często odczuwające silną potrzebę bycia komuś potrzebnym,
stanowią znakomitą potencjalną grupę wolontariuszy. U nas jednak
wolontariat ma twarz młodego człowieka, a i sam klimat
prezentowania działań wolontariackich utrzymany jest w
energetycznym, młodzieńczym nastroju – twierdzi A.
Giza-Poleszczuk.
Wciąż także kurczowo trzymamy się stereotypowego myślenia o
wolontariacie.
– Wzrasta deklarowana liczba godzin na pracę wolontarystyczną,
ludzie pracują w więcej niż tylko jednej organizacji i są związani
z więcej niż tylko jednym działaniem. Oznacza to, że ilość
przechodzi w jakość. Teraz trzeba jeszcze pokazać ludziom, że
wolontariat nie ma granic, że jest wiele niezagospodarowanych
środowisk, które mogą korzystać z wolontariuszy. To może być źródło
dla nowych wolontariuszy, zwłaszcza tych, którzy nie odnajdują się
w tym klasycznym, stereotypowym wolontariacie i nie chcą pracować w
hospicjum czy domu dziecka, tylko np. w klubie sportowym,
osiedlowym czy w bibliotece – uważa D. Pietrowski.
Bardziej „uwodzicielsko”
– Wolontariusze to „zasoby naturalne” trzeciego sektora.
Apelowałbym do organizacji, aby mądrze je wykorzystać. Trzeba
pracować nad wolontariatem, szukać ludzi, formułować dla nich dobre
oferty. Organizacje pozbawione wolontariuszy, a zatrudniające tylko
pracowników tracą swoją specyficzność – zapewnia J. J.
Wygnański.
– Jeżeli od najmłodszych lat uczy się człowieka pewnych
społecznych zachowań w domu, w szkole, i jeśli człowiek się spotyka
z takimi działaniami w swoim życiu, dotyka ich, uczestniczy w nich,
to później, gdy jest już dorosłym, nie mówi sobie, że będzie
wielkim wolontariuszem, tylko podejdzie do tego zupełnie normalnie.
Jeśli będzie miał wolną chwilę, to wybierze wolontariat – mówi
Pietrowski.
– Widać jasno, że na spadek potencjału wolontariatu składają
się zarówno czynniki rzeczowe, takie jak migracje młodych, wzrost
innych form działań społecznych (np. banków czasu), jak i czynniki
związane z psychologią. Powinniśmy koniecznie zacząć myśleć o
wolontariacie szerzej, otworzyć się na osoby starsze, ale i
zastanowić się, jak i co o wolontariacie mówić, żeby stał się
bardziej „uwodzicielski” – przekonuje A. Giza-Poleszczuk.
Wykorzystano dane z następujących opracowań:
- broszura z serii 3w*: Wolontariat, filantropia i 1%. Raport z badań 2007, A. Baczko i A. Ogrocka, Stowarzyszenie Klon/Jawor;
- badania CBOS: Komu i jak pomagać? Pomoc społeczna w opinii Polaków – wrzesień 2008 r. i Rzeczywistość parafialna – opinie z lat 2005 i 2008 – październik 2008 r.
Źródło: gazeta.ngo.pl 12(60)2008