Trzeba na nowo przemyśleć system współpracy między warszawskim samorządem a organizacjami pozarządowymi. Miasto musi zrozumieć potencjał tkwiący w trzecim sektorze i umieć go wykorzystać, a organizacje powinny mu w tym pomóc – uważa Witold Klaus, prezes Stowarzyszenia Interwencji Prawnej.
Gdzie jesteśmy?
Na tle całego kraju organizacje w stolicy należy uznać za niezwykle silne i dobrze zorganizowane. Dwie trzecie organizacji posiada swój lokal i prowadzi systematyczną działalność, a jedna trzecia działa codziennie. Ponad połowa ma stałych pracowników, a aż 35 proc. zatrudnia osoby na umowy o pracę (średnio aż trzech pracowników). Organizacje mają raczej stabilne źródła finansowania i dość wysokie budżety. Z drugiej strony, ponad połowa organizacji mających siedzibę w Warszawie nie działa na rzecz Miasta ani jego mieszkańców. Może to tłumaczyć fakt, że jedynie 27 proc. organizacji utrzymuje regularne kontakty z warszawskim samorządem.
Faktem jest jednak to, że potencjał organizacji, które mieszczą się w stolicy jest ogromny. I powstaje pytanie: na ile samorząd potrafi i chce z niego skorzystać? Na ile sam inicjuje pewne działania i wychodzi do organizacji, a na ile tylko oczekuje, że to one do niego przyjdą? Wydaje się, że urzędnikom bliższy jest ten drugi model. I w moim przekonaniu Miasto na tym traci. Bowiem nie potrafi przyciągnąć i skorzystać z doświadczeń organizacji dużych, które mogłyby wcale nie być bowiem najczęściej już teraz nie są – zainteresowane uzyskiwaniem od Miasta dotacji, a mogłyby dać wiele wiedzy eksperckiej i doświadczenia. Jednak to samorząd musi wyjść do nich, bowiem to on może więcej skorzystać na tych kontaktach.
Inny problem to kwestia pobudzania rozwoju nowych organizacji i wspierania tych powstających. Większość młodych organizacji negatywnie ocenia swoje relacje z samorządem i z funkcjonującymi strukturami współpracy (np. Komisjami Dialogu Społecznego). Nie wierzy, że mogą w nich zaistnieć. Aż co czwarta nie wie, że mogłaby otrzymać wsparcie od Miasta i jak może się o nie ubiegać. Warto się zastanowić, czy nie marnujemy tego potencjału?
I ostatnia refleksja dotycząca kondycji warszawskiego III sektora – niestety krytyczna. Wydaje się bowiem, że jest on w małym stopniu nastawiony na rozwój i współpracę. Potwierdzać to mogą dwie dane. Po pierwsze, co trzecia organizacja nie kontaktuje się z innymi NGO lub te kontakty są bardzo rzadkie. Ponadto aż 40 proc. uczestników KDSów uważa, że większość organizacji podczas spotkań chce załatwić własne interesy i jest to jedynym powodem ich uczestnictwa w komisjach. Wówczas zebrania KDSów stają się raczej litanią skarg i żądań wobec Miasta, a nie dyskusją o możliwości podejmowania wspólnych działań. To jest realny problem, który może zniechęcać urzędników do kontaktów z organizacjami.
Współpraca z samorządem w oczach organizacji
Generalnie badane organizacje dość dobrze oceniają współpracę z Miastem i pozytywnie mówią o relacjach z urzędnikami (za wyjątkiem młodszych organizacji). I to właśnie nastawienie urzędników jest kluczowe dla tej dobrej oceny, bowiem organizacje generalnie dostrzegają i doceniają ich życzliwość, otwartość czy chęć pomocy.
Ale cały czas pozostaje nierozwiązanych wiele problemów, które organizacje zgłaszają od lat:
– konkursy wieloletnie, których liczba w ostatnich latach spada, a oczekuje ich dwie trzecie organizacji;
– wkład własny – co trzeci NGO oczekiwałby wsparcia w tym zakresie dla projektów pozyskanych ze środków zewnętrznych. Tymczasem konkurs na te zadania zakończył się w 2012 roku i nie wiadomo, czy i kiedy zostanie wznowiony;
– prowadzenie działań w I kwartale każdego roku, który wynika z opóźnień w ogłaszaniu i rozstrzyganiu konkursów.
W końcu, rozbudowana biurokracja, na którą narzeka 64 proc. badanych. Choć należy docenić zmniejszenie liczby załączników przy składaniu ofert, to największym problemem jest etap rozliczeń, uznawany za najbardziej uciążliwy etap współpracy. Są one w niezwykłym stopniu szczegółowe, drobiazgowe (łącznie z oczekiwaniem użycia określonych słów w opisach faktur), a procedury w różnych jednostkach Miasta znacznie różnią się między sobą. Są zatem czasochłonne i budzą poczucie kompletnego braku zaufania do organizacji. To na pewno jest rzecz do szybkiej i gruntownej zmiany.
Nowe zasady współpracy?
Widać także ambiwalencję w podejściu urzędników do współpracy z organizacjami. Część z nich chwali te relacje i widzi w nich ogromną korzyść dla urzędu i mieszkańców. Inni podchodzą do organizacji jak do petentów, którzy realizują zadania Miasta za jego pieniądze i w każdej chwili, bez szkody dla nikogo, mogą przestać to robić. Współpracują z organizacjami, bo ktoś im kazał to zrobić, ale w zasadzie nie widzą żadnej korzyści z podejmowania tych działań
I tu otwiera się pole do dyskusji, którą warto byłoby podjąć: Jaka powinna być rola organizacji w samorządzie warszawskim? Czy obecne formuły współpracy są skuteczne i czy naprawdę to, co w nich się odbywa, to jest współpraca, a obie strony traktują się po partnersku? Bo może to system skostniały, przestarzały i warto go po 10 latach funkcjonowania na nowo przemyśleć pod kątem realizacji celów, dla jakich został stworzony.
Niewątpliwie potrzebna jest wizja udziału organizacji w Warszawie jako całości oraz w poszczególnych wspólnotach lokalnych. Zrozumienia i odkrycia przez władze Miasta tkwiącego w III sektorze potencjału i wykorzystania go. To jednak jest także pole do pracy dla samych organizacji, wzbicia się ponad swoje partykularne interesy.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)