Po dwóch miesiącach policja zwróciła fundacji Ja Wisła aresztowaną krypę "Basonia", bo prokuratura umorzyła dochodzenie. - My tej sprawy nie odpuścimy - zarzekają się policjanci.
Na komisariacie policji rzecznej w Porcie Praskim kilka minut przed południem pojawili się wczoraj pracownicy fundacji Ja Wisła. - Przyszliśmy odebrać naszą łódź. Dzisiaj odzyska wolność - cieszyli się.
Wyraźnie zdenerwowani policjanci wydali fundacji kilkadziesiąt przedmiotów: leżaki, kapoki, koło ratunkowe, gaśnice, kotwicę, wiosła drewniane. Przemysław Pasek ze współpracownikami szybko wnieśli je na łódź i po paru minutach odpłynęli w kierunku Portu Czerniakowskiego.
W lipcu opisaliśmy brawurową akcję policji rzecznej, która właśnie niedaleko Portu Czerniakowskiego aresztowała krypę "Basonia". To replika drewnianej łodzi służącej kiedyś do przewożenia krów przez Wisłę. Fundacja Ja Wisła organizowała na niej popularne rejsy z Portu Czerniakowskiego na Bielany. Wycieczki finansował ratusz.
Po aresztowaniu łodzi szef fundacji Przemysław Pasek i sternik Piotr Malitka usłyszeli zarzut umyślnego narażenia pasażerów na utratę życia lub ciężkie uszkodzenie ciała. Obaj nie mieli uprawnień do prowadzenia takich kryp, bo nie posiadali zawodowych patentów stermotorzysty żeglugi śródlądowej. Łódź nie została też zarejestrowana w Urzędzie Żeglugi Śródlądowej. Na dodatek policjanci zarzucili fundacji, że podczas rejsu dzieci na krypie były przywiązywane do leżaków. Wycieczkowicze jednak stanowczo temu zaprzeczyli.
Rejsy na Bielany zbadali prokuratorzy. Przesłuchali warszawiaków pływających pod klasztor Kamedułów, pracowników fundacji. Prześwietlili dokumentację łodzi. Śledczy poprosili też o opinię biegłego sądowego. Ten nie miał wątpliwości - łódź jest bezpieczna. W jego opinii czytamy: "Przy 15-krotnie większej nośności łodzi niż przewidywany ciężar ładunku, spekulacje na temat możliwości jej przewrócenia są nierealne".
Prokuratura właśnie umorzyła postępowanie. - Nie znaleźliśmy dowodów na to, że podczas rejsów łodzią "Basonia" fundacja Ja Wisła narażała życie pasażerów. Nie potwierdziły się też doniesienia o przywiązywaniu dzieci do leżaków - tłumaczy Paweł Śledziecki, szef prokuratury rejonowej Praga-Północ.
Mimo to policja nie odpuszcza.
- Zwróciliśmy łódź tylko na prośbę prokuratury. Ale dla nas sprawa "Basonii" wcale się nie kończy. Fundacja popełniła wykroczenia. Nie zarejestrowała łodzi i prowadziła krypę bez uprawnień. Ta sprawa wkrótce trafi do sądu grodzkiego - zapewnia Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego stołecznej komendy policji.
- Nie rozumiem policjantów. Zamiast łapać bandytów, polują na naszą fundację. Zachowują się jak CBA: wyraźnie szukają na nas haków. Pojawiają się jakieś anonimy, potem jest aresztowanie łodzi i zarzuty - dziwi się pan Zdzisław, emerytowany wojskowy i wolontariusz fundacji.
- Policjanci absurdalnymi zarzutami bardzo zaszkodzili naszej fundacji. Powinni wreszcie przestać się ośmieszać i przyznać się do błędu - podsumowuje Przemysław Pasek
Źródło: gazeta.pl Warszawa