Półtora roku ma Program Rozwoju Wolontariatu w Województwie Warmińsko-Mazurskim. To wystarczający czas – teoretycznie przynajmniej – by wypracowane zostały mechanizmy, za pomocą których skutecznie realizowane są priorytety programowe: promocja wolontariatu oraz systemowe do niego podejście. Czy tak się w istocie stało?
Na początek – wizja zamieszczona w Programie.
„Wolontariat w województwie warmińsko-mazurskim cieszy się dobrą marką. Wynika to z wysokiej świadomości decydentów oraz mieszkańców w zakresie budowy społeczeństwa obywatelskiego. Świadomość ta kształtowana jest od wczesnego dzieciństwa. Większość mieszkańców regionu angażuje się w działalność obywatelską. Działalność wolontariacka, obywatelska cieszy się zaufaniem społecznym i oznacza wysoki status społeczny. Jest sposobem zarówno na realizację potrzeby niesienia pomocy potrzebującym, jak również na rozwój osobisty. Wolontariat w regionie rozwija się dynamicznie, wyróżnikiem w skali kraju jest jego różnorodność oraz bogactwo wolontariatu branżowego.
Organizatorzy wolontariatu to profesjonalne, zasobne, ze stabilnymi źródłami finansowania organizacje i instytucje łączące, poprzez systemowe partnerstwo, podmioty w wymiarze lokalnym i współpracujące w wymiarze regionalnym i ponadregionalnym. W instytucjach użyteczności publicznej funkcjonują osoby odpowiedzialne za wolontariat. Każda organizacja pozarządowa i jednostka publiczna świadcząca usługi społeczne korzysta z pracy wolontariuszy”.
Wizja to tak piękna, że aż trudno nie uznać jej za utopijną. Ale cóż szkodzi podejmować działania, które mają z nas w odległej perspektywie uczynić społeczeństwo idealne? To niemożliwe? Zapewne, ale próbować trzeba. Jak bowiem mówi przysłowie – nie chodzi o to, by złapać króliczka, lecz by go gonić.
Półtoraroczna „pogoń” za rozwojem wojewódzkiego wolontariatu i kształtowaniem jego społecznego oblicza pozwala na dokonanie pewnych podsumowań. – Istnieje dużo kół, dzieje się mnóstwo fajnych i ważnych rzeczy z udziałem wolontariuszy, ale informacja o tych działaniach jest mało powszechna – mówi Adriana Sałak z Federacji Organizacji Socjalnych (FOSa), która to organizacja była inicjatorem i głównym sprawcą analizowanego Programu. – Możemy już mówić o tym, że wolontariat w województwie rozwija się i to w sposób systemowy, więc jeden z priorytetów programowych jest realizowany. Gorzej z drugim, z promocją.
– Ten program nie miał być lekiem na całe zło – podkreśla Bartłomiej Głuszak, prezes FOSy. – On sygnalizuje zjawisko, jego skalę i wagę. Stanowi punkt odniesienia, pokazuje, co w obszarze wolontariatu już jest i co warto rozwijać. Wyznacza kierunki działań, co jest niezwykle istotne, bo pozwala wolontariacki chaos chociaż w części uporządkować, tym samym zwiększyć jego efektywność. Pewnie mógłby być intensywniej wdrażany, ale i tak fakt jego istnienia pomaga w rozwoju wolontariatu.
Założenia przekute na konkret
Na terenie województwa warmińsko-mazurskiego, w ocenie Bartłomieja Głuszaka, istnieje dziesięć prężnych centrów wolontariatu oraz niezliczona liczba organizacji pozarządowych w różnym stopniu działających w oparciu o zasady wolontariackie. – Roli Programu nie można przeceniać, ale z kilku powodów jest on cenny – mówi Głuszak. – To pierwszy dokument, w którym w tak dużym stopniu wyeksponowana została aktywność społeczna jako wartość sama w sobie. Jasno też sformułowano, że wolontariat jest nierozerwalnie związany z organizacjami pozarządowymi i w ramach tych organizacji jest znacznie efektywniejszy. Niestety, nie zostały wydzielone odrębne środki w budżecie samorządu wojewódzkiego na realizację konkretnych przedsięwzięć wynikających bezpośrednio z Programu. Mimo to realizowanych jest bardzo dużo różnych projektów, mających na celu rozwój wolontariatu w jego najróżniejszych odmianach, z wykorzystaniem środków pozyskiwanych w ramach konkursów ogłaszanych przez samorządy, jak też z innych źródeł.
FOSa ma dwa główne kierunki działania. Pierwszy to rzecznictwo interesów i wspieranie działalności organizacji socjalnych, zrzeszonych w federacji, a drugi – to wspieranie rozwoju wolontariatu. Między innymi działania wynikające z realizacji wojewódzkiego programu na tyle zwielokrotniły zakres pracy organizacyjnej, że niezbędne były ruchy personalne. – Od kilku miesięcy zajmuję się w FOSie sprawami związanymi z wolontariatem – podkreśla Adriana Sałak. – Ten zakres tak się rozbudował, że nie dawało się już tego ogarnąć po kawałku przez kilka osób, zajmujących się na co dzień także innymi sprawami. Dlatego FOSa utworzyła odrębne stanowisko. I do tej pracy ściągnęła mnie z Morąga.
Plusy dodatnie i ujemne
Kilka miesięcy pracy w FOSie i sporo więcej – w morąskim TPD, pod którego szyldem Ada rozwinęła kilka dobrze działających instytucji społecznych opartych o ideę wolontariatu, to czas wystarczający do tego, by dokonać ocen. Adriana Sałak ocenia więc, że jej działania skupiają się przede wszystkim na rozwoju istniejącej już bazy wolontariackiej i jej aktywizacji. Jednym z celów (także ujętych w programie) jest budowanie wolontariatu długofalowego, w odróżnieniu od akcyjnego, doraźnego. Do sztandarowych przedsięwzięć należą cyklicznie organizowane zloty wolontariuszy. – Towarzyszą im szkolenia i warsztaty, a przede wszystkim jest to okazja do wymiany doświadczeń, której to wymiany nie da się niczym zastąpić – tłumaczy.
Realizowane są odrębne projekty, mające na celu szkolenie wolontariuszy. Skierowane są do różnych grup wiekowych. Najliczniej do pracy wolontariackiej garnie się młodzież, chociaż animatorzy nie zapominają też o potężnym potencjale, jaki drzemie w grupie społecznej, modnie określanej mianem 50+ czy 60+.
Nierozwiązanym problemem pozostaje statystyka. Nie ma wypracowanych instrumentów, za pomocą których można by jednoznacznie albo przynajmniej w dużym przybliżeniu określić, jaką liczbą wolontariuszy dysponuje obecnie nasze województwo. – Jestem przekonana, że liczba ta, w ostatnich latach, znacznie wzrosła i z miesiąca na miesiąc się powiększa – twierdzi Sałak. Wzrost ten następuje mimo mizernej promocji samej idei wolontariackiej, jak i działań, które z tej idei się wywodzą. – Przykładem może być np. młodzież z morąskiego liceum, nominowana do nagrody „Godni Naśladowania”. A ja o tej grupie nic nie wiedziałam do czasu tej nominacji, mimo że zajmuję się wolontariatem i mieszkam w Morągu.
Sporo gorzkich słów kieruje pod adresem mediów, tak regionalnych, jak i lokalnych, które otrzymują informacje i zaproszenia na różne wydarzenia związane z działalnością organizacji pozarządowych, nie tylko wolontariackich. – Zainteresowanie jest znikome. Rzadko kiedy na takich imprezach, naprawdę ważnych, pojawia się ktoś z prasy. Za to bardzo często słyszę, że jak sama napiszę notkę o danym wydarzeniu i prześlę do mediów, najlepiej ze zdjęciem, to może ją opublikują. Znacznie większy pożytek, jeśli chodzi o informację, mamy z przekazów bezpośrednich czy za pośrednictwem internetowych portali społecznościowych.
Odmienną, bo pochlebną, opinię specjalistka FOSy od spraw wolontariatu ma w odniesieniu do samorządu wojewódzkiego, którego wolą – w drodze uchwały sejmiku – Program stał się obowiązującym aktem prawnym. – Współpraca z pełnomocnikiem marszałka ds. organizacji pozarządowych i wolontariatu, czyli Joanną Glezman, układa się naprawdę dobrze i życzyłabym podobnej wszystkim organizacjom ze wszystkimi pełnomocnikami na różnych szczeblach samorządów. Osobiście uczestniczy w większości wydarzeń, które organizujemy, dba również o to, by nie zabrakło na nich władz województwa. To dla wolontariuszy bardzo ważne, czują się docenieni.
Po plusie kolejny minus – kwestia edukacji, czyli zasięgu powszechnej wiedzy o tym, co to takiego jest ten wolontariat. – Kilka lat temu, podczas jednego ze szkoleń, spytałam obecnych: kto z was jest wolontariuszem? Nikt nie podniósł ręki. Po warsztatach, gdy wyjaśniliśmy już ideę wolontariatu i jego zasady, okazało się, że ponad połowa uczestników miała już za sobą wolontariacką „przygodę” – wspomina Adriana. – Edukacja to jeden z ważniejszych celów określonych w Programie. Jest realizowany poprzez masę różnych szkoleń i warsztatów, nie ma jednak zasięgu ogólnospołecznego.
Mimo niechęci mediów, mimo że wciąż trudno opanować organizacyjny chaos, mimo rozdrobnienia działań, które mają służyć rozwojowi idei wolontariatu, idea ta rozwija się też samorodnie. Utopijnie daleko jeszcze jest do chwili, gdy zaprezentowana na wstępie wizja stanie się realna, ale chwila ta się zbliża dzięki każdej kolejnej Nataszy, która tak opisuje swoją drogę do FOSy i wolontariatu…
Natasza 50+
O FOS-ie i wolontariacie dowiedziałam się od znajomej. Była tu tłumaczką podczas wizyty grupy hiszpańskiej. „Idź do nich – powiedziała. – To fajne miejsce i fajni ludzie. Na pewno znajdziesz tam dla siebie to, czego szukasz”. Bo ja już dawno chciałam pomagać. Pracy nie mam, dzieci odchowane, a na bezproduktywne siedzenie w domu zupełnie nie miałam ochoty. Owszem, słyszałam o wolontariacie, ale nie bardzo wiedziałam, jak szukać, gdzie się zgłosić. Dopiero wskazówki koleżanki otworzyły mi drogę. Zgadzało się wszystko, o czym ona mówiła: fajne miejsce, fajni ludzie. Porozmawialiśmy o tym, czego oczekuję, co umiem, co mogę dać od siebie. Mam trochę plastycznego talentu w rękach, więc stanęło na tym, że mogłabym prowadzić jakieś zajęcia, warsztaty, pomagać w „tematycznej pracowni”. W krótkim czasie zaczęłam swoją działalność wolontariacką w Środowiskowym Domu Samopomocy „Barka”. Mogę wykorzystać z pożytkiem dla innych swój wolny czas. Nie tracę go na bezczynność w domu, nie marnuję więc też samej siebie.
Źródło: Stowarzyszenie ESWIP