Więcej demokracji w samorządzie? Partycypacja obywatelska prawem a nie przywilejem
CHRZANOWSKI: Demokratyzacja mechanizmów sprawowania władzy to trend, którego, również dzięki rosnącej skali zaangażowania obywatelskiego i popularyzacji partycypacji obywatelskiej, nie da się już łatwo odwrócić.
Ostatnie wybory samorządowe pokazały znaczenie postulatów upodmiotowienia obywateli i obywatelek w tworzeniu i realizacji lokalnej polityki:
- budżet partycypacyjny stał się elementem kampanii wyborczych (ocenę takiego stanu rzeczy pozostawię bez komentarza, bo to temat na odrębną debatę),
- hasło pogłębiania dialogu władz z obywatelami stało się niemal obowiązkowym punktem programów wyborczych,
- a same wybory zaczęli wygrywać ci politycy, którzy opierają swoje rządzenie na dialogu właśnie.
Ci, którzy czerpią korzyści polityczne z ograniczania tzw. zwykłym obywatelom i obywatelkom stopnia dostępu do realnej władzy: decyzji i stojących za nimi środków i zasobów, jak i ci, którzy nie dostrzegają, do czego w istocie dąży dalsze uspołecznianie podejmowania decyzji publicznych, mogą jedynie dryfować na coraz bardziej burzliwe wody konfliktów społecznych, ograniczając szybkość zachodzących przemian lub jedynie oddalając je w czasie. Problem ten dotyczy zarówno sprawowania władzy w samorządzie – o którym łatwiej dziś mówić, że powinien być bliżej ludzi – jak i na poziomie centralnym, na którym potrzeba jeszcze zdolniejszej niż w samorządzie wyobraźni, bardziej rozbudowanej wizji i więcej odwagi do skalowania procesów partycypacyjnych na coraz większe i bardziej zróżnicowane populacje.
Demokracja rytuałów bez wizji i szerokiego kontekstu
Warto przypomnieć, jak wygląda zaniedbanie żywej demokracji obywatelskiej, czyli demokracja rytuałów obliczona na zachowawcze gesty:
- oderwane od siebie i często sprzeczne w założeniach sytuacje dialogów obywatelskich: np budżety partycypacyjne i konsultacje społeczne prowadzone bez całościowej wizji dialogu i pieczołowitego planowania w odleglejszym horyzoncie czasowym objętego szeroką polityką informacyjną
- partycypacja na licencji, czyli otwartość na dialog na jedynie wybrane, bezpieczne tematy, ale pozostawiająca ważkie decyzje poza otwartym procesem decyzyjnym (często otwartość jest fingowana),
- skracanie perspektywy dialogu do mniej lub bardziej ożywionych kontaktów z organizacjami pozarządowymi bez pomysłu i impulsu do włączania obywateli i obywatelek niezrzeszonych,
- konsultacje wycinka rzeczywistości prowadzące nieuchronnie, dzięki dociekliwości mieszkańców, do stawiania pytań w innych, dalszych obszarach – urząd/polityk dwa kroki za mieszkańcem wciąż nieprzygotowany do dialogu tu i teraz, dbający tylko o wyciek, bo podejście holistyczne wymaga zdecydowanie lepszego przygotowania,
- kolejne budżety partycypacyjne odkrywające przed obywatelami arkana sposobów podejmowania decyzji, do których wcześniej nie mieli dostępu – często wzbudzające zaniepokojenie – również nieprzygotowane na to, że tak właśnie będzie i bez planowania jak sobie z tym radzić, żeby nie zrazić mieszkańców i mieszkanek,
- obywatele i obywatelki wymuszający na administracji prowadzenie dialogu tam, gdzie miało go nie być – a przecież partycypacja obywatelska to prawo a nie przywilej, który trzeba wywalczyć.
Spójny pomysł na trwałą partycypację
Nie składa się to wszystko w całość i nie złoży, jeżeli partycypacja obywatelska nadal będzie dyscypliną zaspokajania przez władze ambicji niepokornych liderów spoza kręgów władzy, czy swoistą zabawką PR-ową obliczoną jako zwornik bezpieczeństwa lub na doraźny efekt. Tymczasem poprzeczka idzie w górę. Konsultacje społeczne, budżet partycypacyjny czy liczne ciała dialogu to jedynie kolejne kroki wzwyż i elementy układanki spójnego, przemyślanego i całościowego podejścia strategicznego do dialogu, w którym rozwojem społeczności zarządza się partycypacyjnie, a demokracja przedstawicielka uzupełnia się z demokracją partycypacyjną.
Ważne tematy na stół
Najlepiej zacząć od ważnych tematów i przygotować się na ich nieuchronne poruszenie, aby nie działać po omacku, kiedy zostanie się do tego przymuszonym. Pośpiech to najgorszy doradca. W skali samorządu chodzi o konsultacje budżetu gminy czyli „silnika” społeczności lokalnej. To jeden z trudniejszych tematów do konsultacji, ale konieczny i ważny krok w kierunku realnego, całościowego otwarcia procesów decyzyjnych w samorządzie na mieszkańców. Dlatego cieszy mnie dodanie wymogu obowiązkowych konsultacji budżetów gmin do listy postulatów dotyczących demokracji samorządu, nad którymi miałem okazję pracować wraz z innymi organizacjami pozarządowymi.
Natomiast na poziomie centralnym czekam na zorganizowaną przez władze (Rząd, Prezydenta) odważną i zrealizowaną z wyobraźnią i rozmachem merytoryczną debatę obywateli i obywatelek na ważny dla całego kraju temat. Debatę z prawdziwego zdarzenia, w świetle kamer telewizyjnych transmitowaną prime time z wnioskami, które znajdą odzwierciedlenie w polityce i stanowionym prawie. Ważnym tematem może być np. pytanie: Jak demokratyzować procesy decyzyjne? (czyli dlaczego o JOW musimy rozmawiać w szerszym kontekście niż jedno pytanie referendalne), albo kwestia wieku emerytalnego, czy polityki zatrudnienia, w tym prekaryzacji rynku pracy. Partycypacja obywatelska prawem a nie przywilejem.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)