Mapka, atlas, siatka i w drogę! Park Kultury w Powsinie zapełnił się amatorami zbierania grzybów. Tym razem były to grzyby tekturowe sukcesywnie rozsiewane przez działaczy z Fundacji Form i Kształtów. W trakcie Grzybobrania przy okazji można było się natknąć a to na deszczową chmurę, a to na kupę łosia i dotrzeć aż do Zakątka Jasia i Małgosi.
Kto czytał lub oglądał „Alicję w Krainie Czarów”, ten wie, że w lesie czeka wiele niespodzianek. Te, które czekały w niedzielę w Powsinie, nie znalazły się tam przypadkiem. Były to dizajnerskie instalacje, które wybrała i umieściła między drzewami Fundacja Form i Kształtów. Instalacje można było spotkać przy okazji, zbierając wykonane z tektury grzyby.
Muchomor i twardzioszek przydrożny
Już wczesnym popołudniem przy ulicy Maślaków ustawiła się długa kolejka amatorów grzybobrania. Osoby koordynujące projekt rozdawały wszystkim chętnym niezbędny do zbierania atlas grzybów oraz specjalnie oznakowaną siatkę.
- W Grzybobranie włączyło się dużo ponad tysiąc osób. I co ciekawe były to zarówno osoby, które specjalnie po to przyjechały do Powsina, jak też osoby, które zobaczyły nas przypadkiem – mówi pomysłodawczyni akcji i organizatorka Iza Rutkowska.
W atlasie wydrukowano mapkę lasu oraz szczegółowe informacje na temat tego, jakie grzyby można na swojej drodze spotkać.
- Grzyby to projekt Roberta Czajki. Postanowiliśmy zachować podział występujący w przyrodzie, czyli „zasiać” i grzyby jadalne i niejadalne – tłumaczy Iza i dodaje, że choć grzyby były wykonane z tektury, zrobiły większą furorę niż te prawdziwe: - To wywołało wiele zabawnych sytuacji. Słyszałam jak mama woła do dziecka: „Zobacz, tutaj masz prawdziwego grzybka”. A dziecko mówi: „Ale ja nie chcę prawdziwego, chcę tekturowego!”.
W zabawę dały się wciągnąć nie tylko dzieci. Zbieranie grzybów serio potraktowało też wielu rodziców:
- Mamo, tato, znalazłem! - krzyknęło dziecko, na co mama z poważną miną odpowiedziała: - Nie, tego nie bierz, ten jest trujący!
Niektórych reakcji nie spodziewała się nawet sama pomysłodawczyni.
- Ludzie reagują w tak bajeczny sposób. Przechodzę obok, rozsiewam grzyby i słyszę, jak dorosła osoba krzyczy: „Zobacz, znalazłem!”. Ktoś inny za chwilę biegnie, żeby zdobyć grzyba, zanim ktoś go wyprzedzi. Wielkie wrażenie zrobiły instalacje. Zaskoczenie było tak duże, że niektórzy już nie wiedzieli co jest instalacją, a co nie. Jedna para przechodziła obok mnie. Nagle chłopak pyta dziewczynę: „Ej, a te majtki, które tutaj leżą, to też instalacja?” - mówi z uśmiechem Iza.
Z dużej chmury filcowy deszcz
Majtki instalacją nie były, ale odchody łosia już jak najbardziej. W lesie znalazła się też umywalka z wikliny czy galeria dla mrówek. Nie zabrakło rzeczy, które w lesie występują na co dzień, tym razem jednak można je było oglądać w nieco innych rozmiarach i z nieco innej perspektywy. Ciekawa a dla niektórych przerażająca była gigantyczna pajęczyna rozpostarta między drzewami, śpiewające huby czy filcowa chmura wykonana przez berlińską artystkę Ninę Braun.
- O to tak naprawdę chodziło, żeby przy okazji zbierania grzybów, ludzie rozejrzeli się dookoła, zobaczyli te instalacje, weszli w nie, dotknęli – tłumaczy I. Rutkowska i dodaje, że wybór artystów i projektów do Grzybobrania zajął jej blisko dwa lata. - Pomysł pojawił się dość nagle. Problemem było jednak pozyskanie środków oraz znalezienie odpowiednich instalacji. Na przykład chmurę z Berlina znalazłam dopiero w zeszłym roku i dopiero w tym roku udało się dostać pieniądze z miejskiego konkursu na sztukę w przestrzeni publicznej. Wszystko udało się jednak dograć – podsumowuje.
Twórcy w dzień Grzybobrania najczęściej czekali przy swoich dziełach. Marta Niemywska i Dawid Grynasz opowiadali o wykonanych przez siebie „Mchu i rosie”.
- W przestrzeni wiszące krople to jest rosa. To te migocące, puszczające zajączki elementy. Plus dywan z mchu, na którym można się wyłożyć, grzać na słońcu – opowiadała M. Niemywska i przekonywała, że za wiele tłumaczyć nie trzeba, ludzie i tak wiedzieli co robić. - Nie trzeba zachęcać, dzieciaki bawią się jak szalone, dorośli wylegują się na mchu – mówił D. Grynasz.
- O to nam właśnie chodziło, żeby dać ludziom trochę radości – stwierdza Iza Rutkowska i dodaje: - Chcieliśmy też przypomnieć trochę dawne czasy, kiedy ludzie wiele rzeczy od zabawek po przedmioty codziennego użytku robili sami w domu. Dlatego wybraliśmy tylko takie instalacje, które od początku do końca zostały wykonane rękoma ich twórców.
Pobierz
-
201210301419010086
816590_201210301419010086 ・38.72 kB
-
201207201648000236
788191_201207201648000236 ・38.72 kB
-
201207201648000236
788191_201207201648000236 ・38.72 kB
-
201208161151420120
793417_201208161151420120 ・38.72 kB
-
201208161151420120
793417_201208161151420120 ・38.72 kB
-
201210301419010086
816590_201210301419010086 ・38.72 kB
-
201208161151420120
793417_201208161151420120 ・38.72 kB
-
201210301419010086
816590_201210301419010086 ・38.72 kB
-
201207201648000236
788191_201207201648000236 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna