Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
– Zależy nam na tym, by współpraca przebiegała dobrze, po partnersku i żeby była standardem – mówią Katarzyna Kiełbiowska i Kinga Polubicka z Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych w rozmowie na temat Repozytorium, w którym zbierane będą przykłady naruszenia dobrych relacji na linii rząd–NGO.
Jędrzej Dudkiewicz: – Czym dokładnie ma być Repozytorium i czemu ma służyć?
Katarzyna Kiełbiowska: – Repozytorium będzie dokumentacją relacji między władzą a organizacjami pozarządowymi. spływa do nas coraz więcej niepokojących informacji na temat tego, jak rząd zachowuje się wobec NGO. Uznaliśmy więc, że warto byłoby zebrać te informacje w jednym miejscu. Żeby była jasność: przyglądamy się relacji władza – NGO na poziomie centralnym. Chcemy też dać temu szerszy kontekst, by pokazać, jakie decyzje oraz ruchy władza powinna podejmować: mam na myśli Programy Współpracy. Ustawa o Działalności Pożytku Publicznego i Wolontariacie mówiła o nich – na poziomie samorządowym – od początku.
Reklama
Na szczeblu rządowym jest to świeży wymóg wobec ministerstw, żeby Programy Współpracy powstawały. Mają one między innymi określać tryb ogłaszania konkursów, szczegóły związane z nimi, z ich rozwiązywaniem, z przyznawaniem grantów, mają też określać ewentualne powstawanie ciał dialogów w ministerstwach. W tym kontekście będziemy gromadzić i przedstawiać te informacje.
Kinga Polubicka: – Repozytorium już działa: zbieramy informacje, porządkujemy je, uruchomiliśmy też stronę, która to wszystko prezentuje. Póki co mamy głównie sprawy, które już się wydarzyły, aczkolwiek dostaliśmy kolejne zgłoszenie i pracujemy nad tym, by pozyskać związaną z nim dokumentację. Bardzo istotnym elementem Repozytorium będzie to, że każdy będzie mógł zgłosić to, co zaobserwuje.
Jeżeli chodzi o zakres tematyczny, to na razie mamy przykłady dotyczące przede wszystkim konkursów i ciał dialogu: były one odwoływane, zmieniano ich skład.
K.K.: – Podam przykład, związany z Ministerstwem Środowiska: minister doprowadził do znowelizowania ustawy po to, żeby móc zmienić skład jednego z ciał dialogu. To na razie jedyna tego typu interwencja, ale bardzo znacząca i warta odnotowania.
K.P.: – Takie sprawy zaczęły się zbierać. Oczywiście zawsze było tak, że można było znaleźć zarówno dobre, jak i złe przykłady działań administracji względem partnerstwa z NGO. Jednak w pewnym momencie zaczęły się one gromadzić tak gwałtownie, że uznaliśmy, że trzeba to monitorować i publikować. Tym bardziej, że część informacji była rozproszona, każdy obserwuje swoje ministerstwo i często nie widzi szerszego kontekstu.
Kolejnym przykładem może być sytuacja związana z Paktem dla Kultury przy Ministerstwie Kultury i Kancelarii Premiera. W 2011 i 2012 roku powstały specjalne zespoły, których zadaniem było monitorowanie realizacji Paktu. Pewnego dnia ich członkowie dostali pismo, że to, co było zostanie wygaszone, zaś wkrótce będzie spotkanie, które doprowadzi do powstania jednego ciała mającego się tym zajmować. To było w marcu, teraz jest już październik i nic się nie wydarzyło. Osoby działające w tych zespołach nie spotykają się, bo nie ma kto ich zwołać.
Co ciekawe, informacji tej nie opublikowano na stronie Ministerstwa. Ona jest oficjalna, bo jest to pismo sygnowane przez ministra. Z drugiej strony nie pojawiła się na BIP-ie. To część większego problemu: wielu informacji, które już dawno powinny być na BIP-ie albo nie ma, albo – co gorsza – są usuwane. I później nie widać, że taki fakt miał miejsce, istnieje tylko w czyjejś pamięci.
Zależy nam więc, by te informacje dokumentować. W związku z tym zaczęliśmy – co jest pobocznym elementem naszej pracy – zwracać uwagę na to, co jest na BIP-ach. Podam kuriozalny przykład: MSZ twierdził, że można było znaleźć informację o Programie Współpracy na BIP-ie. Trzeba było jednak jej szukać w linku dotyczącym… sprzedaży auta.
Chcemy analizować dane, które będą do nas spływać. Jedno odwołanie konkursu to normalna sprawa, ministerstwo najwyraźniej uznało, że musi przeznaczyć środki na inny cel. Ale jeżeli okaże się, że w ciągu trzech miesięcy było dziesięć przypadków unieważnienia konkursu albo zmiany najważniejszych zasad, to już jest poważna sprawa. Pokazuje to ogólny trend i na tej podstawie można wystosować stanowisko do Rządu lub do Pełnomocnika ds. Społeczeństwa Obywatelskiego.
Trzeba też pamiętać, że unieważnienie konkursu ma ogromne znaczenie dla osób, które były zaangażowane w przygotowanie wniosku. W jednym przypadku był to okres świąteczny, więc ci ludzie nie mieli wolnego, tylko musieli pracować. A potem okazało się, że na marne. Oni nie przygotowują go dla siebie, tylko dla beneficjentów, na rzecz których działa organizacja. Musimy o tym pamiętać. Tym bardziej, że pojawia się narracja twierdząca, że NGO zależy na konkursach, by móc utrzymać etatowców. To jest ich praca, oczywiście, ale dzięki niej robią coś ważnego społecznie, coś, co traktują jak misję.
Nagminne odwoływanie konkursów to marnowanie ich potencjału, który mogliby przeznaczyć na coś innego. A tak siedzą po nocach i nie mają urlopów, bo na przykład zadanie w konkursie było rozpisane na maj – listopad, ale przesunięto rozstrzygnięcie, więc de facto pracują nad tym od sierpnia do listopada. To odbija się na ich rodzinie, bliskich, innych zobowiązaniach. Trzeba pamiętać, że odwołanie konkursu zawsze wiąże się z czynnikiem ludzkim. Pokazanie tego stanowi duże wyzwanie. W Repozytorium nie chodzi o mówienie, że rząd nam nie dał pieniędzy. Jeśli takie sytuacje mają miejsce, to gdzie jest pole na współpracę, na którą rząd jest tak otwarty?
K.K.: – A jeżeli chce współpracować, to niech nie dziwi się, że nie wpływają żadne uwagi do projektów dokumentów, które chce konsultować. Umieszczenie informacji o Programie Współpracy pod „sprzedaż auta” na pewno wpłynęło na brak odzewu ze strony organizacji pozarządowych.
K.P.: – Nic dziwnego zatem, że wiele NGO mówi: nie będziemy konsultować, przecież oni znowu nie wezmą nas pod uwagę. Chociaż jest też wiele cierpliwych, które wytrwale domagają się konsultacji, jak w tym przykładzie z MSZ-em. Zależy nam, by Repozytorium nie było tylko miejscem, gdzie pokazujemy, co oni źle robią i wskazujemy same niedociągnięcia. Potrzebujemy jednak rzetelnych informacji o tym, jak to wygląda. Jeżeli ministerstwo zapyta: dlaczego nie chcecie konsultować?, to wyjaśnimy i pokażemy twarde dane, oficjalne informacje, a nie nasze interpretacje. To, że jeden departament robi tak, a drugi inaczej, to jest wasza (Rządu) sprawa, nie nasza. My próbujemy, ale jeżeli dostajemy sprzeczne sygnały, to jak to ma działać?
Przyjmujecie wszystkie sprawy? A jeśli nie, to na jakiej podstawie będziecie decydować, które tak, a które nie?
K.K.: – Na pewno przyjmiemy te sprawy, które można łatwo ocenić na podstawie dokumentów. Sytuacja unieważnienia konkursu to sprawa jednoznaczna, zwłaszcza wtedy, gdy robi się to po terminie składania wniosków. Nie będziemy natomiast przyjmować zgłoszeń – chociaż z każdym się zapoznamy – z zarzutami, że czyjś wniosek został nieprawidłowo oceniony. Nie mamy do tego odpowiednich kompetencji. W Repozytorium chodzi o pokazanie jawnych naruszeń podstawowych zasad współpracy z organizacjami pozarządowymi.
K.P.: – Najlepiej by było, gdyby osoba, która zgłasza nam sprawę, przysłała link do informacji i opisała krótko, na czym polega naruszenie zasad. Będą też na pewno sytuacje, że ktoś zadzwoni, opowie o czymś i doda, że więcej informacji będzie mieć za tydzień, albo poprosi o to, byśmy się czegoś dowiedzieli. Jednak im więcej danych dostaniemy, tym większa szansa, że dana sprawa pojawi się w Repozytorium.
Z drugiej strony już teraz borykamy się z sytuacjami, które są niejednoznaczne. Wiemy, że coś mocno szwankuje, ale nie mieści się to wprost w kategoriach, które przyjęliśmy. Zakładamy jednak, że jeżeli takie zgłoszenie będzie naprawdę poważne, to rozszerzymy zakres Repozytorium.
Na razie chcemy zacząć, zobaczyć jaki będzie odbiór społeczny, czy ludzie będą czytać i zgłaszać sprawy oraz na ile uda się to wykorzystywać. Będziemy mieć podsumowania kwartalne, by myśleć, jak można rozwijać naszą inicjatywę bardziej przekrojowo.
K.K.: – Muszę powtórzyć i podkreślić: opieramy się na dokumentach, które są dostępne, zostały wytworzone przez urzędy, których sprawy dotyczą. Jeżeli NGO zgłosi, że otrzymała od ministerstwa pismo w danej sprawie, to oczywiście jest to dokument potwierdzający fakt, który dana organizacja chce zgłosić.
Pytanie o weryfikację mamy chyba z głowy.
K.P.: – Tak, najważniejsze są dokumenty, którymi może być też stanowisko NGO. Jeżeli organizacja pisze do ministra w sprawie ciała dialogu, które nie zbiera się od siedmiu miesięcy pytając, co się z nim dzieje, ministerstwo odpowiada, że wkrótce odbędzie się spotkanie, a potem mija ponad pół roku i nic się nie dzieje, to mamy dokumenty. Są one oficjalne i możemy je publikować. Musimy mieć pewność, że możemy to zrobić: informacje, które ktoś przekazuje w tajemnicy, do niczego nam się nie przydadzą.
Repozytorium ma opisywać sytuację bez wchodzenia w konflikt, nastawienia na jedną stronę. Nie mamy możliwości, żeby zagłębić się w każdą sprawę. Tym bardziej, że często są one skomplikowane. Są silne organizacje, które potrafią z ministerstwem negocjować, spierać się, dogadywać i próbować znaleźć rozwiązanie. Przykładem Grupa Zagranica, która próbuje przekonać MSZ do ponowienia konsultacji Programu Współpracy. My nie piszemy do ministerstwa, by coś zrobiło, tylko pokazujemy jak wygląda dialog w tej sprawie. Skomentować go można w dziale opinii w portalu ngo.pl.
Zależy nam, żeby Repozytorium zbierało informacje, które często są bardzo rozproszone. Ma to być miejsce, gdzie każdy będzie mógł poznać daną sprawę i samemu wyrobić sobie zdanie. By było to możliwe, musimy mieć twarde dowody, bo inaczej jest to kwestia opinii przeciwko opinii. To bardzo ważny komponent Repozytorium.
K.K.: – Przede wszystkim staramy się opierać na już wytworzonych komunikatach, które znajdują się na BIP-ie albo powinny się tam znajdować. W dwóch przypadkach udało się nam odzyskać to, co zostało skasowane z BIP-u, dzięki stronie Web Archive, na której po wpisaniu linka można zobaczyć, jak wyglądała dana informacja. Oczywiście trzeba ten link mieć, do tego nie każda strona jest tam archiwizowana.
W przypadku zawiłych spraw, do zrozumienia których potrzebne będą szczegółowe dokumenty, będziemy składać wnioski o dostęp do informacji publicznej. Jak dotąd nie było z tym większego problemu. Zależy nam na tym, by zgłoszenia, które będziemy dostawać były syntetyczne, przejrzyste, pokazujące ogólny obraz sytuacji. Dlatego nie zawsze będziemy publikować wszystkie dokumenty, czasem będziemy je gromadzić, by lepiej poznać sprawę i zdecydować, czy ją upublicznić..
Przy okazji przygotowywania Repozytorium uznaliśmy, że ważne jest pokazywanie odbiorcom nie tylko źródeł informacji, ale też wskazywanie, które z nich powinny znaleźć się w Biuletynie Informacji Publicznej, co oznacza, że powinny być dostępne na zawsze. To taki dodatkowy element edukacyjny.
K.P.: – To kwestia tego, że z BIP-ów nie można usuwać informacji, a to się zdarza. Dużym problemem jest też rozproszenie informacji: każde ministerstwo ma odrębną stronę internetową. Niektóre mają ją sprzężoną z BIP-em, inne nie i czasem jest tak, że coś jest albo tylko na stronie, albo tylko w BIP-ie.
Wysłaliśmy niedawno zestaw pytań do wszystkich ministerstw, żeby otrzymać informację o Programach Współpracy, ciałach dialogu, konkursach, by wiedzieć jak to wygląda, a także które departamenty lub biura za to odpowiadają, bo to też nie jest jednolite. A dla NGO jest to problem, ponieważ dotarcie do tego, kto w danym ministerstwie zajmuje się współpracą z III Sektorem jest często bardzo trudne. Czasami dzwoniąc do ministerstw niekoniecznie można uzyskać taką informację, tam pracują tysiące ludzi, więc niekiedy oni sami nie znają na te pytania odpowiedzi.
K.K.: – Ministerstwa mają mnóstwo departamentów i logika przydzielania tego zadania, przyjmowania Programu Współpracy, jest wszędzie różna. Stąd nasze pytania: chcemy mieć bazę wiedzy, by móc dawać kontekst do informacji, które pojawią się w Repozytorium.
Przykładowo, w MSZ zmienił się departament odpowiedzialny za Program Współpracy i teraz będzie to Departament Współpracy Rozwojowej, bardziej doświadczony we współpracy z NGO niż Biuro Dyrektora Generalnego.
K.P.: – Praktyka tworzenia i konsultacji Programów Współpracy często de facto zaprzecza temu, co w tych Programach się znajduje. Nasze pytania mają zapobiec sytuacji, w której organizacje muszą samodzielnie pisać lub dzwonić do ministerstw i wszystkiego się dowiadywać. Wiadomo, że potem NGO nie zamieści informacji na swojej stronie internetowej, bo to nie jest jej rola. Dane te powinny być na stronach ministerstw oraz na BIP-ie. Czasem oczywiście są: musimy bardzo pochwalić Ministerstwo Obrony Narodowej, które dokładnie i rzetelnie informuje o konkursach, które są ogłaszane, a także o tych, które są niestety odwoływane. Ale przynajmniej da się to znaleźć bez kłopotu.
K.K.: – Można mieć też drobne zastrzeżenia, bo w dwóch przypadkach unieważnienia konkursu nie miały daty, ale informacja o tym była publikowana na BIP-ie. Chcemy więc przyjrzeć się, gdzie to działa, gdzie nie i w ten sposób edukować nie tylko NGO, ale i samych siebie. Mnie to dało szersze spojrzenie na zasadę partnerstwa i funkcjonowanie relacji państwo – organizacje pozarządowe.
Jak daleko wstecz będziecie się cofać? Czy któreś sprawy uznacie za przedawnione?
K.P.: – Tak daleko, jak będziemy w stanie uzyskać informacje. Jeżeli ktoś ma sprawy sprzed dwóch lat i ma dokumenty na ich temat, to prosimy o zgłoszenie.
K.K.: – Myślę, że warto mówić też o tym, co było. To, że Repozytorium powstaje teraz wzięło się stąd, że zaczęło do nas docierać coraz więcej głosów.
K.P.: – Zależy nam na tym, by nie robić z tego młota na nową władzę, bo to nie o to chodzi. Istnieje oczywiście duże ryzyko, że zostanie to w ten sposób przyjęte, że chcemy dyskredytować ten konkretny rząd. Musimy pogodzić się z tym, że takie uwagi będą i zastanowić się, jak komunikować nasze działania, by ewentualna krytyka nie przykryła sensu Repozytorium. Bardzo byśmy tego nie chcieli, bo OFOP zrzesza różne organizacje. Nie jesteśmy fundacją, która ma kilku założycieli, jeden zarząd i mówi tylko w swoim imieniu, mówimy w imieniu ponad 130 różnych organizacji, w tym federacji.
Nie chcemy być utożsamiani z żadną opcją polityczną, bo uważamy, że społeczeństwo obywatelskie istnieje i działa bez względu na to, kto aktualnie rządzi. Funkcjonujemy od trzynastu lat, zaś wśród naszych członków są osoby z demokratycznej opozycji z czasów komunistycznych i tacy, którzy zaczęli działać po 1989 roku.
K.K.: – Reprezentujemy przeróżne NGO. Przyjmując organizacje do OFOP-u nigdy nie pytamy, na kogo kto głosował. OFOP od bardzo dawna przygląda się relacji władza – III Sektor. Przez ten czas u władzy były bardzo różne partie, my zaś reagowaliśmy zawsze, gdy uważaliśmy, że sytuacja tego wymaga. Repozytorium dotyczy ogólnie współpracy między państwem a organizacjami pozarządowymi. Jeżeli zmieni się władza i nadal będą pojawiać się takie sytuacje, jak te, o których mówiłyśmy, to będziemy kontynuować naszą działalność.
K.P.: – Mieliśmy do wyboru albo podjąć ryzyko inicjując powstanie Repozytorium, albo robić to, co dotychczas, czyli reagować czasami, w zależności od tego, czy leży to w naszych kompetencjach, jakie mamy możliwości oraz jak bardzo zdeterminowana jest dana organizacja, czy to jest członek OFOP.
NGO nie zawsze chcą protestować, by wejść w konflikt z ministerstwem trzeba mieć żelazną skórę. Coś złego może dziać się w jednym aspekcie, a w kilku innych wciąż trzeba współpracować z tymi samymi urzędnikami. Spór może więc wpłynąć na wszystkie działania organizacji, a tym samym na jej beneficjentów. Jeżeli pójdzie się na wojnę, to może zabraknąć czasu dla osób, którym się pomaga.
Repozytorium jest ważnym działaniem OFOP, ale trochę obok głównej działalności rzeczniczej. Tam będą też sprawy, w których nie będziemy interweniować, ale chcemy, żeby były widoczne. Docelowo, aby inne organizacje czuły się współodpowiedzialne za to, co będzie się tam pojawiać. Dlatego przekonujemy NGO, które obserwują, co się dzieje i zbierają o tym informacje, by z nami współpracowały i zgłaszały różne rzeczy do nas, by wszystko było w jednym miejscu.
Mamy zresztą nadzieję, że Repozytorium nie będzie zbyt często potrzebne, bo nie będzie wiele sytuacji, kiedy zasady będą naruszane. Nie wykluczamy, że nasza inicjatywa z czasem się zmieni. Docelowo chcemy ogólnie pokazywać, jak wyglądają te sprawy, w tym także dobre praktyki współpracy władzy z NGO. Może to być o tyle trudne, że znacznie łatwiej zgłosić coś jawnie niesprawiedliwego, niż coś pozytywnego.
K.K.: – Bardzo chciałabym mieć dużo okazji do chwalenia współpracy między państwem a organizacjami pozarządowymi, ale to po prostu powinien być standard.
A chciałem się spytać, jakiej reakcji spodziewacie się ze strony władz…
K.K.: – Mam optymistyczną naturę. W ministerstwach muszą być osoby, które zrozumieją, co nam przyświeca i wezmą sobie do serca, że skoro zdarzają się sytuacje takie, jak opisane w Repozytorium, to może warto się nad tym zastanowić i popracować nad pewnymi aspektami. Czasami może to być kwestia braku komunikacji, polepszenia organizacji pracy, przeniesienia kompetencji z jednego departamentu do drugiego. Taki cel mi przyświeca.
Oczywiście nie zmierzymy tego i założę się, że nikt do nas nie zadzwoni i nie powie, że udało nam się coś poprawić. Ale wcale tego nie oczekujemy. Zależy nam na tym, by współpraca przebiegała dobrze, po partnersku i żeby była standardem.
K.P.: – Wcześniej użyłam określenia młota. To jest narzędzie, które w zależności od tego, jak się go użyje może być albo przydatne, albo niszczące. Wcześniej mieliśmy z ministerstwami kontakt punktowy, teraz robimy to bardziej przekrojowo, mamy więcej doświadczeń. Urzędnicy często są zadowoleni, że ktoś im zadaje pytania: odpowiadają, doprecyzowują, pokazują, że gdzieś jest jakaś dodatkowa informacja. Wielu z nich widzi zatem sens w tym, co robią i co my robimy, zwłaszcza jeśli pracują w departamentach związanych z dialogiem społecznym. Oni przecież też są obywatelami, nierzadko sami działają społecznie, angażują się na przykład w akcje sąsiedzkie.
Liczymy więc, że Repozytorium będzie przydatne także dla ministerstw. Może trafi się dyrektor, który nie wiedział, że coś się stało pod jego zwierzchnictwem i zainterweniuje, by się to nie powtórzyło. Różne informacje są tak rozproszone, że nie tylko NGO nie wszystko wiedzą, urzędnicy też. Zbierane przez nas dane mogą przydać się też przy tworzeniu Programów Współpracy, by pokazać, że coś nie działało, więc może warto wprowadzić zmiany. Program Współpracy – co bardzo ważne – jest partnerską umową, w której obie strony do czegoś się zobowiązują.
Oczywiście nikt nie wprowadzi zapisu, że nigdy żaden konkurs nie zostanie odwołany, bo musi być możliwość manewrowania środkami. Można jednak zapisać, w jaki sposób powinno to być uzasadniane, jak powinien wyglądać kontakt z organizacjami, które złożyły już ofertę lub kontaktowały się w tej sprawie. Chodzi o wskazówki, jak to powinno działać, żeby wszystko odbywało się fair i z poszanowaniem obu stron. Wiadomo, że nigdy żadna zasada nie będzie w 100% realizowana. Jeżeli jednak urzędnik będzie mieć informację, że to musi zrobić, coś innego może, bo byłoby warto, to są większe szanse, że będzie działać bez obawy, że zostanie to źle odebrane.
Prawdę mówiąc bardziej obawiam się reakcji III sektora. Mówię o nim jako o pewnym quasi bycie, ale jednak miejscu, gdzie wspólnie jesteśmy. To, że władzy się to nie spodoba i powiedzą: organizacje buntują się przeciwko nam, to nie jest nic nowego i nic strasznego.
Ostatnio słyszałam na konferencjach Pełnomocnika ds. Społeczeństwa Obywatelskiego, że niektóre organizacje są niedoreprezentowane, bo były marginalizowane z powodów światopoglądowych. Rozumiem, że III sektor jest ogromny i musimy liczyć się z tym, że są NGO, które mają poczucie, że w Warszawie organizacje chodzą do ministerstw i piszą ustawy, a oni muszą walczyć o każdy grosz, by utrzymać dom dziecka lub schronisko.
Jeżeli mamy możliwości, jak biuro, pracowników, środki na działanie to mamy też obowiązek, by wykorzystywać je nie tylko dla naszych członków, tylko szerzej. Mówimy w imieniu naszych członków, jednak działamy też w interesie innych NGO, które w OFOP-ie nie są zrzeszone, ale borykają się z podobnymi rzeczami.
K.K.: – Nie sposób uniknąć przeróżnych ocen. Na pewno będą reakcje, których się nawet nie spodziewamy.
K.P.: – Coraz częściej czytam o dzieleniu organizacji na propisowkie i antypisowskie, prosorosowe i antysorosowe. Środki na funkcjonowanie Repozytorium OFOP dostaje z Fundacji Batorego. Nie jest to informacja tajna i na pewno pojawi się na stronie naszej inicjatywy. Na pewno będą związane z tym zarzuty, że robimy to wyłącznie w celu pognębienia obecnego rządu. Najgorsze, co może się zdarzyć to, że NGO same będą się w ten sposób postrzegać.
K.K.: – A przecież ten spór zupełnie nikomu nie przynosi korzyści.
K.P.: – Musimy liczyć się z tym, że różnimy się na wielu polach, ale opisywanie tego w tak prosty sposób jest szkodliwe dla sektora, zaczynamy się wtedy kłócić.
K.K.: – Takie spory bardzo mocno obniżają zaufanie do organizacji pozarządowych i działalności społecznej.
K.P.: – Obywatele widzą wtedy, że NGO są przedłużeniem walki politycznej. Jeżeli zacznie się uważać organizacje za przedłużenie tej walki politycznej, to jesteśmy spaleni. Jak będzie można mówić o crowdfundingu, wolontariacie, darowiznach, czy nawet korzystaniu z oferty organizacji pozarządowych, jeśli automatycznie będzie się to wiązać z łatką, że popiera się którąś z partii politycznych? To jest szalenie ryzykowne.
Oczywiście, różnimy się, ale niekoniecznie według prostych podziałów partyjnych. Nie znaczy to, że nie możemy robić wielu rzeczy wspólnie. Będę wdzięczna, jeśli organizacje uważające, że atakujemy obecny rząd, przyślą nam materiały dotyczące poprzedniej władzy. To nam zresztą bardzo ułatwi pracę, bo jest duży problem, żeby dotrzeć do starszych dokumentów. Nie ma u nas cenzury, więc każdą – odpowiednio potwierdzoną – sprawę upublicznimy. Chętnie będziemy też przyjmować uwagi i rady, jak rozwijać Repozytorium.
Jakieś podsumowanie?
K.K.: – Mamy nadzieję, że będziemy istnieć bardzo krótko. Celem Repozytorium jest doprowadzenie do sytuacji, w której nie będzie ono potrzebne.
Kinga Polubicka – Od 3.5 roku związana z Ogólnopolską Federacją Organizacji Pozarządowych. Zaczęła jako wolontariuszka, obecnie kieruje Programem Rzeczniczym OFOP. Zainicjowała i uczestniczy w pracach partnerstwa "Dobre prawo dla organizacji pozarządowych" w ramach Strategicznej Mapy Drogowej.
Katarzyna Kiełbiowska – Z sektorem pozarządowym związana od 15 lat. Prowadziła szkolenia i konsultacje. W OFOP-ie, oprócz Repozytorium, zajmuje się sprawami członkowskimi i Strategiczną Mapą Drogową.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.