Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Podczas konferencji 'Zarządzanie zrównoważonym rozwojem. Agenda 21 w Polsce – 10 lat po Rio' poruszano także problemy kondycji trzeciego sektora w Polsce oraz partnerskiej współpracy między organizacjami pozarządowymi, samorządami oraz biznesem. Temu ostatniemu zagadnieniu poświęcony był warsztat pt. 'Władza publiczna, biznes i organizacje pozarządowe – dlaczego jesteśmy potrzebni sobie nawzajem' zorganizowany przez Fundację 'Partnerstwo dla Środowiska'.
- Tutaj mamy trzy stanowiska: dla samorządów, dla organizacji pozarządowych i dla biznesu. Bardzo Państwa proszę, abyście przeszli każdy do tego stanowiska, z którym się utożsamia – w ten sposób Rafał Serafin z Fundacji “Partnerstwo dla Środowiska” rozpoczął warsztaty. Siadłam wśród pozarządowców. Na początek omawiamy sobie każdy z sektorów, próbując odpowiedzieć na pytanie, jakie są słabe i mocne strony organizacji pozarządowych, biznesu i władzy publicznej. Nie jest to łatwe, zwłaszcza wymienienie słabych stron NGOsów. Problemy są także z określeniem pozytywów w samorządach. Przy mocnych stronach biznesu pada hasło, że jest odpowiedzialny. Po burzliwej dyskusji dochodzimy do tego, że owszem jest odpowiedzialny, ale za swoje pieniądze i interesy. Po pół godzinie kończymy i przyglądamy się wynikom prac pozostałych grup. W skrócie wynika z tego, że organizacje pozarządowe mają pasję, biznes – pieniądze, a władza publiczna – władzę. Przed nami drugi etap – określić co każdy z sektorów możwe zyskać od innych. Teraz pracujemy już w grupach mieszanych. Większość uczestników w pozytywny sposób interpretuje pytanie "Co NGOsy mogą zyskać od władzy publicznej”. Jedna osoba postuluje zapis, że od władzy możemy dostać złe prawo. Nie przechodzi. W mojej grupie najmniej jest pomysłów na to, co organizacje mogą otrzymać od biznesu. To smutne. Po zakończeniu znowu rundka i omówienie rezultatów dyskusji w innych zespołach. I co teraz wynika? Przede wszystkim - wszyscy od wszystkich mogą zyskać informacje. Poza tym biznes dla organizacji jest wzorem dobrego i efektywnego zarządzania, a władza publiczna może dać m.in. dobre prawo. Dla pozostałych sektorów organizacje są przede wszystkim zagłębiem ludzi, którzy mają pomysły, są kreatywni i działają bezinteresownie. No i zapewniamy kontakt ze społeczeństwem, a czasami nawet jego poparcie.
Warsztaty przeprowadzone przez Fundację “Partnerstwo dla Środowiska” były jednocześnie prezentacją metody, jaką Fundacja wykorzystuje do budowy lokalnych grup partnerskich. Grupa Partnerska (GP) to koalicja różnych instytucji i organizacji oraz przedsiębiorstw reprezentujących trzy sektory: publiczny, biznes i pozarządowy. W skład takiej grupy wchodzą przedstawiciele władzy państwowej i samorządowej oraz ich agend, a także szkół, uczelni, firm, stowarzyszeń, fundacji oraz grup nieformalnych (kół gospodyń wiejskich, komitetów osiedlowych). Fundacja wspiera m.in. projekty realizowane przez organizacje pozarządowe, działające na rzecz ochrony środowiska, ale preferuje te, które mogą przyczynić się do tworzenia grup partnerskich lub do rozwoju zrównoważonego danego regionu.
Po warsztacie o kilka refleksji poprosiłam Rafała Serafina, dyrektora Fundacji:
- Czy jest Pan zadowolony z przebiegu tego warsztatu?
Rafał Serafin: - Jestem zadowolony, że udało się przeprowadzic ćwiczenia i warsztat zamiast dyskusji panelowej. W takiej dyskusji biorą udział przedstawiciele różnych sektorów, każdy ma rację, wszyscy się zgadzają, a potem niewiele z tego wynika.
- Myśli Pan, że z tych warsztatów coś wynikło?
R.S.: - Może wyniknie w tym sensie, że przynajmniej część osób zobaczyła swój sektor w trochę innym świetle i poznała także inne sektory. A przede wszystkim zobaczyli, że te relacje nie opierają się wyłącznie na przepływie pieniądza.
- Ale gotówka pojawiała się tutaj bardzo często...
R.S.: - Pojawiała się - i dobrze. Ale nie wyłącznie. I to jest bardzo ważne, bo można dużo zrobić bez pieniędzy, albo z lepszym wykorzystaniem pieniędzy, które już są. Bo one są. I w ogranizacjach, i w sektorze publicznym, i w firmach oczywiście.
- Warsztat był przykładem tego, co Państwo robicie w swojej Fundacji, w terenie. Jak to tam wygląda?
R.S.: - Mniej więcej tak samo. Są ożywione dyskusje. Dzisiaj też sporo ludzi się ożywiło.
- Czy trudno jest namówić przedstawicieli tych trzech sektorów, żeby się spotkali?
R.S.: - To jest najtrudniejsze. Doprowadzić do tego, żeby ludzie w ogóle przyszli. Toteż trzeba opierać się jednak na lokalnej potrzebie. Najczęściej tego typu działania wynikają z faktu, że jest organizacja, albo wójt, albo ktoś, kto ma jakiś problem, z którym sobie nie radzi. Jest pretekst, żeby zrobić takie spotkanie. Ta osoba staje się inicjatorem. Ważne jest, żeby to nie było spotkanie teoretyczne, ono musi dotyczyć jakiegoś praktycznego problemu. Typowy problem dla wielu gmin i firm to są sprawy ekoharaczy.
- I takie spotkanie prowadzi do konkretnych rozwiązań?
R.S.:- Próbujemy działać w tym kierunku. Mówimy o tych sprawach. Ekoharacze psują wizerunek organizacji, całego sektora. Również psują wizerunek firm. Nie prowadzą do niczego dobrego.
- Spotykacie się Państwo z takimi sytuacjami, że samorząd czy biznes nie chcą podejmować współpracy z organizacjami właśnie ze względu na takie procedery?
R.S.: - Oczywiście, cały czas się z tym spotykamy. I wcale nie twierdzimy, że współpraca między sektorami zawsze wygląda różowo. Ale wszyscy są zgodni, że trzeba współpracować. Wiele z tych grup partnerskich stanowią właśnie takie miejsca, gdzie można mówić o problemach i nie zgadzać się. Czasami konflikty są bardzo poważne. Często jest też tak, że ludzie w firmach nie wiedzą z kim mają rozmawiać w orgnizacjach. I odwrotnie – organizacje też nie wiedzą z kim rozmawiać w firmach.
- Obecnie bardzo popularne staje się słowo "partnerstwo”, “współpraca między sektorami”. Różne organizacje podejmują różne działania. Państwo działacie na gruncie ekologicznym, Akademia Rozwoju Filantropii wspiera dobroczynność biznesu.
R.S.: - To nie jest partnerstwo.
- A fundusze lokalne?
R.S.: - To na lokalnym szczeblu. Tak, to jest partnerstwo. Tylko to, o czym my mówimy, to jest wspólna praca nad rozwojem zrównoważonym, a nie wspólna praca związana z tworzeniem mechanizmów fiansowania. Tu są różnice. Może to są niuanse, ale w praktyce one są ważne i nie można udawać, że to wszystko jest takie same.
- Czy nie warto pomyśleć o współpracy?
R.S.: - Współpracujemy, próbujemy współpracować. Siłą rzeczy organizacje wspierające, które działają ze szczebla warszawskiego – Fundacja Batorego, Fundacja na rzecz Rozwoju Demokracji Lokalnej, Akademia Rozwoju Filantropii – prędzej czy później spotykają się z tymi samymi ludźmi lokalnie. My też zmierzamy ku temu. Jesteśmy zwolennikami tego, żeby ci lokalni działacze dobierali sobie do swoich potrzeb różne techniki i możliwości. Od nas można dostać pewne rzeczy, na przykład techniki budowania partnerstwa, jak współpracować z biznesem, jak spisać umowę, czy nie spisywać umowy, porady prawne. Od Akademii Filantropii można zyskać inne możliwości - Dobroczyńcę Roku, docenienie firm, informację jak zrobić fundusz lokalny. Fundacjia Batorego daje pieniądze. Ale chodzi o to, żeby decyzja była podejmowana lokalnie. Coraz więcej jest lokalnych organizacji, które po prostu wiedzą, czego chcą. I o to nam chodziło przez te 10 lat.
- Czy Pan podziela pesymistyczny ogląd społeczeństwea obywatelskiego w Polsce?
R.S.: - Nie, ja mam bardzo pozytywny ogląd. Z naszych doświadczeń wynika, że na lokalnym szczeblu odradzają się autentyczne organizacje społeczne, oparte nie na grantach, ale na wolontariacie. Ludzie się zbierają, żeby coś zrobić. To odrodzenie wiąże się między innymi z tym, że na szczeblu gmin i powiatów jest coraz więcej osób, które wyszły z sektora pozarządowego, które chcą realizować rozwój zrównoważony, pracować z organizacjami pozarządowymi. Po ostatnich wyborach widzę to dość optymistycznie. Nie trzeba przekonywać starosty, że to wszystko jest ważne. On już tylko chce wiedzieć, jak to ma robić.
Więcej informacji o Fundacji "Partnerstwo dla Środowiska" oraz o Grupach Partnerskich można znaleźć na stronie www.epce.org.pl.
Warsztaty przeprowadzone przez Fundację “Partnerstwo dla Środowiska” były jednocześnie prezentacją metody, jaką Fundacja wykorzystuje do budowy lokalnych grup partnerskich. Grupa Partnerska (GP) to koalicja różnych instytucji i organizacji oraz przedsiębiorstw reprezentujących trzy sektory: publiczny, biznes i pozarządowy. W skład takiej grupy wchodzą przedstawiciele władzy państwowej i samorządowej oraz ich agend, a także szkół, uczelni, firm, stowarzyszeń, fundacji oraz grup nieformalnych (kół gospodyń wiejskich, komitetów osiedlowych). Fundacja wspiera m.in. projekty realizowane przez organizacje pozarządowe, działające na rzecz ochrony środowiska, ale preferuje te, które mogą przyczynić się do tworzenia grup partnerskich lub do rozwoju zrównoważonego danego regionu.
Po warsztacie o kilka refleksji poprosiłam Rafała Serafina, dyrektora Fundacji:
- Czy jest Pan zadowolony z przebiegu tego warsztatu?
Rafał Serafin: - Jestem zadowolony, że udało się przeprowadzic ćwiczenia i warsztat zamiast dyskusji panelowej. W takiej dyskusji biorą udział przedstawiciele różnych sektorów, każdy ma rację, wszyscy się zgadzają, a potem niewiele z tego wynika.
- Myśli Pan, że z tych warsztatów coś wynikło?
R.S.: - Może wyniknie w tym sensie, że przynajmniej część osób zobaczyła swój sektor w trochę innym świetle i poznała także inne sektory. A przede wszystkim zobaczyli, że te relacje nie opierają się wyłącznie na przepływie pieniądza.
- Ale gotówka pojawiała się tutaj bardzo często...
R.S.: - Pojawiała się - i dobrze. Ale nie wyłącznie. I to jest bardzo ważne, bo można dużo zrobić bez pieniędzy, albo z lepszym wykorzystaniem pieniędzy, które już są. Bo one są. I w ogranizacjach, i w sektorze publicznym, i w firmach oczywiście.
- Warsztat był przykładem tego, co Państwo robicie w swojej Fundacji, w terenie. Jak to tam wygląda?
R.S.: - Mniej więcej tak samo. Są ożywione dyskusje. Dzisiaj też sporo ludzi się ożywiło.
- Czy trudno jest namówić przedstawicieli tych trzech sektorów, żeby się spotkali?
R.S.: - To jest najtrudniejsze. Doprowadzić do tego, żeby ludzie w ogóle przyszli. Toteż trzeba opierać się jednak na lokalnej potrzebie. Najczęściej tego typu działania wynikają z faktu, że jest organizacja, albo wójt, albo ktoś, kto ma jakiś problem, z którym sobie nie radzi. Jest pretekst, żeby zrobić takie spotkanie. Ta osoba staje się inicjatorem. Ważne jest, żeby to nie było spotkanie teoretyczne, ono musi dotyczyć jakiegoś praktycznego problemu. Typowy problem dla wielu gmin i firm to są sprawy ekoharaczy.
- I takie spotkanie prowadzi do konkretnych rozwiązań?
R.S.:- Próbujemy działać w tym kierunku. Mówimy o tych sprawach. Ekoharacze psują wizerunek organizacji, całego sektora. Również psują wizerunek firm. Nie prowadzą do niczego dobrego.
- Spotykacie się Państwo z takimi sytuacjami, że samorząd czy biznes nie chcą podejmować współpracy z organizacjami właśnie ze względu na takie procedery?
R.S.: - Oczywiście, cały czas się z tym spotykamy. I wcale nie twierdzimy, że współpraca między sektorami zawsze wygląda różowo. Ale wszyscy są zgodni, że trzeba współpracować. Wiele z tych grup partnerskich stanowią właśnie takie miejsca, gdzie można mówić o problemach i nie zgadzać się. Czasami konflikty są bardzo poważne. Często jest też tak, że ludzie w firmach nie wiedzą z kim mają rozmawiać w orgnizacjach. I odwrotnie – organizacje też nie wiedzą z kim rozmawiać w firmach.
- Obecnie bardzo popularne staje się słowo "partnerstwo”, “współpraca między sektorami”. Różne organizacje podejmują różne działania. Państwo działacie na gruncie ekologicznym, Akademia Rozwoju Filantropii wspiera dobroczynność biznesu.
R.S.: - To nie jest partnerstwo.
- A fundusze lokalne?
R.S.: - To na lokalnym szczeblu. Tak, to jest partnerstwo. Tylko to, o czym my mówimy, to jest wspólna praca nad rozwojem zrównoważonym, a nie wspólna praca związana z tworzeniem mechanizmów fiansowania. Tu są różnice. Może to są niuanse, ale w praktyce one są ważne i nie można udawać, że to wszystko jest takie same.
- Czy nie warto pomyśleć o współpracy?
R.S.: - Współpracujemy, próbujemy współpracować. Siłą rzeczy organizacje wspierające, które działają ze szczebla warszawskiego – Fundacja Batorego, Fundacja na rzecz Rozwoju Demokracji Lokalnej, Akademia Rozwoju Filantropii – prędzej czy później spotykają się z tymi samymi ludźmi lokalnie. My też zmierzamy ku temu. Jesteśmy zwolennikami tego, żeby ci lokalni działacze dobierali sobie do swoich potrzeb różne techniki i możliwości. Od nas można dostać pewne rzeczy, na przykład techniki budowania partnerstwa, jak współpracować z biznesem, jak spisać umowę, czy nie spisywać umowy, porady prawne. Od Akademii Filantropii można zyskać inne możliwości - Dobroczyńcę Roku, docenienie firm, informację jak zrobić fundusz lokalny. Fundacjia Batorego daje pieniądze. Ale chodzi o to, żeby decyzja była podejmowana lokalnie. Coraz więcej jest lokalnych organizacji, które po prostu wiedzą, czego chcą. I o to nam chodziło przez te 10 lat.
- Czy Pan podziela pesymistyczny ogląd społeczeństwea obywatelskiego w Polsce?
R.S.: - Nie, ja mam bardzo pozytywny ogląd. Z naszych doświadczeń wynika, że na lokalnym szczeblu odradzają się autentyczne organizacje społeczne, oparte nie na grantach, ale na wolontariacie. Ludzie się zbierają, żeby coś zrobić. To odrodzenie wiąże się między innymi z tym, że na szczeblu gmin i powiatów jest coraz więcej osób, które wyszły z sektora pozarządowego, które chcą realizować rozwój zrównoważony, pracować z organizacjami pozarządowymi. Po ostatnich wyborach widzę to dość optymistycznie. Nie trzeba przekonywać starosty, że to wszystko jest ważne. On już tylko chce wiedzieć, jak to ma robić.
Więcej informacji o Fundacji "Partnerstwo dla Środowiska" oraz o Grupach Partnerskich można znaleźć na stronie www.epce.org.pl.
Źródło: inf. własna
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.